PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1228}
7,2 5,4 tys. ocen
7,2 10 1 5352
Farinelli: ostatni kastrat
powrót do forum filmu Farinelli: ostatni kastrat

Bez poswiecen :)

ocenił(a) film na 9

W dzisiejszych czasach nie trzeba juz tak wielkiego poswiecenia aby zostac kontratenorem sopranowym :) Paru takich swietnych spiewakow na swiecie funkcjonuje, a nawet jedna wloska genialna spiewaczka nagrala plyte z ariami owczesnych kastratow i wspaniale poradzila sobie z tym sama bez miksowania z innymi glosami. Mowa o pani C. Bartolli - polecam wszystkim zainteresowanym opera i Farinellim oczywiscie :)

nunno

Bardzo mylne spojrzenie na temat. Kontratenorzy w czasach baroku przegrali z kretesem z kastratami (ale też z ówczesnymi sopranami kobiecymi a i z dyszkantami nie było im łatwo rywalizować). Porównywanie głosu modalnego (kastraci) do tego budowanego na bazie falsetu lub „head voice” jest jak porównywanie samochodu z napędem na cztery i dwa koła. Na „prostej, płaskiej szosie” (patrz alt, Derek Ragin) różnica niewielka, w trudniejszych „warunkach terenowych” (patrz skala sopranu, o oktawę wyższa) zaczynają się gigantyczne schody, stanowiące wyzwanie dla wytrzymałości narządu wytwórczego i jakości głosu.
Prawdziwi kontratenorzy sopranowi – ci prawdopodobnie dorównujący parametrami wokalnymi kastratom (może tylko Dariusz Paradowski?) są absolutną rzadkością- łatwiej już znaleźć naturalnego wokalnego kastrata (Michael Maniaci, Radu Marian). O słabości kontratenorów sopranowych świadczy chociażby to, że żaden z nich nie zarejestrował takich perełek posiadających prawdziwie sopranową tessiturę jak na przykład kantata 51 Bacha czy odkryta niedawno Gloria Haendla- podejrzewam, że Philippe Jaroussky gdyby śpiewał tego typu utwory nawet transponując je nieco w dół, szybko zdarł by swoje struny głosowe i przy okazji uszy słuchaczy. W tej konkurencji nie tylko kobiety, ale starsze dyszkanty jak Clint van Der Linde wygrywają zdecydowanie.
Natomiast Cecylia Bartoli (również nie do końca pewnie czująca się w skali sopranu, choć dociągająca do f’’’ na próbach i dis’’’ na koncertach) może się schować nie tylko przy barokowych kastratach, ale i przy barokowych sopranach kobiecych- przykładowo Margharita Giacomazzi była wstanie w przedstawieniach operowych w młodszym wieku zmagać się z takimi dziełami jak Qual guerriero in campo armato- trudniejsza aria od wszystkich utworów zarejestrowanych studyjnie przez Cecylię. O interpretacji Cecyli i barwie głosu już nie wspomnę.
Epoka barokowego belcanta to zawieszona wysoko poprzeczka przez stosunkowo nielicznych elitarnych kastratów, którzy stanowili ogromne wyzwanie dla kobiecych głosów, które mając silną konkurencję, punkt odniesienia i wzorce pięły się w górę na wyżyny nieznane współczesnym głosom kobiecym. W dodatku śmiało można powiedzieć, że w związku z większą żywotnością dyszkantów (inny wiek dojrzewania) zmagały się też z konkurencją z tej strony (na przykład rywalizacja o głosy solowe w Mesjaszu Haendla- raz na wozie- raz pod wozem). Oczywiście w takich warunkach soprany chłopięce- nie tak ulotne jak dziś- miały większą motywację do pracy, baza w tym temacie mimo mniejszej liczby ludności i tak była nieporównywalnie większa; prawdopodobnie Wiliam Savage posiadał znacznie lepsze przygotowanie do przedstawień operowych i oratoryjnych, niż współczesne jego alter ego- Alois Muhlbacher. Z tego wszystkiego tworzy nam się bukiet głosów, o którym dziś możemy sobie tylko pomarzyć. I żeby spróbować go odtworzyć przynajmniej w filmowych warunkach nie wystarczy automat do śpiewania (Cecylia Bartoli, opowiadająca koszmarne głupoty, na przykład przekonująca o tym, że kastraci śpiewali jak kobiety) czy pojedyncze przypadki kontratenorów sopranowych/ modalnych męskich sopranów- trzeba uciec się do współpracy i syntezy różnych typów, jak to miało miejsce z niemałym powodzeniem w komentowanym filmie. Inna sprawa, że w muzyce renesansowej kontratenorzy (oczywiście niekoniecznie sopranowi) mają większe pole do popisu, niż najlepsi kastraci. Chyba że kastrat altowy śpiewałby falsetem- i tak mogło by być…

