Przez cały film mamy niezły slasher, choć zupełnie pozbawiony krwi i scen morderstw co jak dla mnie jest nie do przyjęcia, nie dość że fakt ten irytuje widza, to jeszcze sprawia, że nie odczuwa on żadnych specjalnych emocji, po prostu gapi się w ekran śledząc grupę rozwydrzonych studentek. Całość natomiast ożywa w końcówce. Zakoczenie tego filmu to prawdziwy majstersztyk slasheru, a zabójca jest wręcz niesamowity (mi bardzo skojarzył się z Crawleyem z "Rituals" 1977). Twarz Erica Slatera widzimy w koncowce przez chwile i ze sporej odległości natomiast efekt jest piorunujący, ludzie odpowiedzialni za charakteryzację odwalili kawał dobrej roboty.
Zakończeniem swojego dzieła twórcy pokazali, że mogli nakręcić genialny slasher, który mógłby być żelaznym klasykiem i dziełem kultowym, w sumie udało im się to, ale raczej przez szczęscie (nakręcony w czasach popularności slasherów, promocja w kinach) niż przez faktyczne walory tego filmu.
Scenariusz nieco wtóny - zmieszanie "Piątku trzynastego" z "Balem maturalnym", ale w slasherach to normalne, wiec tego akurat nie będę się czepiał.
Zakończenie oceniam na 10/10, resztę filmu 6/10, niech zatem bedzie naciągane 8. Warto obejrzec dla samego zakonczenia i postaci mordercy.