PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10007248}
6,7 47 tys. ocen
6,7 10 1 47066
7,1 77 krytyków
Civil War
powrót do forum filmu Civil War

Widzę wiele recenzji (zwłaszcza w zagranicznym internecie), że film bez sensu bo nie ma żadnego wyjaśnienia dlaczego ta wojna właściwie wybuchła i co tam się wydarzyło; żadnego wprowadzenia w politykę itp.

Wydaje mi się jednak że to mijanie się z celem tego filmu.

Dla większości ludzi nie ma znaczenia kto rozpoczął wojnę, jakie były jej motywy i po co to w ogóle trwa. Znaczenie ma tylko to, że wojna trwa. Wizyta w nieobjętym konfliktem mieście uświadamia jedno pokolenie (Lee, Joel) że pamiętają jeszcze czasy normalności. Starsze pokolenie (Sammy, rodzice Lee i Jesse) pamięta tylko czasy normalności i wojna to krótkie od nich odstępstwo, więc nie przykładają do niej aż takiej uwagi myśląc że niedługo wszystko wróci do normy lub żyjąc na farmie jak gdyby nigdy nic. wreszcie dla najmłodszego pokolenia (Jesse) wojna to prawie całe życie, wszystko co znają.

Doskonale obrazuje to sytuacja ze snajperem w budynku. Joel usilnie próbuje ustalić kto strzela, po której jest stronie itp. Dla Jesse zaś nie ma to znaczenia - najważniejsze jest to że strzelają i trzeba przeżyć.

Film widzimy poniekąd z perspektywy Jesse. Nieistotne jest kto zaczął i co się dokładnie wydarzyło. Najistotniejsze jest to, że strzelają. I trzeba jakoś żyć.

ocenił(a) film na 6
foczkabezoczka

nie obraź się, ale to Twój komentarz dotyczący różnych postaw choć rozbudowany w swej istocie jest banalny...zarzuty dotyczą słabego scenariusza, a nie postaw poszczególnych postaci...po prostu ten film jest nieangażujący bez ukazania kontekstu politycznego...nie jest bowiem tak, że wojna domowa wybucha, bo prezydent założył czerwony a nie niebieski krawat...dwuzdaniowe i mgliste wyjaśnienie, że doszło do trzeciej kadencji prezydenta, zlikwidowano FBI to za mało żeby uwierzyć w podstawy tej wojny jako konfliktu na śmierć i życie o coś...końcówka filmu jest wydumana, nie piszę więcej, żeby nie spoilerować...

ocenił(a) film na 8
dongwidon

takich filmów było milion... ten jest inny i to w nim jest właśnie zajebiste

ocenił(a) film na 10
dongwidon

Ten film nie jest o konflikcie między jakimiś stronami. To film o niezmienności wojny, o tym że nie ważne dlaczego strzela, tylko to, że do nas strzela a zatem trzeba go zabić. O tym, że młode pokolenie miękko wchodzi w "buty" tego starszego, szukaniu prawdziwych emocji. Mnie film powalił na kolana. Tam aż kipi od emocji. Zdjęcia fenomenalne

ocenił(a) film na 6
sawbona

piszesz o jednej scenie...jest też inna scena (chyba najlepsza w tym filmie) gdzie kluczowe jest kim jesteś i skąd jesteś i to decyduje czy ktoś do Ciebie strzeli czy nie...nie zgadzam się, że relację doświadczonej (i wypalonej) fotoreporterki wojennej z młodą aspirującą dziewczyną można przełożyć na generalne postawy pokoleń i film to pokazuje...zresztą wracając do rzeczywistości to jak spojrzysz na obecną armię Ukrainy to jest to armia 40-50 latków, bo młodzi nie chcą takich emocji jakich dostarcza wojna...strony w konflikcie są ważne, chyba że ma się wyprany mózg i nie ma żadnego znaczenia o co walczę i po co walczę, a liczy się tylko walka...

ocenił(a) film na 4
sawbona

kipią emocje? chyba w czajniku... historia naciągana, udział reporterów w rajdach, gdzie członkowie drużyny bardziej dbają o rzepy niż siebie to bzdura, przecież to jest szyte grubymi i nudnymi nićmi. nawet geografia leży, już nie wspominając o podstawach wojskowości. jedyny plus to faktycznie b.dobre zdjęcia i lokacje.

