Skąd ten zachwyt nad tym filmikiem, przecie to jest najzwyklejszy wczesny gierkowiak, ani wybitnie śmieszny, ani mądry, nic nie wnoszący. Sklecony tylko po to żeby miło upłynął niedzielny obiadek z telewizorkiem. Scena z grzybami i obliczaniem była przez chwile nawet niezła i tyle, aktorstwo słabe, fabuła żadna, koniec nijaki. Chyba sentymenty weszły za mocno.
Masz poczucie humoru gumiaka Malawki; ani to wstyd, ani grzech, ale żyć z czymś takim ... Szczerze współczuję.
Mnie też ten film nie przypadł do gustu, a poczucie humoru mam. Uwielbiam filmy "Skarb", "Awantura o Basię", "Ewa chce spać", "Giuseppe w Warszawie". Ale ta krótkometrażówka jest po prostu niestrawna, bez polotu.
Bo ona ma polot nieco gdzie indziej niż szukasz ;-)
Nie, nie pieję z zachwytu, ale całkiem niezłe dziełko. Braki ma, ale co ich nie ma?
Jak to w komedyjkach - nieraz trzeba przymknąć oko na te braki. Polecam.
Skoro tak dużo wnosi, to poproszę konkrety. O ile w ogóle jesteś w stanie cokolwiek wymienić.
P.S. Nie bierzcie tego tak do siebie, panowie. To tylko mierny telewizyjniak, który miał zapchać dziury programowe w TVP 50 lat temu, żaden Bergman. Typowe wyrachowanie filmowców minionego systemu - bez pomysłu, bez fabuły, byle kwitki z wytwórni się zgadzały ;)
Widać, że nie widzisz, a jest to odbicie epoki gierkowskiej i ogólnie socjalistycznej. Wyszło to twórcom niechcący, zapewne chcieli nakręcić coś - może i nawet zapchajdziurę - ale na pewno z ambicją.
Ta "teoria" stosowana w praktyce, ten przerost formy nad praktyką.
Jarzysz? Bez obrazy.
A skutki były takie, że socjalizm okazał się być niewydolnym.
To wszystko jest w tym filmie. Bo nawet los drzewa idzie innym torem niż plany.
Wybacz, ale nic konkretnego z twojej wypowiedzi nie wynika. Teraz, po 50 latach, można to samo powiedzieć dosłownie o każdym filmie z lat 70., nieważne, czy opowiadał o gospodarce leśnej czy o skupie butelek.
Czyli w sumie nie macie nic ciekawego do powiedzenia o tym filmie. Tylko że "socjalizm nie działał" i że niby aż bucha to z powyższego filmiku. A jeżeli wyszło to twórcom niechcący, jak sam uważasz, to znaczy, że w sumie nic z tego filmidełka nie wynikało w chwili premiery? No właśnie.
Film jest mierny, o zupełnie bezbarwnej fabule i nie obchodzi mnie, że banda dziadków właśnie sobie dogadza na samo wspomnienie "niewydolnego systemu". Dopisujecie to sobie na marginesie, bo nie umiecie popatrzeć obiektywnie na przeszłość. Bez waszych wydumanych kontekstów historyczno-politycznych - to dziełko to chałturka do kotleta.
Ale Ty wiesz, że wtedy panowała ostra cenzura i scenariusz musiał przez nią przejść?
To zupełnie nie odpowiada na stawiane przeze mnie pytania. W PRL-u mimo wszystko tworzono piękne, głębokie kino i rozbrajające komedie, ten gniot w żaden sposób się nie broni. Niezależnie od epoki w której by nie powstał, jest marny.