Obiecałem sobie, że więcej tematów już tu nie bedę zakładał. Ale cóz byłyby warte obietnice, gdyby ich nie łamano. Cóż warte by były konwencje, gdyby ich nie druzgotano. Jestem zdumiony faktem, że najlepszy film w sadze "Gwiezdne wojny" od czasów "Imperium kontratakuje" zbiera tak srogie baty od miłośników i fanatyków. W tej chwili osiągnął poziom 7.3, czyli identyczny z "Mrocznym widem" Lucasa - koszmarem który nie powinien mieć oceny wyższej niż 5.0. Nie żebym się za mocno przejmował gawiedzią filmwebową, która ocenia generalnie bzdurnie, ale dostaliście dokładnie to, co chcieliście, do diabła - po krytykach "Przebudzenia mocy" - zero oczywistości, zero prostych rozwiązań, fabuła zbudowana na paradoksach, postacie grające wbrew sobie, ale zarazem zgodnie z paradygmatem. Film - szktaułka, film przemyślany, ale nie - fala głupiego hejtu, konserwatyzmu (dziwnego - po krytyce Przebudzenia), nie pojmuję. Przykro mi
"Coś tam zrobić " xD
Nie istnieje większa ofiara niż oddanie własnego życia po to by mógł żyć drugi człowiek.
No i Anakin świeci się jak święty bo niewiele tego zła uczynił. To że mu jest przypisywane masę złych rzeczy których nie popelnił...Insza strona medalu.
Nie odrożniasz socjopaty/psychopaty od rozszczepu osobowości.
Weźcie juz nie drążcie tematu,film po prostu jest słaby i chcę o nim jak najszybciej zapomnieć.
Wyłącz powiadomienia :> to najlepszy sposób aby zapomnieć o filmie niczego komukolwiek nie narzucając. :)
Właściwie jest jedna możliwość bym dalej obserwował ten wątek,niech ktoś zapoda jakieś memy odnośnie nowej części bo zapewne dużo tego powstało ale nie chce mi się szukać.
https://kwejk.pl/przegladaj/3105807/10/ostatni-jedi-w-memach-uwaga-spojlery.html
Pięknie napisane, dodam jeszcze, że Anakin nigdy tak naprawdę nie przeszedł całkowicie na Ciemną stronę, bo Padme wyczuła w nim dobro, podobnie jak Luke, któremu zresztą udało się go nawrócić z powrotem na ścieżkę światła. Co nie byłoby możliwe gdyby Anakin całkowicie poddał się ciemności. Także teoria niektórych fanów mówiąca o tym, że jego jasna strona się nie starzała jest błędna, bo cały czas tliło w nim się dobro.
Dokładnie. Nie wspominając o tym, ze niektórzy tak bardzo podkreślają, że Anakin (czyli dobra strona Wybrańca Mocy) umarł. No właśnie, że nie umarła tylko została zduszona przez Vadera (zła strona Wybrańca). Bo gdyby tak było (Anakin umarła) to nie dałoby się go nawrócić.
Nie da się nawrócić ze złej drogi kogoś, kto jest do cna zły, w kim nie tli się dobro czy poczucie winy, rozsądku itp.
"Wprowadzając tak radykalną zmianę jak >>moc dla każdego<< to zwyczajne rujnowanie koncepcji Mocy jaką znamy z wcześniejszych filmów."
W sumie te 10.000 Jedi, które miało żyć przed wojnami klonów, to byli właśnie tacy ludzie, jak Rey czy ten chłopiec z kasyna. Osoby wrażliwe na Moc, mimo że niespokrewnione z innymi jej użytkownikami. W końcu Jedi nie mogli mieć dzieci.
Tak naprawdę Skywalkerowie i dziedziczenie wrażliwości są więc pewnym ewenementem w tym świecie. I wiem, że Rey i tamten chłopiec, którzy tak po prostu używają Mocy są na razie nietypowi, ale z drugiej strony może właśnie tak się dzieje, kiedy wrażliwi nie trafiają w odpowiednim czasie na szkolenie - potencjał nie zanika, ale albo samemu się go odkrywa, ale ujawnia się om w sytuacji ekstremalnej. Albo używa się go instynktownie, nawet o tym nie wiedząc.
