PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=521879}

Czeski błąd

Kawasakiho růže
2009
7,0 4,1 tys. ocen
7,0 10 1 4149
7,0 3 krytyków
Czeski błąd
powrót do forum filmu Czeski błąd

SPOILERY

"Czeski błąd", czy może lepiej "Róże Kawasakiego" to film bardzo nierówny. Obok genialnych sekwencji - mowa tutaj między innymi o znakomitym montażu w opisaniu przesłuchania [tutaj naprawdę świetnie zagrał dr Sova - czyli Ladislav Chudik], ale także przemówienia głównego bohatera oraz końcowej sceny...
Mamy także nie do końca zrozumiały wątek miłosny między uleczoną kobietą i niewiernym mężem. Małżeństwo się sypie, choć w zasadzie zachowania są niezbyt racjonalne. Trzeba tutaj napomknąć, że jest to głównie wina zupełnie kretyńskiej i skopanej [mam wrażenie, że źle rozpisanej, poprowadzonej i zagranej - a więc sytuacja beznadziejna] postaci męża, któremu nie wiadomo o co w życiu chodzi.
W "Czeskim błędzie" Hrebejka, a w zasadzie to Jarchovsky'ego, bo to on pisał scenariusz, zupełnie się to nie klei. Najpierw mamy bardzo miły i wesoły powrót, by po pięciu minutach doszło do próby odkupienia win. A zaraz potem mamy "cięcie" i w zasadzie do tematu nie wracamy.
[no dobra, wracamy, bo mamy krótki fragment z mężem, który urządził sobie mieszkanie w biurze, śpiąc na karimacie].
Mam wrażenie, że Jarchovsky nie dokonał odpowiedniej syntezy, co niestety źle się zakończyło w ostatecznym rozrachunku. Jednym słowem monotematyczność bardzo zaszkodziła tej produkcji.
Inny przykład - mamy także scenę w sklepie samoobsługowym, gdzie wnuczka głównego bohatera podjada batoniki. Ma się wrażenie, że jest to zrobione, tylko aby pokazać toksyczne relacje między teściem, a zięciem. Z tym, że to wszystko jest nieuchwycone, nadmiernie chaotyczne. Generalnie nie podobała mi się ani konsumpcja łakoci, ani ucieczka przed Chińczykami, ani późniejsza rozmowa o moralności z dziadkiem.

Pomijając jednak totalny miszmasz scenariuszowy, główny zamysł jest naprawdę wyśmienity. Temat jest na czasie zarówno w Czechach, jak i w Polsce. Lustracja cały czas budzi sporo emocji wśród ludzi, głównie wychowanych za PRL-u.
Zachowanie głównego bohatera jest rzecz jasna, godne potępienia, natomiast dochodzi tutaj do odkupienia win. Trzeba sobie zadać jedno pytanie - dlaczego do tego doszło? Czy ze względu na faktyczny żal za grzechy przeszłości, czy strach przed upublicznieniem teczki.
Z drugiej strony czy liczy się ten drobny gest, przyznanie się [publiczne] do win, przeprosiny i uderzenie w piersi, czy może przesłanki kierujące człowiekiem.

Mam wrażenie, że "Czeski błąd" znacznie lepiej opisał tematykę postlustracyjną, niż dość głośna produkcja polska pt. "Rysa".

ocenił(a) film na 7
aciddrinker

No generalnie ciężko wskazać jakikolwiek czeski film który byłby spójny od początku do końca. Kogel mogel z przesłaniem to cecha charakterystyczna kina naszych sąsiadów, W wielu wypadkach wychodzi to genialnie ale "Czeskiemu błędowi" do doskonałości trochę brakuje. Nie będę się powtarzał bo większość mankamentów już powiedziałeś. Ja ze swojej strony mogę dodać że na plus podobała mi się role wnuczki głównego bohatera oraz Borka, emigranta przebywającego w Szwecji. Oprócz tego dość denerwujący dla mnie były relacje w trójkącie córka bohatera, zięć oraz blondyna. Generalnie role żeńskie przypadły mi do gustu w całości.

