Jak dla mnie "5 centymetrów na sekundę" jest niegodny uwagi. Niestety, ale nie ruszają
mnie filmy tego typu. Niby coś się w nich dzieje, ale tak naprawdę to tylko nasze złudzenie.
Już lepiej pooglądać zdjęcia, gdyż film nie ma ciekawej fabuły, jeśli można napisać że takową w ogóle posiada. 3/10
To, że jeśli czegoś w życiu bardzo chcesz i nigdy nie odważysz się tego zrobić, to już do jego końca część Ciebie pozostaje zawieszona w tamtym odcinku czasu , nie potrafiąc się z niego uwolnić. To, że jeśli w swoim życiu widzisz tylko jedną rzecz - jedyną, której pragniesz - czasem nie jesteś w stanie spojrzeć na szczęście, które przechodzi obok Ciebie, czekając aż je przyjmiesz. To, że zajmując się w życiu sprawami, do których nie czujemy się powołani, prędzej czy później skończymy wypaleni, bez poczucia jakiegokolwiek sensu w życiu. I o tym, że czasu nie da się cofnąć. Wiem, że być może to bardzo sztampowe i proste prawdy, ale dla niejednego widza ten film na pewno stał się okazją, żeby na chwilę skoncentrować się na tych sprawach. Bo to, że coś wiemy, wcale nie oznacza, że nie potrzebujemy od czasu do czasu bodźców, żeby móc naprawdę to poczuć.
Zgadzam się, treści jest mało. A to, co się nasuwa chyba każdemu, akurat się nie dzieje. I chyba z tym większą łatwością wywołuje w nas to uczucie, że być może jeden krok, jedno proste pytanie, może czasem zmienić wszystko. I pomimo tego, że mamy za sobą setki takich punktów, w których nasze życie podzieliło się na to, co się wydarzyło i na to, co wydarzyć się mogło, to przed nami pewnie kolejne setki. Film na pewno pomógł mi sobie o tym przypomnieć.
naprawdę świetna riposta. Sam chciałem coś podobnego napisać, ale to w jaki sposób ujełeś/aś to ty jest idealny. Ten komentarz powinien być rozwinięciem opisu filmu. Prosty, ale jakże zarazem treściwy i trafiający w sedno.
Tylko myślę że gdyby bohaterowie mniej rozczulali się nad sobą i nie prowadzili tych przefilozofowanych dialogów z samym sobą to ten kolejny "właściwy" krok jakoś sam nasunąłby się.
A ja zgadzam sie z marckoza. Te pseudofilozoficzne monologi zabily ten film. Okropnie irytowaly i zabraly mu takiej aury samotnosci, robiac z filmu cos w rodzaju pamietnika zranionego gimnazjalisty. Sam rysunek piekny, no i rozdzial 2 nawet na +.
Mimo, że pomógł ci sobie to przypomnieć, zrobiłeś coś z tą wiedzą? Wydaje mi się, że nie, więc no właśnie...? Co takiego fajnego jest w oglądaniu tego co jest zwykłe, co mamy na co dzień, co tak ekscytującego w oglądaniu błędów, które niegdyś sami popełnialiśmy?
Tak, zrobiłem. Nie wiem, co skłoniło Cię do myślenia, że nie. Być może Twoje własne doświadczenia z wiedzą. Nie wnikam. A jeśli chodzi o oglądanie własnej przeszłości, to na pewno nie zawsze jest to "fajne", ale dla człowieka, który zmiany traktuje jako naturalny element własnej ewolucji, grzebanie w przeszłości i wyciąganie wniosków na przyszłość bardzo pomaga. Chyba, że ktoś czuje się kompletny od urodzenia. Ja się tak nie czuję. Musisz z tym jakoś przeżyć.
Najlepszy komentarz na filmweb jaki czytałem. W obiektywny sposób autor trafia w sedno filmu i w intencje autora. You've hit the bull's eye man! Jednocześnie mamy tu odczynienia z czystą psychologią i powagą tematu miłości. Dzisiaj może ten termin stracił swoje pierwotne znaczenie, gdyż miłość jest prawie zawsze opacznie interpretowana. Prawdziwa miłość to nie pożądanie, to nie kochanie. Miłość to uczucie które nie chce zdobywać, brać, posiadać. Miłość to troska, bezinteresowna pomoc, nieodparta chęć bycia razem, kroczenia ramię w ramię bez względu na okoliczności. Pamiętam wypowiedzi ludzi,którzy walczyli z komunizmem w Polsce, że nawet najbardziej szary grudniowy dzień miał swój smak, ponieważ mieli tą ukochaną osobę obok siebie. Prawdziwa miłość uświęca, sprawia że chcemy być lepsi piękniejsi, zaczynamy dbać o swój świat. Ale miłość to także strach. Strach przed odrzuceniem, strach przed bycia razem, gdyż myśl o odrzuceniu osoby którą kochamy byłaby dla nas wyrokiem. Czasem aż zastanawiamy się czy zasługujemy na tą "drugą połowę", czy my jesteśmy godni bycia o jej boku. Dlatego tak trudno jest nam odsłonić siebie, wyjść z cienia, pokazać że nam całym sercem na kimś zależy. A może jest tak jak pisała Szymborska: "Piękna jest taka pewność, ale niepewność piękniejsza".
