PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=114977}

Ania z Zielonego Wzgórza: Dalsze losy

Anne of Green Gables: The Continuing Story
2000
7,0 18 tys. ocen
7,0 10 1 17651
6,8 4 krytyków
Ania z Zielonego Wzgórza: Dalsze losy
powrót do forum filmu Ania z Zielonego Wzgórza: Dalsze losy

Nie wiem jak wy ale ja od początku filmowej serii o Ani miałam mieszane uczucia.
Megan Follows pasowała mi idealnie jako niezbyt piękna, rozmarzona romantyczka. Oddawała idealnie tą dziwnie, aczkolwiek uroczo patrzącą na świat dziewczynę.
Zdecydowanie nie podobał mi się Gilbert, który niby miał być najprzystojniejszym chłopakiem w Avonley i nie tylko. Crombie zdecydowanie nie odpowiadał mojej wizji Gilberta.

Ale cóż za dziwna zmiana miejsc w tej 3. części.
Niestety Megan Follows jak to w naturze bywa postarzała się i straszliwie to po niej widać...co zadziałało na to że film wypadł sztucznie. Niebyła przekonująca w roli dwudziestoparoletniej dziewczyny, również straciła wiele z tej romantyczności. Jej początkowe sceny radości i skończonej miłości do Gilberta owiewały tandetą i jak wyżej wspomniałam sztucznością.Ja rozumiem ze tematem filmu była wojna itd. Jednak raczej przypominała mi czterdziestoparoletnią matronę i odzwierciedlenie Maryli Cuthbert niż tą Anię z dawnych filmów.

Z drugiej strony zaskoczeniem była dla mnie Gilbert. Niektóre fanki pisały ,że z wiekiem mu do twarzy - podpisuję się pod tym obiema rękami. Choć Gilberta było niewiele to muszę przyznać że ujrzeliśmy przystojnego młodzieńca(po którym kompletnie nie widać że ma te swoje 35 lat(wiek J.C. kiedy nagrywano film)), który idealnie pokazał i wczuł się w książkowego Gilberta i choć grał już poważnego lekarza i żołnierza to jednak wlewał w ten film odrobinę dawnych marzeń i romantyczności, które dawały nam poprzednie części.Powiem szczerze, że 3. część oglądałam tylko dla Gilberta i strasznie się rozczarowałam , bo było go mniej niż przypuszczałam.

Nie będę oryginalna mówiąc, że film nie przypadł mi do gustu z powodu kompletnej zmiany fabuły nie posiadającej z książką ani krzty
podobieństwa.Dalsze losy miały opowiadać o życiu Ani i Gilberta, a tutaj mieliśmy jakieś bezsensowne zwroty akcji. Tego wszystkiego było za dużo wątek szukania męża, tułaczki po całej Europie no i jeszcze to dziecko.
Wątek Dominika był niesamowicie denerwujący.Wszystko odgrywało się decydowanie za szybko.Nie wiem jak wy,fani książek pani Montgomery o rudowłosej dziewczynie, ale ja jestem przyzwyczajona i zakochana w powolnym życiu , niewybrednym humorze i ciekawych wątkach oraz postaciach. " Ania..." jest serią,która rozwesela mi złe chwile, a reżyser zrobił z niej dramat ze zbyt szybką i mało zajmującą akcją.
Jestem kompletnie załamana zbezczeszczeniem tego przyjemnego dzieła.

Jeszcze jedna sprawa która mi wisi na sercu...nie uważacie że denerwujące było to, że w całym filmie wszyscy mówili na Gilberta- GIL.
W książce zawsze, nawet sama Ania mówiła do niego Gilbert. Nie jestem pewna ale to zdrobnienie we wszystkich książkach padło może z dwa razy(jak już napisałam nie mam pewności). Zniszczyło to urok ich wzajemnych relacji.

Oczywiście jak wyżej wymieniłam wątków humorystycznych brak poza jednym...
Kiedy Ania wybiega Gilbertowi na spotkanie na plaży i upada... niestety ten jedyny akcencik humoru nie wyszedł i wyglądało to obciachowo i nienaturalnie...

Podsumowując:
Z powodu sentymentu do serii książek o Ani i rewelacyjnej kreacji Jonathana Crombie oraz dobrej roli Schuyler Grant w roli Diany daję 5/10.

I to nie jest tak, że uważam że Megan FOllows jest złą aktorką. Jest bardzo dobrą i w poprzednich częściach poradziła sobie znakomicie, jednak z przyczyn naturalnych niezależących od niej oraz w pewnym sensie źle dobranej gry ,właściwie niedostosowanej do warunków roli , kreacja Ani wyszła sztucznie i bezpłciowo.

