Artykuł

Punk kwitnącej wiśni

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Punk+kwitn%C4%85cej+wi%C5%9Bni-120385
Punk kwitnącej wiśni
źródło: materialy promocyjne
Sion Sono jest bohaterem retrospektywy "Portret buntownika" pokazywanej na tegorocznej edycji festiwalu Pięć Smaków. Drugiego twórcy, który tak umiejętnie łączyłby w swoim dziele sprzeczne na pozór porządki pulpy i awangardy, trudno znaleźć nawet w Japonii. Festiwal rusza 16 listopada w Warszawie.

Japońska kinematografia ma szczęście do ekstremalnych, ekscentrycznych twórców, funkcjonujących na przecięciu festiwalowego kina artystycznego, głębokiego undergroundu i eksploatacyjnej, filmowej pulpy. Na początku ubiegłej dekady, głównie za sprawą festiwalu Nowe Horyzonty, polska publiczność usłyszała o dwóch: Shinyi Tsukamoto i Takashim Miikem. W ostatnich latach w obiegu festiwalowym pojawia się nowy: Sion Sono. Okazji do szerszego zapoznania się z twórczością Japończyka dostarcza tegoroczny festiwal Pięć Smaków, który przygotował krótką retrospektywę bogatej twórczości Sona.

Krótką, bo i dorobek zbliżającego się do sześćdziesiątki reżysera jest potężny. Portal imbd wymienia 48 produkcji podpisanych przez Sona jako reżyser, a nie uwzględnia wszystkich jego krótkich filmów z undergroundowego okresu z lat 80. W ciągu tylko trzech ostatnich lat (2013-2016) Sono nakręcił 6 odcinków popularnego w Japonii serialu, dokument, film telewizyjny i osiem pełnometrażowych obrazów kinowych. Wśród nich rapowy musical o wojnie ulicznych gangów z Tokio z próbującym zawładnąć miastem yakuzą ("Tokyo Tribe"); porównywany do kina Tarkowskiego wyciszony, czarno-biały dramat science-fiction ("Gwiazda szeptów"); zwariowaną, fantastyczną komedię o młodym licealiście, który trafiony tajemniczym promieniem kosmicznym w trakcie masturbacji zyskuje nadludzkie moce, którymi będzie musiał wkrótce posłużyć się w walce o ocalenie planety ("The Virgin Psychics"); czy portret relacji między zamkniętą w apartamencie gwiazdą a upokarzaną przez nią asystentką, zrealizowany dla znanej z produkcji eksploatacyjnej erotyki i współpracy z najbardziej awangardowymi filmowcami wytwórni Nikkatsu ("Antyporno").

Jak widać, pod względem filmowej płodności, rozpiętości gatunkowej, zamiłowania do łączenia kina artystycznego z najbardziej eksploatacyjnymi formatami Sona wiele łączy z Takashim Miikem. Z kolei miłośnicy twórczości Tsukamoto w twórczości autora "Tokyo Tribe" odnajdą podobne emocjonalne tony: fascynację stanami ekstremalnymi, tworzącymi się między bohaterami układami podporządkowania i dominacji, obrazy czułości przechodzącej w przemoc i pożądania przeradzającego się w repulsję.

Sona nie da się jednak sprowadzić do roli epigona kraczącego wcześniej wydeptanymi ścieżkami. Jego twórcza droga jest własna i wyjątkowa, nieortodoksyjna, szalenie konsekwentna w dziwacznej autorskiej polityce. Nie ogranicza się ona przy tym do filmu, Sono jest artystą totalnym, pracującym w wielu zupełnie odmiennych mediach.

Poezja undergroundu

Przyszły reżyser swoją twórczą drogę zaczynał jako poeta. Jeszcze jako licealiście udało się mu publikować własne wiersze w prestiżowych pismach literackich. Tworzona cierpliwie nad biurkiem poezja nigdy jednak nie odpowiadała burzliwemu temperamentowi Sona. Poezja będzie towarzyszyć jego późniejszej filmowej twórczości; zwłaszcza w latach 80. Sono będzie wplatał w swoje filmy fragmenty wierszy – szukając dla niej nowych przestrzeni i środków wyrazu.