Problem tylko w tym, że ten film też bardzo dużo kopiuje, a do tego ma tak kretyńską fabułę, że chyba nawet takie coś jak TFA miało lepszą... Powiela też problem TFA z brakiem szacunku wobec 1-6, ale o tym już wielokrotnie pisałem.
"Zero oczywistości, zero prostych rozwiązań, fabuła zbudowana na paradoksach, postacie grające wbrew sobie, ale zarazem zgodnie z paradygmatem" - zastanów się jeszcze raz i przemyśl to, co napisałeś.
I dobrze, ta średnia jeszcze spadnie, więc będzie można już oficjalnie przyznać temu filmowi łatkę najgorszego w uniwersum :)
A dlaczego ma się zastanawiać i myśleć ponownie? Zgadzam się co do tego, że nie otrzymaliśmy tu oczywistości. To, że film jest moim zdaniem dość udany to właśnie zasługa tego, że zręcznie zagrano na nosie fanom starych GW. Po TFA każdy silił się na jakieś wielkie teorie, że np. Rey to potomkini kogoś z potężnych rodów Jedi albo Sithów - a tymczasem okazało się, że to dziewczyna znikąd (bardzo mi się to podoba, bo świadczy o tym, że moc straciła nieco na elitarności i nie jest już tylko dla wybrańców). Śmierć Snoke'a? Owszem, można byłoby nakręcić półgodzinną scenę walki na miecze świetlne albo Bóg wie co jeszcze między nim, a powiedzmy Kylo Renem - którą ostatecznie wygrałby ten drugi ledwo uchodząc z życiem. Ale czy to nie byłoby oczywistą oczywistością? Że Snoke zginął w sumie w dość banalny sposób świadczy o dwóch rzeczach: albo nie był tak potężny jak sugerował nam w TFA J.J. Abrams albo jednak jego uczeń wbrew jego szyderstwom okazał się przewyższać go swoimi możliwościami, a ten - zachłyśnięty swoją zajebiaszczością - po prostu nie przewidział w swojej pysze takiego ruchu i to go zgubiło. Zresztą lekceważenie potencjalnie niebezpiecznych użytkowników mocy to nie nowość: uważani za wybitnie mądrych i doświadczonych życiowo rycerze Jedi (w tym tak wysocy rangą jak Mace Windu czy sam Yoda) też nie poznali się w porę na prawdziwych intencjach Palpatine'a i to zmieniło losy galaktyki nieodwracalnie.
Jak chcesz mi powiedzieć, że coś tu było nieoczywistego, to próbuj dalej. Może będziesz mi mówić też, że konflikt pokazano w sposób niejednoznaczny? Bo oczywiście jakaś sprzedaż myśliwca Rebelii to wielkie zło i zupełnie zmienia to obraz tego, że Imperium 2 przedstawiono jako bandę okropnych złoli. Ta. To może wytłumacz też jakim cudem w 5 minut jakaś frakcja na skraju galaktyki właściwie bez floty przejęła całą galaktykę a Republika przestała istnieć? I jakim cudem bez treningu zyskujesz level Rycerza Jedi, co dawniej zajmowało parę ładnych lat, a teraz powinno jeszcze dłużej?
Od kiedy Moc była tylko dla wybrańców?
Śmierć Snoke'a to jakaś kpina (scena dobra do filmu Tarantino albo jakiejś komedii kryminalnej, ale nie do SW do jasnej ciasnej), podobnie jak to, że taki słabeusz jak Kylo Ren rządzi galaktyką. No bez jaj... A filmowi zresztą brakowało jakiejś akcji, zwłaszcza pojedynku na miecze. Tam nic się nie działo, a wszystko już od TFA wygląda jak jakaś potyczka na skraju galaktyki, a nie wojna.
To wszystko świadczy jedynie o tym, że brak pomysłu na tę trylogię, brak pomysłu na sensowny scenariusz i wszystko sprowadza się w sumie do kopiowania tego, co już było.
Nie masz wątów do tego zapewne, że Imperator został odstezelony w klasyczne trylogii nie majac żadnej podubdowy- w czasach premier tych filmow przed prequelami.
