Pytanie głównie skierowane do użytkowników którzy już wcześniej zetknęli się z innymi wersjami "Łowcy".
Zacznę od siebie. Mam mieszane odczucia. Niewątpliwie należy się cieszyć, że "Łowca androidów" w końcu doczekał się porządnego obrazu. Transfer jest bardzo dobry. Nagle wszystkie detale są znacznie bardziej widoczne, a kolory naturalnie nasycone. Pod tym względem nie można się czepiać. Cyfrowo odnowiony obraz to jedna z najważniejszych zalet nowego wydania "Łowcy androidów". Nareszcie film Scotta otrzymał obraz na jaki zasługiwał od samego początku. O ścieżce dźwiękowej nie ma co się rozpisywać, wiadomo, że DD 5.1 musi być lepszy od DD 2.0 i tak też w istocie jest.
W wersji 2DVD (bo taką wersję nabyłem) oprócz filmu, jest druga płyta na której znajduje się 3 i pół godzinny dokument zatytułowany "Dangerous Days: The Making Of Blade Runner". Nie muszę chyba tłumaczyć, że jest to bardzo wyczerpujący dokument na temat powstawania filmu (pierwsze zarysy scenariusza i późniejsze perypetie z nim związane, alternatywne i nigdy nie zrealizowane sceny otwierające film, wybór aktorów do ról, trudności na planie i kłopoty z budżetem, postprodukcja, realizacja efektów, premiera i reakcje krytyków oraz widzów, odrodzenie się filmu za sprawą reżyserskiej wersji z 1992 roku). Po obejrzeniu tego dokumentu zastanawiałem się jak to możliwe, że Ridley Scott nie wylądował w zakładzie psychiatrycznym. Wykonał ogromną pracę, a jakby tego było mało, musiał się użerać z nieprzychylnymi mu osobami, które nie podzielały jego entuzjazmu i nie rozumiały, że to reżyser jest panem i władcą filmu.
Dokument jest arcyciekawy, ale po jego obejrzeniu naszły mnie mieszane uczucia wobec ostatecznej wersji reżyserskiej. W dokumencie pojawiają się sceny wycięte i aż się prosi żeby zostały włączone do nowej wersji filmu. Głównie ma na myśli 3 sceny: wizyta Deckarda w szpitalu, gdzie odwiedza Holdena postrzelonego przez Leona; bardziej zmysłowa, erotyczna scena zbliżenia Deckarda i Rachael; Deckard w pościgu za Zhorą skacze po dachach samochodów. Jak dla mnie, ogromna szkoda, że te sceny nie pojawiły się w ostatecznej wersji. Czy brak tych scen, jak również dźwięku DTS, oznacza, że w przyszłości zostanie wydana kolejna wersja filmu? Prawdę mówiąc, wcale bym się nie zdziwił. Już widzę za 10 lat ten wspaniały tytuł: ostatecznie rozszerzona wersja reżyserska arcydzieła s-f. Panie Scott, mogłeś Pan dodać więcej niż 1 minutę nowego materiału. Bez wątpienia ten film na to zasłużył.
A co jest dobrego z nowych scen dodanych w ostatecznej wersji reżyserskiej? Moim zdaniem najistotniejsze zmiany: więcej przemocy - scena w której Batty zabija Tyrella, a także scena w której wbija sobie gwóźdź w dłoń; Batty mówi do Tyrella "I want more life...father" - przedtem było "I want more life...fucker"; w momencie w którym Batty umiera i wypuszcza gołębia, ukazuje się nam ponury widok miasta - nie ma już czystego nieba z budynkiem zupełnie nie pasującym do filmu. Reszta zmian, głównie kosmetyczna: poprawienie kilku wpadek wcześniejszej wersji, nieco lepsze efekty, kilka nowych ujęć miasta, latające samochody wydają nieco inny dźwięk, w jednej ze scen pojawiają się tancerki w hokejowych maskach, Deckard rozmawia z policjantem (swoją drogą fajne ujęcie). Jest jeszcze nieznacznie rozszerzona scena snu Deckarda. Nic szczególnego. Spodziewałem się czegoś lepszego. Oczywiście nie ma narracji Deckarda zza kadru, nie ma również happy endu.
