Jestem ogromny fanem de Funesa, jego filmy oglądam w kółko od paru lat i w mojej opinii "Żandarm i kosmici" są najsłabszym filmem z serii. Zastanawiałem się dlaczego i doszedłem do paru wniosków, chętnie przeczytam także opinii innych osób.
Przede wszystkim nie czepiam się filmu za metalowych kosmitów itp. Jest to komedia, wprowadzono elementy sci-fi, więc czy kosmici są drewniani czy metalowi, to ja to kupuje.
Bardziej zawiódł mnie słaby scenariusz. Można wręcz powiedzieć, że film jest zlepkiem scen, motyw z kosmitami w ogóle nie był potrzebny żeby Crouchot np. przebierał się za zakonnicę. W ogóle drażnią takie błędy jak to, że zakonnica przyjechała zaledwie minute przed komendantem do zakonu, czy czapka Crouchota, którą wziął komendant, by potem Crouchot po opuszczeniu klasztoru znowu miał w swoim posiadaniu. I pal go licho, że komendant się nie zorientował chociażby po oznaczeniach czy rozmiarze, że to nie jego czapka - to jest komedia i gagi, który rozumiem i śmieszą.
Film ma słabe tempo, wynika to z tego, że niektóre sceny i wątki trwają za długo, akcja dłuży się i film robi się nudnawy. W poprzednich częściach tempo nieustannie podtrzymywał de Funes, który ciągle był w ruchu, krzyczał, gestykulował. W "kosmitach" jest tego o wiele mniej.
Brakuje swoistej atmosfery z poprzednich części, szkoda, że nie zagrała Claude Gensac - etatowa filmowa żona de Funesa, zmieniono również aktorkę, która grała żonę komendanta, wymieniono też część załogi posterunku z Saint- Tropez, to już burzy tą atmosferę, a do tego ta "kosmiczna muzyka", która nie tworzy harmonii z filmem. Jeszcze dorzuciłbym irytującego w tym filmie Michela Galabru, który cały film gra jakoś, sztywno, jakby przez cały film udawał kosmitę.
Brakuje tej jedności żandarmów, którzy byli ze sobą na dobre i na złe, jedynie pod koniec mamy sceny, w której biorą wszyscy żandarmi. I ta atmosfera, a właściwie jej brak zabija ten film.
Już się nie będę czepiał całego motywu kosmitów, którzy przylatują,a potem od tak sobie wycofują - to jest komedia i widza nie powinny zbytnio obchodzić cele i motywy przybyszy z kosmosu - jednak cały ten motyw średnio wyszedł. Pewne rzeczy wydają się głupie i zbędne, twórcy poszli też chyba na zbytnie uproszczenia, pewnie dlatego, żeby film nie trwał 2 razy dłużej. Trudno mi powiedzieć więcej, w tamtych czasach takie tematy były na czasie, jednakże dzisiaj ten film mi się nie podoba. Jestem ciekaw niedoszłego filmu "Żandarm pod Waterloo" i tych podróży w czasie, nie powiem, że dobrze, że nie powstał, jednak myślę, że również niezbyt przypadłby mi do gustu (aczkolwiek uwielbiam Powrót do przyszłości)
Jednakże mimo tych negatywnych słów, w filmie są też i dobre momenty. Wspomniane chociażby przebranie za zakonnicę jest jednym z lepszych momentów filmu, niektóre dialogi są kultowe, jednak takie generalnie odczucie po filmie to rozczarowanie. Na pewno dało się zrobić ten film lepiej, ale rozumiem, że np. nikt nie może zmuszać aktorów do grania w filmie.
W końcu jestem wielkim fanem de Funesa i żaden film z jego udziałem nie może być słaby :), ten jest po prostu słabszy od reszty co nie oznacza automatycznie, że jest słaby.
Ja akurat mam dokładnie odwrotnie: uwielbiam także (jak i Ty) całą serię oraz de Funesa, ale ten film uważam zdecydowanie za najlepszy ze wszystkich "żandarmów". Jestem zachwycona scenariuszem, pomysłowością jego twórców (bo naprawdę niełatwo coś jeszcze wymyślić, aby znowu ubawić widza w tej samej serii), podoba mi się wręcz dziecinna, metalowa konstrukcja kosmitów, śmieszne UFO, do bólu rozbrajające sceny ich popisów przy strzelaniu czy "zmiataniu z powierzchni wszystkiego, co widać", mimika i gestykulacja...; to prawda - nieco przeszkadza mi wymiana pewnych aktorów i aktorek, jednakże raczej swojego zdania nie zmienię, ponieważ film ten znam prawie na pamięć, a jednak nadal wracam do niego z nieukrywaną przyjemnością i sentymentem, dostrzegając zdecydowanie więcej plusów niż cech negatywnych. Pozdrawiam. :)
Żandarm i kosmici to moja ulubiona część i moim zdaniem jest najśmieszniejsza :) Najbardziej bawi mnie scena w której Cruchot uderzał w głowy innych żandarmów i wydawały one dźwięk :D Śmieszy mnie również najgrubszy żandarm, który również widział latający talerz. Obok De Funesa, najlepszy aktor w filmie :) Do tej części wracam najchętniej, pozdrawiam :)
Według mnie najsłabszymi częściami są: "Żandarm na emeryturze" i "Żandarm w Nowym Jorku". Ta część do nich nie należy.
Najlepsze są cztery pierwsze części, kosmici i policjantki już mnie tak nie bawią, choć faktycznie są w nich zabawne momenty. Zdecydowanie brakuje Claudi Gensac i znanych z pierwszych czterech części żandarmów Fougassa i Merlota. Szkoda, że Louis de Funès odszedł tak szybko i że odkryto Go tak późno.
A ja się z Tobą w pełni zgadzam :) Czekałam i odliczałam czas, aż się skończy. Tematyka kosmitów kompletnie mnie nie pociąga i na tle innych Żandarmów ten wypadł najsłabiej.