Dobre kino z Jackie Chanem, nic wybitnego, ale są fajne ujęcia, humor, przyzwoicie zrobiony film.
Cóż - Jackie Chan miał już naprawdę świetne filmy kopane/akcyjniaki i komedie sensacyjne na koncie (jest swoistą ikoną tego typu kina) podobnie jak reżyser Renny Harlin - toż to facet, który nakręcił takie hity jak Die hard 2, Cliffhanger czy Deep blue see - im świetniejszy dorobek, tym większe wymagania wobec twórców - ten filmik "taki se"
Dziwne te narzekanie,bo porównując do van Damme,Seagala,Cage,czy Willisa,to Jackie nie spadł tak nisko.
A Harlin to też ma w dorobku średnie,a nawet słabe filmy,jak WYŚCIG,czy LEGENDA HERKULESA...
Cóż - nie twierdzę że Jackie Chan nisko upadł - po prostu oglądałem już z nim lepsze filmy. Co do Harlina - pozostaje dla mnie zagadką, jak facet który potrafił kręcić znakomite kino akcji schodzi do poziomu Uwe Bolla (wspomniana przez Ciebie Legenda Herkulesa)
Zgadza się i też widziałem z Jackie lepsze filmy,ale w sumie to dostałem dokładnie tego czego oczekiwałem-trochę humoru i trochę sensacji i np. alpaki,czy wykonanie hitu Adele mi to dało.
Cenię go,bo w przeciwieństwie do choćby tych co wymieniłem,bo nie robi widza w bambuko grając w byle szmirze.
A Harlin-oby wszyscy robili choćby takie filmy na poziomie SKIPTRACE,bo kręcą większe kichy..
Zgadzam się, dałem z czystym sumieniem 8 bo film ani przez moment nie nudzi, zdjęcia są piękne, a gagi zabawne, dobrze obejrzeć aktora który chyba już jako jedyny gra w filmie, a nie w co drugiej scenie muszę patrzeć na dublera.
Do Twojej listy trzeba dodać jeszcze przynajmniej:
1) przeuroczo wykonany numer muzyczno-taneczny przy ognisku na mongolskim stepie. To jest jakiś utwór popularnej zachodniej piosenkarki popowej w dalekowschodnim wykonaniu. Na dodatek był on zgrabnie wmontowany w bieg głównej akcji filmu.
2) Knoxville próbuje alikwotowego śpiewu gardłowego.