Myślę, że warto sobie odpowiedzieć, czym jest tabu. Ten film nie porusza tematu tabu, tylko choroby, wynaturzenia. Uprawianie seksu matki z synem (dorosłym) nie jest normalne i zdrowie, więc zwyczajnie o tym nie rozmawiamy. Tabu to może być masturbacja, seks ludzi starszych, wynajmowanie prostytutki przez babcie....itp. Byłam na pokazie połączonym z reżyserem i sam się tym "tabu" zasłania. Bardzo lubię kino artystyczne,poszukujące... ale nie rozumiem, czemu ten film powstał i czemu ktoś dał pieniądze na niego. Wychodzę z założenia, że przez układy. Bo producentka zna wszystkich. Dowodem tego jest dotacja z Mazowieckiego Funduszu Filmowego- MAZOWIECKIEGO (!!!) - a gdzie ten film promuje Warszawę, nie wiem. PISF - i komisje- serio???? a tylu zdolnych ludzi nie dostaje pieniędzy. Ten film jest nieznośny. Paskudny. Infantylny. Dźwieki wydawane przez Tyndyka powodowały, ze 4 razy chciałam wyjść-ale zaparłam się, że wytrwam. Kolak- świetna aktorka, ale jej postać też jest niezrozumiała. Grając ją tak (a nie wiem jak powinna,bo założenia są fatalne) - w życiu nie uwierzę, że ją kręci syn. Swoją drogą w tym ukłądzie bardziej mnie interesuje-kiedy oni zaczęli na siebie patrzeć seksualnie, kto pierwszy i jak to wyglądało. Widać, że reżyser ogląda dużo kina artystycznego,ale nie ma nam nic do powiedzenia. Nie wiem, kto jest widzem tego filmu. Nie rozumiem z niego NIC - nie zostawił we mnie ani jednej refleksji-poza tym, że polskie filmy są fatalne! Mam dość powstajacych filmów, które kręci kółko wzajemnej adoracji. TO się musi zmienić. Mam nadzieję, że nikt nie pójdzie na ten film. A jego tytuł odnosi się chyba do nas-widzów, którzy poszli go obejrzeć . Zaraz jeszcze dajcie sobie wzajemnie nagrody a Pani Szumowska wychodzi Wam Berlin. Jestem zniesmaczona i z tego, co widziałam i rozmawiałam z innymi widzami-oni też. Jedyny plus- za plakat. Odradzam z całego serca wizytę w kinie.
Twoja wypowiedź właśnie pokazuje, że jest to temat tabu. Takie związki są. One oczywiście są na podstawie niezdrowych relacji i zawsze odpowiedzialna za nie jest osoba dorosła (matka, ojciec) nigdy dziecko nawet jak ma już sporo lat. Przyczyny tego stanu rzeczy są bardzo złożone. Tak, to jest chore. Ale zgodnie z Twoim tokiem rozumowania nie powinny powstawać żadne filmy o zaburzeniach emocjonalno-osobowościowych (borderline, schizofrenia, alkoholizm itp.)
Totalnie sie z Toba nie zgadzam. Ten film zupełnie nic nie wnosi do tematu- kaziroctwa. A kiedys ogladalam wiele innych w tym temacie o braciach, czy chocby lepszy od tego film Filipa Marczewskiego. Ten film jest po prostu zły. Nie pokazuje tej relacji ani, co to powoduje. Jest męczący. Ale idąc Twoim tokiem rozumowania - uprawianie seksu ze zwierzetami tez jest tematem tabu - tylko po co o tym robic filmy? Wiemy, ze tak jest i jesli sie robi film warto wiedziec po co! Co sie ma do powiedzenia. A co mial Wasilewski- nie wiem. Z jaką mysla Cie zostawil film?
Zgadzam sie- to nie jest tabu. A porownywanie kaziroctwa do innych chorob nie ma sensu. Ten film mialby sens jakbysmy widzieli dramat, ktorejs z tych osob/ ich historie a widzimy Marlene, ktora w sumie tylko bzyka sie z synem, bo relacji nie ma z nim wcale- on z nia tez. Nie wiemy dlaczego i co to powoduje. Ona nie widzi z tym problemu, on tez… a my tylko patrzymy na to. Nic z tego nie wynika. Ale na pewno to nie tabu? Kaziroctwo istnieje i nie wiem- co o nim mamy mowic, by tym tematem „tabu”nie bylo. To po prostu nie interesuje nikogo- bo jest chore. A jesli mialoby cos wniesc to lepiej zobaczyc jak ktos chce pomoc Marlenie.
Zgadzam sie z K.ryc nie Toba (w ogole z cala jej wypowiedzia sie zgadzam). Ciekawi mnie jak ten film naswietlił Tobie temat i te chorobe.
UWAGA SPOILERY!!! Nie no, jemu chodziło o to, że nie można tego nazywać tabu, tylko patologią, bo kazirodztwo to patologia, a nie tabu. Tabu to, tak jak napisał, rzeczy, o których nie rozmawiamy, bo się wstydzimy, ale nie przekraczają granicy, jakieś fetysze łóżkowe, własne głupie rytuały, zdanie na jakiś poważny temat odmienne od innych. "Głupcy" opowiadają o patologii umysłowej, która doprowadza do patologii fizycznej. To nie musi być kojarzone od razu z chlaniem i biciem się ludzi o niskim IQ, to może być niezdrowa relacja i stosunki seksualne osób inteligentnych i radzących sobie w życiu.