Na pewno, ostateczna wersja reżyserska jest wersją jeszcze lepszą od wersji reżyserskiej z 1992 roku. Bardzo dobry transfer obrazu, dźwięk DD 5.1, poprawione błędy, kilka zupełnie nowych i ciekawych scen. Pozostał jednak pewien niedosyt, bo w wersji 2007 mogły znaleźć się bardziej rozbudowane sceny. A zatem warto czy nie warto kupić ostateczną wersję reżyserską? Mimo wszystko jak najbardziej warto. Wersja z 2007 roku jest znacznie lepsza od wersji z 1992 roku. Może obyło się bez wielkich rewolucji, ale lepszy obraz i dźwięk zachęcają do kupna nowej wersji "Łowcy androidów". Klasyka jest nieśmiertelna.
I na koniec, tłumaczenie.
PROLOG - słynne słowa.
"This was not called execution. It was called retirement".
Wersja reżyserska (edycja zremasterowana) z 1992 roku:
"Nie nazywano tego egzekucją, tylko dymisją".
Ostateczna wersja reżyserska:
"Nie nazywano tego egzekucją. Używano terminu emerytura".
MONOLOG BATTY'EGO.
"I've...seen things you people wouldn't belive. Attack ships on fire off the shoulder of Orion. I watched C-beams...glitter in the dark near the Tannhäuser Gate. All those...moments will be lost...in time...like...tears...in rain. Time to die".
Wersja reżyserska (edycja zremasterowana) z 1992 roku:
"Widziałem rzeczy, o jakich ludziom się nie śniło. Płonące okręty szturmowe w Ramieniu Oriona. Promienie ultrafioletowe, lśniące w ciemności przy Bramie Tannhausera. Wszystkie te chwile rozpłyną się w czasie... jak łzy w deszczu. Pora umierać".
Ostateczna wersja reżyserska:
"Widziałem rzeczy, którym wy ludzie nie dalibyście wiary. Statki w ogniu w okolicach Pasa Oriona. Widziałem promienie kosmiczne...jak błyszczały w ciemnościach blisko Wrót Tannhäusera. Wszystkie te chwile...zagubią się...z czasem...tak...jak łzy...na deszczu. Czas umrzeć".
GAFF DO DECKARDA.
"It's too bad she won't live. But then again, who does?".
Wersja reżyserska (edycja zremasterowana) z 1992 roku:
"Szkoda, że ona długo nie pożyje. Ale kto z nas żyje?".
Ostateczna wersja reżyserska:
"Szkoda, że musi umrzeć. Ale czy ktoś z nas przeżyje?".
Już widziałem ostateczną wersję reżyserską i to dobre kilka dni temu, ale uznałem, że nie ma za bardzo o czym pisać, więc swojego komentarza nie zamieściłem. Oczywiście jakość obrazu i dźwięku o wiele, wiele lepsza. Film ma jeszcze lepszy klimat, ale nowych scen jest jak na lekarstwo i trzeba być bystrzakiem by je dostrzec. Fajnie, że ta wersja powstała, ale skoro było jeszcze więcej scen, to czemu ich nie dodano? Nie rozumiem tego.
PS - Wolałem jak Roy mówił "I want more life fucker" - to miało swój urok ^^
Pisać o czym to jest. Jakby nie odbierać nowej wersji, trzeba przyznać, że jest to wydarzenie dvd roku.
Brak nowych, dłuższych scen można rozpatrywać z dwóch poziomów: Scott uznał, że nie są w filmie potrzebne (pamiętajmy, że to jego film, nie nasz;) albo za kilka lat zostanie wydana kolejna wersja filmu zawierająca nowe sceny. Mam gorącą nadzieję, że prawdą jest to pierwsze. Takiego cyrku jak z "Blade Runnerem" chyba jeszcze na dvd nigdy nie było.
Co do kwestii "I want more life...fucker" - świetna. Nie wiem czy zamiana słowa "fucker" na "father" nie była chybionym pomysłem. Wiemy kim jest Tyrell dla Roya, a to "fucker" było tak silne i świetnie podkreślało jak bardzo naszemu androidowi zależy na życiu. Eh trochę szkoda. Ale zawsze mogę odpalić wersję 92 :D
Wielkiej rewolucji faktycznie nie ma, ale ja w ogóle nie jestem tą wersją rozczarowany, ba, jestem po prostu zachwycony. Scott wiedział co robi - poprawianie takiego arcydzieła po tylu latach mogło mu nieco zaszkodzić, ale stało się dokładnie coś przeciwnego. Film doskonały stał się jeszcze bardziej doskonalszy..
