Założenie, że ludzie nie potrafią się dogadać w rodzinie w zwykłych warunkach, ale dadzą radę dzięki śmiganiu pomiędzy różnymi liniami czasowymi jest w moim odczuciu nieprzekonujące. Rozumiem, że fabuła musi się skupiać na ograniczonej liczbie bohaterów i przypadków, jednak skoro pokazany fenomen był zjawiskiem naturalnym i periodycznym, związanym z wahaniami poziomu wody, to w pokazanych warunkach dochodziłoby do wielokrotnego krzyżowania się wielu linii rzeczywistości.
Poza tym bohaterowie mogli wielokrotnie swobodnie poruszać się w wielu kierunkach, tam i z powrotem, czyli w przesuniętych wersjach rzeczywistości również musiały występować warunki do przekroczenia granicy. Na bagnach panował całkiem spory ruch, w latach 50. prowadzono wielkoskalowe prace przy wznoszeniu tamy; w bezpośrednim sąsiedztwie strefy fenomenu ktoś wzniósł szyb naftowy; wciąż ktoś uganiał w okolicy na łodzi i to nawet w obrębie jednej rodziny; przeprowadzano akcje czyszczenia szlaków wodnych. Przy takim natężeniu ruchu przypadkowi przybysze z innego czasu podróżowaliby z wielu kierunków, a konsekwencje ich wtargnięć zaczęłyby się na siebie nakładać. Co mogłoby się wydarzyć, gdyby np. przybysz z lat 50. XX w. wrócił do swojej linii czasowej ze znalezionym w łodzi smartfonem?
Każda taka wizyta i towarzyszące jej zamieszanie, jak np. akcja w szpitalu, pozostawiałyby po sobie ślad w ludzkiej pamięci. Jeśli kilka osób z okolicy było w stanie wykombinować związek pomiędzy tym, co ich spotyka, a konkretną lokalizacją na bagnach, to miejsce zaczęłoby ściągać uwagę w wielu strumieniach czasu.
W ogóle pominięto wątek zaginionej i odnalezionej rannej dziewczynki, przeniesionej do lat 50. Jej wnuczka i jednocześnie przyrodnia siostra, po przejściu do roku 2005 w ciągu kilku minut znalazła w internecie informacje na temat losów swojej matki, czyli córki tejże uratowanej kilkulatki, która ginie w scenie otwierającej widowisko. Ile podobnych pętli mogło mieć miejsce na przestrzeni co najmniej 70 lat, skoro bohaterowie skaczą pomiędzy okresem lat 50. XX w. i rokiem 2022? A jeżeli fenomen przejścia istniał w tym miejscu wcześniej, to można by się było spodziewać wtargnięć zarówno z czasów jeszcze dawniejszych, ale również przybyszów z czasów, które dla bohaterów były dopiero przyszłością.
Odkładając na bok ów temporalny miszmasz, mamy tu do czynienia z bardzo typowym rodzinnym dramatem psychologicznym. Wątek wielokanałowego portalu jest tu w zasadzie pretekstem do ukazania poplątanych emocjonalnych ścieżek, którymi postacie błądzą, by się w końcu odnaleźć i pogodzić ze skomplikowaną rzeczywistością. Podróże w czasie wydają się tu całkowicie zbyteczne, skoro nie wywołują sygnalizowanych wyżej szerszych konsekwencji.
To wszystko jest dobrze zagrane i pokazane, jednak funkcjonuje wyłącznie w kategoriach metafory. Jako widowisko fantastyczne o podróżach w czasie jest dalece nieprzekonujące. To po prostu taka filmowa wersja treści utworu „Kochać inaczej”.
Przyrodnia siostra/babka trafiła do roku 1953 jako 11-12-latka. Jakie informacje mogły się znaleźć na jej temat w Interecie w roku 2005? Kto i kiedy miałby je tam zamieścić? Córka? Po co, żeby pokazać światu, że miała matkę? Na takie wsteczne biogramy mogą liczyć ludzie sławni, ale akurat ten przypadek był wyjątkowy, prawda? Pisali o niej, jako o podróżniku z przyszłości? Ktoś zbierał mozolnie materiały na temat zwykłej mieszkanki małej mieściny, dorastającej w latach 60. dygitalizował je i zadbał, żeby informacje o niej były tak pozycjonowane, żeby w 2005 każdy mógł odnaleźć jej życiorys kilkoma kliknięciami. Przemyśl to jeszcze raz i nie gorączkuj się tak. Czasy sprzed epoki Internetu to dla Ciebie czarna magia.
Ale ty jesteś gupi. Wszystko masz w filmie podane na tacy, ale i tak nic nie zrozumiałeś.
Jakie informacje się miały znaleźć na jej temat? Czy ty to piszesz na poważnie? Dziewczyna ogląda w necie zdjęcia swojej siostry/babki z roczników szkolnych z lat 50-tych i 60-tych, potem artykuł o wypadku z 99 roku i jakieś rodzinne fotografie wspominkowe z synem i mężem, z dziećmi w szkole (została, jak się okazało, nauczycielką), wszystko jest dokładnie opisane, pokazane, łącznie z datami szkolnych roczników, żeby nawet najgłupszy widz nadążył, ale i tak się pogubiłeś?