Myślę, że w powszechnej świadomości termin tabu jest opatrznie rozumiany. Pomijając wartość (czy jej brak) filmu, poruszany temat jest w naszej kulturze tabu. Warto sięgnąć do definicji: "Tabu – głęboki i fundamentalny ZAKAZ kulturowy, którego złamanie powoduje spontaniczną i niejednokrotnie gwałtowną reakcję ze strony ogółu przedstawicieli tej kultury, gdyż jest przez nich odbierane jako zamach na całą strukturę tej kultury i jej integralność, czyli jako zagrożenie dla dalszego istnienia danego społeczeństwa".
Refleksja właśnie jest, i to niejedna, przypomina to zabawę w odkrywanie prawdy "na typowych zasadach": odszukaj po obrazie właściwy tytuł (tutaj przekaz filmu) w grze zwanej Kakambury.
Dialog jest okrojony do minimum, a same wypowiedzi są w punkt takie, jakie powinny być, o ile twórca za wszelką cenę nie pragnie nikomu zdradzić szczegółów z życia każdej z postaci, jak gdyby widz miał być do samego końca kimś absolutnie obcym, przysłuchującym się dajmy na to jakiejś przypadkowej rozmowie, przypadkowo napotkanych na swojej drodze osób; stąd szanse są nieomal zerowe, aby móc zgłębić wymianę zdań, usłyszanych jak gdyby niechcący; tym samym jako widz jestem od tego odcięta, nie mam żadnego wpływu i ułatwienia aby zapoznać bliżej powody, poczynając od: takiego, nie innego zachowania, przebywania w takim, nie innym miejscu, czy pracy w takich, nie innych okolicznościach przyrody, itd.
Jeżeli chodzi o odniesienie do miejsca pobytu- jak i aspektu samej pracy (a zwł., gdyby odnieść się do ogółem przyziemnej współzależności pod tym kątem pomiędzy obojgiem), jak i również w odniesieniu do prywatnego życia samej córki, to wszystko razem i z osobna pod kątem każdej jednej z postaci, było w trakcie zapoznawania się z filmem jedynie pernamentnym podsycaniem wyobraźni, i tym samym doszukiwaniem się jak bajbardziej w sposób wręcz automatyczny, jedynie jak bajbardziej wręcz logicznego wyjaśnienia sytuacji/oraz być może, a raczej z pewnością, jakiegoś podsumowującego i ciekawego odkrycia tajemnicy/tzw. suspensu.
Film pozostawia w tym względzie dość dużo znaków zapytania.
Sam przekaz wizualny, w odniesieniu do najprzeróżniejszych miejsc kadrowania zastosowanych w filmie, został tutaj - również pieczołowicie owiany tajemnicą, perfecyjnie dopracowany pod kątem jakiegoś wręcz nieprawdopodobnie wyszukanego zakątka miejsca, momentami wręcz mocno zmurszałego, zapadającego w pamięci, jako zastałego, z innej epoki, a momentami przypominającego wręcz ekstrawagancję klimatu rodem "z Almodovara", na potrzebę wyodrębnienia/wybicia się z jakiejś typowej codziennej wizualnej tzw. typowej - "tektury typowego polskiego znanego przeciętnie miejsca", jako w pełni przewidywalnego w kontekście typowych aktualnych standardów, czy to wystroju wnętrz, czy to typowej konstrukcji w swym najprostszym przeznaczeniu - a tutaj z kolei miejsc wizualnie wręcz nieatentycznych, momentami też dodatkowo psychodelicznych w odbiorze: kolorystycznym, w zarysie kształtów, konstrukcji danego miejsca.
Coś absolutnie wykraczającego od spodziewanego, od typowej przecietnej, narzuconej nam wizualnie codzienności.
I to by było na tyle w temacie odnoszącym się do sfery głównie wizualnej, chyba koniec końców w moim osobistym odbiorze... na duży plus.
Jeżeli chodzi o samą treść, i o to, co może z niej tak naprawdę wynikać, nie jest ona oczywiście w pełni wyczerpująca w swoim dialogu, a jak już wspomniałam, w moim osobistym odbiorze ledwie przypadkowa, stąd wszelkie analizowanie jest moim zdaniem na tyle dowolne, że mogę wręcz wywindować swą wyobraźnią do maksimum, i ocenić każdą z tych sytuacji/postaci/a tak naprawdę ich wzajemnej korelacji, w najprzeróżniejszy i ubarwiony sposób na tyle, na ile ogranicza mnie jedynie zakres mojej wyobrażni.
Podoba mi się jedna z wypowiedzi z opisu filmu, i zacytuję słowa podsumowania:"surrealizm oraz symbolika".
To byłaby dość duża przesada, że film znalazł w moim przypadku aż "odbiorczynię".
Zaskoczyły mnie jedynie zdjęcia. Pozytywnie. Poza tym, o ile z zasady intryguje relacja romantyczna pomiędzy dwojgiem - a tutaj jako właśnie taka się początkowo jawiła, nie sposób było koniec końców rozkminić postaci, gdyż są one nazbyt enigmatyczne. Powodów ich zachowania nie znam. Jedyny zrozumiały powód/albo i nie... ale w sumie raczej standardowo typowa reakcja, gdy dziewczyna na wieść o "znaczącym i szokującym fakcie" pozostawia tamtą już samą i znika właśnie w tym momencie z kadru. Natomiast nie ona jest tak naprawdę, jako postać, w kręgu mojego zainteresowania, a przecież właśnie postaci pierwszoplanowe, stąd jedyny pozytyw, jaki ogółem z tego wynika jest taki, że można sobie samemu poszukać dowolnego wyjaśnienia relacji, oraz takich, nie innych interakcji, a na marginesie np. dość zastanawiającego aspektu samej obrączki.
Ale i jak najbardziej uznać owo wyznanie, jako nie do końca prawdziwe i rozumiane dosłownie. To dość wygodne.