Drugiej płyty z dodatkami (też mam wydanie 2płytowe) jeszcze nie oglądąłem, więc się na ich temat nie wypowiem. Moim zdaniem jednak niemożliwe jest powstanie kolejnej wersji Blade Runnera. Ta z 1992, która przedstawiała pierwotną wizję Scotta, była jednak o ile pamiętam przygotowana bez jego udziału. Nad ostateczną wersją z kolei miał zapewne całkowitą kontrolę, więc skoro nie dodał tych scen, czy czegokolwiek innego, była to jego decyzja.
Mnie Blade Runner w najnowszej wersji zachwyca jeszcze bardziej.
Mnie też się podoba, choć rewolucji nie dostrzegłam :) ale nie podoba mi się tłumaczenie i byle jakie napisy. Drugiej płyty też jeszcze nie widziałam. Technicznie wszystko piękne, tylko te napisy, niestety...
Teoretycznie nie powinno być kolejnej wersji, ale...kurcze, ten film był porażką finansową, a kosztował jak na tamte czasy bardzo dużo pieniędzy. Stąd do głowy przyszła mi taka ponura myśl, że Scott może wydawać kolejne wersje do momentu w którym film wreszcie porządnie się zwróci. Swoją drogą, nie wiem czy przypadkiem już się troszeczkę nie zwrócił dzięki wprowadzeniu ostatecznej wersji do limitowanej liczby kin i wydaniu tejże wersji na dvd. Oby to już na serio była ostatnia wersja, bo wcale nie uśmiecha mi się za 5 czy 10 lat, po raz kolejny kupować nowego "Łowcę". Oczywiście, ostateczna wersja bardzo mi się spodobała, ale jednocześnie jestem odrobinę zawiedziony tym, że Scott nie włączył do tej wersji znacznie dłuższych scen. Zwłaszcza żal mi trzech scen o których już wyżej pisałem.
Tłumaczenie nie stoi na wysokim poziomie, to fakt. Wielka szkoda, bo była ogromna okazja, aby się przyłożyć i poprawić to i owo. Okropnie wnerwiały mnie napisy w scenie gonitwy Deckarada za Zhorą. Nie znikające "Można przechodzić. Można przechodzić" albo "Nie wolno przechodzić. Nie wolno przechodzić" - to było strasznie irytujące :(
Ah, muszę także dodać, że po obejrzeniu dokumentu z drugiej płyty, Panowie producenci: Bud Yorkin i Jerry Perenchio jeszcze bardziej mi się nie podobają. Zwłaszcza ten pierwszy. Chcieli zniszczyć piękną wizję Ridleya Scotta, ten na całe szczęście, ostatecznie zdołał wyjść obronną ręką z niezwykle trudnej sytuacji i pokazał kto tak naprawdę rządzi :)
Przecież "Łowca androidów" już się w 1982 roku zwrócił. W USA zarobił ponad 26mln$, co już daje prawie budżet.
Ten film jest już takim klasykiem, że on się spokojnie kilka lub kilkanaście razy zwrócił przez te wszystkie lata ;)
Final Cut oceniam w miarę pozytywnie (na razie jedno obejrzenie) - większe wrażenie zrobiły na mnie sceny usunięte i alternatywne (płyta 4 - z wydania 5 płytowego, jedyne 17 funtów:) - jakkolwiek niektóre nie mogą zostać włączone w film, to ich całość pozwala na chwile głębszego zamyślenia.
Wersji ostatecznej nie obejrzałem jeszcze w całości, ale puściłem sobie początek i mogę stwierdzić tyle, że obraz - mjut, napisy - coś nie styka. Widzę, że inni też zauważyli, że napisy nie są idealne. A przy tak idealnym filmie powinni się bardziej postarać z tłumaczeniem. Szkoda też, że nie ma niewykorzystanych scen - liczyłem na nie.
A ja mam taką prośbę. Mógłby ktoś opisać dokładnie sceny, które nie trafiły do filmu albo dać jakiś link gdzie można je sobie obejrzeć?
Na emule widziałem, że są obrazy dvd wszystkich płyt więc jak nie straszne Ci takie długie ściąganie(jedna płyta ponad 7GB) to tam to może jeszcze jest.
