Oceniłam na 6. Piękna muzyka, zdjęcia, krajobrazy i turkusowa woda. Za dobrze im tam było. Co do samej fabuły. Ian i Tom chyba nie widzieli w swoim życiu innych kobiet niż swoje matki. Zawsze w czwórkę, wspólne obiadki, kolacje przy winie, tańce, wodne szaleństwa. Jak mogli nie wybuchnąć w wieku dojrzewania skoro nie mieli choćby jednej koleżanki w swoim wieku, nie spotykali się z rówieśnikami, nie mieli za bardzo możliwości przeżyć pierwszego zauroczenia...To właśnie ta sytuacja była co najmniej nie na miejscu, tutaj było coś nie tak w zachowaniu matek. Koniec końców kobiety straciły wszystko, nawet kontakt z wnuczkami. A synowie? Straszne było to jak obojętne im były własne dzieci, niedojrzali emocjonalnie gówniarze. Tom nie miał oporów by przy pierwszej lepszej okazji pójść z nowo poznaną dziewczyną do łóżka. W ostatnich 20 minutach film zaczął mi się nieco dłużyć. Końcowa scena ukazała tyko to, że sytuacja nie ulegnie zmianie i cała czwórka zaakceptowała ten układ. Ogólnie niezły film. Nie żałuję, że go obejrzałam. Wywołał u mnie skrajne emocje.