ocenił(a) film na 9
dyszkant

Bardzo interesujace wywody, jendnak ktore aspekty z zaprezentowenej przez ciebie teorii maja cos wspolnego z rzeczywistoscia ciezko dowiesc. Ja wiem, ze jest wielu samozwanczych krytykow i quasi znawcow tematu, a na powyzszy dyskus powstalo wiele dokumentow i publikacji, jednak nie mozna tak drastycznie porownywac barokowego belcanto z powiedzmy belcanto wspolczesnym, chcociazby z jednego prostego powodu, nikt w baroku nie dysponowal sprzetem do nagrywania, wiec i nie ma realnego odnosnika, w ktory moznaby celowac, a i czasy sie zmienily. Do tego zapisy partytur i wielkie wizje barokowych tworcow niestety nie ukazuja rzeczywistych mozliwosci warsztatowych owczesnych spiewakow, mozna opisywac i tworzyc w glowie rozne rzeczy i opinie, a papier jak wiadomo przyjmie wszystko.
Co do kastratow, to raczej nie byli oni elita, tylko dziwadelkami. Dlatego tez byli bardziej popularni od "rasowych" kontratenorow, czy sopranow. Ludzie w kazdej epoce szukaja taniej sensacji i rozrywki, wiec i uwielbiali kastratow, bo ci byli na marketingowym topie, a reklama jak wiadomo byla jest i bedzie dzwignia handlu.
Uwazam rowniez, ze takie dyskredytowanie talentu C. Bartolli jest nie na miejscu. To naprawde swietna wspolczesna spiewaczka, ktora ma charyzme i wlasna wizje wykonywanych utworow, co w swiecie opery jest nie lada rzadkoscia. Spiewak operowy ma byc rowniez aktorem a nie tylko tepym narzedziem. Na cale szczescie znawcy zagadnienia docenili jej wokalny virtus :)
Nalezy rowniez podazac z duchem czasu, a nie tkwic w skostnialej epoce baroku, wybrzydzac i krecic nosem na jakikolwiek przejaw wspolczesnego tworczego kreacjonizmu.

