Mam nadzieję, że ten temat nie utonie w morzu tych wszystkich gier, quizów i zgadywanek. Otóż zainteresowała mnie kwestia łączenia się w pary czarodziejów i czarownic wyłącznie czystej krwi - coś, co chciał osiągnąć Voldemort i co popierało wiele rodzin czystej krwi, np. ród Blacków czy Malfoyowie.
Z tego co wiadomo z serii, ród Blacków przeważnie zawierał małżeństwa z osobami czystej krwi (wyjątki były wydziedziczane), a jak wiadomo, wszystkie rodziny czystej krwi są ze sobą spokrewnione (stąd np. Syriusz jest dalekim krewnym Weasleyów i Malfoyów). Nawet później zawierano małżeństwa miedzy osobami dość bliskiego pokrewieństwa (Teddy Lupin, pochodzący po części od rodziny Black (Andromeda) i Victorie, która jak pamiętam była chyba córką Rona i Hermiony).
No i moje pytanie: wiem, że to nie jest zbyt istotne w tej serii, więc sam traktuję to jako ciekawostkę: czy tak długie praktykowanie małżeństw w bliskiej rodzinie (ród Blacków był bardzo stary) nie powinno prowadzić do nieprzyjemnych komplikacji genetycznych?
Coś mi się przypomina w kwestii rodu Gauntów, który zdaje się również praktykował zasadę "tylko czysta krew" i który właśnie wyginął z tej przyczyny. No i stary Marvolo wyglądał nieco "nienormalnie", i nie mówię tu tylko o charakterze.
A wy co o tym myślicie?
Masz racje, to doprowadziłoby do kazirodztwa i rzeczywiście przodkowie Voldemorta praktykowali takie rzeczy :/
Morfin był chyba w gorszej sytuacji niż Malvoro bo mówił tylko mową wężów (może choroba psychiczna?).
Zastanawiam się jednak, czy ktoś lub jakaś organizacja mogłaby pilnować ładu świata czarodziejów. Istnieje ministerstwo magii, wiem, ale np Meropa żyła z tymi zwyrodnialcami i nikt jej nie pomógł! Nawet do szkoły nie chodziła. Przecież to skandal. Poza tym normalnie nie można zawrzeć związku między spokrewnionymi ze sobą osobami, więc nie wiem jakim prawem Gnautowie wylecieli z takimi pomysłami. Kaziroctwo jest zakazane praktycznie wszędzie.
Wątpię, czy Gauntowie przejmowali się czymś takim jak prawo. Ładu pilnowało ministerstwo, ale nie mogą przecież wchodzić ludziom do łóżek i sprawdzać kto z kim śpi. A w rodzinie Blacków wiązano się wciąż w obrębie rodziny, ale nie z najbliższym pokrewieństwem, więc o żadnych skutkach prawnych mowy by nie było.
Cóż... to ich drzewo genealogiczne istotnie było dość skomplikowane. Chociaż... Przykład: Teddy i Victorie. Ale muszę cię poprawić: Victorie nie była córką Rona i Hermiony, tylko Billa i Fleur. Jednak coś i tak w tym jest, bo Bill był przecież Weasley'em:) Tak... Syriusz sam mówił, że on i Molly Weasley są kuzynami przez małżeństwo ( tylko kurczę, nie mogę się połapać czyje ), więc tak: córka Billa związała się z synem Tonks, która pochodziła z rodziny czystej krwi ( jako córka Andromedy i kuzynka Syriusza ) więc tu masz racje. Pokrewieństwo Molly z Syriuszem zapewne było znikome, ale zawsze coś. ALE! Coś mi się wkradło...Ted Tonks był mugolakiem, więc czystość krwi Tonks też zapewne zmalała...
Na pewno Syriusz był też spokrewniony z kolejną ,,czystą" rodziną: Malfoy'ami - ślub Narcyzy i Lucjusza.
No i ciekawe, jakie powiązania były pomiędzy rodem Blacków a Lestrangeów. W końcu wydali Bellatriks za Rudolfa, musiał mieć pochodzenie:)
Tak czy siak, kiedyś musiało do tego dojść, bo to niemożliwe, żeby czarodzieje mieli dzieci i wiązali się jedynie z czarodziejami. W tym procesie musieli by brać udział mugole, mugolaki.. Bo inaczej, a przynajmniej na moją głowę, takie rody za długo by nie pociągnęły. Przecież, chyba na pewno, nie ożenili by brata z siostrą, no nie? A jeśli ktoś na upartego wyznawał by zasadę ,, czystej krwi" to chyba w końcu do tego by doszło...
No tak, małżeństwa zawierały się w gronie znajomości i rodziny ( ale z tego co widziałam i rozumiałam, do dość odległej, taka piąta woda po kisielu:))
PS: Nawet Meropa musiała poślubić mugola, żeby urodził się Lord Voldemort...
Ale Gauntowie wymarli przez swoją zasadę czystej krwi, bo wiązali się z bliskim pokrewieństwem.
Syriusz i Molly są kuzynami przez małżeństwo jej i Artura chyba - on pochodził z rodziny czystej krwi.
W jednym z opowiadań na forum literackim forum.mirriel.net Lord Voldemort, ukazany zresztą jako prawdziwy geniusz, dominujący nad swoim przeciwnikiem, Dumbledorem, wykorzystuje dyskretnie swoich ludzi do morderstw na mugolskich rodzicach szlam, a potem te szlamy za sprawą specjalnej organizacji powołanej przez Ministerstwo (które jest pod jego kontrolą) każe adoptować rodzinom śmierciożerców i stwarzać pozory 'miłej rodziny', dobrze je traktować, ale też indoktrynować od małego i wychowywać w odpowiedniej ideologii. Voldemort dostrzega tam bowiem potencjał tkwiący w mugolakach. Wie on, w przeciwieństwie najwyraźniej do książkowego, że czarodzieje NIE mogą w kółko żyć tylko z czystości krwi i mordować szlamy, bo inaczej by wyginęli. Niszczy on więc mugoli, a szlamy wykorzystuje do swoich celów niczym Hitler polskie dzieci o aryjskiej urodzie. :) W ogóle polecam to opowiadanie - jest to alternatywa, w której Voldemort po zabiciu Lily i Jamesa nie morduje Harry'ego, bo zrozumiał on, że warto dzieciaka zabrać, skoro ma mieć on potężna wg przepowiedni moc, i odpowiednio wykorzystać. Harry jest przez niego w ukryciu wychowywany, staje się jego synem, a wszyscy inni są przekonani, że Potter nie żyje, z wyjątkiem bliskiego kręgu śmierciożerców. Fick nazywa się "Magnus Potens Ever", polecam. ;d