Dla mnie ten film to "Opowieść wigilijna" na miarę XXI wieku,
a Billy przypomina mi Majora i jego pomarańczową alterantywę.
Film mówi o poważnych problemach w bardzo atrakcyjny sposób,
nie mam nic przeciwko temu że został sklasyfikowany jako komedia.
Dużo zabawy, spontanu,a na koniec świetne przesłanie.
Niska ocena tutaj mnie nie dziwi.
Podpisuję się obiema rekami pod tym co napisałeś. Problem konsumpcyjny poraża i niestety bardzo szybko wkrada się już do Polskie rzeczywistości. Przed świętami ludziom pojawiają się klapki na oczach i zaczyna się obłęd. Tak jak powiedział pastor z tego dokumentu: Wydaje nam się, że my jesteśmy konsumentami, tymczasem to my jesteśmy konsumowani"...
Szczerze mówiąc myślę, że każdy, kto w życiu przeczytał parę książek (i nie przestał po skończeniu liceum) i ma zdolność samodzielnego myślenia, jest w stanie oprzeć się niepohamowanej konsumpcji. Dlatego też uważam, że film całkiem ciekawy, ale chyba bardziej potrzebny mało inteligentnym, słabo wykształconym amerykanom/europejczykom.
Protestuję przeciwko wiązaniu wykształcenia z konsumpcjonizmem, to uproszczenie.
Dla wielu ludzi po zawodówce horyzont zakupowy kończy się na 50 calowej plazmie i wypasionej furze.
Niestety znam bardzo dobrze wykształconych ludzi, którzy cały czas jadą na maksymalnie zadłużonych kartach kredytowych.