A co wy o tym myślicie?

Pozdrawiam i przepraszam za zbyt długą wypowiedź... mam nadzieję że jacyś ciekawi i cierpliwi filmwebowicze dotrą do końca i będzie można podyskutować:):)


Jamboree














arwena16

Mam podobne odczucia, jeśli chodzi o całą serię. 'Ania z Zielonego Wzgórza' to moja ulubiona książka, odkąd przeczytałam ją po raz pierwszy, mając 8 lat.
Pierwsza część podobała mi się najbardziej, bo była właściwie odzwierciedleniem powieści - wszystko co powinno się znaleźć w filmie, znalazło się w nim. Gilbert od początku bardzo mi pasował, ale to już jest kwestia wyobraźni ;) widocznie Ty inaczej go sobie wyimaginowałaś.
Jeśli chodzi o drugą część, czyli zlepek trzech kolejnych części, to byłam bardzo zawiedziona. Większość filmu opierała się na posadzie Ani w szkole dla tych rozbrykanych panienek, a wątek z ocjem jednej z nich był po prostu żenujący... Najbardziej zabolał mnie fakt, że zupełnie pominięto pobyt Ani na uniwersytecie, jej przyjaciółki (Stellę, Priscillę, Phillippę) i oczywiście niedoszłego narzeczonego, Roy'a. Zakończenie jednak bardzo mi się podobało, nawet się popłakałam, gdy Ania siedziała przy umierającym Gilbercie (mimo że tego nie było w książce).
Ach, jeżeli chodzi o 'dalsze losy', początkowo byłam bardzo rozczarowana, szczególnie że ten film to niemal czysta fantazja reżysera. Jedyne, co było zgodne z książką to to, że Diana i Fred mieli dziecko, a Ania wyszła za Gilberta... Reszta filmu jest bardziej oparta na losach Rilli, a nie Ani... Dziś jednak doszlam do wniosku, że jeśli spojrzeć na ten film jako na FILM, a nie na adaptację, to nie jest taki zły. Zgadzam się z Tobą, co do sceny, gdy Ania przewraca się na plaży - także czułam małe zażenowanie i też rzucił mi się w oczy fakt, że Megan Follows 'trochę' się postarzała, ale to nie jej wina - myślę, że zagrała całkiem dobrze. Johnatana czas rzeczywiście oszczędził i wyglądał fantastycznie. Oni są po prostu stworzeni do ról Ani i Gilberta. Bardzo podobała mi się scena, gdy Ania śpiewa z tamtymie dwiema aktorkami i nagle słyszy ją Gilbert, biegną i wpadają sobie w ramiona. Jeśli o mnie chodzi, podobał mi się też pomysł, by Ania i Gilbert w pierwszej części 'Dalszych losów' zamieszkali na Zielonym Wzgórzu. Czytając książkę ubolewałam nad tym, że opuścili Avonlea i zamieszkali w Złotym Brzegu... Jednak reżyser sprowadził mnie na ziemię pod koniec filmu, gdy okazało się, że państwo Blythe jednak wyjeżdżają z Avonlea, a na Zielonym Wzgórzu zamieszkają Diana i Fred... Podobała mi się także scena, gdy Ania odbiera Dominica ze stacji, było to sympatyczne nawiązanie do początku przygód Ani w Avonlea, gdy ze stacji zabrał ją Mateusz. :)

Podsumowując, Ania Shirley zawsze będzie zajmowała w moim sercu szczególne miejsce. Myślę, że adaptacje Sullivana są całkiem dobre, ale - oczywiście - nie ma to jak książka. :)

Pozdrawiam wszystkich fanów rudowłosej Ani, nie Andzi. ;)

arwena16

Coś w tym jest, bo jak pierwsza część filmu o Ani mnie powaliła, niestety co dalsza tym większy zawód.

Na początku muszę powiedzieć, że Megan spisała się zankomicie w dwóch pierwszych częściach filmu, niestety w 3 postarzała się trochę, choć gra jej była naprawdę dobra to jednak nie oddawała tego romantyzmu, ciekawości jak dwie poprzednie.
Natomiast Jonathan świetnie się spisał w 3 częściach. Choć nie było go dużo w tej ostatniej cz., jednak najbardziej mi się z wyglądu tu podobał.