ocenił(a) film na 6
sucinum

Miałem bardzo podobne wrażenie. O ile efekty, zdjęcia, lokacje super, gra aktorska Dunst i aktora grającego Joela rewelacyjna (oni ciągną ten film). To ogólnie fabuła słaba i na siłę. Mamy zbuntowane stany dopuszczające się zbrodni wojennych, które walczą z prezydentem, który podjął kilka błędnych decyzji (WTF?), absolutnie nikt nie przejmuje się zbrodniami wojennymi, jak zabijanie jeńców, cywili oraz podajacych się wrogów i jeszcze sprawcy pozwalają na filmowanie tego. 
Z punktu widzenia wojskowego bez sensu, nikt nie ostrzelal z artylerii budynków rządowych, obrońcy nie okopali się w mieście tylko straciki armię na froncie, żołnierze chodzą grupkami proszacymi się o granat, a dziennikarze plączą się im pod nogami. 

ocenił(a) film na 7
OldSkull87

"Walczą z prezydentem, który podjął kilka błędnych decyzji (WTF?)" - nie wiemy dlaczego i z kim walczą, nie znamy powodów wybuchu wojny domowej.
"Nikt nie przejmuje się zbrodniami wojennymi, jak zabijanie jeńców, cywili oraz podajacych się wrogów" - bardzo, ale to bardzo nie chcę Cię rozczarować, ale w KAŻDYM konflikcie WSZYSTKIE strony ZAWSZE dopuszczają się takich rzeczy. I ten film ładnie to pokazuje, choćby w momencie wymiany ognia między snajperami, którzy nie mają pojęcia do kogo strzelają (być może do "swoich", nie ma to dla nich znaczenia).
"Nikt nie ostrzelal z artylerii budynków rządowych" - doskonale to rozumiem. Biały Dom to element ich kultury, kolebka ich demokracji. Ja bym unikał jak tylko się da zmombardowania np. Luwru, nawet gdyby ukrył się tam głównodowodzący wrogich wojsk.

sawbona

'O niezmienności wojny(..)' - czyli wytnijmy 'War. War Never Changes' z kiczowatego retro-futuryzmu i naklejmy na czarn.. (uff.. z deficytem białości) lustro? Dziwnie się to przenika, ale taki 'mentalno-polityczny' klimat widać. A nawet i politykę klimatyczną.

ocenił(a) film na 9
sawbona

Totalnie sie zgadzam! Rozwinelabym jeszcze tylko jednym wnioskiem: niewazne czy na polach w blocie, w lesie, na pustyni czy w nowoczesnym miescie - wojna jest tak samo przerazajaca, okrutna i brutalna. Ujecia przewspaniale, jestem zachwycona.

ocenił(a) film na 5
sawbona

Zdjecia fenomenalne dopóki polowa z nich to nie CGI i akcje z latajacym helikopterem 10m nad ulicami miasta

ocenił(a) film na 5
foczkabezoczka

Fajnie że widzimy z innej perspektywy film i liczy się sam fakt wojny ale uważam że jeśli tworzy się fikcyjny świat to lepiej by się sprawdziło jeśli by go solidnie przedstawić przez co uwiarygodnić. dużo naszej uwagi by nie stracili, wręcz by dodatkowo zyskali, więcej wyżej wymienionego zaangażowania, własnych przemyśleń, może nie wiem chociaż jakieś dylematy dramaturgiczne, jeśmy rzuceni w fikcyjny świat w którym wszystko po prostu jest i koniec i to nie jest złe bo

ocenił(a) film na 8
spider68

Nie zgodzę się. Gdyby wprowadzili wyjaśnienie i politykę nie widziałbyś świata z perspektywy Jesse - perspektywy która jest najbardziej istotna. Może nawet próbowałbyś oceniać strony konflikty, albo co gorsza, opowiadać się po jakiejś stronie. Film straciłby sens.

ocenił(a) film na 5
foczkabezoczka

Tak to fakt, lepsza immersja w świat jako rzuceni po prostu w wir zdarzeń. Ucięło mi komentarz to nie jest złe, tylko gdybyśmy dostali coś więcej w zamian w kwestii wciągnięcia w świat bo główny motyw nijaki, poboczne wątki w trakcie ich drogi były wyblakłe poza wzorową sceną z Jessim. Też nie przemawia do końca za mną perspektywa Jesse bo myślałem że to Kristen jest główną bohaterką, ogółem miałem wrażenie że nie dokońca wiadomo kto jest bohaterem czy może oni jako całość jako bohater zbiorowy. Podsumowując myślę że nie tyle domagamy się przestawienia w świat co więcej po prostu wciągnięcia emocjonalnego w świat a dostajemy to tylko w scenie z Jessim która była 10/10

ocenił(a) film na 8
foczkabezoczka

W samo sedno. Psy wojny. Psy w tym filmie są po każdej z trzech stron. Zachód, Wschód, Press. Jedni prą naprzód inni "zacierają ślady".