nunno

Serdecznie przepraszam, ale po przeczytaniu powyższego, tak szczerze, to… szczęka opada.
1. Nie ma czegoś takiego, jak współczesne belcanto. Można muzykę dawną wykonywać na współczesną modłę i to nie jest współczesne belcanto, tylko odejście od jego ideałów (tak samo, jak język włoski nie jest nową łaciną), można pójść drogą wykonawstwa historycznego (autentyzmu) i przywracać dawny kształt muzyce wokalnej i to jest powrót do dawnego stylu, co najwyżej w nowych realiach.
2. Skoro nie można porównywać głosu dawnego do współczesnego, to po co to robisz – pisząc o współczesnych kontratenorach sopranowych w kontekście dawnych kastratów? Poza tym dowiedzenie, że kontratenorowi jest trudno śpiewać sopranem jest tak samo łatwe, jak to, że eunuch nie może mieć dzieci. O ograniczeniach w skali kontratenorów mówiła także Cecylia Bartoli jak i sami czołowi kontratenorzy- Jarousky sam o sobie mówi, że nie czuje się dobrze w górnym rejestrze. Podobnie Bartoli- że nie śpiewa za wysoko, bo to mogłoby oznaczać koniec jej kariery. Z kolei prawdziwe soprany kobiece gasną w dolnym rejestrze.
3. Nie znamy zapisu dźwiękowego dawnych śpiewaków, ale mamy dość obszerną literaturę o niepodważalnej wartości opisującą te głosy. Jest rzeczą oczywistą, że jedną z cech barokowego belcanta była perfekcja w wykonawstwie gam- biegników techniką legato. I cóż powiesz w tym kontekście o wyczynach naszej niezmordowanej Cecylii? Z całym szacunkiem dla efektownego staccato (oczywiście również do perfekcji rozwijanemu w muzyce dawnej)- jak to brzmi w „Siam Navi all'onde algendi”? Nie wiemy, jak do końca śpiewał Carlo Broschi ale znamy jego skalę głosu- w dojrzałym wieku cała oktawa mała + cała skala sopranu- rzecz wytłumaczalna przy krtani, która jest większa od kobiecej a jednocześnie nieograniczona męską mutacją, jednocześnie z umięśnieniem męskim. O pojemności rezonatorów (większych nie tylko od kobiecych ale statystycznie od tych należących do kontratenorów- zmiany eunuchoidalne kości- żeber)- wiemy też doskonale. Wreszcie zapisy z epoki mówiące o tym, że głos kastrata jest głosem niepowtarzalnym, zupełnie różnym od głosu kobiecego. Współcześnie można to oszacować- różnice widać już w wieku 14- 15 lat, gdy jeszcze jest grupa sopranów chłopięcych, którą można porównać z żeńskimi odpowiednikami. Wnioski oczywiste- deklasacja. Nie znam żadnej dziewczyny w tym wieku, która nagrała płytę z utworami wirtuozerskimi, wpisującymi się w pełni w kanon belcanta, zdecydowanie mniej liczne soprany chłopięce mają na swoim koncie mnóstwo takich nagrań. Skoro w tak młodym wieku następuje tak znaczące rozwarstwienie, co by było, gdyby nie istniała mutacja hormonalna głosu u facetów?
4. Kastraci nie byli elitą- przeczytaj dokładnie, co napisałem (elitarni kastraci- elita wśród kastratów a nie wszystkich śpiewaków) ale w gruncie rzeczy na jedno wychodzi; pisanie w tym kontekście o taniej rozrywce gdy mamy do czynienia z utworami, których często nawet nie znasz (bo nikt ich dzisiaj nie potrafi zaśpiewać)- żenada.
5. Tępe narzędzia, sprowadzanie wszystkiego do opery (rozumiem, że wszystko, co tworzył Bach to było dla tępych narzędzi i takowym jest Emma Kirkby stroniąca od opery);
6. Skostniała epoka baroku i „współczesny twórczy kreacjonizm”- chyba pomyliłeś z kreatywnością artystyczną, bo kreacjonizm jest naprawdę pojęciem kompletnie w tym kontekście chybionym… Jeżeli tak, to nasza Cecylia- Twoja idolka sama uskarżała się na ubóstwo i pustynię twórczą naszych czasów w tym względzie. Trudno czasem pogodzić się z faktem, że dawniej było coś, czego my nie potrafimy. Zawsze można powiedzieć, że współczesne samoloty pasażerskie latają szybciej, niż dawne Concorde'y. Papier wszystko kupi...

ocenił(a) film na 9
dyszkant

Zarzucasz mi, ze niedokladnie czytam twoje wypowiedzi, ale ty robisz dokladnie to samo z moimi. Az nie chce mi sie z tym polemizowac, bo dalsze argumenty nie maja najmniejszego sensu w obliczu twojej nieomylnosci. Takze sugeruje abys pozbieral swoja szczeke z podlogi i moze zajal sie projektowaniem super szybkich samolotow, bo jak widze rownie dobrze orientujesz sie i w tym temacie, a i pieniadze niemale mozna tu zarobic. Pozdrawiam serdecznie. EOT.

nunno

W starciu ze znawstwem pierwszej próby (sam czytałem z zainteresowaniem wypowiedzi @dyszkanta, a mam siebie jeśli nawet nie za znawcę, to już na pewno za melomana) postmodernistyczny pseudointelektualizm ("wokalny virtus", wywołane "belcanto współczesne" i najlepsze: "zapisy partytur") zawsze zbiera cięgi.