Biedaku, mogę ci tylko współczuć, musisz mieć bardzo ciężko w życiu.
Ty chyba też nie masz lekko z tym współczuciem. Wyklikaj sobie teraz informacje np. o baci swojego kolegi, albo życiorys nauczycielki, która uczyła Twoich rodziców. Zaraz poczujesz lekkość bytu sprzed epoki powszechnej cyfryzacji.
WSZYSTKO, co opisałem, masz DOKŁADNIE w filmie POKAZANE.
twój rozpaczliwy bełkot tego nie zmieni.
Jeżeli jeszcze jakiejś sceny pokazanej W FILMIE nie zrozumiałeś, daj znać, postaram się ją wyjaśnić.
Jaki znowu bełkot? Nie znalazłeś szkolnych zdjęć dziadków swojego kolegi? Chyba nie starałeś się zbytnio. Myślę, że Twoje współczucie jest tyle samo warte, co "prawda ekranu". Wszystko "było w filmie", a w Internecie? Teraz już rozumiesz, że Internet w filmie i rzeczywistość, to jednak różnica, a film miał ambicję uwiarygodnić fantazję, ale trochę nie wyszło. Ty też się potknąłeś na własnej fantazji intelektualnej przewagi, ale jak Cię nadal suszy, to teraz jest dobry moment, żebyś ugasił pragnienie. Teraz wyklikaj sobie brak pragnienia.
.
Dziewczynka ugrzęzła w latach 50. Tam też zaczęła wieść normalne życie. Amerykanie mają potężną bazę archiwów, gazety roczniki szkolne itd. - co widzimy często na filmach. Stąd Ellie szukając informacji na jej temat w necie co nieco wygrzebała. Nie zrozumiałeś a się kłócisz .
To tobie można współczuć tak wielkiego niedowartościowania, że musi się ono odbywać na filmwebie za pomocą wytykania wszystkim, że są głupi i tępi. Ciekawe, kiedy (i czy w ogóle) uświadomisz sobie, co te twoje wypowiedzi mówią o tobie, a mówią bardzo wiele. Czujesz się wielce inteligentny (tylko dlaczego - bo zrozumiałeś zwyczajny film?), ale maluje się tu twój zupełnie odwrotny obraz, bo inteligentny człowiek nie pisałby w taki sposób, obrażając inteligencję wszystkich innych.
Póki co utknęłam na trzecim odcinku Teletubisiów, nie ogarniam... Jeśli oglądałeś, chętnie przeczytam wyjaśnienie fabuły, bo pogubiłam się w tych wszystkich wątkach.
O nieee, niech te jego wypowiedzi nie znikają, bo są przezabawne, można się pośmiać, a śmiech to zdrowie
Zresztą po co komu psycholog, jak można iść do biblioteki po książki takie jak Siła spokoju Dana Millmana - skuteczniejsze to i bardziej sensowne niż opłacanie psychologa kobiecie przed trzydziestką przez rodziców.
Nie 1953 tylko 1952. nie 11-12 latka tylko 8 latka. I znalazła bo najpierw odnalazła artykuł o śmierci w wypadku (całkiem prawdopodobne, jakby umarła na zawał nikt by artykułu nie pisał), a potem połączyła fakty (w przeciwieństwie do ciebie) i sprawdziła uczniów z lokalnej szkoły (do której, dla uproszczenia fabuły, uczęszczała zaginiona). A ja się dziwiłem po co pokazują jak główna bohaterka robi te proste kalkulacje na papierze.
Ja z kolei zastanawiałam się, czy w komentarzu nie dodać tej postaci jeszcze dwóch-trzech lat i nie przenieść budowy tamy w lata 60. XX w., ale jak widać, tak jak jest, jest całkiem dobrze.
Nie rozumiem, co dodać. Przecież wszystko w filmie jest, zarówno rok jak i wiek zaginionej, co ty chcesz dodawać.
Dodatek polega na instalacji w komentarzu drobnego filtra, który z łatwością wychwyci „dyskutantów”, którzy mieliby spory problem z wytłumaczeniem samym sobie, jakie znaczenie w powyższym scenariuszu ma to, czy zaginione dziecko miało 8, 11 czy 12 lat, albo jak na bieg wypadków wpływa zmiana daty budowy z roku 1952 na 1953, ale jak będą się chcieli czegoś czepić, to na pewno osiądą na filtrze w postaci piany.
No wiesz, to nie jest żaden ,,górnolotny filtr", który ma ,,wychwycić dyskutantów", tylko pokazuje jak bardzo masz wywalone w fabułę, a jednocześnie chcesz krytykować. Bo nikt o zdrowym podejściu nie będzie specjalnie robił błędów tylko po to by napisać ,,hehe, ja wiedziałem, że ty się zaczniesz czepiać dat/wieku, a nie treści, czyli nie jesteś dyskutantem wartym rozmowy". To też pokazuje, że z tobą też nie warto dyskutować.
