... i nie chodzi tu wcale o postać, która najwierniej oddaje tolkienowski książkowy oryginał, ale po prostu o postać, która jest najbardziej udana w filmie (a nawet w dwóch filmach, bo nie sposób oddzielać "Pustkowia Smauga" od części pierwszej tej trylogii).
Moje typy: Dwalin, Bofur i Dori.
W książce są w sumie nijacy, a Dżekson nadał im charakter i osobowość!
A z Dwalinem najchętniej umówiłbym się na browara w którejś ze stołecznych szemranych knajpek. :-)
I jeszcze coś!
Dla tych, którzy jeszcze tego nie widzieli!
GANDALF W AKCJI W OKOLICACH WARSZAWSKIEGO LASKU BIELAŃSKIEGO!
I jak tu tego nie pokochać? :
http://www.youtube.com/watch?v=cVy7YeeqGZQ
;-)
Okej, choć w opinii niektórych jest przegadany, bo za mało robi, a za wiele ględzi. :-)
Właśnie jego rozmowa to arcydzieło a walka jest trochę żałosna ale to tylko i wyłącznie moje zdanie
Ponownie okej, ponieważ chodzi mi właśnie o subiektywny odbiór, a nie o spieranie się co i kto jest obiektywnie lepsze? :-)
Moje typy to: Bilbo, Balin i Bard.
Freeman, można powiedzieć, że został stworzony do roli tego ułożonego domatora, jakim jest nasz hobbit by następnie odkryć w sobie męstwo i siłę, o jaką sam by się nie podejrzewał. Balin z kolei jest mądry, poczciwy i trudno go nie lubić :) Strzałem w dziesiątkę okazało się też rozbudowanie postaci Barda. Strasznie podobał mi się jego wizerunek, takiego cichego obrońcy ludu z niższych sfer i wroga panującej tam władzy. Zresztą cały wątek Laketown był bardzo ciekawie rozbudowany.
Zgoda w 100%.
Balin jest może nieco za stary (tym bardziej, że -dziesiąt lat ma się wybrać by rządzić Morią), ale nie czepiajmy się szczegółów.
Radagast?
Poważnie?
Hm, wyobrażałem go sobie jako Czarodzieja. Może ciutkę zbzikowanego na punkcie ekologii, ale jednak za szacownego przedstawiciela Bractwa, a nie za obdartego świrusa a ptasimi kupami na głowie!
A ja myślę, że prawda leży pośrodku i Radagast - mimo, że czarodziej - był trochę ześwirowany. To taki trochę Bombadil wśród Istarich wg mnie. Zafiksowany bym powiedziała. W dodatku żył otoczony zwierzętami od dłuższego czasu, podejrzewam, że dlatego nie przejmował się kupami. Poza tym Radagast to fajny akcent komediowy, a Hobbit jest przecież bajką. No i każdy z trzech znanych widzom czarodziejów jest zupełnie inny, każdy jest na swój sposób bardzo charakterystyczny, co wg mnie jest plusem.
Podoba mi się Twój punkt widzenia na tą postać.
I jestem gotów bardziej ją polubić przyjmując do wiadomości Twoją argumentacje. :-)
Mocne!
Chociaż "Gandalf" zlinkowany w moim poscie otwierającym ten wątek także przed byle przeciwnikiem nie pęka! :))
Widziałam, widziałam :) Obstawiam, że w następnej części powstrzyma pendolino ;)
Jak byłam na maratonie LOTR-a w kinie, mieliśmy za towarzysza gościa przebranego za Gandalfa, który ujawnił się w trakcie seansu "Dwóch wież", kiedy pojawia się Gandalf Biały :) Więc okazuje się, że chodzą Gandalfy po ludziach.
I nie tylko Gandalfy!