Kylo jest świetny. Tak złożonego czarnego charakteru nie było jeszcze filmach star wars. Nawet Vader po dark sajdzie nie miał wąptliwości i siekał dzieci, duisł padme, chciał zabić obiego etc. Czuć jego ból, rozerwanie. Wiadomo, że ludziom z mentalnoscią dziecka Kylo się nie spodoba bo nie ma coll mordy ala Maul, ani nie fika jak poyebany. Tylko, że tamta postać byla w filmach maksymalnie płytka psychologicznie, prawie nic nie mówiła, Driver stworzył na szczęście jej totalne przeciwenstwo.
Jak chcieliście kolejnego generycznego złola, to polecam oglądać gowno złoczynców od marvela.
Kylo zabija bezbronnego starca San Tekkę. Na jego osobisty rozkaz mordują całą wioskę pełną kobiet i dzieci. Torturuje Poe sprawiając mu niewyobrażlny ból. Dusi Mitakę. Porywa i torturuje Rey, sprawiając jej niewyobrażlny ból. Morduje ojca, próbuję zamordować Finna, i atakuje Rey. W TLJ próbuje zamordować matkę, a w ostatniej chwili rezygnuje. Gdyby Leia była taka jak Kylo to w tym momencie, wyczuwając że syn miał chęć ją zabić, wg kretyńskiej psychologii Disneya, powinna przejść na darksajd i jak synek mordować kogo popadnie. Potem jeszcze Kylo morduje Snoke, a na końcu Luke.
Ale nie... "Kyluś, biedne dziecko", śmiech na sali z takim infantylnym rozumowaniem. XDDD
Tam nie ma żadnego rozerwania a czyste, prostackie psycholstwo bez domieszki typu Joker.
PS. I wali w panele jak durny.
Tak samo Vader zabija dzieci w świątyni, dzieci tuskenów- nie obchodzi mnie argument z pół zwierzętami, bo to świadczy tylko o tobie, że uznajesz mordowanei zwierząt za czyste morlanie- dusi własną kobietę, zabija dawnego mentora i przyjaciela- z tego już się nie wywyniesz urwaną scene czy spreparowanymi nagraniami.
;)
Wymowne jest to, że wartosciujesz jednego psychola- Anakin- jadać po drugim- Kylo.
W nosie mam niewolinctwo i inne, Kylo tak samo można uzasadniać traumami, że Luke chciał go zabić we śnie.
Poza tym skończ mnie zaczepiać. Nie wiem pomogę ci, wyobraz sobie, że jestem jak znienawidzony Kylo od razu ci przejdą zaczepki
Anakin/Vader to postać która swoją wielowymiarowością miażdży myszatego pseudo następcę.
A to że ty nie widzisz różnicy.. Cóż. Prostota umysłu jak widać nie boli. XD
Nie pisz do mnie. Nie wiem, wyobraz sobie, że nie lubie mordować dzieci, dusić kobiet, czylo to co ci tak imponuje.
W sumie...dla spokoju ja ci jestem gotów przyznać racje dopkói poruszamy się po tematyce fikcji. Anakin to cudo, taki szlachetny seba wyklęty star wars, nic tylko obetrzeć mu łezki. Masz cos chciałaś, cel osiągniety no i tyle.... Teraz możesz kontynnuować dalej swój nudny cel spamowania innym o Anakinie i uzwnętrzniania swojego zachwytu.
Miłej zabawy ;)
Odezwał się. Przecież jeszcze przed chwilą podniecałeś się Kylo.
Już nie wspominam o Kerrigan, którą tak uwielbiasz, a to dopiero było Ziółko.
Wielowymiarowość Anakina/Vadera? W Starej Trylogii jest złym, potężnym gościem, który pod koniec zabija swojego mistrza i przechodzi na jasną stronę. W prequelach jest zadufanym, zbyt pewnym siebie gościem, którego łatwo zmanipulować. No sorry, ja tu nie widzę niczego wielowymiarowego. Bardzo proste, banalne wręcz rozwiązania względem Skywalkera. A postać Kylo jest napisana, oczywiście według mnie, świetnie. Z jednej strony użytkownik ciemnej strony, dąży do celu po trupach, świetnie wyszkolony i przebiegły wojownik, a z drugiej strony zagubiony chłopak pragnący akceptacji, szukający kogoś, kto będzie go wspierać, żyjący w przekonaniu że rodzice go oddali a wujek chciał go zabić we śnie. No akurat w kwestii wielowymiarowości to Kylo bije Anakina/Vadera na głowę :]
Nie. Kylo to połączenie kreskówkowego Kybo Rena z serialu dziecięcego Droidy z lat 80-tych, psychola Comodusa z Gladiatora, Christiana Greya i wampira ze Zmierzchu.