ocenił(a) film na 1
foczkabezoczka

Powiem więcej, mało że nie ma żadnego wyjaśnienia to na dodatek informacje, które dostajemy są sprzeczne i pozbawione jakiegokolwiek sensu. Było by to niezłe, gdyby dotyczyło tylko politycznego tła, ale dotyczy całej fabuły. Niestety w zamierzeniu, efekt który miał skutkować tym aby widz z emocji nie chciał patrzeć na te okropieństwa, obrócił się w to, że widz z zażenowania nie może patrzeć pod koniec na to okropieństwo.

ocenił(a) film na 7
Leszy2

Zgoda co do tego że fabuła jest mętna, ale ja nie uważam tego za wadę. Ten film nie jest o moralności, nie ma dobra i zła. Są dobre i złe uczynki, ale to nie ma znaczenia, front nie jest jednolity, małe oddziały walczą na zapleczu, dochodzi do zbrodni wojennych ze wszystkich stron. Świat jest zły, ludzie są zli, wojna jest zła, dziennikarze są dwuznaczni. W tym dziele najważniejszy jest cel jedno zdjęcie i cytat. Prezydent określony jest jako dyktator, ale rebelianci też są zbrodniarzami. Wszyscy strzelają do wszystkich i mimo że w scenie z masowym grobem podkreśla się miejsce urodzenia to jest to bez znaczenia, bo do morderstwa i tak by doszło. Masz karabin rządzisz.

ocenił(a) film na 1
darek210

Wszystko się zgadza. Tak jak napisałem, bezsens wojny ukazany poprzez bezsens fabuły. Bardzo ładnie, tylko daje to niezamierzony efekt - znudzenie, zażenowanie... to jedyne emocje jakie wyniosłem. Wszystko musi mieć i ma sens, nawet jeśli się z tym nie zgadzamy bo nawet bezmyślna zbrodnia ma sens. Dowodem na to są nie takie filmy i książki, bo zło dzieje się nie od dziś i niejedną książkę i film o tym zrobiono. Z sensem.

ocenił(a) film na 7
Leszy2

Dla mnie nie jest problemem słaba fabuła, przeszkadza że nie wiemy nic o bohaterach. Wiemy tylko że ich rodziny starają się nie zwracać uwagi na wojnę i że Lee zrobiła jakieś udane zdjęcie. Także nie odczuwamy ich przemiany, a to jest jeden z celów filmu drogi. Nic mnie nie połączyło z postaciami i to mi przeszkadzało.

ocenił(a) film na 1
darek210

Masz rację. Film jest pozbawiony sensu na trzech poziomach. Ma bezsensowna fabułę, bezsensowne tło wydarzeń i bezsensowną strukturę, o której piszesz.

Leszy2

 Goje i ich punkt widzenia..... loool

ocenił(a) film na 8
Leszy2

Ale to nie ma żadnego znaczenia, nie rozumiesz? To jest całkowicie nieistotne z jakich powodów jest ta wojna i bardzo dobrze, że nie bawili się w polityczne rozkminy. Chodzi o syf wojny domowej, o nieludzkie lub wręcz bardzo ludzkie zachowania, o ogromne kontrasty, o różnice pokoleń, o emocjonalne bunkry i ich burzenie, o to wreszcie z jak idiotycznych powodów ludzie są w stanie zabijać.

ocenił(a) film na 1
Zamoysky

Przeczytaj jeszcze raz, bo nie rozumiesz.

ocenił(a) film na 4
foczkabezoczka

tytuł i otoczka fabularna, oraz kampania marketingowa obiecywaly ludziom troche co innego. postacie z tego filmu mogły by biegac podczas jakiegokolwiek istniejącego konfliktu, czy to w Afryce, w Azji czy podczas rozruchów BLM. na prawdziwej lub zmyslonej wojnie. serio, by pokazac bezsens i brutalnosc wojny, oraz to jak odbija się ona na ludziach, nie trzeba bylo tworzyc ciekawej, acz malo wykorzystanej otoczki political fiction o rozpadzie USA. bo powiedzmy sobie szczerze: to jest temat, dla ktorego chcielismy ten film zobaczyc

