Nawet jeżeli nie czytało się powieści i nie porównuje się filmu do niej, to nie trudno zauważyć, że film jest zwyczajnie nudny, a aktor odgrywający Endera po prostu gra tragicznie.
Trzeba jednak mieć na uwadze to, że film o dzieciach ratujących świat przed zagładą jest filmem dla dzieci, a ja po prostu jestem już na taką bajkę za dorosły. Inna sprawa, że w książce przedstawiono to o wiele lepiej i podano logiczne i akceptowalne wyjaśnienie powodu, dla którego to Ender kieruje flotą. W filmie niestety zabrakło takiego uzasadnienia.