Moje wrażenia są trochę negatywne. Nie mam dvd i zagadnienia jakości obrazu takich wersji mnie nie dotyczą poza kilkoma elementami, które nawet w wersji .avi rzędu 1GB(taką oglądałem) się rzucają w oczy. Widziałem oczywiście różnicę, ale zmiany powinny pójść o wiele głębiej, by uzasadnić ponowne wydnie filmu. Mam na myśli parę drobnostek typu refleksy światła w scenie początkowej jak kamera najeżdża na piramidę i okna pomieszczenia ,w którym Holden zaraz będzie przeprowadzał test z Leonem. Wiecie o jakie mi chodzi refleksy, przez nie widać było, że jest to najazd na makietę. Po drugiej mój główny zarzut co do poprawy obrazu. Moim zdaniem powinni całkowicie przerobić niektóre budyki w scenach lotów po mieście. Mam na myśli tylko te budynki, które wyglądają jak kartonowe pudełka i mają prostokątne jednakowo wygladające okna, które wyglądają jakby były zrobione z wklejonej bibułki czy czegoś, a wewnątrz pudełek była lampka. Bardzo mi się to kłuci z innymi, mającymi charakter budynkami pełnymi szczegółów, jak np. dach budynku policji w scenie lądowania. Mogli po prostu podrasować te budynki komputerowo, by okna nie wygladały jednakowo i w ogóle by pozbyć się tej makietowości. Nie potrzebnie dodane ujęcie z wbijanym gwoździem. Ta ręka wyglądała strasznie gumowo i przedtem wystarczał ból na twarzy Roya, by przekonać widza. Co do aspektu fabularnego to uważam, że te wszystkie, w gruncie rzeczy niewielkie zmiany poszły na gorsze w stosunku do director's cut 1992. Wolałem gdy Roy mówił fucker zamiast father, bo zrobiło się to trochę zbyt patatyczne. Do tego nie potrzebnie pokazane jak Roy morduje Tyrella. Wcześniej to wyobraźnia nam podpowiadała co przerażającego działo się z głową Eldona, a scenę podkręcało tylko ukazanie demonicznej twarzy Roya w trakcie dokonywania tej zbrodni. Scena z jednorożcem też mi się nie podobała, bo sen zamienił się w wizję -Deckard nie zamyka oczu. Przedtem miała ona ciut lepszy, senny klimat. No i paradoksalnie wolałem poprzednią scenonagrafię, kiedy gołąb wypuszczony z rąk Roya wzaltywał ku niebu. Nigdy nie uważałem jej za oderwanej od reszty scenografii i się dopiero niedawno spotkałem z takim jej postrzeganiem. Nowa scenografia może i architektonicznie ma swoje uzasadnienie, ale poprzednia równiez je miała. Kto powiedział, że ten blaszany magazyn nie mógł być na samym szczycie tego budynku na wyższym poziomie niż ten co Roy na nim umiera. Do tego jaśniejące niebo jakby tuż przed świtaniem miało swój głęboko poetycki charakter. Oto gołąb -symbol oczyszcenia, którego doznał Roy- niczym anioł unosi o poranku jego duszę nad industrialnym piekłem, które go wydało. I na koniec zosatawiłem wiśienkę . Scenę którą jak zobaczyłem to zacząłem w panice się zastanawiać czy czasem wersja ,którą tak mozolnie sciągnąłem nie jest final cut tylko żartem jakiegoś internauty, który sam chiał się pobawić w monatażyste. Mowa tu o tej scence jak Decard leci z Gaffem. Kamera ich filmuje jakby z zewnątrz przedniej szyby. Rick siedzi i ma w rękach chińską zupkę, a Gaff coś do niego niby mówi i uśmiecha się idiotycznie. Ta scena jest tak żałosna, że normalnie przejrzałem ją kilka razy przecierając oczy ze zdumienia i zatrzymałem film i zacząłem się zastanawiać i szukać w necie jakiś wskazówek i opini na mininovie czy czasem nie jest to jakiś fake. Nic nie znalazłem i po kilkunastu minutach wróciłem do seansu. Gaff ,który przez cały film gra małomównego ponuraka uśmiecha się idiotycznie do Decka jakby w przerwie między zdjęciami ktoś zaskoczył aktorów, wskoczył im na maskę kosmicznej bryki i zaczoł kręcić i Edward mówi do Hrisona : "Hej jesteśmy w ukrytej kamerze", a Harison jakby był upalony ziołem ma minę jakby usłyszał że gdzieś w oddali ktoś odpalił petardę i niewiele kontaktuje z rzeczywistością. Jakim cudem umieścili taką nieprofesjonalną scenę gdzie dwaj kolesie wyglądali jeden jak ułom drugi jak niedorozwój? Zresztą pewnie nie wszytkich ta scena tak razi jak mnie i dobrze, że film w ogóle jest, ale jeszcze bardziej cieszą dodatki, które to moim zdaniem są głównym bohaterem nowego wydania.