Anakin / Vader to w prequelach podręcznikowy przykład osobowości emocjonalnej borderline, na której uczą się studenci psychologii we Francji i nie tylko.
W starej Trylogii Anakin / Vader reprezentuje typ osobowości chwiejnej emocjonalnie typ impulsywny.
W całości zaś jest chory na rozdwojenie jaźni.
Niestety, ale ten drugi bije dziadostwo Disneya na głowę.
Anakin Vader to osoba, która emocjonalnie zatrzymała się na poziomie małego dziecka. Którego umysł nie widzi odcieni szarości, dla którego świat jest wyłącznie czarno biały. Który widzi żonę albo jako nieskazitelnego anioła pełnego dobroci i miłości, albo jako zdrajczynię, która ma go za zbędnego śmiecia, którego można się pozbyć.
Który jest tak rozdarty wewnętrznie, że w jednym momencie widzi swego mistrza jako wzór cnót, Obi - Wana jako kogoś równie mądrego jak mistrz Yoda a silnego w Mocy jak Windu, by w następnej rozpaczać że Obi nic nie rozumie. Ktoś kto siebie chciałby widzieć jako kogoś niezwykle potężnego, ratującego ludzi od śmierci, jednak mówi o tym niepewnie, jąkając się - "ja ja będę najpotężniejszym Jedi jaki kiedykolwiek istniał" - a jednocześnie pogrąża się w rozpaczy bo "stoję w miejscu, nie rozwijam się","byłem zbyt słaby by Cię uratować mamo."
Anakin / Vader to ktoś kto przechodzi że skrajności w, skrajność. Od jednego bieguna do krańca drugiego. Ktoś kto w jednym momencie jest czuły i okazujący miłość drugiej osobie, jak np. gdy całuje pokrwawione ręce matki która żyła i umarła jako niewolnica, a gdy jej Światło gaśnie, w następnej chwili wpada w taki obłęd że ścina w amoku conajmniej trójkę głów jej oprawcom.
Anakin / Vader to osoba która pozbawiona jest tzw. skóry emocjonalnej. Nie potrafi prawidłowo przetwarzać swoich emocji. Potrafi go zranić najlżejszy przejaw odrzucenia ze strony otoczenia. Lucas zresztą w Zemście Sithów zawiera bardzo wymowną scenę. Dosłownie pozbawia Wybrańca skóry. Chorzy na borderline są psychicznym odpowiednikiem osób poparzonych trzeciego stopnia.
Anakin / Vader, choć do lat 22 i Mustafar gdzie spłonął żywcem, wyglądał zewnętrznie świetnie, to psychicznie, duchowo i emocjonalnie był wrakiem człowieka. Dzieckiem - niewolnikiem, od urodzenia swego sprzedawany jak rzecz na półce w sklepie. Wygrany w zakładzie wraz z innymi przedmiotami. Dziecko któremu zamontowano w ciele bombę, po to by nawet nie śniła mu się ucieczka z piekła. Coś co na zawsze podkopało jego poczucie bezpieczeństwa.
Dziecko którego własna matka oddała obcym, bojąc się dziwactwa, tej Mocy którą w sobie nosił.
Dziecko któremu dorosły, idol z dzieciństwa, Jedi, obiecał że się nim zaopiekuje. Obudzono w dziecku nadzieję na ojca, którego nigdy nie miał, który go poprowadzi. A gdy ten mężczyzna został zabity, to z łaski, i tylko dlatego że była to ostatnia wola umierającego, wziął go pod skrzydła ktoś kto się dziecka bał i uważał za żałosną formę życia.
Dziecko stanęło przed obliczem swoich "bohaterów", którzy oznajmili że go u siebie nie chcą. Że jest niebezpieczny I zbyt smażony uczuciami którymi gardzą.