Film niestety, jak wyżej napisałam, sprawił zawód. Fabuła, która nie ma z książką nic wspólnego, była oklepana. Temat o II wojnie światowej nie był moim zdaniem trafiony. Ta częśc filmu miała ukazywać życie Gilberta i Ani, a zamiast tego mieliśmy zbyt liczne i denerwujące wątki. Najbardziej denerwujący według mnie był Dominik i jego ojciec. Kiedy, w tym szpitalu, Ania płakała, bo ten facet powiedział jej, że Gilberta zabrali i już tutaj nie przyjeżdżał, to po protu powiedział jej, że mogą stworzyć rodzinę, no i coś we mnie pękło. Jak to, najpierw to dziecko, a teraz chce jeszcze rodziny, więdząc, że Ania kocha tylko Gilberta? I jeszcze jak się później w niego wtula, to były już szczyty.

Ale, ale, to jeszcze nie koniec. Kto to do cholery był GIL? Czytając książke właśnie to było magiczne, nazywanie przez Anię swojego męża Gilbert, a nie jakiś Gil! To tak samo jakby on mówił do niej Anka..

No, ale podobała mi się scena, w której śpiewała ona ze swoimi koleżankami, a Gilbert usłyszał jej głos i ona go zobaczyła..

Kończąc mą wypowiedź powiem, że filmowa seria o "Ani..." nie sprawiła we mnie tego co książkowa i szczerze, gdyby reżyser inaczej wyobraził sobie losy Ani, jak tak bardzo chciał z II wojną światową, możliwe, że wyszłoby o wiele lepiej.

Ode mnie 5/10 za kreację i grę Jonathana Crombie oraz za świetną grę Megan Follows, która, mimo postarzenia się, zagrała bardzo dobrze ;)

ocenił(a) film na 5
rattyMonster_

Widzę że nie tylko mnie zdenerwowały niektóre sytuacje :D ktoś jeszcze?

rattyMonster_

Gilbert wyglądał tutaj fantastycznie. Dojrzał, ale i wyglądał młodo. Pasował mu garnitur i fedora. W młodszych latach też był przystojny lecz był taki pulchniejszy jeszcze po dziecięcemu.:)

arwena16

lubię ten film, gdyż wspaniale pokazuje miłośc Ani i Gilberta. Odtwórcy głownych rół jak dla mnie wypadli bardzo pozytywnie, zwłaszcza Crombie jest super! Zresztą ja uwielbiam Gilberta we wszystkich trzech częściach.
Chciałabym wiedzieć dlaczego Sulivan postanowił, że scenariusz filmu nie będzie miał nic wspólnego z wersją książkową...? Już w 2 części wiele zmienił ale 3 to już inna bajka.
Ale z drugiej strony to co się działo w książkach raczej nie nadaje się na film. Z wyjątkiem Rilli ze Złotego Brzegu, ale tu Ania i Gilbert zeszliby na drugi plan, a nawet trzeci.

W zasadzie nigdy nie oglądam pewnej części filmu - od momentu kiedy Ania wyjeżdża do Europy, aż do sceny, w której znajduje Gilberta. Nudzi mnie ten fragmet i jest stanowczo za długi. Więcej w tym filmie Jacka niż Gilberta.

Wątek Dominika również mnie denerwuje.Myślę, że zakończenie powinno być inne. Np. to Ania powinna spodziewać się dziecka, a nie Diana. To byłoby bliższe ksiązce niz adopcja, zwłaszcza dziecka Jacka.

Poza tym jedynym łącznikiem pomiędzy tym co się zdarzyło w Nowym Jorku a tym co w Europie jest Jack. Troche za mało jak dla mnie.

I jeszcze jedno...od wielu lat nie mogę rozgryźć czasu akcji. Na początku jest rok 1915, Gilbert miał wrócić w sierpniu, potem A&G wyjeżdżają do NY ale jak długo tam są? Patrząc na pogodę to jakby cały czas było lato lub wiosna. Kiedy biorą slub tez jest ciepło.
Póżniej w Europie chyba jest październik 1918 i od tego czasu do zakończenia wojny dzieje się chyba zbyt dużo. Zresztą nie pamiętam dokładnie, bo jak pisałam wyżej rzadko oglądam tę część.

oj oj nawrzucałam trochę, a bardzo lubię ten film bo kocham A&G

ocenił(a) film na 5
Seiya

no to widzę że wszyscy myślimy podobnie :D
cieszy mnie to bo oznacza to że reżyser popełnił realne błędy

arwena16

Mam takie odczucia jak Wy z jednym się tylko nie zgadzam z autorką tematu w dług mnie Jonathan Crombie świetnie pasuje do roli Gilberta i właśnie tak wyobrażałam sobie Gilberta jak czytałam książki.

Preity27

Witam w klubie wszystkich, którzy wyobrażali sobie Gilberta (nie Gila!) z twarzą i osobą Jonathana Crombie :)
Zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że we wszystkich częściach grał tak samo dobrze. Ba! nawet z tym, że w 3. części było go stanowczo za mało...