Podsumowując ja zostaję przy dir cut.
Albertino, "Łowca androidów" w 1982 roku nie zwrócił się. On był finansową klapą. Przy budżecie wynoszącym 28 mln$, zarobił w USA 27,5 mln$. Piszesz, że prawie dało to budżet - prawie czasami robi wielką różnicę ;) Należy także pamiętać, że pewną część pieniędzy zabierają kina wyświetlające film. Zatem "Łowca androidów" nie był filmem kasowym. Trochę poniosła Cię fantazja, bo z całą pewnością film nie zdołał się zwrócić aż kilkanaście razy. W 1992 trafił ponownie do kin i zarobił wtedy dodatkowe 3,7 mln$. Mamy rok 2007, ostateczna wersja reżyserska wyświetlana w bardzo ograniczonej liczbie kin, zarobiła jak dotąd w USA 1,1 mln$. Do tego dochodzą zyski z kaset VHS i DVD, które pewnie są znacznie większe.
Riply, zawsze byłem przekonany, że odbite światło o którym piszesz, to nic innego jak tylko sztuczka operatora. Dla mnie wygląda to całkiem naturalnie, nie dostrzegam w tym ujęciu dużej sztuczności. Co do sztucznego wyglądu niektórych budynków to się zgadzam. Scott mógł je poprawić za pomocą komputera, aby wyglądały lepiej, co nie oznacza, że wyglądają aż tak źle.
Jeżeli chodzi o scenę zabicia Tyrella, jest ona jeszcze bardziej przerażająca. Nie powiedziałbym, że jest zbyt dosłowna, nie, ona teraz budzi większą grozę niż poprzednio. Ręka gumowa? Może odrobinkę, ale scena w której gwóźdź na wylot przebija rękę Roya, jest naprawdę mocna i uważam, że dobrze się stało, iż znalazła się w filmie.
Scena snu Deckarda, no cóż, sądziłem, że sekwencja z jednorożcem będzie bardziej rozszerzona, tymczasem jest rozszerzona, ale tylko delikatnie. Trochę dłuższe ujęcie i odgłosy kopyt to trochę mało. Ja zupełnie nie rozumiem dlaczego mówi się, że Deckard w tej scenie śni. Zwróćcie uwagę, że zarówno w wersji reżyserskiej z 1992 roku, jak i ostatecznej wersji, on nie śpi - lekko stuka palcami w fortepian. Deckard bardziej myśli niż śni, bo tak właśnie to wygląda. To bardziej są jego myśli. On myśli o jednorożcu. Skąd więc wzięło się określenie "sen Deckarda"? Nie mam zielonego pojęcia. Szkoda, że w nowej wersji reżyserskiej po śnie z jednorożcem, gdy Deckard się budzi, nie ma ujęcia fotografii leżących na fortepianie. To ujęcie w ostatecznej wersji zostało wycięte, a było bardzo fajne, więc nie wiem czemu Scott to wyrzucił.
Scena z czystym niebem po tym jak Roy wypuszcza gołębia, była zbyt sterylna i zupełnie nie pasowała do świata przedstawionego w filmie. Ta zmiana wg mnie jest zdecydowanie na lepsze. Brud, dym, deszcz, a tu nagle taki czysty widok. Dobrze, że Ridley poprawił ten błąd.
Przesadzasz ze sceną w której Deck zajada zupę z makaronem (a może makaron z zupą?;) Nie jest wcale żałosna. Normalna scena, aktorzy normalni. Nie widzę w tej scenie żadnej wpadki. Natomiast mnie śmieszy Ford w scenie lotu do korporacji Tyrella. W wersji reżyserskiej z 1992 roku, jest to wg mojego odtwarzacza 15 minuta i 55 sekunda filmu, a w ostatecznej wersji - 15 minuta i 20 sekunda. Przyjrzyjcie się uważniej wyrazowi twarzy Harrisona. Był bardzo znudzony tym filmem ;D Okropna mina ;D
Generalnie jestem zadowolony z nowej wersji. Żal tylko większych scen, które nie trafiły do filmu.
"Trochę poniosła Cię fantazja, bo z całą pewnością film nie zdołał się zwrócić aż kilkanaście razy. W 1992 trafił ponownie do kin i zarobił wtedy dodatkowe 3,7 mln$. Mamy rok 2007, ostateczna wersja reżyserska wyświetlana w bardzo ograniczonej liczbie kin, zarobiła jak dotąd w USA 1,1 mln$. Do tego dochodzą zyski z kaset VHS i DVD, które pewnie są znacznie większe."
