Niezbyt często spotyka się film tak doskonale oddający klimat książki. Nie oczekujcie od filmu czegoś ambitnego, inteligentnego, bo niczego takiego tutaj nie znajdziecie. Ale dla miłośników Jane Austen jest to oczywiste. 10/10 chociażby za same zdjecia.
Mów za siebie, a nie za WSZYSTKICH miłośników Jane Austen. Ja osobiście czytałam "Dumę..." trzy razy i nie wydaje mi się, żeby ten film oddawał charakter książki.
Dużo lepszy (najlepszy) jest serial z '95 roku z Colinem Firthem i Jennifer Ehle. Keira kompletnie nie pasuje do Lizzy!
Film zły ;/ Nie widzę w nim ani trochę geniuszu...
Nigdy nie poleciłabym żadnej z książek Austen komuś niezwykle wymagającemu, kto poszukuje czegoś bardzo ambitnego, inteligentnego. Oczywiście w książkach można dostrzec nutkę inteligencji, ale nie ma w tym czegoś wielkiego, zachwycającego. Jeżeli uważasz te książki za coś więcej niż banał na wylanie łez i odmóżdżenie to nie mamy o czym rozmawiać.
Zdjęcia świetne, film doskonale oddaje klimat książki, Keira idealnie pasuje do Lizzy, genialny film.
A w którym miejscu ja stwierdziłam, że książka jest ambitna, czy jest dla kogoś wymagającego?
Tylko powiedziałam, że film jest źle zrealizowany (według mnie) i żebyś mówiła za siebie, a nie za wszystkich miłośników Jane Austen... :/
I nie - Keira nie pasuje do Lizzy (choćby dlatego, że nie ma urody książkowej Lizzy i zachowuje się jak rozwrzeszczana głupia gąska - a przecież w książce nie podniosła głosu na pana Darcy'ego)
:) pozdrawiam
ja: "Nie oczekujcie od filmu czegoś ambitnego, inteligentnego, bo niczego takiego tutaj nie znajdziecie. Ale dla miłośników Jane Austen jest to oczywiste." Ty: "Mów za siebie, a nie za WSZYSTKICH miłośników Jane Austen"
Musiałaś źle zrozumieć to co napisałam, bo nie chodziło mi o to, że miłosnicy Austen zauważą jak bardzo film oddaje klimat książki, ale będzie dla nich oczywiste to, że nie ma w tym niczego ambitnego. Nie dziwi więc, że ja również źle zrozumiałam Twój komentarz. Bardzo mnie deprymuje to, gdy ktoś wstawia taką ":/" emotikone, nie rozumiem jej, a Ty robisz to po raz drugi. Zapytam z ciekawosci, po co to ?
Już w porządku. faktycznie źle Cię zrozumiałam.
A ta emotka to taka skrzywiona minka ;)
PS Ale i tak film mi się nie podobał. ;D
właśnie nie wiem dlaczego ta skrzywiona minka, nie jest miła, dlatego się pytam :)
No ok, każdy człowiek ma inny gust ;)
A ja bym powiedziala, ze ksiazka ta jest bardzo wzbogacająca w wiedze na temat konwenansow panujacych w XIX wiecznej Anglii... Ale to nie dyskusja na temat ksiazki. Film mi sie podobal. I tyle.
