Dorota Segda robi z Faustyny takie słodziutkie dziecko - przecież ta kobieta miała 33 lata!
Dorota Segda świetnie zagrała tę rolę i nie wyobrażam sobie nikogo innego do tej roli. Właśnie oto chodziło. Lata nie mają tu nic do gadania. Widać było tę świętość, niesamowitą pokorę, dziecięcą ufność do Boga. Nic dziwnego, że wyszło z tego słodziutkie dziecko. Apeluję! Więcej dziecięctwa w naszym życiu. Więcej zaufania, dobroci i miłości - przede wszystkim.
Piękny film o miłości. A św. Faustyna, przyjaciółka moja, to miała 33 lata, kiedy umarła, nie, kiedy wstępowała do zakonu.
Z tego, co czytałam w "Dzienniczku" - modliła się za zbawienie wychowanki, która - nazwijmy sprawę po imieniu, chyba się onanizowała.
Jakimi? Ty myślisz, że homoseksualizm to masturbacja? Że homoseksualizm to tylko seksualność? A heteroseksualizm to też tylko seksualność? Ale fakt, Ona mogłaby tak myśleć, bo miała tylko wykształcenie podstawowe. Pewnie generalnie by tego nie rozumiała i trochę by Ją to gorszyło. Natomiast sprawy tzw. czystości zajmowały ja jak najbardziej, oczywiście. To jedna z chrześcijańskich cnót, Jej siostry, i Ona sama, ją ślubowały. Wiesz, to ważna sprawa u osób życia konsekrowanego.
To Tobie chodzi o to, żeby mnie mieć? No to wywołałaś rumieniec na mym licu. Ale popatrz jak to się plecie. Leona Borgia chciałaby mieć Ciebie, a Ty nie. Ty chciałabyś mieć mnie, a ja nie. ;-)
Nie chcę Cię mieć, bez obawy, nie muszę już szukać :-)
Sprawy czystości mogą być ważne nie tylko dla osób konsekrowanych.
Miała zdanie podobne jak Kościół - który uważa te sprawy (np. masturbacji) za grzech - czemu ją kanonizowali? Zajmowała się sprawami seksualności jak najbardziej, bo inaczej nie byłaby w stanie podjąć świadomie decyzji, że chce żyć w czystości.
Oj, to wychodzi, że była seksuologiem, a nie zakonnicą. ;-) Ani homoseksualizm jej nie zajmował, ani nawet seksualność, naprawdę inne rzeczy ja pochłaniały - generalnie zatroskana była o zbawienie innych i zajęta propagowaniem Miłosierdzia Bożego. Gdyby miała coś przeciw gejom, to nie zostałaby moja przyjaciółką.
Tak, ale w taki razie należy traktować tę interpretację osoby świętej raczej symbolicznie - czytałam jej "Dzienniczek" - i autorka sprawia na mnie wrażenie osoby b. dojrzałej, która mogłaby być świetną nawet matką, gdyby chciała, a jej wybór życia zakonnego, w czystości, był efektem przemyśleń i świadomej woli, a nie wynikiem braku dojrzałości emocjonalnej.