Zwykle filmy dla dzieci przeznaczone na duzy ekran sa tak skonstruowane aby zabawe mieli i najmlodsi i ich rodzice, ktorzy musza z nimi isc do tego kina. Tym razem kino jest tylko dla najmlodszych bo starsi nie znajda tam niczego poza dobra gra aktorska.
Doceniam starania rezysera, aktorow (chyba numer jeden dalbym jednak Hoskinsowi), malo tego - uwazam, ze sie udalo. Dzieciaki maja tam pewnie wspaniala zabawe. Pisze pewnie, bo mam watpliwosci, czy nieamerykanskie dzieci zrozumieja pewne sceny (jak ta, przydluga zreszta, z pojedynkiem na wyzwiska). Duzo kolorow, przygoda i oczywiscie zabawa.
Wcale nie szkoda, ze brakuje tam drugiego tla (tego dla doroslych). Bez przesady - mozna poswiecic dzieciakom te dwie godziny w kinie. Jednak nie jestem w stanie zrozumiec doroslych ktorzy zachwycaja sie nad ta produkcja. Z mojego punktu widzenia, poza wspomniana juz przeze mnie gra aktorow to jest koszmarny, trudny do wysiedzenia kawalek kina. Infantylny crap zupelnie nie do uwierzenia, ze zmajstrowany przez Spielberga, ktory mimo, ze jest specjalista od kina familijnego tym razem postanowil zabawic wylacznie najmlodszych. I niech tak zostanie.
Powstrzymuje sie od oceny filmu. Prawo glosu dam tym od lat 4 do 8.
Rozumiem... Nie. Zle - tam nie ma co rozumiec. Zostalo nam jasno powiedziane o tym aby nie tracic dziecka w sobie. Pieknie. Zgadzam sie. Jednak jesli ma to tak wygladac to ja wole je nie tylko stracic - ja je wlasnorecznie zabije.
Omijac z daleka! Najmlodszym jak najbardziej tak.
Nie zgodzę się...
Ludzie różnią się od siebie wrażliwością, i z pewnością znajdą się tacy "dorośli", których rozczuli ten film i poruszy. Ja do tego grona się zaliczam. Historia Piotrusia Pana "chłopca, który nigdy nie chciał dorosnąć" jest historią powszechnie znaną, i podobnie jak książki typu: "Opowieść wigilijna", czy "Mały książę" mają podwójne dno i to dla dla dzieci i to dla dorosłych, ten film również taki jest.
Dalsza historia życia Piotrusia Pana, którą możemy oglądać w tym filmie, przedstawia nam nie tylko dziecinną zabawę, nie tylko pełną przygód wyprawę w celu odnalezienia syna i córki. Ale przede wszystkim jest to historia powrotu zapracowanego dorosłego mężczyzny do zapomnianej przeszłości, odszukania własnego "dziecięcego ja"... W tym wypadku owszem to dzieciństwo było niezwykłe, pełne koloru i zabawy. Ale mamy również tutaj problem upływu czasu, cienkiej granicy pomiędzy dzieciństwem a dorosłością, po przekroczeniu której powrót nieraz okazuje się niemożliwy, przyjaźni i miłości. Dla dzieci na pewno będą niezrozumiałe złożone relacje pomiędzy Piotrusiem a Wendy, Dzwoneczkiem itd....
Ten film z pewnością nie jest przeznaczony tylko dla dzieci ;/
Pełen ciepła i magii film dla każdego. Ja polecam wszystkim
"Zwykle filmy dla dzieci przeznaczone na duzy ekran sa tak skonstruowane aby zabawe mieli i najmlodsi i ich rodzice" - ściśle mówiąc gufno prawda. Przez większą część historii kinematografii filmy dla dzieci były filmami dla dzieci, ta dwukierunkowa tendencja do upychania w filmach dla dzieci dwuznaczności dla dorosłych (co czasem skutkuje produkcjami wprost żenującymi, jak słyszę ciągłe aluzje do ćpania i ruchania w filmach dla najmłodszych to mam ochotę walnąć scenarzystę w łeb) to wynalazek z czasów "Shreka", wcześniej tego po prostu nie było. Z drugą częścią Twojej wypowiedzi, że ten piękny i wzruszający film to crap, nie będę polemizować, bo w żaden sposób jej nie uzasadniłeś, co mnie aż zdziwiło - jak można o czymś pisać, że jest g*wnem i nawet nie pierdnąć, dlaczego tak? "Hook" to na pewno nie produkcja typowo przeznaczona dla najmłodszych. Moim zdaniem jest mądra i poruszająca, poza tym, że jest wspaniale zrealizowana. Scenerie i scenografia są po prostu piękne. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego nie znalazłeś nic wartościowego w tym filmie i wywołał on w Tobie tak negatywne odczucia, sam też nie ułatwiłeś nikomu zadania zrozumienia własnego poglądu prezentując okrągłe zero argumentów, co w sposób oczywisty przeczy zasadom rzetelnej recenzji.