W kinie Sono zadebiutuje nakręconym na taśmie 8 mm autoportretem zatytułowanym "Jestem Sion Sono!". Trwający pół godziny film wydaje się połączeniem inspiracji nowofalowych i awangardowych, w wielu miejscach przypomina film galeryjny, sztukę wideo czy zapis artystycznego performansu. Pełno w nim metaforycznych, konceptualnych, potwornie narcystycznych ujęć – w jednym z nich widzimy, jak reżyser karze zgolić sobie głowę, patrzy w kamerę, a jego twarz na przemian zastyga w geście obrzydzenia i ekstazy. Sono recytuje też w filmie dużo swojej poezji, bez powodzenia próbuje umówić się na randkę i biega po ulicach Tokio.

Fotografowane bez żadnych pozwoleń ulice wielkiego miasta są jednym z głównych tematów undergroundowej twórczości Sono z lat 90. Sam - jak twierdzi - jako młody chłopak po wyprowadzce z domu rodzinnego żył często nie dojadając na ulicach Tokio. Próbując znaleźć dach na głową i coś ciepłego do jedzenia miał nawet trafić na pewien w czas w szpony pewnej chrześcijańskiej sekty. W filmowej twórczości Sono ulica jest jednak nie tylko przestrzenią zagubienia, samotności, ale i wolności, spotkania. Często powtarzana w jego filmach figura postaci bez żadnego sensu biegnącej przed siebie ulicą wyraża pierwotną, punkową, wolnościową energię, odsyłając do podobnych – z tym, że osadzonych w Paryżu ery de Gaulle’a – obrazów francuskich nowofalowców.

Realizowane kamerą 8 mm, w całkowitym podziemiu, ze znajomymi i bez budżetu filmy Sono pokazuje na festiwalu Pia, Mekce japońskiego filmowego undergroundu. Dzięki festiwalowi dostaje grant na zrealizowanie swojego pierwszego pełnego metrażu.

Japonia klęski

W ten sposób powstają "Rowerowe westchnienia" (1990) – portret chłopców pracujących jako rowerowi dostawcy gazet w Tokio. Bohaterowie pierwszego pełnego metrażu Sono to osoby uważane przez społeczeństwo i samych siebie za przegranych. Funkcjonują na marginesie społeczeństwa Kraju Kwitnącej Wiśni z jego kultem ciężkiej pracy, doskonałości, perfekcji, pracoholizmu.

Sono z empatią przyglądał się będzie takim przegranym, zmarginalizowanym bohaterom w swoich następnych obrazach, zaglądając pod podszewkę pozornie harmonijnego japońskiego społeczeństwa i wywlekając na wierzch jego mroczne strony: samotność, emocjonalne wypalenie, depresję, niefunkcjonalne rodziny, patriarchalną przemoc. Tym tropem idzie też drugi pełny metraż Sono, "Pokój" - obraz mordercy snującego się po ulicach Tokio i nie potrafiącego znaleźć dla siebie pokoju, miejsca, gdzie mógłby na chwilę spocząć.

Obrazy takie doskonale współgrają z nastrojem kraju w latach 90. Po spekulacyjnym szale drugiej połowy lat 80. japońska gospodarka przegrzewa się. Na początku lat 90. pękają bańki na giełdzie i rynku nieruchomości. Kraj doświadcza recesji, a następnie trwającej całą dekadę stagnacji. Uderza to również w produkcje filmową i szanse młodych twórców. Sono przez całą dekadę walczy o to, by zdobyć sobie trwały przyczółek w filmowym świecie. Idzie mu to ciężko. W trakcie lat 90. kręci "tylko" 7 pełnometrażowych filmów. Wśród nich filmy wybitnie eksploatacyjne – np. gejowskie soft porno w konwencji policyjnego kryminału ("Męski znak").

