Zacznijmy od tego, że były osoby, które na premierę tego filmu czekały. Oczywiście nie byli to ludzie ze studia Walta Disneya. Premiera dla prasy na dwadzieścia dwie godziny przed pierwszym publicznym seansem to nie brzmiało jak zaproszenie do kin.
Jak w ogóle doszło do tego, że dostaliśmy ten film. W sumie nie wiem ale musiało to być podczas jakiegoś luznego wieczoru. Padł zakład i szef wytwórni zgodził pod wpływem na adaptację chyba trzydziestu stron scenariusza. Nie liczył nawet, zakład być musiał z jakimś szefem wytwórni. Następnego dnia i przez kolejne miesiące Eisner musiał mieć kaca po tym wieczorze. Od początku ten projekt to było takie: "a i jeszcze ten film mamy w 2018 roku wprowadzić" (wymawiane prze zaciśnięte zęby). I Disney do tego "brzydkiego kaczatka" nie chciał się specjalnie przyznawać. W końcu jednak się udało, oto jest. Kurtyna w górę. Lecimy z kamerą przez komputerowo wygenerowane postaci. Wiecie, rozmach, skala. Mamy rodzinę, którą dotknęła tragedia. Nie zdążyli twórcy w porę napisać postaci matki, więc nie żyje. I ta wiadomość będzie nam przypominana co 10 - 15 minut niemal przez cały seans. Bo jeszcze będzie ktoś kto w to nie uwierzy. Mamy w końcu tę krainę co wygląda jakby ją twórcy "Thor. Ragnarok" wykreowali w przerwie między pracami nad powyższym projektem. Czasem widać, że aktorzy stoją bw CGI. Co wygląda idiotyczne ale najważniejsze jest tu to, że "mama nie żyje" , że smutek, że żal, że misja, że lusterko, że musisz wierzyć w siebie. Takie gadki to chyba z kursu samoakceoracji wzięte. Musicie wiedzieć jakie to ważne, bo bohaterka będzie też to przeżywać. Czyli mama nie zyje, niczym legendarna chora córka plus "jestem genialna jestem swoim największym skarbem" i taka wygadana ta mloda, że nawet jak jest sama gada do siebie, oczywiście o matce, to jest jej najwieksza pasja. Zresztą w królestwie usłyszeli, że zmarła i tyle. Bez dalszych pytań. Wszyscy uwierzyli. Wiecie co jest w tym filmie najlepsze, że w miarę szybko się kończy, znaczy się, on był skończony na etapie scenariusza ale ta udręka z kwadratowymi dialogami i takową intryga szybko lecą , no w miarę.
Wreszcie koniec....konstatując ..kaca można mieć, lecz niestety po tej niezwykle CHAOTYCZNEJ pańskiej wypowiedzi...parafrazując stary dowcip "aaale o co chodzi ?"..natłok myśli, słowotok i pustka..może lepiej wstrzymać się od pisania ? albo przemyśleć wypowiedź ?
Niestety Pan JohnTheBrave nie słynie z przemyślanych wypowiedzi. Powyższa "recenzja" wpisuje się w ogólny trend.
Nie potrafisz czytać ze zrozumieniem nie mój to problem chyba. Dla kontrastu są zalubienia. Pozdrawiam uważnego obserwatora.
Uważny obserwator, który ze zrozumieniem przeczyta tego potworka, skończyłby z krwotokiem z nosa. To z pisaniem ze zrozumieniem autora "recenzji" jest problem. Sili się Pan na bycie uszczypliwym, co w zamyśle miało być zabawne. Nie jest. Geneza filmu też nie daje żadnej konkretnej informacji. I jeszcze jedna sprawa. Zarzucanie Disneyowi, że przekazuje widzowi banały, samo w sobie jest banalne. Wszyscy znają Disneya i właśnie tego się spodziewają po wydawanych przez Studio filmach. Chcesz superambitnego kina -Obejrzyj kolejny raz "Narodziny Gwiazdy".
Kilka razy to przeczytałam, ale niektórych fragmentów Pańskiej wypowiedzi w ogóle nie rozumiem. Może lepiej przeczytać swoją wypowiedź jeszcze raz przed jej dodaniem, bo jakiś ten roast nieudany patrząc na to, że dla tylu osób jest zbyt chaotyczny i niezrozumiały
Garstka , trzy osoby raptem a wniosek "dla tylu osób" nie ma jak zakrzywianie rzeczywistość by wizja osobista się zgadzała ;D
To proszę mnie dopisać do tej listy :) skąd w ogóle pomysł na tak wymyślną formę recenzji, nie mówiąc nawet o tych dowcipnych wycieczkach do twórców omawianego koszmarku.
Chciałabym tylko nadmienić,że matka Klary nie żyje, nie dlatego że twórcy nie zdążyli napisać jej postaci, tylko dlatego że w oryginalnej historii także nie żyje. Oglądając film łatwo się domyślić, że jej śmierć jest w filmie potrzebna oraz że nie jest to niedopatrzenie twórców.
Przecież matka Klary w opowiadaniu Hoffmanna żyje. Hm. "Ale wtedy podeszła matka i poprosiła ojca chrzestnego, żeby pokazał je j wewnętrzne urządzenie zamku i skomplikowane zębate kółka, które wprawiały lalki w ruch".
Dla Disneya to typowe dzialanie na odrywanie mlodych z wiezi rodzinnych . Zabijac postacie rodzicow i wmawiac , zeby mlodzi robili to co sami chca a jak ktory nie chce to niech ma chociaz traume gdy bedzie myslal, ze tez moze stracic swoich rodzicow.