Podczas seansu "Hobbita cz. 1" byłem naturalnie brodaty, a ponadto odziany w "skóry i blachy" - jak to rasowy blackmetalowiec, i parę osób określiło mnie jako jegomościa "thorinowatego". :-)
Ale potem mi przeszło i obecnie powróciłem do bardziej mi właściwej postaci Legolasa. :))
O ile pamiętam, w " Niedokończonych Opowieściach " pisze, że Radagast nie spełnił pokładanych w nim nadziei, gdyż odwrócił się od spraw Elfów i Ludzi, zajmując się przede wszystkim fauną Śródziemia - co nie oznacza, ze nie pomagał Białej Radzie, ale " kręciło ' go coś innego.
W sumie u Tolkiena są dwie takie postaci, drugą jest Beorn.
A co do moich typów to są one takie same, jak u kogoś wyżej:
Bilbo
Bard
Balin
oraz Thorin, który jest znacznie bardziej wyrazistą postacią, niż w książce
a z postaci bardziej drugoplanowych - Thranduil.
Jak się nad tym zastanowić, to "przyrodników" u Tolkiena jest więcej: Nie wspominając o Yavannie, warto wymienić Fangorna, czy starego, zagadkowego Iarwain Ben-adara zwanego czasem Tomem Bombadilem. I co ciekawe: postacie owe są mniej lub bardziej odrealnione i z deczka poświrowane.
Thorin - nu ba!
W książce był sknerowatym, zrzędliwym sekutnikiem, a w filmie ma królewską klasę!
Dla mnie Beorn powinien wyglądać jak filmowy Thorin. Jak czytałam książkę, tak sobie wyobrażałam człowieka - niedźwiedzia i teraz mam problem ;)
a dla mnie Beorn był postawnym facetem w stylu Pudziana (ale nie łysego!) , który w określonych okolicznościach zamieniał się w niedźwiedzia. W filmie widzimy go nieco zezwierzęconego nawet w ludzkiej postaci, co moim zdaniem niekoniecznie wychodzi mu na korzyść.
No, właśnie w tym sensie też poszłabym w tym kierunku - Beorn jako człowiek (wielki, postawny, umieśniony, coś jak z rysunków Teda Nasmitha), brodaty, z krzaczastymi brwiami i gęsta czupryną, ale nie jak wilkołak czy inne monstrum tylko jak człowiek.
Bo Beorn był człowiekiem, przedstawicielem Beorningów. Może nie był najbardziej typowym osobnikiem dla swego plemienia, niemniej jednak był tylko człowiekiem, choć posiadał pewne specyficzne moce i umiejętności. Dżekson z deka przesadził robiąc z niego wilkowatą małpę.
Heh, może to jakoś przeżyjemy, tym bardziej, że czeka nas jeszcze spotkanie z tym koleżką w III części, gdy podczas Bitwy Pięciu Armii będzie rezał Bolga.
Choć może w tym ostatnim zadaniu, na rozkaz Dżeksona, Beorna wyręczy Legolas? :-)
Legolas będzie w tym czasie rozprawiał się z samym Sauronem za pomocą swoich zabójczych ciosów karate. Plotki z planu głoszą, że to dlatego Oko jest okolone ogniem - po uderzeniu mocarnej stopy Legolasa Sauron dorobił się zapalenia spojówki.
Tak, Radagast się odwrócił, i tych dwóch błękitnych, o których nic nie wiemy też. Radagast "odbił" w swoją stronę tak samo, jak Saruman "odbił" w swoją - każdy z nich poszedł w swoich pierwotnych zainteresowaniach o krok za daleko.
Dobrze, Saruman poszedł o trochę więcej niż krok ;)
Dla mnie Radagast jest jedną z prawdziwie bajecznych postaci w tym filmie - niekoniecznie pasował do dostojnych czarodziejów, ale w lesnej krainie sprawdzal sie idealnie :)
Za sprawą latelamb pogodziłem się już z Radagastem i gotów jestem przyznać, że w sumie wporzo z niego kolo.
Miejmy nadzieję, że w cz. III filmu poderwie Galadrielę.
Jakie ładne dzieci by razem mieli! :-)
To prawda, że niektóre sceny lepiej pozostawić domyślności widza.
