Pierwsza część była kiczowato - zabawna, nie przeczę, ale była wtedy czymś nowym. Właśnie to komediowe zagranie było niezłe. Odświeżające na tle innych produkcji. Odkurzyli teraz temat przewodni, dodali wybuchy i strzelaninę i nic więcej tam nie ma. Film jest przewidywalny i nudny. Fabuła, jednak jakaś szczątkowa jest, podana na tacy bez odrobiny tajemniczości, jakiegoś niedopowiedzenia. Jak zwykła gra komputerowa. Wróć, gry mają bardziej rozbudowaną treść.
Ty tak na serio?
Pierwsza ekranizacja (a nie część) to film mojego dzieciństwa. Ot takie lekkie sf ze Sly'em w roli tytułowej - czytaj idolem mojego pokolenia. Film miał w sobie to coś jak na tamte czasy. Fajnie się go oglądało. Tylko jedno zasadnicze ale: to nie był Dredd!
Zapewne na potrzeby dotarcia do szerszej wiekowo widowni zrobili z tej postaci parodię. Że już nie wspomnę co zrobiono z fabułą.
Natomiast ta ekranizacja to Sędzia pełną gębą:-) Dredd nie ma być tajemniczy. Toż to nie CSI czy jakiś inny procedural. W Megacity One liczy się tylko wielkość twojego gnata i twoich cohones. Tak Dredd ma być brutalny, mieć strzelanin i wybuchów od....(że już nie powiem jak).
Ten film to Dredd a ten ze Sly'em to luźna, familijna ekranizacja.
Na serio :) mroczne sf już było. Podobało mi się , że zrobiono z tego taką zabawną opowiastkę. Nie mam nic przeciwko mroczniejszemu klimatowi, ale to jest tak nudne, że można przysnąć. I przewidywalne do bólu, nie ma nic zaskakującego , po 15 minutach wiadomo wszystko. Nie ma niczego nowatorskiego, czegoś co skupiłoby uwagę. Jakiś wątek, jakaś tajemniczość, coś niezwykłego, oklepana akcja same stare chwyty. Nudy, nudy, nudy. Miałam duże nadzieje, bo wiedziałam , że klimat będzie inny. Ale skopali to pierwszorzędnie.
Masz rację oczywiście, że film jest przewidywalny do bólu. Ale powiem Tobie tak. Jest to 100%-towo męskie kino;-) P.S. Moja żona przetrwała 20 minut po czym stwierdziła, że jest za nudny i brutalny;-)
Troszkę wyświechtany argument za filmem że to męskie kino. To ma byc zaleta czy jakiś obiektywny pozytyw?
Film nie jest zły ale same sceny akcji niczym się nie wyróżniają. Klimat owszem niezły i kilka dialogów. Poza tym - takich akcyjniaków jest cała masa tyle że bez tej otoczki SF.
Film niczym gra - przechodzisz level za levelem:)
Tylko w grze pojawiają się bossy, a tu pomykasz z piętra na piętro i zabijasz kolesi.
Fakt, że jest to krwawe - to lubię. Ale samą krwią filmu nie zapchasz, potrzebna jest fabuła.
Heh, no fabuła może jest, którą niestety można streścić do jednego zdania.
Poza tym mina Dredda nie przypominała twardego, zasadniczego gliny.
Tylko wyglądała jakby coś mu nie pasowało i zaraz miał się rozbeczeć. Mówię o kącikach ust, które bardziej do dołu nie mogły pójść:)
Już lepiej wyglądał inny sędzia, którego spotkał zza murkiem (nie chcę spojlerować)
Film niczym gra - przechodzisz level za levelem:)
Tylko w grze pojawiają się bossy, a tu pomykasz z piętra na piętro i zabijasz kolesi.
Fakt, że jest to krwawe - to lubię. Ale samą krwią filmu nie zapchasz, potrzebna jest fabuła.
Heh, no fabuła może jest, którą niestety można streścić do jednego zdania.
Poza tym mina Dredda nie przypominała twardego, zasadniczego gliny.
