Podejście bohaterów jest w moim moralno-etycznym odczuciu wyzute z naturalnych uczuć tak bardzo, że czułam się, jakbym oglądała jakiś niestworzony oracz bani zrzeszający w sobie potwory z "Drogi bez powrotu", sposoby eliminacji starców z "Nagiego lunchu", uwzględnienie ludzkich potrzeb z wypaczeniem godnym greckiego "Kła" oraz estetykę i intymność z "Cannibal Holocaust". Przy czym nie powiedziałabym, że "Ballada..." jest jakaś porywająca i godna polecenia.