Skinner87

W sedno, ja tez po części spodziewałem się odpowiedzi; jak to się stało że USA pogrążyły się w wonie. Natomiast tu wyszło jak w Palestynie, że mało kto pamięta o genezie konfliktu.

foczkabezoczka

Pewnie, ze to niestotne o co tutaj chodzi. Wazne, ze biali i myslacy ludzie sie zabijaja na polecenie swoich niewidocznych wladcow. Caly ten film to programowanie spolecznestwa i informowanie z gory, co ma sie wydarzyc.

Olac to gowno i na zaproszenie na wojne nie przychodzic. Likwidowac wszystkich, ktorzy do niej namawiaja: dziennikarze, mundurowi, wlasciciele korpo, itp.

ocenił(a) film na 7
foczkabezoczka

Zgadzam się z tym, że to jak doszło do wojny i kto ma w tej wojnie rację nie ma znaczenia. Najwidoczniej chodziło o ukazanie abstrakcyjnego konfliktu domowego - w oderwaniu od jakiś konkretnych przyczyn. To nie krytyka Trumpa - prezydenta obala bowiem Południe (Floryda i Teksas w sojuszu z Kalifornią - rzecz w warunkach obecnych nierealna). To nie jest jakaś wizja rozerwania Unii po linii partyjnej czy religijnej bo republikańskiemu i religijnemu Teksasowi daleko do demokratycznej i liberalnej Kalifornii. To celowy zabieg by nie snuć przypuszczeń przeciw komu jest ten film. To nie jest też obraz wojny rasowej jakby to co poniektórzy chcieli widzieć (czarnoskórzy są po obu stronach konfliktu). To że psychopata w mundurze jest biały niczego nie dowodzi - rasa dla niego najwyraźniej nie ma żadnego znaczenia a i pochodzenie z konkretnego stanu chyba też nie. Lubi po prostu mordować. Zbrodnie popełniają zresztą zarówno rebelianci jak i rząd federalny. Nawet trudno ich rozróżnić - co nie dziwi. Konflikt podzielił bowiem i armię amerykańską więc wszyscy mają podobne umundurowanie i uzbrojenie. Scenarzyście nie chodziło więc o czarno-białe czy precyzyjne ujęcie przyczyn wojny tylko o pewien uniwersalny przekaz - wojna domowa jest możliwa i w USA i jest okrutna. Człowiek się nie uczy na błędach innych. I że w każdym z nas jest zło, które czeka - jak w tym człowieku co powiesił swego znajomego z liceum za szabrownictwo. Równie dobrze podobny film można nakręcić i o wojnie domowej w Polsce.

ocenił(a) film na 5
foczkabezoczka

Podzielam spostrzezeia foczkabezoczka, ale to nie wiele zmienia. Film wyszedl jak dluga podroz autem bez celu. Najlepsza scena byla przy masowym grobie, poza ich rozmowa w ukryciu i ucieczka autem. Poza tym mialem wrazenie jakby nasile ladowany jest watek dziennikarek z dwoch pokolen ktore tak wiele laczy, bo jakos tego nie czuc. Potem smierc bohaterki jakby tylko poto aby zaskoczyc odpowiedzia na jej pytanie z poczatku filmu "czy zrobisz zdjecie jak zgine"... Malo realne tez - np 3 dziennikarzy tloczacych sie kolo wozu wojskowego przy ostrzale, jako taki maly tlum dziennikarzy pod sklepem, no ale ze Garland chcial miec ta relacje mentor-matka - nowicjuszka-corka to jakos trza bylo upchnac... slobo wyszlo, w polowie juz mi kompletnie nie zalezalo na niczym tam, wiec nawet nie fatyguje sie o porownania czy wyciaganie refleksji w kontekscie polityczno spolecznym miedza ta a prawdziwa Ameryka.

ocenił(a) film na 7
foczkabezoczka

Większość recenzentów rozumie, że przyczyny tej wojny nie są istotne. Film porusza inne aspekty związane z tą wojną, zupełnie niepolityczne i nieideologiczne.

per333

W tym filmie ważna jest tylko scena pokazująca białego mordercę i rozjeżdżającego go murzyna. Po to powstał. WSZYSTKIE FILMY MAJĄ JEDEN CEL - skłócanie wieloetnicznego społeczeństwa i pokazywanie białych jako śmieci, których należy wyeliminować.