Wiecie, chciałabym zobaczyć kolejną część Ani, z tą sama obsadą, ale opowiadającą losy rodziny Ani, wraz z jej dzieciaczkami: Jimem, Walterem, Shirley'em i Rillą (reszty imion niestety na dzień dzisiejszy nie pamiętam, ale sobie przypomnę, bo jestem w trakcie ponownej lektury całej serii!) aż do "Rilli ze Złotego Brzegu".

Co do wątku Dominica jako adoptowanego dziecka Ani i Gilberta to też od razu narzuciła mi się myśl, że to zagrywka reżysera, który w ten sposób chciał "zatoczyć koło" akcji... według mnie mógł się bardziej postarać.
Wplątanie II wojny światowej w akcję to moim zdaniem największa porażka... tym bardziej, że nawet po kilku latach od lektury "Rilli" pamiętam doskonale, że to najstarsi synowie Ani i Gilberta wyruszyli na nią a nie ich ojciec!
Ale ale... dorosła Ania i Gilbert podobali mi się nie mniej niż w wersji nastolatków. Tylko ta dorosłość strasznie ich ugrzeczniła, zabrała romantyczne porywy i dziecięce marzenia... szkoda, myślałam, że Ania, zwłaszcza TA ANIA, nigdy z tego nie wyrośnie ;)
Z bohaterów najbardziej irytował mnie Jack... najpierw te jego amory do Ani w Nowym Jorku i wkręcenie jej pisania wspólnej książki a potem Jack jako bohater wojenny i emisariusz... a na koniec jeszcze ojciec malutkiego dziecka... noż piekło i szatani! Po co takie zamotanie? Po co spychać głównych bohaterów na dalszy plan, skoro ten film miał być o nich??? Chyba nigdy tego nie pojmę... ;/ i z powodu skopania dobrego filmu wpadnę w otchłań rozpaczy (jak to Ania mawiała)! Zwłaszcza, gdy sobie pomyślę, że drugiej takiej Ani i drugiego takiego Gilberta próżno szukać... :(:(:(:(

haruka13

Ludzie co wy wypisujecie :jaka II wojna ? Z tego co pamiętam z lekcji historii rok 1918 to była końcówka ! Wojny Swiatowej.

julie188

Przepraszam! Nie wiem skąd wkradł mi się ten błąd merytoryczny. Oczywiście rok temu chodziło mi o I wojnę światową, nie II. Niemniej jednak nie wpływa on na moją ocenę tej ekranizacji i po prawie równym roku od mojego ostatniego wpisu, nadal podtrzymuję swoje zdanie.

ocenił(a) film na 6
arwena16

Podpisuję się obiema rękami... Pomijam kwestię, że film nie ma z książką nic wspólnego (gdzieś czytałam, że nie jest to ekranizacja kolejnych książek, a sequel poprzednich części filmu). Megan wypadła bardzo nienaturalnie... Wszystko było nie jak u Ani. Megan się postarzała i straciła finezję i lekkość gry, tym samym sprawiając, że Ania stając się dorosłą kobietą straciła zbyt dużo swego uroku. Wszystko jak napisałaś...
Chciałam właśnie zapytać ile lat m tutaj Ania... Dałabym jej faktycznie ze 40...

Crombie był dla mnie idealnym Gilbertem w każdej części, nie tylko wizualnie oddał moje wyobrażenie, ale spisał się jako aktor :))

Właśnie oglądam teraz III część Ani... Ehh.
Co do gry... N

ocenił(a) film na 6
Bris

No, wg Książki to Ania ma prawie 50 lat o.O

ocenił(a) film na 8
arwena16

Wątek Dominika jest może i zbyt szybki, ale kończy się piękną klamrą spinającą wszystkie trzy filmy, więc uważam, że jest bardzo potrzebny.

Film może się nie podobać wielbicielom zielonych traw i tej całej sielskości, ja jednak bardzo lubię tą część - lubię ją za to, że jest realnym sprawdzianem charakteru Ani - jej zachowanie i niezłomność ogląda się bardzo dobrze i można ją wręcz uznać za heroinę. Poza tym bardzo mało historii dla kobiet porusza temat wojny z perspektywy frontu, który przecież jest bardzo ciekawy. W książce wojna jest odległym echem i czytelnik nie wie nawet, na czym do końca polega. Nie mówię, że to źle - bo ta perspektywa też jest ciekawa! Ta część filmu dostarcza mi jednak treści, których w żadnej z książek nie znalazłam i było to bardzo przyjemne doświadczenie. Polecam bardzo.