Jestem człowiekiem mało wybrednym jeżeli chodzi o filmy. Zainteresuję się każdym gatunkiem, a horror jest tym, który najbardziej lubię. Oczekiwanie dot. tego filmu miałem bardzo proste: chciałem się wystraszyć. Przyznam, że w moim przypadku można to zrobić bardzo łatwo, lecz w tym filmie tego nie doświadczyłem. Gdyby nie brakowało mi strachu nie zwróciłbym uwagi na wałkowany już któryś z kolei temat sierocińca.
Nie dość że nie straszny to dodatkowo zero trzymającej w napięciu fabuły za to idiotyczny, absurdalny scenariusz nic nie wnoszący ciekawego w historię domu na wyspie...
Mnie ciężko przestraszyć. Lubię horrory, ale coraz trudniej znaleźć mnie taki po którym bym się bała. Ten po pierwszej połowie przyprawiał mnie dziś w kinie o palpitacje serca. To był mój 3 horror z rzędu, więc początkowo byłam znużona, było po 1:00, fabuła mało wciągająca.. Potem jednak wbijałam się w fotel.
Ten film poza klimatem nie ma nic ciekawego. Mnóstwo tandetnych i ogranych straszaków, które mają podrzucić na kinowym fotelu ale nic z tego nie wynika. Kilka razy pokazali jakąś zmorę wyskakującą gdzieś nagle i wielki mi horror. Poza tym w filmie jest wiele scen, które są zbyt ciemne i trzeba się dobrze przyglądać żeby zobaczyć co się dzieje.