Po oglądnięciu filmu, zacząłem się zastanawiać skąd taki tytuł. Do czego może się odnosić i co ma do przekazania? Film bardzo mi się podobał, zabawne sceny, mało przewidywalny humor, nieprzeciętna fabuła, ogólnie gorąco polecam. Tylko ten tytuł... Ma ktoś jakieś koncepcje?
I o co chodzi z końcową sceną?
tez się zastanawiałam nad tym koniem :)
końcowa scena, gdy siedzą wszyscy razem w mieszkaniu przy stole ?
A może po prostu. Skoro film był o tym, że nie które błędy w życiu warto popełniać, żeby później być prawdziwie szczęśliwym to może warto czasami sobie właśnie tego konia trojańskiego podłożyć i zobaczyć ile u każdego z nas w życiu jest warty, ile "waży"?
ja to w taki sposób zrozumiałam.
pozdrawiam!
Można też rozumieć tytuł dość dosłownie, nie zagłębiając się w fabułę. Częste rozmowy Kuby i Florki dotyczyły właśnie próby odpowiedzi na to, ile koń trojański waży. To pytanie stało się też swoistą klamrą kompozycyjną filmu - poniekąd rozpoczynającego się od zadania tego pytania, a kończącego się na podaniu na nie odpowiedzi :)
Faktycznie, toteż pomyślałam sobie o tym, że to było pytanie które było zadawane w filmie. ale po głębszych przemyśleniach przyszło mi na myśl to głębsze rozwiązanie. może błędne, ale ja to tak odczytałam:)
Słyszałam wywiad z Machulskim i powiedział w nim, że było to najdziwniejsze pytanie jakie zadało mu jego dziecka, zapamiętał je a kiedy wpadł pomysł na ten film stwierdził, że tytuł jest idealny.
A końcowa scena...hmmm odwrócenie mitu konia trojańskiego? Nie mam pojęcia...
odwołując się do interpetacji 'Yvonne' (która bardzo przypadła mi do gustu) i rozszerzając ją, może jest tak że koń trojański to te błędy jakie popełniamy, w tym wypadku "wpuszczamy", do swojego życia, ale które mogą być owocne dla niego samego (naszego życia), ponieważ właśnie z tego "konia trojańskiego" wychodzi para... Kuby i Zosi.