a mi się ta wersja podoba bardziej niż ta z 1995 roku i Keira jest lepszą Lizzy niż Jennifer
ciężko było mi się zdecydować którą wersję wolę, bo dla mnie obie są świetne :) więc musiałam to porozbijać na części:
1995
1995 2005
- pan Darcy - pan Darcy
- dokładność fabuły - Keira jako Lizzy
- pan Collins zdecydowanie lepszy w sensie głupszy - Jane Bennet jest ładna, w przeciwieństwie do tej ze starszej wersji, -Wickham był bardziej zły z charakteru niż w wersji z 2005 tamta w ogóle nie dość, że nie ładna, była paskudna
- Charllote była brzydsza, czyli taka jak w książce o ile - przystojniejszy Wickham, chociaż nie wyglądał na takiego złego
dobrze pamiętam (czytałąm dawno temu) jakim był naprawdę
- zakończenie filmu - Lady Catherine była bardziej wredna
- pani Bennet była bardziej irytująca - muzyka
- domy np. Bennetów i Collinsów, była bardziej ubogie, oddające stan
majątkowy tych ludzi, w wersji 1995, obie rodziny miały duże, ładne
nad ich stan domy nad ich stan w szczególności Collinsowie
- pan Bingley i jego siostra bardziej mi pasowali w tej wersji
- całokształt ;)
haha, źle ustawiło moją wypowiedź, mam nadzieję, że się zoorientujecie, jak nie to pyta ;)
Czas na kontratak:D
Keira jako Lizzy to dla mnie jedna tragiczna pomyłka. Za chuda, za brzydka, aktorsko sięga poziomem pokładów węgla kamiennego. Scenariusz ustawiony pod ciągłe chichoty, chamskie zachowanie, całkowita ignorancja przyjętych wtedy zwyczajów. Hamerykanskie dowcipy (5 panien Bennet, to ciągłe wstawanie) nie bawiły mnie w ogóle, uśmiech politowania za to wywołały i to nie raz. Macfayden na poziomie Keiry, przypominał mi totalnego przygłupa, gburowatego, któremu na dodatek wszytko jest obojętne. Firth zagrał człowieka pod fasadą dumy skrywającego tak naprawdę nieśmiałość i niezdolnego do nawiązywania kontaktów z całkiem obcymi ludźmi, w towarzystwie osób, które lubi i szanuje - dowcipnego, szarmanckiego i sympatycznego. Macfayden bez przerwy miał minę totalnego kretyna, jego dialogi z siostrą może i są sympatyczne, ale do postaci wykreowanych przez Austen kompletnie nie pasujące. Georgiana - dojrzałą dziewczyna, prawie dorosła kobieta, nieporadna w towarzystwie, skrępowana, nieśmiała, bardzo podobna do brata, tu jest jakąś wpółczesną amerykańską nastolatką, pojęcia nie ma o konwenansach (tych najbardziej podstawowych, jak przywitanie się - nawet u nas ludzie wiedzą, że do obcej osoby w "wysokim" towarzystwie nie podbiega się i nie woła "Miss Bennet! Miss Bennet!").
Jane nie była paskudna. Wychodzone modelki stały się modne dopiero po Twiggy. Uroda serialowej Jane bardzo pasowała do ówczesnego - XVIII-wiecznego kanonu. Duże, piękne, anielskie wręcz oczy, figura o łagodnych linach, miękkie rysy twarzy, nawet zadarty nosek - tak mniej-więcej pojmowano wówczas piękność. Rosamund Pike Austen i jej współcześni uznaliby za brzydką, bez wdzięku, i pewnie chłopkę, i to głodującą.
Wicham 2005 przypominał mi małolata:)
A akurat Judi Dench (chociaż zazwyczaj ją uwielbiam) podobała mi się mniej niż ta serialowa.
Nawiasem mówiąc, Austen, pisząc o ubogim domu, nie miała na myśli szopy. Zwróć uwagę na dom, jaki kupuje pani Dashwood w "Rozważnej i romantycznej". To jest bardzo ubogi, mały i biedny - osobiście chętnie bym się zamieniła na taki ubogi, mały i biedny dom:) Skoro miał "tylko" bodajże dwa salony.
Ten aktor, który grał Bingleya nie pokazał sobą zupełnie nic, poza tym, że włosy na żelu były wtedy bardzo sexy. A jego siostra wyglądała na znudzoną i obojętną, ale na pewno nie na zainteresowaną panem Darcym.
Powieści Jane Austen - szczególnie ostatnia, "Perswazje" - zapowiadają współczesną powieść psychologiczną, odchodzą od kanonu powieści gotyckich i uwielbienia dla Anne Radcliffe. Austen zaczęła pisac o realnych problemach realnych ludzi, żyjących w realnych czasach. Odeszła ponadto od schematu "bierna kobieta - aktywny mężczyzna" (zastępując go "aktywna kobieta - aktywny mężczyzna", w tym filmie jest natomiast "aktywna kobieta - bierny mężczyzna").
"Oczywiście w książkach można dostrzec nutkę inteligencji, ale nie ma w tym czegoś wielkiego, zachwycającego. Jeżeli uważasz te książki za coś więcej niż banał na wylanie łez i odmóżdżenie to nie mamy o czym rozmawiać."
