Teatr telewizji na bogato w jakże wydatnie finansowo odsłonie . Cos pieknego dla oka .
Do tego muszę dodać, że aktorzy nad wyraz dobrze dobrani. Może z wyjątkiem Knightley - urody jej na pewno nie można odmówić, ale jednak nie wywołuje wrażenia, że mężczyźni mogliby dla niej tracić głowę, no i matka Wrońskiego - nieco zbyt młoda. Za to Kitty, Lewin, Stiwa - wspaniale dobrani!
Wizualne cudo... dokładnie tak.
Cała ta teatralna kompozycja filmu podoba mi się najbardziej. Milosc do teatru i Kareniny w jednym.
A do tego kostiumy... i ta słynna biżuteria.
Nawet do Keiry przyzwyczaiłam się dosyć szybko (choć zupełnie nie odpowiadała moim wyobrażeniom książkowej bohaterki).
Bo choć urody odmówić jej nie można, ciężko uwierzyć, że to Karenina, dla której można stracić głowę. Keira jest nazbyt dziewczęca moim zdaniem a przez to mało ponętna.
To nie wiem po co w ogóle ten film powstał. Spłycono całkiem ogólny sens utworu(i nie zgadzam się, że fabuła jest banalna) własiciwie nawet nie widać że w bohaterach zachodzą zimany a wątek Lewina pominięty praktycznie w całości, ograniczono sie praktycznie do związku z Kitty i koniec. Zazwyczaj nie wymagam zeby ekranizacja była wierną kopią utworu ale tutaj wszystko jest nie tak.
Już na samym początku zgrzyta. Dlaczego wydaje się jakby Anna nic nie miała do Karenina??przecież ona go nienawidziła a na początku filmu nie dało sie tego w ogóle zauważyć. I jest setki innych tego typu przykładów ale nie chce mi się wymieniać
Przeciez wszystkie te kostiumowe lektury są na jedną modle . A dzisiaj tej modly mozna uswiadczyc w kazdej jednej komedi romantycznej . Jak szukasz glebi przelacz sie na Lyncha ;).