Po pierwsze, ze względu, że zmienili wspaniałą obsadę, przez co nie wyobrażam sobie, żeby oglądać "Pogrzebanego". Po drugie, postanowiłem, że w takim razie będę kontynuował opowieść o Carlu Morcku poprzez książki - i z bólem serca odrzuciłem powieść, nawet nie kończąc. Rzadko zdarza się, że film jest lepszy od książki (żeby nie powiedzieć nigdy), ale tutaj mam wrażenie, że tak jest. Carl z książki w ogóle nie przypominał mi Carla z filmów, powieść rozwleczona, wiele wątków lepiej zrobionych w kinie, tych które rzutują na późniejsze różnice pomiędzy ekranem, a papierem. Szkoda. Wychodzi na to, że moja przygoda z Departamentem Q kończy się na filmowej "Kartotece 64". K***a, szkoda.
Zgodzę się niestety, dla mnie tez olbrzymia strata. Departament Q juz nigdy nie bedzie taki sam .......
ja zaczynam książki dopiero od Pogrzebanego, ale szkoda że aktorzy znany z pierwszych 4 części już nie zagrają, bo wywiązali się z roli wg mnie bardzo dobrze.
Zmiana obsady jest efektem życzenia autora. Po upływie wytworzenia zakontraktowanych części powieści, Jussi Alder-Olsen postanowił skreślić wcześniejszą obsadę, i powołał nową, która w jego wyobrażeniu "pasuje" do wizerunku postaci przez niego stworzonych.
Zgadzam się że zespół któy wprowadził nas do Departamentu Q nie jest do zastąpienia, nawet jeśli w Carla wcieli się świetny Ulich Thomsen, który mnie w tej roli nie przekonał.
Jestem w trakcie czytania drugiej części serii. Książki są bardzo wciągające i zgadzam się z autorem że aktorzy w filmach są źle dobrani, może to też kwestia scenariusza i reżyserii. W książce postacie są całkowicie inne od tych z filmów a to na być adaptacja książki a nie odwrotnie. Polecam książki, są naprawdę wciągające.
Obejrzałem i w sumie najlepsze słowo opisujące "Marco effekten" to: nic. Nic nie czuć przy oglądaniu i po seansie. Wszystko jest tu obojętne dla widza. Może jednak sięgnę po książki, bo chyba na tym filmie kończy się Departament Q w kinie.
Zgadzam się. Filmy lepsze od książek, które rozwlekają niepotrzebnie wątki mało ciekawe przez co czytanie ciągnie się niemiłosiernie. Tak było aż doszłam do części 'Ofiara nr 2117' którą właśnie przeczytałam jednym tchem w weekend. Ze smutkiem dowiaduję się o zmianie obsady.... bardzo mi żal bo Rose była świetna a nowy Carl jakiś taki nijaki :(
Rzadko jednak się zdarza, żeby film był lepszy do książki. Ale się zdarza. Druga sprawa to, że "Co ukrywa Marco?" nie jest taki zły, tak stwierdzam po powtórce, ale zawszę będę go oceniał w odniesieniu do poprzednich świetnych filmów. To naturalne, tak jak nowe "Pitbulle" przyrównuje się do startego. Dlatego ocena zawsze w takim wypadku będzie zaniżona, bo nie można zapomnieć o wysoko postawionej poprzeczce, ja sam odejmuję oczka, jak ta poprzeczka nie jest nawet strącona.