O ile sam film dla miłośnika SF ujdzie to pani Lopez swoją koszmarną kreacją zrobiła maksa żeby ten film położyć. Powinni ją trzymać z dala od kamery. Niech siebie śpiewa te cienkie pioseneczki i pląsa ale aktorka z niej żadna.
Mnie w ogóle zadziwia fenomen Lopez, zwłaszcza fakt, że są jeszcze producenci chcący obsadzać ją w filmie. Absolutne aktorskie beztalencie i to już nie jest kwestią gustu, jak jej uroda, która w moim mniemaniu powinna być pisana w cudzysłowie.
Nie żebym bronił Lopez ale dostała taką rolę gdzie 95% czasu spędziła w studiu siedząc w jakiejś atrapie robota zrobionej z dykty i drutu na pneumatycznym wysięgniku w dodatku pewnie z milionem czujników wokół żeby spece od animacji mieli skąd ściągać ruchy.
Takie role są trudne, niejeden doświadczony aktor choćby z Władcy Pierścieni mówił, że czasy gdy mówiło się twarzą w twarz na planie już dawno minęły bo teraz stoi z patykiem w ręku na zielonym tle.
A skoro im ciężko tak grać to co ma powiedzieć taka Lopez.
Z ciekawostek to kultowa Gorączka M. Mann'a w którym jest wiele wspólnych scen DeNiro z Pacino okazała się tak zgrabnie zmontowaną fikcją, że ci dwaj panowie nawet się nie spotkali na planie, a przeciez mają w filmie słynną scenę rozmowy w restauracji.
Bez przesady, The Cell było dobre, ten film jako czysta rozrywka sci-fi też jest spoko.
Jak dla mnie film uszedł, głównie za sprawą scenerii. Historia taka jakaś tam, gra aktorska głęboko pod mułem. Lopezowa z grubym tyłkiem niech sobie coś tam nuci ale niech nie psuje filmów - kto wie może lepsze aktorstwo by jakoś ten podniosło ...
To miernie aktorstwo to jedyne, co ten film ledwie domknęło. Po co wyżywać się na aktorach, kiedy grają to, co w scenariuszu. Film położył niejaki Peyton