Jego twórcza energia realizuje się jednak także na innych polach. W latach 90. reżyser kieruje ulicznym kolektywem Tokyo Gagaga łączącym poezję, akcje polityczną, sztukę ulicy i performans. Aktywny głównie w tokijskiej dzielnicy Shibuya kolektyw słynął z masowych akcji w przestrzeni publicznej, które dla postronnego widza wyglądać mogły albo jak ekscentryczna uliczna parada albo dziwaczny protest polityczny. Tymczasem tłum ludzi niósł na transparentach wersy z poezji Sono, które demonstranci wykrzykiwali przez megafon. Obrazy akcji kolektywu trafiły do dokumentu "Otaku" Jean-Jacquesa Beineixa i Jackie Bastide, zwracając po raz pierwszy uwagę globalnej publiczności na Sono.

Ta dzisiejsza młodzież

Przełomem dla reżysera jest rok 2001. Wtedy kręci swój pierwszy film będący istotnym komercyjnym sukcesem, ostatecznie pozwalający sprofesjonalizować się mu jako reżyserowi. Jest nim "Klub samobójców". Film otwiera słynna już scena, przedstawiająca grupę kilkudziesięciu dziewcząt ustawiających się w rzędzie na peronie tokijskiego metra i rzucających się pod przejeżdżający pociąg. Za tym zbiorowym samobójstwem młodych dziewcząt postępują kolejne. Film pokazuje śledztwo policji, próbującej ustalić, co stoi za masowymi samobójstwami młodych.


Film wprowadza tematy charakterystyczne dla późniejszej twórczości Sono. Przede wszystkim temat młodzieży, żyjącej w swoim świecie, często okrutnym i absurdalnym, niezrozumianej i opuszczonej przez dorosłych. Młodzi ludzie u Sono szczególnie skłonni są do autodestrukcyjnych, aspołecznych, wywrotowych zachowań. Naturalny anarchizm młodych jest jednocześnie w jego filmach aktem oskarżenia przeciw dorosłemu japońskiemu społeczeństwu z jego konformizmem i dyscyplinowaniem emocji, przeciw rodzinie, która zawsze zawodzi synów i córki. "Klub samobójcówprzygląda się przy tym złośliwie popkulturze, pokazując, jak mechanizmy tworzenia idoli i podążania za nimi wiele wspólnego mają z mechanizmami rządzącymi religijnymi sektami.

"Klubie samobójców", jak w najlepszych filmach reżysera, ta krytyka społeczna łączy się ze sprawną obsługą gatunkowej formuły, zamiłowaniem do "śmieciowych" elementów filmowego widowiska, epatowania makabrą, krwią, seksualną fetyszyzacją młodych aktorek.

Sztuka z pulpy

"Klub samobójców" trafił w dobry czas, dzięki "Kręgowi" Hideo Nakaty na świecie powstała nisza na gatunkowe kino z Japonii. Funkcjonował on jednak głównie w obiegu kultowym, artystyczne uznanie i wyjście z niszy "festiwali kina fantastycznego" czy azjatyckiego przyniósł Sono dopiero sequel "Klubu…" - "Obiad Noriko" z 2005 roku.

Jego pozycję jako obecnego w obiegu europejskich festiwali klasy A autora w pełni potwierdził dopiero obraz z 2008 roku "Miłość obnażona" – przez krytyków traktowany jako pierwsza część tzw. "Trylogii nienawiści" (pozostałe części to "Cold Fish" i "Miłosne piekło") – uważanej za najważniejsze artystyczne osiągnięcie reżysera w kinie.

"Miłość obnażona" – film niewątpliwie głęboko przemyślany i wyrafinowany – jest przy tym dziełem w całości zbudowanym z filmowej pulpy, z najbardziej "śmieciowych" elementów japońskiej kultury filmowej. Jest tu licealna komedia romantyczna, melodramat, film gangsterski, bohater osiągający mistrzostwo w sztuce fotografowania z ukrycia kobiecych majtek pod sukienkami, sceny walki z wykorzystaniem technik karate i samurajskich mieczy, z krwią obficie tryskającą na ściany z ran ciętych.

Jednocześnie dzieje się w filmie coś znacznie poważniejszego. Mamy obraz dysfunkcyjnej, katolickiej rodziny, destrukcyjnej religijnej sekty piorącej mózgi swoim wyznawcom, młodych ludzi pozostawionych samym sobie, przypowieść o destrukcyjnej sile nienawiści i powolnej, pozornie skazanej na porażkę, choć ostatecznie zbawczej pracy miłości. Podobnie jak w prozie Dostojewskiego w kinie Sono przeciwieństwa łączą się ze sobą i przechodzą w siebie nawzajem. Erotyka w religijne uniesienie, miłość w nienawiść, czułość w przemoc, podporządkowanie we władzę.

