Oglądam po kolei wszystkie anime Makoto Shinkai. Jego krótkometrażowe produkcje zrobiły na mnie wrażenie swoją prostotą, ładunkiem emocjonalny i świetną oprawą wizualną. Reżyser ma specyficzne podejście do opowiadania historii - większość obrazu skupiona jest na otoczeniu, jest dużo cięć, przeskakujemy od establishing shotów do detali, rzadko widzimy bohaterów na ekranie, a przez większość czasu słyszymy z offu ich monologi, albo dialogi między nimi. W krótkometrażówkach filmach, takich jak Głosy z odległej gwiazdy sprawdza się to naprawdę dobrze, ale w pełnym metrażu...
Z filmem 5 centymetrów na sekundę mam podobny problem co z Ziemi kiedyś nam obiecaną - jest cholernie nudny i przegadany...
Makoto Shinkai w tym filmie (podobnie jak we wszystkich poprzednich) chce opowiadać o wielkich uczuciach, problem w tym że prawie w ogóle ich nie widzimy. Zdecydowana większość to tylko ujęcia otoczenia - pięknie narysowanych, bogatych w detale z fantastycznymi kolorami i oświetleniem, ale jeżeli mam zaangażować się emocjonalnie w seans, muszę widzieć jakieś emocje na ekranie. O uczuciach bohaterów dowiadujemy się tylko z dialogów, z ekspozycji. Obraz wyraża więcej niż tysiąc słów. A tutaj mamy tylko słowa i ładne tła.
Problemem jest też charakterologia postaci, bo chociaż cały czas słyszymy co przeżywają, praktycznie niczego nie dowiadujemy się o nich samych. Co mogę powiedzieć o tej dwójce kochanków? On jest nieszczęśliwie zakochany w niej i wice wersa. Wg mnie sztuką animacji jest tchnienie w życia nieożywiony obiekt - sprawienie, że uwierzymy w narysowaną postać, zobaczymy w niej istotę z krwi i kości, a nie tylko rysunek. Tutaj właśnie tego nie ma, przez co seans nie budzi emocji.
Jest to historia nieszczęśliwej miłości dwójki młodych ludzi, których rzadko widzimy na ekranie (a co za tym idzie prawie w ogóle nie widzimy ich emocji), o których praktycznie nic nie wiemy, dlatego trudno się z nimi sympatyzować.
5 centymetrów na sekundę jest podzielony na trzy segmenty. Gdyby się skończyło na pierwszej części, film wybronił by się jako krótkometrażowe, proste, klasyczne love story z happy endem. Ale niestety film nadal trwa i nadal ciągnie te swoje dłuugie, ekspozycyjne monologi i ujęcia otoczenia. Seans zaczyna coraz bardziej się dłużyć. Również sam dramat jest strasznie naciągany. Kochankowie nie mogą się spotkać... nawet bez dobrego powodu. Początkowo to nawet zrozumiałe - są jeszcze dziećmi, ona musi się przeprowadzić, mieszkają daleko od siebie, problemy z komunikacją itd. Ale później, jak już są młodymi dorosłymi, którzy mieszkają w tym samym kraju, ba w tym samym mieście? Istnieją już komputery, telefony komórkowe (mało tego, bohaterowie mają do siebie numer i sms-ją ze sobą). W czym takim razie problem? W Głosach z odległej gwiazdy bohaterowie musieli się rozstać, ponieważ dziewczyna została wybrana do misji ratowania świata i wysłana w kosmos gdzie czas praktycznie stoi w miejscu (czyżby inspiracja dla Interstellar?). Tutaj jest to baaardzo naciągane i przedramatyzowane.
Co trzeba przyznać 5 centymetrom na sekundę, to obłędną oprawę audiowizualną. Posiada chyba najpiękniej namalowane otoczenia jakie kiedykolwiek widziałem w animacji. Wszystko doskonale wykreowane, z masą detali i efektami wizualnymi. Szkoda, że same postacie wyglądają... mniej powalająco. Ich wygląd jest bardzo prosty, jakby byli narysowani na szybko, nie pasują do fotorealistycznego wyglądu scenografii. Muzyka jest naprawdę przejmująca, na pewno wzbudziła u mnie więcej emocji niż samo anime.
Zaczynam mieć coraz większe wątpliwości Makoto Shinkai. Cały czas powtarza te same schematy - znowu mamy nieszczęśliwą historię kochanków oddalonych od siebie, znowu mamy długie monologi i dialogi z offu, znowu przywiązanie do otoczenia i bardzo macosze potraktowanie bohaterów. To nawet nie jest styl, tylko jazda na autopilocie. Mam nadzieję, że późniejsze dzieła reżysera, zwłaszcza jego głośne Kimi no Wa pójdą jednak w innym kierunku i dostarczą nam jakiś autentycznych emocji, a nie tylko czytany teksty o emocjach kogoś kogo rzadko widzimy.
" Kochankowie nie mogą się spotkać... nawet bez dobrego powodu. Początkowo to nawet zrozumiałe - są jeszcze dziećmi, ona musi się przeprowadzić, mieszkają daleko od siebie, problemy z komunikacją itd. Ale później, jak już są młodymi dorosłymi, którzy mieszkają w tym samym kraju, ba w tym samym mieście? Istnieją już komputery, telefony komórkowe (mało tego, bohaterowie mają do siebie numer i sms-ją ze sobą). W czym takim razie problem? "
Film niewątpliwie skłania do przemyśleń, ale po dłuższych przemyślanach doszedłem do tego samego wniosku (czyli nie znalazłem sensownego powodu, przez który bohaterowie nie mogli być razem). Nie wdając się w szczegóły; przede wszystkim, dlaczego Takaki w drugim rozdziale pisał te SMSy do Akari i ich nie wysyłał? Przecież cały czas był w niej na zabój zakochany, tak że nawet nie zauważył uczuć ówczesnej koleżanki z klasy. Potem wybrał uniwerek w Tokio, domyślnie po to, żeby być blisko Akari, żeby do niej wrócić. I co się potem stało ze ich drogi się rozeszły? Odpowiedzi na to pytanie nie ma w filmie.