Jest też drugi aspekt postępowania Takakiego - wymiar psychologiczny. U głównego bohatera zadziałał mechanizm obrony ego zwany reakcją upozorowaną. Takaki przerażony swoimi uczuciami, próbuje je zagłuszyć przybierając postawę przeciwną. Dlatego nie komunikuje się później z Akari, pisze emaile do nikogo - roztacza wokół siebie pasmo obojętności. Musimy pamiętać że mechanizmy obrony ego są bardzo ważne i często ratują naszą osobowość przez zniszczeniem, ułatwiają przeżycie w społeczeństwie z dnia na dzień. Jednak w tym konkretnym wypadku mechanizm okazał się zbyteczny.
I teraz kapitalny komentarz 'Evannell' jest rozwikłaniem zagadki "5 centymetrów na sekundę" - Takaki po latach wciąż analizuje to co się stało wcześniej. Analizuje reakcje swojego ego wiele lat wcześniej - w 99% podświadomie. Prawdopodobnie jego osąd tamtych wydarzeń zmienił się - podświadomość zauważa beznadziejny błąd postępowania, sprzeczny z priorytetowymi pragnieniami, podstawami sensu dalszej egzystencji. Więc jego podświadomość skupia się na wydarzeniach z przeszłości, próbuje naprawić błąd, który jest nie do naprawienia?
Pamiętajmy, że to nie los rządzi nami, ale to my tworzymy przeznaczenie.
Ja wolałam sprawdzić na własnej skórze, czy faktycznie film jest taki nijaki i połowicznie się zgadzam. Być może dlatego, że sama nie przepadam za tak ckliwymi, milczącymi produkcjami. Jednak nie mogę powiedzieć, że przelazł przeze mnie bez żadnego echa. Nawet mi się podobał, ale podobne przemyślenia mam prawie na co dzień. Niemniej, polecam. Film godny uwagi. Wykonanie, przesłanie, muzyka i niebanalna grafika - to wszystko będzie w stanie urzec ludzi o wrażliwych wnętrzach, bo to opowieść o realnym życiu.
Za to daję 7, mimo iż według mnie powinno być 5. Nie mój gust, ale 7 będzie bardziej sprawiedliwe.
Przewidywalny. Japończycy mają coś w sobie, że potrafią już na początku spoilerować, bo można domyślić się o czym będzie film. Strasznie sentymentalny - nie w moim guście. O przemijalności, piękne i ulotności/nietrwałości i bezsilności posiadania i podziwiania tego co ulotne - czyli cała sakura.
Zgadzam się z tobą. Anime tak na prawde nic nie wnosi i staje sie nudny po krotkim czasie. Nie warto marnowac czasu na to.
Podzielam Wasze opinie, z wielkim trudem wytrzymałam do końca - pseudofilozoficzne nadmuchane dialogi + kulminacja wymuszonych miłosnych emocji to mieszanka zupełnie nie dla mnie. Sięgnęłam z ciekawości i (nie ma co ukrywać) sugerowałam się filmwebowską oceną i miałam nadzieję na niekiczowate podejście do tematu... niestety. Animacja i muzyka na +
Czyli i kobiety odlatują przy nim :-)
Tam chodzi o jakiś trójkąt?
Brzydula rozbiją parę zakochaną mistycznie na odległość?
Poleciałem po łebkach przez to filmidło. Nie byłem w stanie skupić się na nim.
ja osobiście nie jestem fanką anime i nigdy nie byłam, ale ta produkcja mnie wciągnęła i na prawdę bardzo mi się podobała.
Jak dobrze, że po raz kolejny się przełamałem wbrew takim opiniom na forum filmwebu.
Wszystko zależy jak kto odbiera film i czego od niego oczekuje, czasami sam obraz wystarczy by przekazać więcej niż setki słów, cisza jest piękna, pozawala dostrzec prawdziwe piękno, nie nudziłem się ani sekundy, piękna kreska, idealnie dopasowana muzyka.
Taki dziewczyński. Normalny facet zasypia na nim... Może jest i ładny, ale nudny jak diabli. Nie na mój mózg.
Mi się bardzo spodobał. Zwykle oglądam coś w tylu Attack on titan lub Great Teacher Onizuka jednak ten tytuł mnie urzekł. Animacja i ścieżka dźwiękowa na duży plus.
hm... teraz nawet nie kojarzę o jaki film chodzi, ale skoro piszesz, że można go strawić to dam mu szansę i spróbuję obejrzeć.