Ja nie miałem na myśli zysków z kin, bo te są faktycznie małe, tylko raczej te z wydań DVD/VHS oraz najróżniejszych gadżetów (o tym też trzeba pamiętać), co zwróciło budżet spokojnie z jakieś 5-10 razy do dnia dzisiejszego. Poza tym "Łowca" w 82' w USA może się nie zwrócił, ale łączne zyski ze świata dały jednak zysk, wiem, że to nie to samo, ale jednak. Klapą finansową to była "Diuna" dopiero :P
Znów fantazja? ;) Jakoś nie chce mi się wierzyć, że "Łowca" za sprawą rynku video zwrócił się 10-krotnie. Poszukam w sieci informacji na ten temat. Ot, czysta ciekawość ;)
"Diuna" była wielką klapą, nie tylko finansową i tutaj chyba się w końcu zgadzamy :)))
Dobra, dam sobie spokój. Ale chyba nie myślisz, że jeden z najsłynniejszych filmów sci-fi w historii kina (dziś kultowy) nie zarobił kupy zielonych w wypożyczalniach wideo czy na dvd? Poza tym z filmem wiążą się (jak już wspomniałem) gadżety, albo gra komputerowa, która powstała jakieś dziesięć lat temu. Myślę, że dostać pięć razy budżet przy czymś takim to nie jest specjalny problem, bo na pewno na tym wszystkim coś wytwórnia zarabia. To najnowsze wydanie DVD też na pewno przyniosło/przyniesie 'parę' milionów.
Ależ jak najbardziej jestem przekonany, że "Łowca" zarobił duże pieniądze ma rynku video, jednak po prostu uważam, że nie aż tak duże, aby mógł się zwrócić 10-krotnie. Zresztą 5-krotnie chyba też nie. Poszukam info w sieci, bo to w ogóle jest ciekawa sprawa.
Zapewne nic nie znajdziesz, bo zyski z wideo i DVD są zawsze owiane tajemnicą, nie wiedzieć czemu :P
Ktoś się orientuje, czy polski dystrybutor ma w planach osobne wydanie pierwszej (producenckiej) wersji filmu?
Na pewno nie wiem, ale można się domyśleć, że ta wersja odeszła już w zapomnienie i raczej nie będzie wydawana jako coś samodzielnego.
Lestacie, wątpię. Musisz kupić wydanie 5DVD za 200zł albo ściągnąć interesującą Ciebie wersję z sieci.
Wersja z sieci, to nie to samo, a tak żeby wydać 200 zł dla jednej płyty, tez mi się nie za bardzo uśmiecha. Szkoda, że nasi dystrybutorzy zapominają o kinomanach-tradycjonalistach. Zresztą podobnie jest z takim "Egzorcystą". Oryginalnej wersji już nigdzie nie można zdobyć (o ile w ogóle była wydana).
Kiedy dokładnie pojawiają się tancerki w maskach hokejowych? chodzi mi o dokładny czas.
Cholera, już się nagrzałem na ten box (5DVD) i prawie podjąłem decyzję, że jednak kupuję, zerknąłem na parametry i co? Trzecia płyta (z wersją pierwotną filmu, która mnie najbardziej interesuje) nie ma polskich napisów..., ten kraj mnie rozwala.
Rozumiem że chodzi o wydanie angielskie. No cóż, również byłem niemiło zaskoczony, bo znane i wiarygodne internetowe serwisy dvd podały, że na trzeciej płytce znajdują się polskie napisy i polski lektor. Okazało się jednak zupełnie coś innego. Dobrze przynajmniej, że są angielskie napisy. Poza tym pamiętaj, że co by nie mówić o napisach, zawsze jesteś posiadaczem kolekcjonerskiego wydania "Łowcy androidów", zawierającego wszystkie wersje tego wspaniałego arcydzieła.
Ja jestem bardzo zadowolony z tego wydania. Metalowe pudełko (u nas zwykła tekturka) i cena dużo niższa od polskiej zachęcają do kupna wydania UK.
Nie, mówię o polskim wydaniu 5-płytowym. Podobno lektor na 3-iej płycie jest, ale napisów nie ma. No i w tym rzecz, że miałem kupić, ale nie kupiłem. Chyba jednak się zaopatrzę, w którąś z wersji reżyserskich...