Choć z drugiej strony może warto by zobaczyć sex Czarodziei, oraz przekonać się czy za pomocą magicznej różdżki można wywołać orgazm u elficy? :-)
dobra, dobra, bo Ron Jeremy podlapie topic i pojawi sie soczysty pornol o 'magicznej' tematyce ;)
No i w sumie źle się nie stanie, bo zarówno proza Tolkiena, jak i filmy na niej oparte, są jakieś takie bezpłciowe, a dokładniej: asexualne i antyerotyczne.
A szkoda, bo chyba nikt nie wierzy, że w tamtych czasach wszyscy rodzili się "na kamieniu", albo przez pączkowanie. :-)
Gandalf jest po prostu... dobrze nam znanym Gandalfem. :-)
Po "Władcy..." nie bardzo wyobrażam sobie kogoś innego w tej roli.
Zresztą tak samo, jak Lee to Saruman, Wood to Frodo, a Mortensen to Aragorn, i nikt inny! I basta! :))
I oczywiście Serkis jako Gollum. Tu to już naprawdę NIKT nie byłby w stanie go zastąpic.
To oczywista oczywistość. :-)
... lecz w roli Eowiny obsadziłbym jakaś bardziej charakterną, cycatą blondynę. :))
Jeśli nie masz nic przeciwko, to idę z Tobą i Dwalinem na tego browara. ;-) Ma charakterek, jest świetny.
A poza tym, to oprócz Balina i Doriego wymienię oczywiście Thranduila i Barda, bo Martin jako Bilbo jest oczywistością.
Nie mam nic na przeciwko, wręcz przeciwnie! :-)
Szczególnie jeśli będziesz robić za Tauriel, względnie za Galadrielę! :-)
A deczko poważniej:
Thranduil jest o wiele lepszy niż w książce. Bo tam po prostu był, a w filmie Jest przez duże J!
THORIN i THRANDUIL genialnie zagrani, ale mimo wszystko właśnie dzięki wysiłkom każdej postaci całość wyszła tak genialnie :)
Każdy na swój sposób był genialny :) I czarodziej i krasnoludy, czy elfy :)
... może poza Legolasem, który wyraźnie utył, i który zabłąkał się w tym filmie całkowicie niepotrzebnie! :-)
Ok jeśli chodzi o Hobbita to Bilbo a jeśli dodać Lotra to ,,,, ciężki orzech...może Full of a Took?:)
Dla mnie absolutnie najlepsi są Bombur, Radagast i Bilbo. Strasznie podoba mi się Radagast i jego roztrzepanie, czy wręcz pewne szaleństwo. Co najlepsze, gdy oglądałam blog z planu i wypowiedzi samego aktora, to z jego oczu biło dokładnie to samo szaleństwo, co z oczu Radagasta ;) To musi być interesujący człowiek. Bombur potrafi rozśmieszyć, to chyba najbardziej udany krasnolud. Nie ze względu na wygląd (bo tu moim zdaniem góruje Gloin i Dwalin, z którym też najchętniej wyszłabym na piwo :p), ale ta postać ma w sobie to "coś". Ma charakter i to mi się podoba. A Bilbo podoba mi się chyba głównie ze względu na sposób poruszania się i mówienia. Słowa urywane w połowie z jakiegoś powodu nadają tej postaci uroku. Podobają mi się jego ruchy i gesty, gdy np. się nad czymś zastanawia :)
A tak poza nimi, to jestem całkowicie zauroczona Elfami, wszystkimi. Nawet, jeśli to jest byle strażnik, to i tak robi na mnie duże wrażenie. Strasznie podobają mi się ich fryzury :p I w ogóle ich postawa, wygląd, sposób poruszania siię i wypowiadania... jakoś mnie to kręci.
A, mój boże, mój boże, zupełnie zapomniałam o Gollumie z pierwszej części :D To jest tak słodka postać, że naprawdę ciężko go nie lubić, moim zdaniem. Mimikę ma absolutnie fantastyczną, gdy się zastanawia nad odpowiedziami :) Chociaż charakterek ma dość paskudny, to strasznie robi mi się go żal, ma tyle uroku w sobie. Przesłodka postać.