Co do porównania z naszą Rysą to rzeczywiście zgodzę się że nie wychodzi nam za bardzo rozliczanie się z przeszłością komunistyczną i post-komunistyczną. "Rysa" oczywiście dużo lepsza od "Kreta" ale generalnie mam nadzieje że doczekam chwili w której zrealizujemy film na poziomie "Zycie na podsłuchu" który raz a dobrze rozliczy nas z własną historia.

ocenił(a) film na 9
aciddrinker

Ja widzę spójność scenariusza. Ludek zaczyna krążenie po rodzinie teczki teścia (scena z SMS-ami po połknięciu przez żonę kawałka pękniętego kieliszka wskazuje, że rozpaplałby wszystkim dookoła) nie jako poszukiwacz prawdy, ale dlatego, że chciał dokopać teściowi, którego nienawidził, Joska został zadenunconowany przez samego siebie, z osobistych motywów donosił na Bořka trzydzieści lat wcześniej. Dawny kat Kafka jest bezpieczny, bo ma dookoła siebie samych swoich, może kłamać, bo nauczył się dobierać towarzystwo. Bo w filmie i w każdym rodzaju sztuki bohaterami muszą być ludzie, nie idee. Ludzie z ich wielkością i małością. Ideologiczny jest tylko Bořek po trzydziestu latach. Komentuje własne życie i twórczość (ograniczam się do kuli, wąskość spojrzenia daje głębię, to jego komentarz do własnej twórczości), komentuje dźwięczność języka czeskiego, urodę wnuczki. O Josku mówi lekko: mogę cię nazwać szpiclem, ale mi się nie chce, dla polskiej turystki wymyśla linię D metra, choć o metrze w Pradze ma mgliste pojęcie. Ideologiczny luzak, nie człowiek. Dlatego jedynym jego przyjacielem jest milczący Japończyk, żaden Szwed czy Czech.
Czy ta reszta jest przegrana, czy Bořek? To też jest pytanie tego filmu

aciddrinker


zgadzam sie calkowicie "czeski blad" zostal popelniony na poziomie sceneriusza. watek romansu poczatkowo wysuniety na pierwszy plan pretenduje do miana glownego watku filmu po czym urywa sie zupelnie by ustapic miejsca historii doktora uwiklanego we wspolprace z bezpieka. kilka dobrych scen (wywiad z bylym oficerem SB, scena rozmowy matki z corka) kilka slabych (totalnie niedorzeczna scena spotkania Ludka, kochanki i zony zupelnie niewnoszaca nic do tej historii, scena "rozmowy" Borka ze Szwedami o jezyku czeskim). taki typowy czeski bajzel ktory pomimo kilku wad dobrze sie oglada. zaden zbohaterow nie jest bez tu skazy, ale nie ma tu zbednego moralizatorstwa , przygladamy sie tylko ich uwiklaniom i moralnym dylematom. ocene ich zachowan tworcy pozostawiaja nam. zazdroszcze Czechom chlodnego spojrzenia na wlasna przeszlosc, w Polsce niestety kreci sie jedynie laurki w stylu "Walesa czlowiek z nadzieji" , czy filmy ku pokrzepieniu serc- "Katyn" na ten przyklad

ocenił(a) film na 8
scur100kilo

Tak, faktycznie :-). Choć przyznam, że ten chaos zobaczyłem dopiero czytając wpisy na forum. Nie przeszkadzało mi to w oglądaniu filmu i jego przekazie. Czesi jednak potrafią fajnie zagmatwać ;)

A co do bohaterów, myślę, że nie ma takich bez skazy. Oczywiście fajnie jakby byli, bo lubimy opierać się na autorytetach bez skazy, a te muszą być jak biała kartka. Ale tak w życiu po prostu nie jest. Jeśli coś robimy, to popełniamy błędy. I to jest piękne. Najwygodniej oczywiście siedzieć w domu/z tyłu kamery jak Ludek, i oceniać, ale czy to wtedy coś wnosi?