Po pierwsze - tytuł filmu powinien brzmieć "Czarny Czwartek. Bruno Drywa Padł", bo o Janku Wiśniewskim nie było nawet dziesięciu minut.
W wersji "Making of", w której są pokazane fragmenty filmu oraz wypowiedzi ludzi na ten temat widać sens, widać tragedię, którą ludzie przeżyli i będą ją pamiętać do końca życia, natomiast film kompletnie nie utrzymuje klimatu, nie wzbudza emocji ani współczucia.
Dobrze by było, gdyby nakręcono film ukazujący tragedię Gdyni, w której rozegrała się rzeź niewiniątek, w przeciwieństwie do Gdańska, ale NIE DA się pokazać tragedii na przykładzie jednej rodziny i młodego chłopaka (Wiesława). Kiepski montaż, gra aktorów pozostawia wiele do życzenia (z wyjątkiem Piotra Fronczewskiego, który zagrał tak, że aż ciarki przechodzą), a samo przesłanie ubogie i jakby niedopracowane. Jedyne co warto pochwalić to muzyka, która stanowi bardzo ładne tło. Jednym słowem - Dużo szumu nie ma o co, koncepcja dobra ale ktoś skopał wykonanie.
Nie całkiem zgadzam się z powyższą opinią. Jeśli chodzi o grę Piotra Fronczewskiego, owszem, również mnie powaliła. Można było też bardziej rozwinąć temat. Nie mniej, film wzbudził moje emocje i nie żałuję, że na nim byłam. Janek Wiśniewski jest jak najbardziej na miejscu. Co prawda i ja czekałam na, choćby epizodyczny, wątek owego Janka. Myślę, że tytuł miał pokazywać duży udział młodzieży, która brała udział w manifestacjach. Szkoda, że sam film tak pobieżnie ukazał ich udział w rewolcie grudniowej (krótki wątek Wiesława Kasprzyckiego i słowa Władysława Gomułki) . Pomimo tego, uważam, że warto zobaczyć ten film i wszystkim go polecam.
Janka Wiśniewskiego nie było naprawdę! To postać "stworzona" przez autora piosenki, którą teraz Kazik promuje ten film. "Pierwowzorem" Janka był chłopak o nazwisku Zbyszek Godlewski, jeśli się nie mylę. Janek Wiśniewski- to postać bardziej symboliczna niż realna.
I to właśnie z ciałem Zbyszka Godlewskiego niesionym na drzwiach przemaszrowali robotnicy, co jest doskonale widoczne w filmie. Autor piosenki "Ballada o Janku Wiśniewskim" widział tę scenę i pod wpływem emocji postanowił napisać utwór. Nie wiedział, jak nazywał się zabity mężczyzna, więc stworzył fikcyjnego Janka. Tak więc podtytuł filmu jest jak najbardziej na miejscu. :)
więc jakby nie patrzeć- Jankowi Wiśniewskiemu, a właściwie Zbyszkowi Godlewskiemu, poświęcony był duży fragment filmu (dla niezorientowanych- na samym końcu wystarczyło wsłuchać się w słowa, które wyśpiewywał Kazik, gdy leciały już napisy, by zorientować się kim jest owy Janek). rola Gomułki to druga bardzo dobra kreacja, podobnie jak postać, w którą wcielił się Fronczewski. moim zdaniem film oddał to, co powinien i uświadomił realia tamtych czasów.
Zorientowałam się, kiedy bliżej przyjrzałam się zdjęciom na stronie IPNu poświęconej wydarzeniom z grudnia'70. Polecam każdemu, kto jeszcze nie miał okazji zawędrować w tamte strony: http://www.grudzien70.ipn.gov.pl/ :)
Tak zbaczając z tematu, który moment filmu najbardziej Wam zapadł w pamięć i dlaczego? Jeśli chodzi o mnie, to fragment z owym "Jankiem Wiśniewskim", a zwłaszcza flaga jednego koloru. Zapamiętałam jeszcze scenę z telefonem z Moskwy. Cisza jak makiem zasiał i ta groźna muzyka... Trochę przerysowane, jak dla mnie.
Wojciech Pszoniak wykonał kawał dobrej, aktorskiej roboty, podobnie jak Piotr Fronczewski. Zdecydowanie dwie najlepsze charakteryzacje.
nie było nawet dziesięciu minut ?! cały marsz ponad trzystu ludzi z Jankiem Wiśniewskim czyli nikim innym jak Zbyszkiem Godlewskim jest temu poświęcony i zapewne nie trwa to TYLKO dziesięciu minut. owszem, Bruno był głównym bohaterem. Ale filmu, nie katastrofy. Janek / Zbyszek jest uznawany za 'symbol' grudnia '70, dlatego też właśnie ta a nie inna nazwa. na filmie nigdy nie da się idealnie odzwierciedlić tego, co miało kiedyś zajście w realiach. film to film, życie to życie i samo sobie pisze scenariusz nie wzorując się na niczym. a gra aktorska chociażby nie wiem jak dobra nigdy nie odegra tego, co kiedyś spotkało człowieka. ale chyba nikt nie zaprzeczy, że film wrażenia nie robi i nie porusza. moim zdaniem film ma świetne przesłanie i chociaż w małym stopniu może pokazać co się działo. a do gry aktorskiej zastrzeżeń nie mam. a przede wszystkim co do całokształtu, który ujawnił (jak już wspomniałam) co miało zajście czterdzieści lat temu. dziękuję za uwagę .
Zanim zaczniesz pisać bzdury poczytaj coś na temat wydarzeń przedstawionych w filmie (choćby na Wikipedii) - wtedy się tak nie skompromitujesz :))
A poza tym:
* świetna klimatyczna muzyka
* bardzo dobrze zagrany także przez aktorów młodych i szerzej nie znanych
* świetna scenografia - wszędzie widać jak się żyło w tamtych czasach a ja to pamiętam
* historia tragicznych wydarzeń opowiedziana bez patosu, bohaterszczyzny, prosto i zwięźle poprzez osobisty dramat jednej młodej rodziny zwykłego, przeciętnego człowieka (to mógł być każdy)
Film bardzo dobry.