Ten film miałam okazję zobaczyć dopiero teraz po 16 latach od premiery. Bardzo żałuję że nie oglądałam go wcześniej. Kipi życiem, młodoscią, temperamentem i wolnością. Niektórych oburzają pikantne i gorące sceny, ale moim zdaniem są jak cały film: spontaniczne, niegrzeczne i poruszające. Film oprócz pięknych krajobrazów ma też zapadającą w pamięć wymowę. Opowiada o ostatnich chwilach wolności i oderwania się od konwenansów i etykiet. Główni bohaterowie mają bowiem szansę spędzić ostatnie takie lato pełne szaleństwa, uniesień i wolności. Luisa w tych niewyżytych chłopakach widzi z kolei swoją ostatnią szansę na poczucie radości życia, przeżycie choć odrobinę tego co zawsze odrzucała. Nie można jej potępiać za to, że odbywa się to w błyskawicznym tempie, pozostało jej niewiele czasu. Wiele osób przed śmiercią chce zobaczyć morze, bo życie jest jak surfing, trzeba dać się ponieść.