To dziecko przywiązywało się tak silnie, że przez 10 lat myślało o dziewczynie, która okazała zainteresowanie jego losem gdy był mały. Dziecko przeżarte paranojami i lękami przed odrzuceniem i że będzie samo. Dziecko które, po odkryciu jak jest w istocie potężne, zdecydowano się wykorzystać jako broń przeciwko Ciemności. Dziecko którego mistrz był takim control freakiem, że nie pozwalał dziecku się odzywać. Jego opinia czy uczucia były nic nie warte jako 9 latka, podobnie jest 10 lat później. Ba, Anakin jest basztany nie tylko za słowa. Ogranicza się nawet jego wolność do własnych myśli. Starszyzna każe mu się chłostać wewnętrznie za ludzkie uczucia, w oczach Jedi niewłaściwe. Otoczenie, zamiast go wspierać, ciągle tylko pogłębia jego fatalny stan emocjonalny, głucha na sygnały które na wskroś nieszczęśliwy Anakin / Vader wysyła. Który non stop pakuje się w samobójcze akcje, stąpając po krawędzi, mając nadzieję że w końcu się zabije, bo tak bardzo czuje się nie wart życia, przynoszącego mu cierpienie.
Ostatecznie okazuje się, że nawet intencjonalne zsunięcie się do żywego ognia nic mu nie daje. Odebrano mu nawet prawo do śmierci, dopóki nie wypełni swego przeznaczenia. Moc każe swemu wybranemu dziecku istnieć jako maszynie, na granicy człowieczeństwa, i cierpieć katusze przez następne dekady, zanim od własnego wewnętrznego, psychicznego, emocjonalnego i fizycznego piekła uwolni go własne dziecko.
Itd, itd. mogę tak jeszcze długo, bo Anakin / Vader to temat rzeka.
No dobra, wszystko super i pięknie, ale Ty tylko opisujesz sytuacje i to dziwnie je interpretując. Anakin mający nadzieję, że się zabije? Sądzisz, że pościg za Jango Fettem to była próba samobójcza? Tak samo pojedynek z Dooku? Bzdura, on po prostu chciał się wykazać, pokazać, że nie jest byle kim. Tak samo z jego matką. Oddała go, ponieważ to był jedyny sposób by jej dziecko nie żyło w niewoli tak jak ona. Ona kochała Anakina a nie się go bała. Próbujesz na siłę wgryźć się w psychikę bohatera, mimo tego, że tak naprawdę nie ma za bardzo w co :]
To co wypisałam to nie są żadne dziwne interpretacje, a zwykła analiza tego co jest w filmach przekazane.
Szczerze mówiąc, ciężko mi prowadzić dyskusję z kimś, kto najwyraźniej postrzega sprawę prosciutko i dziecinnie. W dodatku popełniasz absurdalne błędy logiczne, świadczące o tym jak nieuważnie oglądałeś materiał. Anakin rzucił się w pościg za zmiennokształtną Zam Wessell, a nie żadnym Jango Fettem.
Oczywiście że Shmi kochała swego syna. Ale to nie wyklucza tego że również się go bała. Przecież prosi Qui-Gona, żeby mu pomógł. W domyśle - ona tego nie potrafi. Nie zna się na Mocy. Ona - Moc, i syn są dla niej zagadką. Pojawił się w jej życiu znikąd, i Shmi nie wie co ma robić. Trudno wymagać tego od prostej kobieciny, niewolnicy która nosa nie wyściubiła z zapadłej dziury, jaką jest Tatooine. Nawet dla Jedi, którzy zjechali Galaktykę wzdłuż i wszerz, i masę niezwykłych zjawisk widzieli, prawdziwa natura Mocy pozostawała wciąż niezgłębioną tajemnicą.
I nie, nie ma w tej analizie nic na siłę, wynika to wprost z kontekstu.
Główny bohater Sagi Lucasa, to mentalny, psychiczny, emocjonalny, a z biegiem czasu - dla obrazowego podkreślenia - fizyczny kaleka.
Oznacza to, że aby nie upaść, potrzebuje psychicznego, mentalnego i emocjonalnego wsparcia drugiej osoby.
W Epizodzie II stracił Shmi, opiera się na Padme.
W Epizodzie III stracił Padme, opiera się na Palpatine.
W Epizodzie VI traci wsparcie Palpatine, by na ostatnie momenty w życiu oprzeć się na Luku.
