Jak dla mnie jest o co. Sprawdzenie znaczenia słowa zajęło mi pół minuty. A wróbel do tytułu też by pasował.
Tak, słowo "swallow" oznacza także łykać / łyk / kęs / haust etc. Co nie zmienia faktu, że znaczy także "jaskółka".
A po angielsku "ono" ("it") i jakoś nie mieli problemu określić rodzajnikiem nijakim kobietę.
Angielski nie ma rodzajów więc oczywiście że nie mieli problemów, więc sparrow nie ma żadnego rodzaju. Polski rodzaje ma i problem jest.
Prawda to, niewłaściwe sie wysłowiłam, aczkolwiek "it" określa zwierzę lub rzecz, a nie człowieka. Zatem do wszystkiego można się przyczepić będąc wielce upierdliwy:).
Tylko 'it' jest zaimkiem, a 'jaskółka' czy 'wróbel' jest rzeczownikiem. W języku angielskim zaimki mają rodzaj, a rzeczowniki nie (są języki co mają na odwrót). W polskim i zaimki, i rzeczowniki mają rodzaje (i np. zaimki maja 3 rodzaje - męski, żeński i neutralny, a rzeczowniki mają aż 5 rodzajów).
Przecież twój komentarz jest niczym innym jak czepianiem się tłumaczy (znaczy dystrybutorów) używając nie prawdziwych argumentów.
Bynajmniej, nie czepiam się dystrybutorów. Polski tytuł jak najbardziej mi odpowiada, tym bardziej, że ma nawiązanie do rzeczywistego nazewnictwa w rosyjskim seks szpiegostwie.
Co do rodzajów to w języku angielskim to powtórzę się, mianowicie rzeczowniki określające przedmioty i zwierzęta są rodzaju nijakiego. Opisując psa czy piłę, nie musisz przecież za każdym razem pisać "dog" czy "ball", ale zastępczo używa się zaimka "it".
Można też o zwierzęciu napisać "he/she" jeśli znasz jego płeć. Przykładowo, w jednym hotelu, w którym się zatrzymałam w UK było w regulaminie odniesienie do pobytu psa i informacja "you can keep a dog in your room if he/she is well-behaved" (nie "it"). To trochę specyficzne użycie, ale argument sprowadza się do tego, że 'sparrow' to może być po angielsku he/she/it , a po polsku to ON, pan Wróbel. Mało sexy tytuł na filmu o kobiecie-szpiegu.
dystrybutor może jedynie sugerować tytuł, jedynym decydentem w tej sprawie jest właściciel praw autorskich - producent
Masz rację. Też rzuciło mi się to coś w oczy :-) "Neutralny". Dobre. Pewnie ona jest lewakiem i nie chciała "to" urazić. U nich nie ma teraz murzyna. Teraz jest afroamerykanin. Tak jest poprawnie politycznie. To tak trochę dla żartu. Ale kiedy zobaczyłem ten wyraz "neutralny" to prawie spadłem z fotela. I to nie był z pewnością lapsus.
Po angielsku rodzaj nijaki to "neuter" (notabene znaczy to także "kastrować", czyli de facto pozbawiać cech danej płci), więc z pewnością można to zakwalifikować jako lapsus, zamiast wszędzie wywlekać "lewactwo" jako argument.
Niestety - prawactwo tak ma - wszedzie doszukuje się lewactwa, a nawet tępy nieuk nie wie, że Murzyn pisze się dużym "M".
Xhu, Varhewer, jak najbardziej popieram to co piszecie, a poza tym spójrzcie niżej na post
sejtaridisa.
"Pantera" należy do bardzo popularnego i rozbudowanego uniwersum (mnóstwo interesownych fanów). Możemy sobie tylko wyobrazić, jakimi konsekwencjami (stratami dla dystrybutorów) byłaby próba jej "podmiany". Szczególnie, że trzeba by się wykazać konsekwencją w stosunku do wielu innych spolszczonych komiksów i filmów.