Wyzwolenie przez podporządkowanie?

Ta ostatnia para przechodzących w siebie przeciwieństw (podporządkowanie i władza) szczególnie często pojawia się u Sono w kontekście relacji erotycznych i obrazu kobiety. Sono jest pod tym względem niejednoznacznym, ciekawym autorem. Z jednej strony jego kino jest eksploatacyjne, przedstawia silnie zseksualizowane obrazy młodych, atrakcyjnych kobiet, obsadzanych w typowych dla japońskiej popkultury erotycznych fantazjach, z uczennicą w szkolnym mundurku na czele.

Z drugiej strony jego bohaterki buntują się przeciw narzucanej im przez patriarchat roli (w tym kontekście można też czytać masowe samobójstwa dziewcząt z "Klubu samobójców"), próbują znaleźć w nim dla siebie przestrzeń do buntu, wolności. Seks często bywa u Sono polem walki, gdzie pozorne podporządkowanie kobiety staje się jednocześnie instrumentem jej paradoksalnej władzy nad mężczyzną. Miłość zaś przekracza ograniczenia płci i związanych z nią ról społecznych. W "Miłości obnażonej" uczucie głównych bohaterów – nastolatków Yu i Yoko – zaczyna się od nieporozumienia, Yu poznaje Yoko przebrany za kobietę, a ta zakochuje się w jego kobiecym alter ego (Lady Scorpion), odkrywając nagle w sobie lesbijską tożsamość.

Problem kobiety w japońskiej kulturze i patriarchalnych fantazjach najpełniej podejmuje "Miłosne piekło" – historia gospodyni domowej, żony poczytnego pisarza prozy erotycznej, uwięzionej w pozbawionym miłości i namiętności małżeństwie, redukującym ją do roli służącej męża. Szukając ucieczki od tej sytuacji, kobieta zaczyna pracować jako prostytutka pod skrzydłami elokwentnej, wyzwolonej pani profesor literatury, dorabiającej sobie wieczorami w japońskiej dzielnicy płatnej miłości.

Formuła śledztwa, kryminał i zfetyszyzowana erotyka mieszają się tu z uczonymi dyskusjami o literaturze i feminizmie, oraz refleksją nad tym, na ile w patriarchacie i jego fantazmatach możliwe jest wyzwolenie kobiety.

Całe życie w undergroundzie

Ani tu, ani gdzie indziej Sono nie udziela odpowiedzi. Nie o odpowiedzi mu zresztą chodzi. Jeśli coś łączy całą jego frenetyczną filmową twórczość, to program konsekwentnej autoekspresji, bez względu na medium, formę czy takie kryteria jak artystyczna jakość albo warsztatowa sprawność.

W poświęconym mu dokumencie "Sion Sono mówi jak jest" reżyser narzeka, że japońska kultura za bardzo przejmuje się doskonałością. A życie jest krótkie, nie ma co się martwić "jakością dzieła", trzeba brać pędzel, brać kamerę i tworzyć - twierdzi. Sono sprawie też wyraźną radość zmieszanie, jakie wśród kulturalnych Japończyków wywołuje fakt, że reprezentujący ich kulturę na najbardziej prestiżowych festiwalach na świecie reżyser ma koncie gejowskie porno i ciągle kręci filmy, których główną atrakcją są seksowne uczennice w krótkich spódniczkach. Jak jednak zapowiada, nie zamierza ograniczyć się do "kręcenia filmów w gatunku Cannes".

W czwartej dekadzie filmowej kariery ciągle pozostaje wierny punkowemu etosowi z młodości. Nawet jeśli nie każdy ma siłę przebijać się przez całość jego różnorodnego dorobku, warto skonfrontować się przynajmniej jego częścią. Drugiego twórcy, który tak umiejętnie łączyłby w swoim dziele sprzeczne na pozór porządki pulpy i awangardy, trudno znaleźć nawet w Japonii.