"Zwykle filmy dla dzieci przeznaczone na duzy ekran sa tak skonstruowane aby zabawe mieli i najmlodsi i ich rodzice" - ściśle mówiąc gufno prawda"
Wiesz, pani gufno prawda, tu nie chodzi tylko o żarty zrozumiałe jedynie dla dorosłych. Od dawna filmy dla dzieci są tworzone tak by i dorośli coś z nich mieli. Wystarczy spojrzeć na filmy Disneya. Jak myślisz, kto oglądając Śpiącą Królewnę doceni fakt, że jest to ekranizacja baletu Czajkowskiego? Dziecko, czy dorosły? Kto, oglądając Dzwonnika z Notre Dame zrozumie cały wątek pożądania Frolla do Esmeraldy?
Również moim zdaniem ten film nie jest dobry. Dlaczego?
1. Poczucie humoru jest na poziomie kilkulatka.
2. Fabuła - bardzo prosta i przewidywalna.
3. Są straszne dłużyzny, sceny rozwlekane bez żadnego powodu.
4. Brak logiki. Nie chodzi mi o magię jako taką, tylko o zasady rządzące tym światem. Dlaczego Piotruś w Nibylandii osiągnął wiek nastolatka (trafił tam jako berbeć), skoro wedle mojej wiedzy czas stoi tam w miejscu? Dlaczego zagubieni chłopcy nie latają - przecież wystarczy elfi pył i dobra myśl?
5. Niedorzeczności typu: niemowlę uciekające wózkiem z lęku przed śmiercią czy Dzwoneczek, który nagle zmienia się w kobietę.
6. Bitwa z Kapitanem Hakiem. Ze trzy-cztery razy Peter miał okazję go wykończyć, ale tego nie zrobił. Czemu? Wszak wcześniej pociachał sporo piratów. Poza tym, Kapitan parę razy już go zwiódł - ileż można nabierać się na tę samą sztuczkę?
7. Ckliwe, patetyczne, nic nie wnoszące sentencje bohaterów. Przecież bardzo wiele można pokazać obrazem. Na tym polega różnica między filmem a radiem czy książką. Zamiast o wszystkim mówić, wiele mogli by przekazać mową ciała, wzrokiem, nawet ciszą.
8. Postać Dzwoneczka to temat na całą rozprawkę. Najbardziej mnie chyba jednak uderza fakt, że ma supermoce, które wystarczyłyby, aby uratować trzy Nibylandie i nie wiem, po co ściągała osobę w tym względzie wysoce niekompetentną, jaką był Peter.
9. To dziwne, ale ciągle liczyłam na satysfakcjonujące zakończenie. Na to, że zobaczę, jak główny bohater pogłębia relacje z członkami rodziny, chociaż w telegraficznym skrócie.
Podsumowując - film nie wnosi jakiejś świeżości do kina, operuje kliszami, ma miałkich, jednowymiarowych bohaterów (nawet postać grana przez Williamsa wypadła dość blado), aktorsko nie powala.
Scenerie są w porządku, może na tamte czasy nawet robiły jakieś wrażenie. Mnie jest trudno się nimi zachwycać, bo widziałam już wiele lepszych.
Muzyka - banalna, taka typowa "muzyka filmowa", ani szczególnie oryginalna, ani w jakiś sposób wpływająca pozytywnie na obraz.
Istnieje wiele obrazów poruszających podobne problemy - relacje ojca z dziećmi, zgubienie własnego "Ja" oraz marzeń w tym okrutnym świecie itp. Jednak nadal powstają kolejne i niektóre chce się oglądać, nawet kilka razy, bo są tak dobrze zrobione, bo są w nich jakieś nowe, odkrywcze elementy, bo pojawiają się zwroty akcji. "Haka" bym do nich nie zaliczyła.