Czy ktoś wie, czemu jakiś geniusz przetłumaczył tytuł na "Hugo i jego wynalazek" pomimo,
że tytułowy bohater niczego nie wynalazł? :P
1. film na podstawie książki: "Wynalazek Hugona Cabreta"
2. niczego nie wynalazł, ale był w jego posiadaniu
Co więcej książkowy tytuł oryginału angielskiego również brzmi "The Invention of Hugo Cabret", więc akurat w tym przypadku polskie tłumaczenie filmu wcale nie było złe (choć przyznaję, że często się tak dzieje).
Też się nad tym zastanawiałam. Tytuł oryginału "Hugo", ale dla polskiego widza trzeba tytuł urozmaicić... -.-' Najgorsze jest właśnie to, że tam nie ma żadnego wynalazku.
Jak nie ma żadnego wynalazku? A automaton? Robot o człowieczej aparycji, który rysuje obrazy przedstawiające sceny z filmów Meliesa? "Jego" znajdujące się w tytule należy interpretować jako zaimek dzierżawczy, wskazujący na to, że wynalazek znajduje się w posiadaniu Hugona, a nie że dzieciak jest jego twórcą/wynalazcą
Może faktycznie to kwesta interpretacji. "Jego" można rozumień jako "należący do niego". Myślę jednak, że ta dwuznaczność może bardzo łatwo wprowadzić w błąd. Myślałam, że obejrzę film o małym wynalazcy ;)
Nadal nie rozumiem po co dodawać do oryginalenego tytułu tych kilka, według mnie absolutnie zbędnych słów.
A rusz mózgownicą i dowiedz się, że tytuł książki to "wynalazek hugona cabret".
Po drugie u nas "Hugo" kojarzy się z grą dla dzieci i dawnym programem w telewizji Polsat.
Każde państwo ma prawo do nadinterpretowania tytułu, tutaj akurat zabieg ten jest bardzo sensowny.
W takim razie książka też ma tytuł nieodnoszący się do treści :P No chyba, że jej fabuła odbiega od filmowej, ale tego nie wiem. Przecież o automatonie było powiedziane (w rozmowie Huga z ojcem), że takie maszyny powstawały i były używane przez cyrkowych kuglarzy więc to nie była jakaś nowinka techniczna, ewenement. Wyróżniał się jedynie poziomem skomplikowania. To tak jakbym kupiła sobie telewizor i wołała naokoło "Lidka i jej wynalazek" :P No bo przecież telewizor kiedyś ktoś wynalazł więc na dobrą sprawę jest wynalazkiem, a ja weszłam w jego posiadanie :P
O tym, że "Hugo" kojarzyłoby się z teleturniejem dla dzieci sama pomyślałam, ale przecież można by wymyślić bardziej pasującą nazwę.
Automaton nie był rewolucyjną maszyną, ale zdecydowanie wybijał się na tle innych konstrukcji. Wynalazek odegrał znaczącą rolę w filmie, więc muszę się zgodzić z Cichym89, że tytuł jest sensowny.
Automatony były bardzo popularne pod koniec XVIII i na początku XIX w. Zarówno w książce, jak i filmie Georges Méliès skonstruował swój zanim bracia Lumière zorganizowali swoją pierwszą publiczną projekcję w 1895 r. Jak na tamte czasy jego automaton wyróżniał się stopniem skomplikowania. Ponadto tytułowy wynalazek ma wydźwięk emocjonalny dla bohaterów (nie tylko dla Hugo i Georgesa ale również dla innych). Pełni on więc znaczącą rolę w książce i filmie.
Ale nazwanie go w tytule "maszyną" (a nawet "cudowną maszyną" skoro ma wydźwięk emocjonalny) nadal wydaje mi się bardziej sensowne ;)
Mi bardziej odpowiada słowo "wynalazek"- po pierwsze Georges Méliès sam wymyślił, a następnie skonstruował automaton, było to w pełni jego dzieło. Po drugie robot stał się później "po części" wynalazkiem Hugo i jego ojca. Naprawili i ulepszyli działanie automatona, więc mieli swój wkład w jego działanie.
Natalkatusia- przepraszam, mój błąd ;)
No i ja się z tym w pełni zgadzam. Nie wiem dlaczego więc odpowiadasz na mój post, a nie na Lidki :)