Wszystko zależy od wrażliwości i emocjonalnej dojrzałości oglądającego. Tu nie ma akcji, nic się nie dzieje, a cały film polega na rozkminianiu przez głównego bohatera, czy mógł coś zrobić, czy mógł zapobiec, czy syn wiedział i najważniejsze - czy uda mu się wybaczyć samemu sobie. A żeby oglądającemu było jeszcze trudniej, to w połowie filmu jest pierwsze zawirowanie akcji, by na koniec filmu, drugim zwrotem akcji dobić widza. I tylko długie kłosy zboża w pełnym słońcu, a pośród nich uśmiechnięta twarz bohatera, daje jakąkolwiek nadzieję na odrobinę pozytywnego odbioru. Tym bardziej, że film jest na faktach i ciężko po seansie o budujące myślenie.