Twoja definicja „zdrowego podejścia” nie wpisuje się w moją definicję ciekawej wymiany poglądów, ale skoro od zawsze wiesz lepiej, co powinno interesować autora wątku, to dyskutujesz sam ze sobą o świętości fabuły, czyli filtr działa prawidłowo.
Miałem coś napisać, ale widzę, że nawet, kolokwialnie mówiąc, nie ma co mordy strzępić.
Odkryłeś swój własny filtr i to jest prawdziwie zdrowe podejście. Następnym razem po prostu zacznij od tego etapu, a nie będziesz się musiał borykać z dziwactwami cudzych zainteresowań i egzotyką odmiennego spojrzenia na kwestie fabularne. Odpuszczając sobie zarówno strzępienie jak i pisanie, zawsze masz gwarancję obcowania jedynie z własnymi słusznymi i zdrowymi opiniami, a do tego nie jest Ci przecież potrzebny ani Internet, ani inni ludzie.
Główna bohaterka (blondynka) w w 2005 r znajduje informacje na temat swojej zaginionej przyrodniej siostry/babci. I nie chodzi tu o to, czy te wiadomości są znajdywalne czy nie (scenarzysta uznal widać że to mozliwe), ale najzwyczajniej w świecie widać tę zaginioną dziewczynkę na tych czarno-białych zdjęciach... Nawet blondynka przykłada zdjecie dziwczynki, ktore miała ze sobą dovstarego zdjęcia klasowego, żeby się upewnić.
Druga sprawa: zaginiona babcio-siostra nie miala córki, tylko syna (głównego bohatera), ruda jest więc jej synową, nie córką.
Scenarzysta uznał, że to możliwe, ale mnie to nie gra i uznałam, że posiadanie syna nie wyklucza posiadania córki, co łączy wątki głównych bohaterów, nastolatki i sprawcy wypadku, czyniąc z nich jedną wielką amerykańską rodzinę, dla której nie ma rzeczy niemożliwych, również w Internecie.
Rozumiem, że może Ci to nie grać. A co do córki - mogła mieć i córkę, tego nie wiemy, ale akurat ruda pani, mama młodej blondynki, nią nie była. Bo musiałaby mieć dziecko ze swoim bratem ;) Bo główny męski bohater był tatą 17-latki, synem tej, która utonęła w samochodzie (czyli zaginionej 8-latki) i mężem/chłopakiem rudej, długowłosej dziewczyny, ktora przyszła do niego po pogrzebie (została na noc i prawdopodobnie wtedy spłodzili blondynkę, która urodzila się w 2005 r. a on zaginał i nawet się nie dowiedział, że ma córkę).
Pozwolę się odnieść do drugiego akapitu Twojego posta, odnośnie wejścia w pętlę.
Jak sam zauważyłeś, z filmu można wywnioskować, że wejście do pętli czasowej było gdzieś w jeziorze, gdzie na co dzień ludzie nie mieli raczej łatwego dostępu i odsłaniało się właśnie przy niskim poziomie wody dlatego nie było głośno o innych przypadkach. Oczywiście jest prawdopodobieństwo, że ktoś mógł jeszcze wejść do pętli, ale w filmie też pokazane jest dlaczego to miejsce nie było znane.
Na przykład w 1952 roku, kiedy w tym miejscu nie było jeszcze wody, to żyły tam wilki więc ludzie raczej się nie zapuszczali. Od czasu do czasu w miejsce to wchodziły wilki bo z kolei w 2022 było wspominane, że ktoś widział wilka, co było dużym zaskoczeniem w tych czasach. A główna bohaterka robi nawet wyrzut szeryfowi, że nie szukali siostry w jakimś miejscu, co pokazuje że ludzie raczej się tam nie zapuszczali (nawet przy poszukiwaniach zaginionego dziecka). Dlatego ona weszła do pętli, bo właśnie tam pojechała szukać siostry, gdyż nikt inny tego nie robił.
Oczywiście to tylko film więc nie ma co rozkładać na logikę każdego elementu, ale twórcy mniej więcej próbują wyjaśnić Twoje wątpliwości własnie tym co napisałam wyżej.
Na ciągłe podróże jest jedno proste wytłumaczenie: susza. Zauważ, że przejście nie dość że było na, że tak kolokwialnie to ujmę, zadupiu, to jeszcze musiało być sucho - tu odwołuję się do momentu w filmie gdy woda podpłynęła pod ,,wrota" i one momentalnie zniknęły. Typowymi użytkownikami były zwierzęta (krokodyl z początku, ćmy, wilki), ale ,,wrota" znajdowały się nie dość że na dość nieprzebytych terenach, to jeszcze w odpowiedniej ramie czasowej, która nie była dniami, lecz pojedynczymi godzinami i to w ciągu lat, więc masz konkretne miejsce ,,nigdzie" gdzie raz na kilka/kilkanaście lat, na parę godzin otwiera się przejście.