To wszystko jest nawet dosłownie przez Lucasa ukazane. W Ataku Klonów, gdy traci rękę, podtrzymuje go przyszła żona. W Zemście Sithów Palpatine, w Powrocie Jedi Luke musi go dźwigać, bo ojciec sam się nie podniesie.
Jeśli chodzi o te próby samobójcze...
Takie konkretne i namacalne występują w takim momencie życia postaci, gdy on czuje że zawiódł kogoś bliskiego, kogoś z rodziny.
U Anakina/Vadera, na przestrzeni NT i OT, powtarzalny schemat wygląda tak:
W Ataku Klonów czuje że zawiódł matkę. Dokonuje samobójczej próby, atakując Dooku. W wyniku tego traci rękę.
W Zemście Sithów czuje że zawiódł żonę. Dokonuje samobójczej próby atakując stojącego wyżej Obiego. W wyniku tego traci resztę kończyn, mięśnie, skórę, płuca. Itd.
W RotJ czuje że zawiódł syna. By go ratować, dokonuje na poły samobójczej, udanej tym razem próby, atakując strzelającego błyskawicami Palpatine. W wyniku tego traci życie.
Nie odróżniasz podduszania, jak było z Mottim, od trzymania za gardło, jak było przy Padme, która nie miała żadnych obrażeń. Gdyby Anakin ją poddusił, miałaby jakieś.
Tuskeny były zwierzomordercami. Zwyrolami które zamaltretowały na śmierć Shmi. Które zamordowały 28 farmerów. Nie mówiąc już o tym że Tuskeny próbowały zamordować 9 letniego Anakina, gdy ten brał udział w wyścigu. Na pewno nie zauważyłeś że do niego strzelali.
Rozumiem że nad orkami też się rozczulasz gdy je elfy szlachtują. XD
Vader walczył z Obim w równej walce, obaj z mieczami w rękach. Jest to pojedynek z facetem który odebrał mu wszystko, włącznie z ciałem, szansę na jakikolwiek normalność.
I nie. Jeden wysok Luke nie równa się połowie życia w niewoli z ładunkiem wybuchowym w ciele, co na zawsze odebrało Anakinowi poczucie bezpieczeństwa.
Nie Anakin nie dusił Padmę, on ją tylko tak trzymał.
Przytmnośc straciła nie z niedotlenienai tylko od tak.
Przyswoje sobie lekcję od kolejnej loszki, która pokazuje, że im gorzej traktujesz kobiety tym bardziej sie do ciebie kleją.
Kurva ale to jest zryte- ale tak już jest xddd
Zemdlała najprędzej z powodu bardzo silnych emocji.
Zaburzony mąż przez swoje chore paranoje wyczerpał ją psychicznie w tym momencie.
Co ty wygadujesz.... ona zemdlała bo ją duszono. A to, że robił to jej ukochany to tylko wzmocniło efekt.
Kiedy Anakin / Vader kogoś poddusza, wygląda to całkiem inaczej.
https://youtu.be/kdayQZMwxvQ
Padme trzymał za gardło, co i tak było poyebanym zachowaniem zaburzonego człowieka, nie ma co ukrywać.
Trzymał za gardło i dusił bo stracił panowanie nad sobą. Przestań tak patologicznie bronić tej postaci. Jest to ciekawa postać ale Ty bronisz jej wręcz w chory sposób.
Dlaczego chcesz mnie zmusić do przyjęcia Twojego punktu widzenia? Ty może nie widzisz różnicy, między podduszaniem a trzymaniem za gardło, ale ja widzę.
Połowicznie się z Tobą zgadzam, bo rzeczywiście stracił nad sobą panowanie. Ona mdleje, imo z szoku i emocji, że on się tak strasznie zachowuje względem niej.
Może i mdleje z szoku połączonego z chwilowym niedotlenieniem, ale Anakin ją dusił, nie ma co do tego wątpliwości, przecież trzymała się za gardło.
Już nie mówiąc że kolo przez 2 filmy nie zrobił NICZEGO dobrego.
Sumienie ma czarniejsze niż zbroja Vaddiego. XD
Czekam na wyjaśnienie tego: "To może wytłumacz też jakim cudem w 5 minut jakaś frakcja na skraju galaktyki właściwie bez floty przejęła całą galaktykę a Republika przestała istnieć? I jakim cudem bez treningu zyskujesz level Rycerza Jedi, co dawniej zajmowało parę ładnych lat, a teraz powinno jeszcze dłużej?"
