Film jak można tak nazwac jest marną kopią Paranormal Activity i w dodatku ta gra aktorska masakra
Eeee tam nie przesadzaj Dla mnie gra aktorska w tym film była akurat dość dobra, zwłaszcza ten mlody z kamerą mi się spodobał i jego siostra, która rozmawiała z tym duchem. Nie jestem fanką Paranormal Activity, który dla mnie wlekł się jak flaki z olejem, a The Amityville Haunting akurat mi się spodobał.
przypomnę główną akcję... rodzinka wprowadza się do "nawiedzonego" domostwa, owianego "grozą"... niestety, więcej jest rozmów na temat duchów, niż "przerażających" scen... najpierw ktoś niefortunnie spada ze schodów. następnie zostaje ukazana histeria matki i bagatelizowanie ojca. typowe dla tego typu filmów. mamy też bliźniaczą wersję tego, co widzieliśmy w Paranormalu. dziwną dziewczynkę rozmawiającą z przyjacielem, który w rzeczywistości jest duchem. było też porażenie prądem przyjaciela ojca, akurat tę scenę przewidziałam, więc nic specjalnego. przez 20 minut filmu sobie drzemałam, bo akcja dzieje się gł. w trakcie dnia, jakieś prozaiczne czynności, gadki- szmatki. zapomniałam o włamaniu do garażu i bezsensowną szarpaniną. oprócz tego kobiecy, złowieszczy śmiech (to mi się podobało, niezłe, ale nie przestraszyło). zakrwawiony chłopiec był ciekawy, tak samo widok zwłok matki wprawił w osłupienie. tak więc przy samej końcówce ruszyło, ale tylko odrobinkę. To już "Paranormal activity 3" było ciutkę straszniejsze...
słowem, nic specjalnego, gra aktorka niezbyt, w dodatku ciągle mam przed oczami histerię matki, na której się śmiałam
Proponuję najpierw obejrzeć całą STARĄ serię o Amityville, a później mówić, że to "typowe dla tego typu filmów" :-) NAJPIERW były filmy na temat nawiedzonego domu w Amityville i cała historia z tym związana, a później "Paranormal..." i inne paradokumenty. Fakt, gra aktorska najlepsza tutaj nie jest, ale jak na paradokument całkiem niezły film i nie rozumiem takiego "hejtowania" z marszu i porównywania wszystkiego do "Paranormal...". Historia Amityville sięga lat 70-tych, więc trochę szacunku do klasyki grozy w tym wypadku, a ten film - mimo swoich wielu wad - nie zasłużył na takie cęgi! Paradokument jak wszystkie inne, akcja całkiem niezła, nie ma tragedii moim zdaniem. Pzdr
Acha, czyli jak pojawi się paradokument, w którym nawiedzona dziewczynka rzuca się na łóżku i klnie jak szewc, to powiecie że to marna kopia "Ostatniego Egzorcyzmu"? :-) Fakt - to wszystko już było, ale to nie są pomysły skopiowane z najnowszych horrorów, ale z horrorów klasycznych, starych i tylko dostosowane do konwencji paradokumentu... Motyw dziewczynki rozmawiającej z wyimaginowanym przyjacielem-duchem pojawił się już grubo ponad 30 lat temu (jak nie wcześniej), więc nie rozumiem po jakiego grzyba mówić, że coś zostało skopiowane z wątpliwej jakości horrorku robionego na prędce pod publiczkę... B. lubię "Paranormal...", ale jeśli dla kogoś jest on wyznacznikiem stylu i jego zdaniem wprowadza jakieś nowe pomysły, to ewidentnie widać, ile takie osoby mają lat. Ja nie chcę tu nikogo obrażać, ale to już chyba kolejny nowy horror, którego ocena nijak ma się do tego, jaki jest naprawdę i gdybym kierowała się zamieszczonymi tutaj komentarzami, nie obejrzałabym połowy fajnych horrorów. Pzdr
Na pewno spośród różnych horrorów traktujących o duchach, "Amityville" jest w ścisłej czołówce. Bardzo dobry klimat, historia oparta na faktach autentycznych (przynajmniej w takiej konwencji jest utrzymany), oraz budująca nastrój muzyka sprawiają, iż wszyscy wielbiciele paranormalnej grozy muszą tę produkcję łyknąć. Niektóre domy po prostu są złe. Bez powodu. Inne dotknięte wyjątkową tragedią zatrzymują w swoich murach wspomnienia wydarzeń, o których ludzie już dawno chcieliby zapomnieć... ALE TO NIE TEN FILM TO JEST PO PROSTU INNA BAJKA
Spoko, każdy ma inne zdanie, inny gust itd. Może dlatego mam do tego takie a nie inne podejście, ponieważ jestem fanką starszych horrorów i ogólnie uważam, że kino grozy ostatnio schodzi na psy. Co do prawdziwej historii Amityville - jeśli ktoś miałby ochotę, zapraszam do przeczytania mojego posta:
http://catinthewell.pl/1486/czy-w-amityville-naprawde-straszy/
Pozdrawiam
Gra aktorska po prostu przytłacza. Załamanie psychiczne Douglasa przypomina niczym Flippy z serii "Happy there friends" -cierpi na zespół stresu pourazowego – gdy coś skojarzy mu się z wojną dostaje ataków szału :D