Polecam wszystkim książkę Wasilewskiego, któremu udało się dostać na wyspę Pitcairn.
Niesamowite i wręcz przerażające jak się potoczyły losy potomków buntowników z Bounty.
Zgadza się, fantastyczny reportaż i niesamowita historia. Swoją drogą mam wrażenie, że nie ma przyszłości dla tej garstki tam pozostałych.
Natomiast film niedoceniony i trochę zapomniany. To bardzo dobra adaptacja, może bez fajerwerków, ale za to ze znakomitymi kreacjami aktorskimi zarówno głównych bohaterów jak i drugoplanowych postaci. Dla sir Hopkinsa obejrzałam go dwa razy w ciągu tygodnia:) No i muzyka Vagnelisa! Bez niej ten film nie byłby taki sam.
Kto nie obejrzał, niech to nadrobi a później przeczyta w reportażu Wasilewskiego, jakie brzemię ciąży na mieszkańcach wyspy.
Również polecam książkę! I zgadzam się z Gburrią- film bez super efektów ale super zagrany.