Imperator nie zginął w głupi sposób w połowie filmu, ale co ważniejsze - przed TLJ wiemy już bardzo dużo o historii Gwiezdnych wojen, a nie tak jak za czasów OT, gdy uniwersum dopiero się tworzyło. Backstory jest konieczne w takim wypadku.
"Nawet Vader po dark sajdzie nie miał wąptliwości i siekał dzieci, duisł padme, chciał zabić obiego etc." - ta łza na Mustafarze to pewnie po cebuli.
Kylo jest najsłabszym użytkownikiem Ciemnej Strony w historii galaktyki, to zabija wszystko, co mogłoby być w jego postaci ciekawe. Do tego powód stania się złym i zabijania kogo popadnie - bo Luke stał z włączonym mieczem, no super...
MCU to kilka leveli wyżej niż SW Disneya, także nie miałbym nic przeciwko temu. A i tak zapożyczono z filmów Marvela to, co w nich się akurat sprawdza, ale niekoniecznie w Gwiezdnych wojnach, czyli humor w dziwnych momentach...
Kylo też ma fellsy nie zabijąć Lei, ciągle nie jest w stanie zabić Rey- czuje cos do niej?
Więc porównanie z łzą od kija. Kylo jest lepszy od Anakina, bo Driver to lepszy aktor niż Christensen,
Przesledz sobie portrfollio obydwu i zobacz w czym gra jeden i drugi. Nie wcale Papli głupio nie zginął xd Wywalony przez ogrodzenie dla tunelu reaktora jak lamus- ten sam motyw takiego skupienia na niszczeniu przeciwnika, że pycha go zgubiła jak Snoke'a. Nie wspominam, że zabicie przez Vadera jest jeszcze głupsze bo to właścviwie kaleka od lat a do tego po walce z Lukiem był już niezle wyniszczony.
Przecież repbulika została zniszczona w TFA- przynajmniej rdzeń sił- przez starkillera.
Najsłabszym i najciekawszym psychologicznie. No ale czego się spodziewać po fanbazie star wars, większosć z was patrzy na te postacie jak figurki z action mana, jakieś badziewne postacie co maja fajnie i wyglądać i sie napyerdalać syuper- duper mocami i tyle.
Złdupce niszczące wszystko. Poza tym Kylo jakby był takim lamusem, to nie zniszczyłby Snoke'a. Co innego, że wy nie umiecie podejść do jego motywu jeszcze w rodzaju rozwoju charakteru, właściwie drogi jaką musi przebyć od słabeusza do kogoś waznego- każdy heros ma taki motwyw, a to właściwie odwrócony motwy z rozwojem poztywnego bohatera, bo tutaj rozwija sie anagonista.
A mnie strasznie boli tzw. "marvelizacja" Gwiezdnych Wojen w wykonaniu Kennedy. To zupełnie inne uniwersa, o kompletnie różnych charakterach, światach... Fakt, że podczas oglądania TFA czy TLJ wielu odczuwa (lub się wręcz skarży na to) jakby oglądali kolejny film z MCU świadczy tylko o tym, że Disney kompletnie nie rozumie charakteru sagi Star Wars.
Tak, wszystkie filmy chcą klepać po Marvelowemu, jakby nie ogarniali, że ta formuła świetnie się sprawdza tylko w MCU. Aż dziwię się, że w Rogue One nie odwalili czegoś głupiego, np. uciekającego i lamentującego C-3PO w scenie z Vaderem.
Yoda robil za trolla w ep V, ewoki pelnily to sama role co porgi, ale wczesniej, w star war byl wrecz humor splastickowy+ han rozwalajacy bobbe przez przypadek, ale hej Star wars takie powazne.
Disney wcale nie powiela wszystkich rozwiazan z Marvela przy SW. Przykladem ten umeczonz przez was fanbojow Ren. Chcieliscie kolejnego napijanacego zyly skurvola, cos jak ta groteskowe monstrum z twojego avatara, dostaliscie postac, ktora jest inna i boldupicie.
Wiele to mowi o fanach.