Reguły tej gry są nie do końca przemyślane przez J. K. Rowling. Pomysł połączenia dwóch dyscyplin(gry zespołowej i pościgu za zniczem) w jedną całość okazał się niewypałem. Zwycięstwo drużyny której szukający nie dopadnie znicza wydaje się co prawda możliwe, ale w minimalnym stopniu. Aż 150 punktów za jego schwytanie przy zaledwie 10 "marnych" punktach za trafienie kaflem w obręcz przez ścigającego to za duża dysproporcja.
Coś w tym jest, ale dysproporcja musi być taka, bo gdy szukający złapie znicz - kończy mecz i musi być on coś wart, ale moim zdaniem na tym powinno się zakończyć. Znicz nie powinien mieć punktów bo teoretycznie może wygrać drużyna której szukający nie złapie znicza (tak jak zauważyłeś).
Znicz powinien spełniać role kończenia meczu i jednoznacznej wygranej ( tak jak jest teraz tyle ze bez wagi punktowej) Po prostu, niech wynik w meczu bedzie nawet 310 do 100, to jeśli szukający drużyny ze 100 punktami złapie znicza to jego drużyna wygrywa i tyle bo taką wartość ma znicz - no i też tak jest.
Się rozpisałem...
Gdyby złapanie znicza miało spełniać rolę jednoznacznej wygranej to jaki byłby sens rozgrywania meczu o przysłowiową "pietruszkę". Skoro o wyniku decydowałby tylko i wyłącznie szukający pozostali członkowie drużyny mogliby się udać na trybuny pokibicować. Niestety w quidditchu jest dość podobnie bo reszta graczy nie ma wielkiego wpływu na wynik. Widocznie wymyślanie gier nie należy do specjalności angielskiej pisarki.
Może i jest to trochę dziwna dyscyplina ale świat czarodziejów jest sam w sobie dziwny więc dyscyplina pasuje. Gdyby była gra z jednym kaflem to można by nazwać to :koszykówką w powietrzu. Ale dla czarodziejów to byłoby nudne więc w czasie "ewolucji" quidditcha doszły tłuczki i znicze.
przecież może nikomu się nie udać złapać znicza, wtedy wygrywa drużyna z większą ilością punktów
właśnie tego nie byłem pewien, dzięki, czyli zasady są bez sensu, jedna z drużyn może sobie siedzieć na dupie bo i tak zdobywanie punktów jest praktycznie bez sensu skoro tylko znicz kończy mecz zwycięstwem
Nie do końca. Przecież na Mistrzostwach Świata w Quidditchu w tomie "Harry Potter i Czara Ognia" drużyna, której szukający złapał znicza przegrała, bo przeciwnicy mieli nad nimi zbyt dużą przewagę, żeby te 150 punktów mogło ich uratować.
złapanie znicza jest bardzo trudne. w międzyczasie drużyny całkowicie sensownie walczą o punkty, bo rzeczywiście to, że go się złapie lub nie o niczym nie przesądza z góry. jak dla mnie jest to ciekawe urozmaicenie gry. zawodnicy muszą liczyć punkty by wiedzieć czy mają dostateczną przewagę czy nie, a szukający muszą mieć szczęście by złapać znicza w odpowiednim momencie. Harry też przecież nie zawsze łapał znicza jak go zobaczył. czasami odpuszczał bo licząc punkty zdobyte na bramkach nie mógł tego zrobić bo przegraliby mecz lub mieliby za mało punktów w ogólnej klasyfikacji domów. po za tym jeśli by teoretycznie założyć, że Rowling pierw wymyśliła całą ewolucje tej dyscypliny sportu zanim opisała go w 1 części to czytając "Quidditch przez wieki" jest to sensowne.
Harry Potter and the Methods of Rationality to hm...chyba to się nazywa fanfick. Harry między innymi podważa w nim sens quidditcha w obecnej formie. Założyłam, że autor tego posta napisał go po lekturze, choć mogę sie oczywiście mylić.
Zaś sam fanfick bardzo polecam. W wielkim skrócie opowiada o Harrym, który jest małym geniuszem i próbuje ogarnąć magię naukowo.
Jeśli mecz trwa przynajmniej 2 godziny to spokojnie można te 15 goli strzelić, a wiadomo, że czasem znicza łapano po bardzo długim czasie. Zresztą nie chodzi tylko o wygraną ale o punktację - w którejś części Wood mówił Harremu, że ma złapać znicza dopiero kiedy zdobędą ileś tam punktów bo inaczej i tak przegrają.
No a przecież na Finale Mistrzostw Świata to co? Taka sytuacja, że Krum złapał znicz, ale Irlandia zwyciężyła przewagą dziesięciu punktów, bo mieli najlepszych ścigających.
Najlepiej byłoby gdyby złapanie znicza po prostu kończyło mecz, bez żadnej premii. Wtedy też szukający musiałby uważać na punkty, aby złapać go wtedy, gdy jego drużyna ma przewagę, a reszta graczy byłaby ważniejsza, bo szczerze mówiąc: w obecnej wersji Quidditcha, ważni są tylko szukający i pałkarze...
"Zwycięstwo drużyny której szukający nie dopadnie znicza wydaje się co prawda możliwe, ale w minimalnym stopniu"
A finał Mistrzostw Świata ?? Tam wygrała Irlandia mimo ,że Krum z Bułgarii złapał znicza
No właśnie. Dodałam już swój komentarz wyżej, ale jak widzę są jeszcze inni, którzy pamiętają takie szczegóły ;))
Czy ja wiem czy błąd .Po prostu wiedział ,że nie uda już im się odrobić strat bo irlandzcy ścigający byli zbyt dobrzy .Tak przynajmniej jest napisane w książce ale każdy interpretuje jak chce :)
Mnie też, jak większości na tym forum, wydaje się, że 150 punktów za znicza to za dużo. Nie przekreśla to roli punktów zdobywanych kaflem - obie strony muszą grać, żeby nie pozwolić przeciwnikowi wyjść na zbyt duże prowadzenie. Jednak przez to wszystko szukający jest tak jakby poza tym wszystkim. Gdyby punktów za znicza było mniej, powiedzmy 50 (brak punktów to chyba przesada) to szukający musiałby uważać kiedy złapać znicza, aby nie skończyć meczu w momencie gdy jego drużyna przegrywa.
Swoją drogą ciekawi mnie co by było gdyby znicza złapał inny członek drużyny niż szukający? Jeśli też kończyłoby to mecz to można by rzucić więcej ludzi do poszukiwań znicza :p
"Gdyby punktów za znicza było mniej, powiedzmy 50 (brak punktów to chyba przesada) to szukający musiałby uważać kiedy złapać znicza, aby nie skończyć meczu w momencie gdy jego drużyna przegrywa"
Musze przyznać ,że ten pomysł z 50 punktami wydaje i się o wiele lepszy niż to co zaserwowała nam Rowling
"co by było gdyby znicza złapał inny członek drużyny niż szukający? Jeśli też kończyłoby to mecz to można by rzucić więcej ludzi do poszukiwań znicza "
To akurat było by bez sensu .Inni gracze nie mogą łapać znicza nawet jeśli ten wlatuje im w rękę .