Zdarzają się filmy, po których nie oczekuję zbyt wiele, jednak spotyka mnie pozytywne zaskoczenie. Takim własnie obrazem jest "Fort Bliss" nieznanej mi wcześniej reżyserki Claudii Myers, z dość znaną – ale raczej z gatunkowych produkcji klasy B – Michelle Monaghan. Już sam temat filmu jest oryginalny i nieczęsto spotykany w produkcjach zza oceanu: Monaghan jako sierżant Maggie Swann wraca z misji w Afganistanie. Jest samotną matką, która na czas wyjazdu oddała kilkuletniego syna pod opiekę byłego męża i jego partnerki. Jednak wyczekiwany powrót zamiast radości przynosi problemy i wyzwania, gdyż dziecko zdążyło się zżyć z nową rodziną, niemal zupełnie zapominając o matce.
Jedną z większych zalete tego filmu jest bardzo ceniony przeze mnie brak fabularnej jednoznaczności i prostego podziału na bohaterów pozytywnych i negatywnych. Sierżant Swann jest dobrym żołnierzem (sanitariuszką) i kochająca matka, niemniej jednak trudno być w 100% po jej stronie, gdy wystraszonego, wrzeszczącego chłopca na siłę zabiera ojcu. Ten z kolei okazuje się byc człowiiekiem rozsądnym i wrazliwym, podobnie jak jego partnerka, szczerze do chłopca przywiązana. Dramat dziecka jest więc dramatem także trójki dorosłych, a bezbolesne rozwiązanie ich problemu nie istnieje.
Jedne z najlepszych scen to te, w których Maggie stara się odbudować więź z synem, który stawia opór godny lepszej sprawy. Kobieta musi zmobilizować cała swoją stanowczość empatię i pomysłowość, aby dzieciak przestał się czuć jak ofiara kidnapingu. Jednak trudna relacja matka – dziecko to niejedyny motyw "Fortu Bliss". Oprócz tego dostajemy świetne retrospekcje z Afganistanu, kameralne i niezwykle sugestywne, które kojarzyły mi się z oscarowym "Hurt Lockerem" (nota bene również wyreżyserowanym przez kobietę). Pojawia się też wątek pewnego Meksykanina, z którym Maggie zawiera bliższą znajomność i poważnych komplikacji służbowych po powrocie do jednostki. A wszystkie te wątki logicznie łączą się ze sobą, pokazując poruszający obraz kobiety – żółnierza, o jaki niełatwo w filmach hollywoodzkich.
Na jakość "Fortu Bliss" składa się klasa aktorska Michelle Monaghan, ale też scenariusz i reżyseria Claudii Myers. Niewiele filmów ukazuje armię USA jako instytucję tak bezwzgledną wobec swoich żołnierzy. Którzy bez choćby pozorów dobrowolności (jak dzieje się to np. w Polsce) sa wysyłani z dnia na dzień na drugi koniec świata na długie miesiące. Rezulatem tego są rozbite małżeństwa i odebrane prawa rodzicielskie, co stanowi zazwyczaj przemilczaną "drugą strone medalu", na jaki mogą liczyć weterani.
"Fort Bliss" zaskakuje także znakomitą stroną technicną. Zdjęcia są rewelacyjne, a tempo akcji oraz powiązanie poszczególnych wątków i retrospekcji wzorowe. Do tego dochodzi brak patosu, który stanowi grzech główny większości amerykańskich produkcji z US Army w tle. Ten dramat psychologiczny jest kameralny, oryginalny i naprawdę dający do myślenia. Szkoda, że takie filmy nie mogą liczyć nawet na ułamek takiej promocji, jaka jest udziałem bondowskiej czy gwiezdnowojennej tandety.
Więcej moich recenzji na blogu: http://nowerekomendacje.blogspot.com/
Z całym szacunkiem dla Twojej - na pohybel - Twórczości - Twoja wiedza to jakaś kpina. Aktorka znana głównie z filmów klasy B... - takiej głupoty dawno nie czytałem.
Oto zatem lista jej filmów klasy B:
1. Krucjata Bourne'a
2. Daleka Północ - no to już woła o pomstę do nieba!
3. Syriana!!!!!
4. Mr. & Mrs. Smith
5. Constantine !!!
6. Mission: Impossible III
7. Mission: Impossible - Ghost Protocol
8.Kod nieśmiertelności
9.Piksele - słsby, bo słaby, ale z budżetem 88 mln
Dodatkowo główna rola kobieca w serialu HBO Detektyw....
Dziecko.... zamknij tego bloga, bo wstyd przynosisz innym kinomanom
Pisząc o "gatunkowych produkcjach klasy B" nie miałem na myśli budżetów tych filmów, a jedynie eufemistycznie odniosłem się do faktu, że większość filmów z Monaghan to komercha, szajs i/lub szmira - co Twoja wylicznka przekonująco potwierdza (poza nr 2, i 3). Oczywiście nie oczekuję, że się ze mną zgodzisz (zwłaszcza, że nowy Mad Max to dla Ciebie arcydzieło).
Dzieckiem nie jestem. Bloga nie zamknę. Bez odbioru.