Film zapowiada się ciekawie, natomiast po zawiązaniu akcji w postaci wypadku wszystko siada i próbuje się rozkręcić na nowo. Bezskutecznie. Główna bohaterka jest neurotyczna, nieporadna, fatalna w oglądaniu. Szczytową sceną złego gustu jest akt miłosny ze swoją ofiarą - dało się to wyczuć już wcześniej, ale do końca nie wierzyłem, że reżyser posunie się do takiej żenady. Zakończenie jest tylko i wyłącznie emanacją ogólnej niemocy prodykcyjnej i kreatywnej. Odradzam. 3/10
No niestety racja. Nieporozumieniem jest porównywanie go w recenzji do "Moon" bo niby próbują podejść do tematu filozoficzne, a gdzieś się to rozmywa... Ciekawe za to, że jest to w tak krótkim czasie kolejny po "Melancholii" obraz gdzie tłem jest właśnie pojawiający się na niebie obiekt. Czyżby astronomia stała się nagle na tyle ciekawym i zagadkowym tematem?
W temacie: wpadka z opowieścią o pierwszym kosmonaucie: w przestrzeni kosmicznej spędził on niecałe 2 godziny, a nie dni...
Ludzie! TO juz sie dzieje: http://wiadomosci.onet.pl/nauka/nasa-potwierdza-odkrycie-ziemi-20-to-wielki-krok -n,1,4958000,wiadomosc.html
Niestety to kolejna ckliwa historyjka o krzywdzie i winie z jakimiś mrzonkami o innej ziemi... o tym, że żyjemy iluzją lepszego życia gdzieś daleko zamiast zadbać o szczęście tu i teraz. Na pewno Paulo Coelho ma to w Alchemiku napisane. Do tego melancholia, pauzy, symbolika, celebrowanie ujęć... Typowe chwyty kiedy ma się niewiele do powiedzenia. Niektóre sceny można by nominować do nagrody Simple Jack'a:) "Uprałaś ten sweter?", opowieść o Gagarinie, gra na pile :)