Jeśli chodzi o to czy film warto obejrzeć, to fanowi Sci-Fi myślę, że mogę z czystym sumieniem... Może nie tyle polecić, co stwierdzić, że nie powinien się na nim zawieść. Jeśli chodzi o fana książkowej wersji "Gry Endera" to już niekoniecznie.
Co do efektów specjalnych to są one na całkiem dobrym poziomie, jednakże miałem wrażenie, że tworzą one taką jak gdyby baśniową otoczkę wokół filmu. Moim zdaniem film ten nie powinien być nimi aż tak bardzo wypchany, a jeśli już, to powinny one być znacznie bardziej realistyczne i nie rzucające się w oczy. Stara planeta Formidów wyglądała całkiem dobrze, a sala treningowa wręcz bajecznie, ale miejscami czułem przesyt tym wszystkim... Być może to właśnie przez ich słabą realistyczność.
Co do historii to była ona nie najgorsza... I tyle. Twórcy mięli bardzo dobre źródło na wspaniałą fabułę, a jednak nie ukazali historii nawet w 1/4 tak dobrze jak książka. O ile dzieła literackie zazwyczaj są znacznie lepsze od filmów ze względu na możliwość obszerniejszego opisu fabuły i nie powinienem się tego aż tak bardzo czepiać, o tyle tutaj akcja działa się tak szybko, że większość ciekawych wątków została przedstawiona w wielkim skrócie, część zmodyfikowana dla przyspieszenia fabuły, a część z nich w ogóle pominięto. Nawet pomimo przeczytania książki, miałem wrażenie jak gdyby całe szkolenie Endera w filmie trwało co najwyżej miesiąc... Przy znajomości wersji literackiej odczuwałem to, jakbym w tej ekranowej był dosłownie rzucany pomiędzy kolejnymi wątkami. Co prawda z jednej strony gdyby film ten mocniej trzymał się książki, to dla większości widzów mógłby być nużący i w ostateczności nie zarobiłby na siebie, ale z drugiej strony... Przecież nie powinno to być kino typowo rozrywkowe, a miejscami miałem wrażenie, że właśnie na takie kino nastawiali się twórcy. W ostateczności film wychodzi na typowe kino Sci-Fi nastawione głównie na efekty specjalne, czego z kolei pojawia się dość sporo na rynku w ostatnim czasie. I ile w niektórych filmach jest to dobre, o tyle tutaj to kompletnie nie pasuje... Ponadto ciężko jest odczuć dramat głównego bohatera. Wiem, że mogłoby to być dość trudne do przekazania przez twórców, ale jednak jeśli ktoś już się zabiera za ekranizację takiego typu historii, to powinien być na to przygotowanym. Powinien mieć jakąś swoją wizję niczym artysta zabierający się za swoje kolejne dzieło, a tutaj psychologia Endera została w dużej mierze pominięta. Twórcy nawet nie starali się przekazać tego, co w danym momencie odczuwał. Dopiero na sam koniec został wstawiony wątek tego, jak Ender przeżywał całą swoją "grę", ale w moim odczuciu wątek ten został wprowadzony strasznie sztucznie, żeby tylko widz dostrzegł jego motywy co do dalszych działań. Historia w filmie wydaje się być odłożona na dalszy plan, a na pierwszym pierwszym miejscu stawia się na efekty specjalne które, jak wyżej wspomniałem, wyglądają całkiem nieźle lecz moim zdaniem nie do końca pasują do tego, czym ten film powinien być.
Nie znam się na tworzeniu filmów, ale jeśli mam oceniać fabułę filmu opartego na podstawie książki, to najlepszym rozwiązaniem będzie ocenienie tego, jak dobrze twórcy przedstawili już gotową fabułę na ekranie i to niestety nie wyszło im najlepiej. Lepiej dla filmu byłoby gdyby został podzielony na przynajmniej dwie części, ale to z kolei mogłoby być sporym ryzykiem dla twórców w przypadku niepowodzenia pierwszej części, przez co zostawiliby nieukończoną historię. Z kolei przez to że powstała już ekranizacja, jest bardzo małe prawdopodobieństwo, że ktoś inny spróbuje znowu się za nią zabrać... Być może w najbliższym czasie, a być może w ogóle. Szkoda, bo mógłby to być dobry materiał na ciekawy, a nie efekciarski film.
Co do innych aspektów jestem raczej dość neutralnie nastawiony. Muzyka (chyba jakaś była?) czy dźwięki nie przykuwały jakoś specjalnie uwagi, nie podkręcały akcji filmu, ale z drugiej strony zlewały się z nim na tyle dobrze, że nie przeszkadzały podczas seansu i nawet pomimo zawiedzenia się na fabule, można było na spokojnie przesiedzieć do końca filmu. Gra aktorska też nie była jakaś wybitna, ale i nie była totalnie drętwa.
Ostatecznie film jestem gotów ocenić na odrobinę ponadprzeciętny. Nie jestem pewien czy ZE WZGLĘDU NA sentyment do książki, czy raczej PRZEZ sentyment do książki, ale starając się być obiektywnym, daję mu 6/10. Na jeden raz jest on całkiem ciekawy, ale czy by przykuł uwagę na dłużej? Nie jestem co do tego przekonany. Czy jest w stanie nakłonić do przemyśleń? Na pewno nie mnie, ale to być może z tego względu, że znałem już tę historię na długo przed obejrzeniem filmu. Jeśli miałbym zgadywać, to stawiałbym, że gdyby nie książka, to zapomniałbym o nim po krótkim czasie. Dałem jednak oczko powyżej średniaka ze względu na frajdę którą jednak ten film potrafi zaoferować. Być może frajda byłaby jeszcze większa, gdyby nie irytacja stworzona znajomością książki. Być może.