ocenił(a) film na 5
per333

Geneza wojny może sobie być nieistotna, ale musi sie jakos uwiarygodnić. Mordowanie się z takim okrucieństwem musi mieć podłoże, w przeciwnym razie widz interpretuje je jako dziwne, przerysowane. 
Nie udało się rowniez zbudować więzi z głównymi postaciamu - bez różnicy czy będą żyć czy zginą. Azjaci pojawiają się tylko po to, żeby za chwilę zginąć. Trochę jak w kiepskich serialach, w których na początku dostajemy jakiegoś "extrasa" tylko po to żeby w danym odcinku go odstrzelić.
Sceny batalistyczne na końcu, dramat. Film klasy B. Piękne ujęcia, ktore za chwile rujnuje marne CGI i nawalanka rodem z gierek dla nastolatków.

ocenił(a) film na 9
foczkabezoczka

Zgadzam się z foczkabezoczka. To nie jest film o konflikcie politycznym i kompletnie nie ma w nim znaczenia kto z kim i dlaczego. To jest wojna oczami cywila, a przede wszystkim początkującego fotografa wojennego.

foczkabezoczka

W tym filmie ważna jest tylko scena pokazująca białego mordercę i rozjeżdżającego go murzyna. Po to powstał. WSZYSTKIE FILMY MAJĄ JEDEN CEL - skłócanie wieloetnicznego społeczeństwa i pokazywanie białych jako śmieci, których należy wyeliminować.

foczkabezoczka

Powody wojen są akurat jak świat światem takie same. Ktoś chce zarobić, ktoś chce mieć więcej władzy i ma wywalone, ilu ludzi będzie musiało przez to zginąć. Kto, z kim i dlaczego nie ma wielkiego znaczenia. Znaczenie ma to, że ktoś przychodzi do twojego domu i chce cię zabić. Na tym polega wojna i to się powinno częściej pokazywać zamiast patetycznych politycznych opowieści, które tylko do wojen zachęcają.

ocenił(a) film na 5
foczkabezoczka

Sto procent racji, chociaż z tym rozróżnieniem na pokolenia to nie wiem, bo czy naprawdę ta wojna trwała aż tak długo? Miałam raczej wrażenie, że jakieś 3-5 lat. Przemilczenie kwestie przyczyny wojny to moim zdaniem duża zaleta tego filmu.

Film pokazuje, że przyczyna wojny jest nieistotna, ludzie bili się z mniej istotnych przyczyn, wręcz bzdur. W pewnym momencie zapomina się, o co się walczyło i chodzi już tylko o to, by dobić tę drugą stronę i zatryumfować ostatecznie. Wojna trojańska trwała 10 lat, i czy gdzieś w trakcie którakolwiek ze stron zatrzymała się i pomyślała: "Hej, bijemy się o jakąś kobietę, to głupie, wracajmy do domu"?

ocenił(a) film na 8
foczkabezoczka

To która strona jest "dobra"/"zła" albo która zaczęła konflikt, albo jakie ma przekonania polityczne nie ma znaczenia, bo film jest o tym, że
1) wojna dotyka wszystkich, niezależnie po której stronie stoisz, wszyscy będą cierpieć na taki czy inny sposób i wszydcy będą starali się przeżyć
2) główni bohaterowie są niewrażliwi na ludzką krzywdę, widzą śmierć, spustoszenie, cierpienie, ale zamiast interweniować, zadzwonić po kogoś, spróbować pomóc, udzielić pomocy medycznej czy cokolwiek innego - robią zdjęcie i idą dalej. Film pyta nas widzów czy taka postawa jest moralna, czy można takie zachowanie uzasadnić, gdzie jest ta linia pomiędzy byciem w stanie funkcjonować i udawać, że "mnie to nie dotyczy", a ignorowaniem przemocy i byciem niewrażliwym na ból innych
3) podróż Lee - jak Lee zmienia się na przestrzeni filmu, i ogrom tej całej przemocy jaką widziała nareszcie zaczyna mieć faktyczny wpływ na jej psychikę, na końcu filmu już jej nawet nie zależy na robieniu zdjęć, po prostu by chciała żeby cały ten koszmar się kończył, i poświęca się, żeby uratować młodą, (która z kolei jest jej następczynią i, z tego co widzimy, idzie tą samą ścieżką, na której tylko fotografie się liczą) - czy to było tego warte?