Kolejnego dnia festiwalu mamy dla Was recenzję "Kuso" prosto od Flying Lotusa – jednego z najbardziej obrzydliwych filmów, jakie zobaczycie. A także wspomnienie z pokazu "W ułamku sekundy" Fatiha Akina, hitu tegorocznego festiwalu w Cannes, za który Diane Kruger zdobyła nagrodę aktorską. Więcej relacji oraz materiały wideo z festiwalu znajdziecie w sekcji specjalnej NOWE HORYZONTY. ***
Ciężki gnój (rec. filmu
"Kuso", reż.
Flying Lotus)
Chociaż
Flying Lotus nie miał jeszcze okazji pochwalić się swoim dzieckiem poza obiegiem festiwalowym oraz własną piwnicą,
"Kuso" cieszy się (nie)sławą jednego z najbardziej obrzydliwych filmów w dziejach kina. A ja się z tą opinią zgadzam, bo wiele na ekranie widziałem, ale na pewno nie faceta posuwającego zaropiały i opowiadający sprośne żarty wrzód na szyi swojej dziewczyny.
Tematyka z grubsza cielesna, analno-fekalna, kurs na południe: koprofagia, nekrofilia, monstrualny karaluch wyłaniający się z odbytu, sperma rozsmarowywana na zawrzodzonej twarzy, szaszłyk z prącia. Wszystko w zaskakująco klarownej jak na taką jazdę formule filmu nowelowego; sklejone z czterech anegdot o oszpeconych ludziach, którzy próbują ułożyć sobie życie w świecie po zagładzie, wywołanej tajemniczym trzęsieniem ziemi. Raz będzie to karmiony zarobaczoną zupą i obsypany bąblami chłopiec, który próbuje wyrwać się ze szponów apodyktycznej matki. Kiedy indziej aspirująca raperka, prowadząca dyskusję z łypiącą z muszli klozetowej głową gwałciciela-pedofila. To znów jedząca beton Azjatka, która rusza na ratunek dziecku do samego piekła i kończy jako zrośnięte organami z innym podróżnikiem gigantyczne jelito. Są jeszcze szczęśliwie zakochani, czyli ona, on i ten trzeci – klnący na czym świat stoi i domagający się fellatio wrzód. Także no.
Psychodeliczne interludia zamieniają poszczególne wątki w obdarzone własną dramaturgią miniatury, jednak trudno –przynajmniej za pierwszym razem – dostrzec w tej papce jakiekolwiek ciało stałe. Podczas narkotycznego tripu słyszymy hasła-klucze, widzimy obrazy ludzi zmagających się z własną seksualnością, głupiejących do granicy absurdu mediów i biedaków odzieranych z podmiotowości, co musi przecież złożyć się na jakiś rodzaj manifestu. Ale myślę, że nikogo nie obchodzi tu ani krytyka "cywilizacji śmierci", ani efektowna metafora informacyjnego szumu, który nas otacza – moim zdaniem
"Kuso" jest po prostu niezłym odpałem, relacją z podświadomości faceta jednocześnie zmęczonego i rozbawionego absolutnie wszystkim. Nie wiem też, czy da się ten film komukolwiek opowiedzieć, a tym bardziej polecić, bo zbyt wiele zależy od odporności na samą konwencję – jeśli nie wkręcicie się, widząc aborcję ilustrowaną ścieżką dźwiękową z
"Mortal Kombat", nie wkręcicie się wcale.
Całą recenzję można przeczytać TUTAJ. ***
Wielkie nic (rec. filmu
"W ułamku sekundy", reż.
Fatih Akin)
"W ułamku sekundy" Fatiha Akina przypomina, dlaczego największą cnotą kina politycznego pozostaje prostota. Zamiast zwracać się w stronę wielkiej metafory i odciągać kamerę od sedna problemu, reżyser wchodzi w sam środek konfliktu, znów portretuje świat, który zna najlepiej, zaludniony przez naturalizowanych Turków i Niemców z klasy średniej. Zamiast opowiadać o podzielonym społeczeństwie za pośrednictwem bohatera zbiorowego, spogląda na walącą się w gruzy Europę oczami jednostki. Wreszcie, zamiast nadawać z ostatniej twierdzy moralności i pouczać z perspektywy mędrca z kamerą, zadaje pytanie, ile sami jesteśmy w stanie wytrzymać, zanim zaciśniemy pięści i weźmiemy na cel drugiego człowieka.
Film otwiera zrealizowana w paradokumentalnej estetyce sekwencja ślubu. Nie jesteśmy jednak ani w kościele, ani w urzędzie stanu cywilnego, tylko w więzieniu. Po wyjściu z zakładu karnego, Nuri (
Numan Acar) prowadzi spokojne życie u boku żony i synka. Tyle że ani resocjalizacji, ani świetlanej przyszłości nie będzie – zanim zdążymy nacieszyć się świetnymi miniaturami z ich codziennego życia, mężczyzna wraz z chłopcem zginą w eksplozji bomby. Rozbita Katja (
Diane Kruger) rozmawia z policją i wysłuchuje kolejnych hipotez. Być może Nuri wrócił do dawnego, przestępczego życia, znów zaczął handlować narkotykami. Albo został przypadkową ofiarą ataku islamistów. Sprawa ma jednak o wiele bardziej przerażający i mało zaskakujący wymiar – morderstwo jest zbrodnią na tle rasowym dokonaną przez parę neo-nazistów. I, jak się okazuje, wymierzyć karę jest o wiele trudniej niż dokonać zbrodni.
Następne sceny sugerują film o cichej żałobie i powolnym składaniu życia w całość przez Katję. Przeczy temu jednak wyraźna, trzyaktowa struktura. Istotnie, pierwszy akt to kronika cierpienia bohaterki, prób powrotu do świata żywych i oddalania się zarówno od swojej rodziny, jak i od mało wyrozumiałych teściów, pragnących pochować syna i wnuczka w Turcji. Druga część obejmuje już jednak proces sądowy, w którym Katja rozpoczyna psychologiczne starcie z podejrzaną o zamach parą faszystów (
Samia Muriel Chancrin i
Ulrich Brandhoff). Trzeci akt to z kolei pokłosie wspomnianego procesu, o którym zbyt wiele mówić nie wypada.
Całą recenzję można przeczytać TUTAJ. ***
Dla miłośników Nowych Horyzontów, a także dobrego kina w ogóle przygotowaliśmy ANKIETĘ, w której wybieramy najlepszy film poprzednich edycji festiwalu. Głosować można TUTAJ.