Tylko wyglądała jakby coś mu nie pasowało i zaraz miał się rozbeczeć. Mówię o kącikach ust, które bardziej do dołu nie mogły pójść:)
Już lepiej wyglądał inny sędzia, którego spotkał zza murkiem (nie chcę spojlerować)
Przecież to klasyczny akcyjniak w kilmacie sf.
Coś jak stary Mad Max.
Czego się spodziewałeś?
Od starego filmu ze Stallone rózni sie kompletnie. Tamten był fajny ale i ten jest. Są na tyle różne że nie ma co tych filmów porównywać...
W swojej klasie nowy Dredd to majstersztyk.
Aj tam . W kategorii "bam - bam" jak najbardziej.
Masz głównego bohatera, "jeźdzca znikąd" o którym niemal nic nie wiesz, przez cały film nie poznasz nawet jego twarzy. Jest pomocnik, niewiny świeżak krzepnący w ogniu walki. Jest niezły, charyzmatyczny villain. Jest ciekawy świat, futurystyczny, ale nie za bardzo, całkiem wręcz bliski.
Motyw wieżowca rodem ze "Szklanej pułąpki".
Sprawne sceny akcji, odpowiednio pokazana przemoc (bez bezmyslnego epatowania, za to mocno zaznaczona)
Nie wiem co by tutaj można było poprawić.
może tylko.. Anderson powina dokończyć w filmie jakie wrażenie miała gdy wyczuła Dredda przez szybę...
ale zawsze jest nadzieja że może jednak będzie sequel :p
Jest dokladnie tak jak napisałeś - klasyczny film akcji gdzie jest dużo strzelania, wybuchów, krwi i wygląda to dobrze. Film nie jest arcydzielem zmuszajacym do bolesnych refleksji i nigdy nim nie miał byc. Mial za to nieść rozrywkę i z tego zadania wywiązuje się solidnie. Może i jest przewidywalny i schematyczny, ale z drugiej strony jeśli ktoś widzial kilka filmów sensacyjnych to już bedzie znał większość schematow.
Próbowałam obejrzeć drugi raz, przysnęłam w połowie.... Niestety, dla mnie jest zwyczajnie nudny. Idiotyczne zachowanie bohaterów niepasujące do sytuacji, w żaden sposób nie usprawiedliwione, to jest najsłabszy element wg. mnie.
Ale "de gustibus non est disputandum"...
Przecie ten film to kiepska kopia indonezyjskiego Raid. Tam fabułą była równie pretekstowa ale chociaż były jakieś emocje i można było podziwiać umiejętności kopane aktorów. Tutaj jakiś anonimowy facet biega przez cały film w masce i nawet nie wiadomo, czy kibicować mu czy nie.
Nie zgodzę się z tym stwierdzeniem. Posunę się nawet dalej. Bowiem według szeroko dostępnej informacji w dobie internetu można w łatwy sposób znaleźć tę dotyczącą powstania fabuły powyższego filmu. Co może niektórych zszokować to powstała ona znacznie wcześniej niż ta do filmu Raid:-)
Ten film właśnie taki miał być i rzesze fanów Dredda już podpisują się pod petycją w sprawie sequela. Umknęło ci za to parę rzeczy. Świetny cyper-punkowy klimat, świetne ujęcia i brawurowa ścieżka dźwiękowa. Twórcy zrezygonwali z patosu, moralnych rozkmin i skoncentrowali się w 100% na akcji. Ten film nie próbował być niczym innym, tylko sobą - i za to go lubię :)
Jednak zakładam, że akcje odwetowe zorganizowanej grupy przestępczej powinny być choć trochę celowe, przemyślane i racjonalne. Choć cień realizmu w zachowaniu. No chyba, że zakładamy, że skoro na czele stoi kobieta to mają prawo być irracjonalne i bezsensowne do bólu :)
To jest film na podstawie komiksu i dziejący się w przyszłości - nie ma co oczekiwać po nim realizmu :) MaMa zrównała z ziemią całe piętro budynku za pomocą miniguna i jakimś cudem ani jedna kula nie trafiła Dredda.
Kwestia gustu, Dredd to nie jest film, który się każdemu może spodobać.