Nowatorski "Wróbel" na podstawie wąsko znanej powieści, jest dużo bardziej bezpieczny dla takich zabiegów, bo jego zamiana na jaskółkę poskutkowała jedynie topikiem na Filmwebie :)
Chyba żartujesz z tymi podmiankami. Całe kino z ostatnich 15 lub więcej lat to podmianki płci (głównie mężczyzn na kobiety), koloru skóry (biały na ciemny, z reguły czarny) i choć zawsze znajduje się spora grupa oburzonych fanów (czasem robią całe analizy na pewnych kanałach na YouTube) to twórcy mają to gdzieś, bo mają za sobą machinę propagandową a jak i to ich (niezadowolonych widzów) nie ucisza, to "wsadza" się ich do szufladek z napisami "rasista", "szowinista", "homofob", "islamofob" itp., itd. Ile było hałasu w Anglii, kiedy wystawiano ich narodowe dramaty w teatrach czy telewizji i wstawiano czarnych aktorów jako np. Hamlet itp. i co ? Zaprzestali robić te podmianki ? Wręcz przeciwnie. A połowa współczesnego świata młodych ludzi jest tak zindoktrynowana, że łyka wszystko i nie zadaje pytań. Gorzej. Uważają, że to fajne, bo "różnorodność", bo "równouprawnienie" i cała masa innych terminów, jakimi posługują się marksiści kulturowi. Świat stoi na głowie ze dwie a może trzy dekady i jeszcze tego nie zauważasz ? Iron Man w planach ma być kobietą, była czarna Walkiria w jednym z filmów o superbohaterach, co też wywołało burzę wśród fanów i co ? Pokrzyczeli, porobili filmy na YouTube, a twórcy się tylko śmiali, bo to jeszcze dodatkowo nakręcało koniunkturę, a i tak nawet oburzeni chodzili do kin, bo wyboru nie mieli. Mogę takich przykładów dawać w nieskończoność, ale nie o sprzeczkę tu chodzi tylko o przybliżenie realiów. Pozdrawiam !
Pantera to też nazwa gatunku. Wiec może być pantera=samica lub samiec.
Natomiast Wróbelki były w slangu KGB określeniami kobie szpiegów które używały łóżka do wyciągania info lub rekrutacji agentów.
Zanim powstał film, pierwsza była książka - http://lubimyczytac.pl/ksiazka/227138/czerwona-jaskolka Więc sugerowali się polskim tytułem książki.
Niczym się nie sugerowali - mieli ręce związane międzynarodowym prawem regulującym ochronę dóbr niematerialnych. W przypadku ekranizacji książki film MUSI mieć ten sam tytuł (główny tytuł kinowy, dopuszcza się alternatywne tytuły dla DVD / BD, internetu, telewizji ...). To samo w drugą stronę - jeśli film jest przed książką, to książka musi mieć tytuł filmu.
Teraz oczywiście 50% dyskusji na temat filmu toczyć się będzie wokół tytułu zaproponowanego przez polskiego dystrybutora. Jako, że 90% Polaków i 99% filmweb-owiczów angielski zna i nie omieszka tego wykorzystać...
Nie czepiam się dla zasady (czasem zmiany są konieczne, bo tytuł jest zawiera niezrozumiałe nawiązanie, albo po prostu źle brzmi przetłumaczony dosłownie), ale wróbel i jaskółka to naprawdę zupełnie różne ptaki. To trochę tak, jakby pomylić mewę z gołębiem tylko dlatego, że są podobnej wielkości. Rozumiem, że zasugerowano się rodzajem gramatycznym, ale nie widzę problemu z tym, by kobieta miała kryptonim "wróbel" ("Czerwony Wróbel" nie brzmi źle, może nawet lepiej przez powtórzenie "r"). No chyba, że dystrybutor zna treść filmu na tyle, by poprawić twórców, którzy byli pod tym względem ignorantami i wybrali pierwszego lepszego ptaka ;)
Dobra teraz Poważnie. Skoro już mówimy o tłumaczeniu, to dodam, że: sparrow - wróbel, swallow - jaskółka. Tłumaczenie oryginalnego tytułu na język polski znów daje nam do myślenia, ale chciałbym tutaj zauważyć dwie rzeczy. Po pierwsze: zarówno jaskółki, jak i wróble należą do rzędu wróblowych, a po drugie - głównym bohaterem jest kobieta. To wiele wyjaśnia, czym kierował się tłumacz/dystrybutor moim zdaniem...