Ok, zadane pytania nie dawały mis pokoju, przeczytałem mangę i wiele to wyjaśniło. UWAGA, MEGA SPOLERY! LEPIEJ PRZECZYTAĆ MANGĘ, NIŻ MOJE WYPOCINY. A jak ktoś nie chce, zapraszam do lektury.
Film pomija dużo motywów, ważnych motywów. Więc tak; dlaczego Takaki nie wysyłał wiadomości? To mi się wydawało najdziwniejsze. W mandze jest scena rozmowy Takakiego z Kanae, której nie ma w filmie, i ta scena wszystko wyjaśnia. Otóż Kanae pyta Takakiego czy pisze z kimś z dawnych przyjaciół z Tokio. On natomiast odpowiada (mając na myśli Akari) że owszem pisał jakiś czas, ale stopniowo odpowiedzi przychodziły coraz później, aż w końcu przestali.
Potem jest też scena gdzie Akari również stopniowo zaczyna zapominać o Takakim. W końcu Takaki wysyła jej smsa w którym pisze że te ich wcześniejsze wiadomości bez poczucia bliskości były tylko pustymi słowami. ale równocześnie zapewnia ją, ze jego uczucia do niej nigdy się nie zmienią.
Dalej, scena kiedy Kanae i Takaki idą razem, kiedy wcześniej jej się zepsuł skuter. W filmie nagle Kanae się rozpłakała. Nie wiemy dlaczego. W mandze jest to wyjaśnione, chwilę wcześniej pomyślała "Tohno, dlaczego nic nie mówisz? Dlaczego nie zaproponujesz, że odprowadzisz mnie do domu? Co naprawdę o mnie myślisz?" Wtedy właśnie zdała sobie sprawę, że Takaki nic do niej nie czuje i dlatego się rozpłakała. Później jeszcze mówi ze tak naprawdę wiedziała o tym od dawna, ale się oszukiwała, że jak wreszcie złapie falę, to wszystko się zmieni.
Wreszcie trzeci rozdział (w filmie, bo w mandze jest ich więcej). Tu bardzo duża cześć mangi jest pominięta (całe dwa rozdziały historii takakiego i Risy), okres kiedy Takaki był z Risą, to jak się poznali. I co doprowadziło do ich rozstania. i to że Takaki miał jeszcze wiele innych dziewczyn, z którymi był tylko dlatego, bo był na tyle miły, by im nie odmówić, ale naprawdę ich nie kochał, a tym samym je krzywdził. Risa była pierwsza, którą chciał potraktować poważnie i myślał ze się naprawdę zakochał. W sumie w mandze historia z Risą jest niewiele krótsza od tej z Kanae, a w filmie została potraktowana po macoszemu.
Potem, kiedy nastąpił kryzys w związku Risy i Takakiego spotęgowany tym, ze ona chciała go przedstawić rodzicom, a on stwierdził że nie jest gotowy związać się z kimś na całe życie pojechali razem do miejscowości gdzie Takaki pocałował Akari, ale nie był wtedy w stanie wysiąść z pociągu, bo Akari stanęła mu przed oczami, a Risa została sama na peronie, kiedy pociąg odjechał. To był koniec ich związku, ale jeszcze się spotkali i Takaki opowiedział Risie o Akari wtedy. o tym że Akari była bolesnym wspomnieniem, którym nie chciał się z nikim dzielić i przez to skrzywdził tyle dziewczyn. rozstają się w zgodzie i obiecują że byc może dadza sobie jeszcze kiedyś szansę. Potem jest już słynna scena minięcia się Takakiego i Akari na przejeździe kolejowym i...
Epilog. Dowiadujemy się co słychać u Kanae. Jej siostra ma już męża, dzieci, a Kanae została pielęgniarką. Odwiedzając pewnego razu starą szkołę spotyka byłe koleżanki z klasy, z dzieciakami, a ona ciągle jest singielką. W końcu poznaje fajnego chłopaka, surfera, jak ona. Pewnego razu gdy rozmawiają Kanae wspomina Takakiego. I to ze mu wyznała swoje uczucia, ale chwile przed jego odlotem do Tokio, gdy wiedziała ze już go więcej nie zobaczy. Ale nigdy nie przestała go kochać i przez to stała się taka jak on, przez dawną miłość niezdolna do związku z innymi chłopakami. Kanae wciąż jest rozbita i nie wie co zrobić z życiem, w końcu siostra radzi jej by pojechała do Tokio spotkać się z Takakim. Po przybyciu na miejsce dzwoni do pracy Takakiego i dowiaduje się że on się zwolnił. W końcu dostaje od siostry numer do rodziców Takakiego, ale zamist do nich zadzwonić dzwoni do Ryo (chłopaka z którym wcześniej rozmawiała o Takakim) mówiąc że zdecydowała się jednak wrócić, bez spotkania z Takakim, ze wystarczy jej świadomość ze moze się z nim spotkać, kiedy zechce. i potem odmawia umówienia się z Ryo, twierdząc ze wciąż kocha Takakiego. Kończy rozmowę i do ławeczki w parku, na której siedziała podchodzi jakaś postać. nie jest pokazane kto to, ale w domyśle to Takaki. I w domyśle może się zeszli i był happy end? tego nie wiadomo. Tak się kończy ta historia. Dobra, idę spać, już po północy...