Zbuntowany komputer, zagrażający ludziom, których miał chronić... niech pomyślę... pierwsze co
przychodzi na myśl to Odyseja Kosmiczna Kubricka. Czyżby w elektrowni znajdował się daleki
kuzyn niesławnego (bądź sławnego Hal-a?).
Chyba jednak nie. Ale inspiracja tamtym filmem jakoś od razu sama przyszła mi na myśl. Hal był
inteligentny a ten "pecet" tylko realizował swój program.
Film jest obrazem telewizyjnym i na własnie na potrzeby naszych odbiorników został
wyprodukowany. Nie jest to oczywiście kino światowe a lekka sensacyjka z góry
przewidywalnym zakończeniem, z kamienną twarzą - w każdej sytuacji - głównej bohaterki
(Lindy) oraz przerywnikami w stylu odbierania porodu przez byłego męża w/w wespół z jej
siostrą.
Pomysł nie jest odkrywczy, 70% całej akcji dzieje się w jednym pomieszczeniu, efektów
specjalnych brak, emocji też. Tym razem natomiast nie przyczepię się do fabuły - awaria
komputera jest bardzo prawdopodobna, vide tragedia w Fukushimie, gdzie pod wpływem
trzęsienia ziemi uległ awarii własnie system chłodzenia reaktora.
Film chyba nie zasługuje na nic więcej. A na pewno nie na większy opis, bo zastanawiać się tu
nie mad czym. Nic nas nie zaskakuje, akcja toczy się jak po sznurku a nawet gdy coś idzie nie po
myśli, i tak z góry wiadomo, że ratunek albo już jest w drodze albo zaraz ktoś wyciągnie
bohaterkę z opresji.
Film jest łatwy i lekki, moim zdaniem bez głębszych myśli (chyba, że ktoś będzie upierał się przy
przesłaniu, że komputer to czasami Twój wróg), ale chyba taki miał właśnie być, ot zabijacz
czasu na nudne zimowe wieczory