Z tym, że to nie jest film o ornitologii :P A często słowa w języku angielskim brzmią zupełnie inaczej po polsku. Nawet teksty piosenek: nie mówię, że wszystkie, ale na pewno jakaś by Ci się w życiu "zdarzyła". Nawet "Umbrella" brzmi lepiej po angielsku, niż w tłumaczeniu na polski, mimo, że opowiada o tym samym - czyli w zasadzie o niczym. I no serio? "Czerwony wróbel"? Zbyt twardo brzmi. "Sparrow*" po angielsku brzmi ok -
jak coś drobnego, ulotnego. Natomiast po polsku jak małe, szare, bure - tak się kojarzy. No rzeczywiście wiele wspólnego z seksowną laską.
Przestańcie w końcu się czepiać wszystkich tytułów, bo są dostosowane. Może warto o filmie pogadać?
* To nie jest jedyny przykład, gdzie polska wersja jest trafniejsza, od dosłownej. Stąd mój komentarz. A "jaskółki" masz wyjaśnione też poniżej.
Jasne, że różnie bywa, jak tłumaczę gdzie indziej w tym wątku, nie uważam wcale, że przekład dosłowny jest ZAWSZE najlepszy, bo oczywiście czasem w innym języku gubi się grę słowną albo rytm frazy, ale jeśli oryginał jest dobry, jestem za tym, by zostawiać go w spokoju. Tu akurat zaciekawiło mnie, czy rzecz nie rozbija się po prostu o błąd, bo "swallow" i "sparrow" są w zapisie bardzo podobne, a osobiście powodu dla zmiany nie widziałam (ani rodzaj gramatyczny mnie nie przekonuje - patrz kryptonim "Zośka", ani brzmienie - Czerrrwony Wrrrróbel; nie wydaje mi się też, by ludziom anglojęzycznym "sparrow" kojarzył się z czymś innym niż nam "wróbel" - no chyba że z Jackiem Sparrowem). Być może to rzecz gustu, ale tytuł to wizytówka filmu, więc jednak obstaję za tym, że ma znaczenie, choć oczywiście można się o niego pokłócić. Przyjmuję natomiast uzasadnienie dotyczące tego, że słowo funkcjonuje już w żargonie, o czym nie wiedziałam pisząc ten post (zwróć uwagę, że jest sprzed roku). Pozdrawiam.
W żargonie KGB seksagentki nazywano "jaskółkami", a seksagentów - "krukami". Wołoszański nawet kiedyś zrobił o tym program
Trochę poszperałem i rzeczywiście tytuł jest mylący, bo na IMDb, opisane jest, że cyt: Ballerina Dominika Egorova is recruited to 'Sparrow School' a Russian intelligence service where she is forced to use her body as a weapon. But her first mission, targeting a CIA agent, threatens to unravel the security of both nations." Szkoła "wróbli" z której wychodzą sexagentki zwane dalej właśnie w żargonie KGB jaskółkami." A commonly known type of sexpionage is a honey trap operation, which is designed to compromise an opponent sexually to elicit information from that person. A man who is the seducer in a honey trap operation is known as a raven. A female seductress is known as a swallow". [cyt. za angielska wersja wikipedii] Wyszedł z tego taki polski skrót myślowy.
Zgadza się. Wystarczy poczytać, by wiedzieć, że seksagentki KGB i GRU to "Ночные ласточки" [nocne jaskółki].
Stąd zapewne tytuł. Nie wprowadza zamieszania, jest to nazwa używana powszechnie w nomenklaturze.
Jeśli ktoś chce się dowiedzieć, czegoś więcej, powinien szukać "jaskółek", a nie "wróbli" [zarówno w języku polskim, jak i rosyjskim].