Jak już mówiłem, posiadam wersję angielską. Ale ponoć w naszym wydaniu, polskie napisy jednak są do wszystkich wersji filmu:
http://www.oceandvd.pl/index.php?cmd=prodet&pid=5711&phrase=blade+runner&searcht ype=1&attrid=&cid=0&pricemax=&p=
PS Musisz się dobrze upewnić.
Przeczytaj komentarz na samym dole. A gdybyś miał kupić "Łowcę" ze sklepu internetowego, akurat tego sklepu nie polecam. Polecam Punkt 44.
ja tam czekam na wersje hd dvd albo BR - blade runner - blue ray :) pewnie zdecyduja sie na BR na moim tv DVD niestety wyglada zalosnie ;/ moze dodadza odrazu jakies nowe sceny
0jjj jak szybko znalazlem, szkoda ze polska jest tak zacofana zmuszaja mnie do sciagania filmow z neta. Jakosc hd jest jednak nieporownywalna
Moje wrażenia są podobne do tych autora wątku: spodziewałem się o wiele większych zmian niż tylko dodanie kilku drobnych scen, poprawienie obrazu i dźwieku. Miałem nadzieję na takie poszerzenie materiału jakie ma np. miejsce w reżyserskiej wersji Obcego 2. I też chętnie obejrzałbym w OSTATECZNEJ wersji ową odważniejszą scenę między Deckardem a Rachel. Ale już sceny ze szpitala uważam za kiepskie i dobrze, że nie weszły one do tego filmu: Holden leży w strasznie kiczowatym stroju wyrośniętego niemowlaka (co wobec znakomicie zaprojektowanej garderoby pozostałych postaci jest dużą wpadką) i gada straszne farmazony (nie pamiętam już jakie, oglądałem tę wersję ponad miesiąc temu, pamiętam, że czułem dyskomfort).
No i nadal nierozstrzygnięta pozostaje kwestia, czy Deckard jest człowiekim czy androidem:-)
Jeśli chodzi o sceny, które zostały nakręcone, a w filmie się nie pojawiły, to... dobrze, że tak się stało. Oprócz jednej sceny.
Moim zdaniem ideałem ideałów było by, gdyby jeszcze w filmie znalazła się scena pokazująca co zobaczył Roy po tym jak zabił Dr.Tyrella i wjechał na sam szczyt tej piramidy (budynku).
To by jeszcze dodało trochę głębi tej opowieści i ta jedna scena pozwoliła by rzucić nowe światło na postać Tyrella. Była by także ostatecznym zakończeniem wątku desperackiej próby przedłużenia życia przez androidów. No i wyjaśniło by także scenę, w której Roy "wyje" jak wilk (dlaczego to robi?).
--
Co do samego DVD, to dla mnie jako fana filmu najważniejsze są nie te poprawki drobnych błędów i niedociągnięć. Nie to, że tak mało jest zmian w stosunku do wersji reżyserskiej z 1992 roku.
Najważniejsze dla mnie są dwie rzeczy:
1) Remastering obrazu i dźwięku
2) "Dangerous days"
I jeszcze jako bonus "Blade Runner Trilogy".
Otóż Roy nic nie zobaczył, ponieważ w tej scenie nie wjeżdżał na górę, lecz zjeżdżał windą na dół. A na samym szczycie, wiemy co było: apartament Tyrella (Boga).
Jeżeli chodzi o wycie Roya, uważam, że on po prostu wyje z bólu i smutku. Niedługo umrze i trudno mu się z tym pogodzić. Cała scena w budynku Bradbury została nasycona olbrzymim kontrastem. Deckard walczy o życie, natomiast Roy powoli, acz nieuchronnie umiera na naszych oczach. Życie i śmierć, wspaniała końcówka filmu.
Co do zmian, zgodzę się. Lepszy obraz i dźwięk są bardzo ważne. Obraz w takim arcydziele jak "Blade Runner" nie może być słabej jakości. "Dangerous days" jest świetnym dokumentem i nie wiedzieć czemu ktoś obniżył jego ocenę na Filmwebie:
http://www.filmweb.pl/f462784/Dangerous+Days++Making+Blade+Runner,(2007)
PS "Blade Runner Trilogy" - szkoda, że nie ma tego w wydaniu 5DVD, ale nie można mieć wszystkiego.
Może i zjeżdżał w dół - mniejsza z tym.
A tym, co zobaczył Roy był jego prawdziwy stwórca złożony w sarkofagu, który jak możemy się domyślać umarł dawno temu. Wtedy też Roy zrozumiał, że nie ma już dla niego nadziei na przedłużenie życia i stąd to wycie - z bólu i smutku, a może rozpaczy.
