Tak złego dubbingu jeszcze nie miałem okazji wysłuchać. Były momenty i to długie, że nie byłem w stanie zrozumieć naszej polskiej mowy. Nie wspominając o braku dopasowania głosu do aktora, sztuczne zagranych dialogów. Fatalnie, fatalnie!! To jakiś koszmar.
Dokładnie! W pewnym momencie poczułem się jak bym oglądał "Asterixa na olimpiadzie". I choć zmiana na napisy dużo nie polepszyła przyjemności z filmu to przynajmniej nie torturowała;-)
Ja nie wiem, po pierwsze jak można wpaść na pomysł robienia dubbingu do takiego filmu jak Mad Max. Po drugie, jak można być takim masochistą żeby spi*rdolić sobie cały efekt z oglądania przez gówniany dubbing, który nawet gdyby był na dobrym poziomie, to położyłby ten film. Dziwię wam się ludzie czasami, naprawdę..
Po co w ogóle robi się dubbing, nie wystarczy lektor? Fenomen naszego dubbingu, że najbardziej podły zbir ma podkład z głosikiem prawiczka z wąsiczkiem pod nosem. Pamiętam z tv podobnie było w Harrym Pjoterze, Lord V. miał tak przerażający głos, że na miejscu Harrego po sikać powinien się ze śmiechu
Że co? Grzechem jest dubbingować taki film i profanacją. A każdy kto obejrzał z dubbingiem to bambik.
No tak. To moja wina. Obejrzałem z dubbingiem. Przepraszam, wszystko przeze mnie. Gdybym nie obejrzał to ten dubbing byłby super.
Nie o to chodzi dubbing dla mnie to profanacja No jak można taki film dubbingować to tak jakby obejrzeć forresta gumpa z dubbingiem albo gladiatora? Nonsens jak dla mnie, ale to moje zdanie tylko.
Zgadzam się w 100%. Ale pisanie, że każdy kto obejrzał z dubbingiem to "bambik" (choć nie znam takiego słowa) jest durne. Czy Lary_83 jest w stanie zrozumieć, że może być taka sytuacja, że nie można było przełączyć na inny dźwięk.
To ogląda taki film z dubbingiem? Nie wiem jaki jest w ogóle sens dubbingowania czegoś takiego.
Niestety to prawda :( realizacja audio polskiego dubbingu jest katastroficzna w tym filmie. Dźwięk - strasznie głośno, a dialogi - przyciszone strasznie. Oglądając na Maxie cały czas tylko podgłaszałem, by było cokolwiek słychać co mówią, albo przyciszałem, bo muzyka i dźwięki były zbyt głośno. Do tego często aktorzy szeptali albo mamrotali, że trudno było zrozumieć co mówią.
Lepiej zepsuć film dla dorosłych dubbingiem niż zapłacić wielokrotnie mniej za lektora. Jakiś geniusz w dziale marketingu chciał błysnąć.
Moim nieskromnym zdaniem pan Glapiński całkiem poprawnie podkłada głos pod Chrisa Hemswortha. Vanessa Aleksander (podobnie jak Anya Taylor-Joy w oryginale) ma mało do powiedzenia, ale brzmi OK. Nawet z głosem pana Zbrojewicza w roli Nieśmiertelnego Joe dość szybko się oswoiłem. Z postaciami epizodycznymi już trochę gorzej. Inna rzecz, że w ogóle w tym filmie słowo mówione odgrywa rolę drugo-, trzeciorzędną. Są całe obszerne sekwencje w których dużo się dzieje i hałasu jest ogrom, lecz nikt nic nie mówi. PS A że słów wypowiadanych przez rodzimych aktorów często nie da się zrozumieć w filmach polskich - to już insza inszość.
Kiedyś gdzieś oglądałem dokument, że nieczytelne głosy i treści w dubbingach (oraz filmach z org polskim głosem) to wina naszego rodzimego języka. Wszelkiego rodzaju słowa mają swojego rodzaju intonację, którą w jakiś sposób ciężko zgrać z wyłapywaniem pozostałych dźwięków, przez to mamy wrażenie, że w polskich filmach „nic nie słychać”, wiem, że brzmi nieprawdopodobnie, ale dokument był przekonywający i poparty konkretnymi przykładami. Dlatego właśnie często wydaje nam się, że to nasi dźwiękowcy nie ogarniają tematu ;)
1 Chyba czytałem ten sam artykuł o cechach naszego ojczystego języka. Być może coś w tych argumentach jest prawdziwego.
2 Ale dykcja współczesnych polskich aktorów też mogłaby być lepsza i mogliby się oni bardziej przykładać. Dawno temu nieodżałowanej pamięci Gustaw Holoubek tłumaczył, że przez pierwsze dwa lata szkoły teatralnej studenci uczeni byli jak artykułować każde słowo hiperpoprawnie i hiperwyraźnie. W ten sposób po dwóch latach adept aktorstwa mówił wprawdzie językiem brzmiącym bardzo sztucznie, ale za to widz w ostatnim rzędzie mógł go doskonale zrozumieć. Przez kolejne dwa lata szkoły studentów uczono jak zrobić by słowa nadal pozostały wyraźne, lecz by przestały brzmieć sztucznie.
Zdaje się, że jakość nauczania w akademiach teatralnych obniżyła się. Zresztą, część gwiazd dzisiejszych telenowel obywa się bez formalnego aktorskiego wykształcenia.
3 I jeszcze jedno. Od wielu lat polscy filmowcy nie nagrywają dialogów w studiu, na tak zwanych postsynchronach, lecz nagrywają je na żywym planie. Tłumaczą się, że to gwarantuje większy autentyzm oraz że wszyscy tak robią a filmowcy amerykańscy w szczególności. Tymczasem Daniel Olbrychski opowiadał, że jak grał w filmie ‘Salt’ (obok Angeliny Jolie) to owszem, pierwotnie dźwięk zgrywano mikrofonami w czasie zdjęć. Ale jak się potem okazało, że coś tam zgrało się źle, to on, Olbrychski został bezlitośnie sprowadzony samolotem do Ameryki aby dźwięk do kilku scen nagrać ponownie, już w studiu. Musiał zdubbingować samego siebie.