Wylewasz łzy nad na wskroś optymistycznymi powieściami Austen? Powieści Austen sa nowatorskie, bo uczyniła ona z kobiety istotę zaradną i myślącą, poszerzyła psychikę swoich bohaterek, odeszła od schematów. Doskonała znajomość ludzkiej psychiki, współczesnej sobie kultury i sposobu postrzegania świata, fotograficzne oddawanie obyczajów swoich czasów, sprawia, że jej powieści są czymś znacznie więcej niż szergowymi wyciskaczami łez. Takie masz w kiosku pod piękną nazwą Harlequin.
Uwielbiam Jane Austen.,a ,, Duma..." to jeden z moich ulubionych filmów. Aktorzy świetnie obsadzeni w rolach, super klimat. Zasluzone 10/10!:D
10/10 to zdecydowanie za wysoka ocena, szczególnie dla fanów książki, jednakże uważam że 7 jest oceną adekwatną. Aktorzy dobrze dobrani, ładna muzyka, równie śliczne krajobrazy...
Ten film spodoba się miłośnikom amerykańskich romansideł, ale na pewno nie fanom książek Jane Austin. Przede wszystkim dlatego, że film nie oddaje klimatu książki, ale jest nastawiony na tanie chwyty komercyjne. Filmowa bohaterka w ogóle nie przypomina tej książkowej, i nie chodzi mi tu o wygląd (który swoją drogą daleki jest opisowi literackiemu) ale o charakter. Książkowa Lizzy jest niezwykle inteligentna, jednym zdaniem potrafi kogoś spoliczkować i to z uśmiechem na twarzy. W filmie Lizzy przedstawiona została jako niedojrzała, rozwydrzona damulka. Poza tym rodzina Lizzy mimo, że uboga, to jednak szlachecka, a w filmie została ukazana prawie jak rodzina wieśniaków. Ogólnie film dobry dla osób, które chciałyby obejrzeć ładnie zrobione kostiumowe romansidło, w tanim amerykańskim stylu. Dla miłośników sztuki, którzy cenią grę aktorską i wiarygodność na ekranie, polecam wersję BBC z 1995 roku.
Tak, bo te wszystkie nagrody i nominacje były przyznawane przez miłośników amerykańskich romansideł, no chyba, że ci ludzie się nie znają, mają gdzieś sztuke i doceniają wszystko co komercyjne(może ja ślepo wierze, że tak nie jest). Nie wiem jak to możliwe, że po przeczytaniu książki byłam po raz pierwszy w życiu tak zadowolona z filmu ?. Może czas zrozumieć, że to kwestia tego, że każdy ma inny gust, to, że komuś spobał się ten film oznacza, że nie jest miłośnikiem sztuki ? Myślę, że musisz mieć odmienne spojrzenie na sztuke i tyle, jednak nie radziłabym wszystkiego tak generalizować.
Tyle co skończyłam oglądać film i nadal jestem przepełniona całą magią tego filmu. Zdecydowanie warto pooglądać. Nie przeczytałam książki ale na pewno niedługo zacznę czytać, bo wiadomo że większość filmów jest gorszych od książki.
Polecam również pooglądać Zakochana Jane - film również przeniesiony w czasie i ma swój klimat :)
Ostatnio po raz kolejny czytałam książkę i obejrzałam film i to tylko pogłębiło moje przeświadczenie że nie mogę go uznać za doskonale oddający klimat książki. Zdjęcia są przepiękne, muzyka zachwycająca, ale trudno to nazwać ekranizacją książki Jane Austen. To jest raczej inspiracja historią przedstawioną w powieści, którą scenarzysta prawdopodobnie przeczytał, ale na pewno niedokładnie, o czym świadczy to że jak już pojawia się jakiś dialog z książki, to nierzadko zdarza się że te słowa wypowiada ktoś inny niż w oryginale. No i postaci mają trochę inne charaktery niż w książce - Darcy jest o wiele bardziej melancholijny i zagubiony (co nie znaczy że Macfadyen mnie nie zauroczył - wręcz przeciwnie!), a Lizzy dużo mniej rozsądna i bardziej rozchichotana.