W tym kontekście innego znaczenia nabiera postać Tyrella, który okazuje się jednak nie być tym na samym szczycie. Kto wie, być może Tyrell to też android, którego zadaniem było jedynie produkowanie nowych egzemplarzy, zaś ingerować w swoje dzieło za bardzo nie mógł. To mógł tylko ten złożony w sarkofagu stwórca.
Tak ja tę scenę interpretuję. Może dobrze, może źle. Pewnie można inaczej (w końcu to Blade Runner). Na pewno uważam, że ta scena gdyby znalazła się w filmie jeszcze by go wzbogaciła.
A "Dangerous Days" to esencja tego, czego może oczekiwać fan od twórców filmu. I chrzanić oceny...
Pozdrawiam
Przypomnij mi, ten pomysł z sarkofagiem był w jednej z wersji scenariusza? Już nie pamiętam dokładnie. Była o tym mowa w "Dangerous Days", ale ponieważ "DD" oglądałem dawno...
W każdym bądź razie, ów pomysł nie został wcielony w życie, więc Twoja interpretacja jest mocno przesadzona. Trzymajmy się tego, co jest w filmie :)
"Łowca" miał również intrygujące wprowadzenia, które ostatecznie pozostały na kartkach scenariusza. O tym też była mowa w "Dangerous Days".
"I chrzanić oceny"
Chrzanię, ale niskie oceny wielu dobrych rzeczy wciąż mnie denerwują.
Też nie pamiętałem tego bardzo dokładnie, więc przekopałem się przez "Dangerous Days" i po 3 godzinach oglądania znalazłem ten fragment.
Płyta nr 2, dodatki, "Eye of the storm", 14 minuta...
Zobacz jak będziesz miał chwilę czasu.
I myślę, że jednak moja interpretacja nie jest przesadzona. Rutger Hauer wyraźnie w materiale mówi o tym, że Tyrell był androidem, a w tym sarkofagu leżał złożony stwórca, który nie żył od 4 lat.
A Ty chyba pomyślałeś o tej scenie, w której Rutger zjeżdża tą windą w dół i na dźwięk kobiecego głosu z głośnika reaguje wypowiadając niemal żałosne "mother?". To akurat moim zdaniem najgorsza ze scen i bardzo dobrze, że nie znalazła się w filmie.
Ta jedna chwila wydaje mi się zupełnie irracjonalna i nie pasująca do postaci Roya Batty'ego.
Pozdrawiam :)
Nie, nie chodziło mi o "mother" i również się zgadzam, że ta scena nie pasuje do filmu. Postaram się obejrzeć "Eye of the storm". Dziś raczej nie dam rady.
Obejrzałem i tam była mowa o scenie z sarkofagiem, jednak scena ta nigdy nie została nakręcona. A miało być tak, że Roy zabija Tyrella, który okazuje się być replikantem, po czym wjeżdża na górę gdzie w sarkofagu leży od dawna martwy, prawdziwy stwórca androidów.
Ponieważ scena nie została nakręcona i nie weszła do gotowego filmu uważam, że nie ma sensu gdybać na temat co Roy widział na górze. Na samej górze zabił Tyrella. Wyżej nic nie ma. A że mogło coś być... Mogło, ale nie ma, bo scena nie powstała.
Wszystkie te chwile...
...zagubią się...
...z czasem...
..tak...
...jak łzy...
...na deszczu.
Czas umrzeć...
i dlatego warto żyć
ZŁE.
W wersji producenckiej - replikant dowodzi swego człowieczeństwa
W wersji reżyserskiej - nie.
I to jest ogromna strata dla filmu.
Niestety w wyniku, perfidnej dodajmy sugestii Ridleya, że Deckard nie jest człowiekiem, lecz androidem, a właściwie replikantem (za pomocą snu o jednorożcu i przyniesionego mu do domu origami o kształcie jednorożca sugerującego, że sen został mu wdrukowany) film traci swoje... człowieczeństwo.
Bo czyż nie tego dowodzi robot Roy Batty ratując w finale od śmierci... człowieka, który mu zagraża?
Swojego człowieczeństwa.
Dopóki Deckard jest człowiekiem to scena wielka, pełna humanizmu.
W momencie gdy Deckard okazuje się androidem scena traci jakiekolwiek znaczenie. No, bo co może oznaczać, czego dowodzić, że jeden replikant ratuje drugiego?
Niczego.
Pozostaje pustka.