Wywiad

Nie ma rzeczy, których się boję - wywiad z Konradem Niewolskim

- / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Nie+ma+rzeczy%2C+kt%C3%B3rych+si%C4%99+boj%C4%99+-+wywiad+z+Konradem+Niewolskim-15556
FilmWeb: Odbierając nagrodę im. Grzegorza Ciechowskiego powiedział pan o sobie: "Jestem trochę walnięty w głowę, nerwowy wariat i wiele innych złych rzeczy. Czuję się artystą.. Czy to dalej aktualne?
Konrad Niewolski: Oczywiście. Ta prawda jest aktualna od zawsze. Jestem zły.


FilmWeb: Jaki jeszcze? Twardy, kontrowersyjny?
Konrad Niewolski: Nie wiem czy jestem kontrowersyjny, ale twardy na pewno.

FilmWeb: Czy artysta musi być taki?
Konrad Niewolski: Jestem taki od dziecka. Nigdy nie wybierałem, czy będę artystą. To, jaki jestem jest kontynuacją moich przemyśleń i stanów, które nawet dla mnie są nie do końca zrozumiałe.

FilmWeb: Dlaczego chciał pan iść do więzienia?
Konrad Niewolski: Miało być trudno i chciałem sprawdzić czy dam sobie radę w ekstremalnych warunkach.

FilmWeb: A czego się pan boi?
Konrad Niewolski: Nie ma rzeczy, których się boję, poza chorymi pomysłami, które ciągle przychodzą mi do głowy.

FilmWeb: Jak pan reaguje na sukces, czy coś się w pańskim życiu zmieniło?
Konrad Niewolski: Nie uważam, że odniosłem sukces, moja poprzeczka jest dużo wyższa. Jeśli dostanę w prezencie od ludzkości masyw Mount Blanc wraz z przyległymi szczytami na moją własną siedzibę i będę miał tam posiadłość wielkości Hogwartu z "Harry'ego Pottera", to wtedy uznam, że odniosłem sukces.

FilmWeb: A robienie filmów?
Konrad Niewolski: To nie jest sukces, to tylko praca.

FilmWeb: Gdzie się pan zdobył wiedzę, która inni zdobywają w szkole filmowej?
Konrad Niewolski: Nigdy się tego nie uczyłem, wszystko robię intuicyjnie, tak jak mi się wydaje. Szkoda mi było czasu na szkołę filmową, bo uważam, że przez 5 lat można zrobić o wiele więcej.

FilmWeb: Jest pan z wykształcenia prawnikiem, poza tym instruktorem i sędzią snowboardu. Z czego wynika zainteresowanie kinematografią?
Konrad Niewolski: To jedna z wielu dziedzin, która mnie pasjonuje, i która teraz stała się częścią mojej pracy. Zaczynając "D.I.L." półtora roku temu potraktowałem to jako kolejne sprawdzenie samego siebie. Sprzedałem kafejkę inernetową i postanowiłem przekonać się, czy dam radę nakręcić film, który będzie się podobał komukolwiek poza mną. I udało się. Teraz wszystko dzieje się bardzo szybko. Jeszcze przed premierą "Symetrii" rozpocząłem pracę nad moim trzecim projektem, który będzie kręcony po wakacjach.

FilmWeb: Co to za projekt?
Konrad Niewolski: Film będzie nosił tytuł "Palimpsest", jego producentem jest Juliusz Machulski, a scenarzystą Igor Brejdygant. Tym razem chcę wykorzystać czyjś scenariusz i skoncentrować się jeszcze bardziej na formie przekazu. Dla mnie to rodzaj zaliczenia i kolejna lekcja warsztatu, która, mam nadzieję, sprawi, że następne filmy będę mógł robić jeszcze lepiej. Chcę się uczyć, uczyć, uczyć...

FilmWeb: Jak się panu pracuje z cudzym scenariuszem?
Konrad Niewolski: Zupełnie inaczej. Kiedy piszę własny scenariusz mam wrażenie, że on w ogromnym stopniu nasiąka mną, natomiast do cudzego tekstu podchodzę z dużo większym dystansem. Postanowiłem podjąć wyzwanie i opowiedzieć czyjąś historię po swojemu.

FilmWeb: Czy w pańskim nowym filmie również zagrają początkujący aktorzy?
Konrad Niewolski: Nie ma w nim miejsca dla "młodziaków", tym razem bohaterami będą dojrzali faceci. Rozmowy nie zostały jeszcze zakończone, ale mam już swoje typy i bardzo sprecyzowane plany, co do tego kto ewentualnie miałby zagrać.

FilmWeb: Gwiazdy?
Konrad Niewolski: Będzie kilku bardzo znanych aktorów, ale chcę utrudnić sobie zadanie radykalnie zmieniając ich dotychczasowy wizerunek. Nikt by nie pomyślał, że mogą wcielić się w takie postacie, jakie zagrają u mnie.

FilmWeb: Czy historie z pańskich filmów są wymyślone?
Konrad Niewolski: Wszystko, co robimy jest w jakimś stopniu oparte na naszym życiu, to nie znaczy, że to właśnie jest nasze życie. "Symetria" to traktat filozoficzny na temat pewnych istotnych wartości, natomiast więzienie jest tu tylko pretekstem do ich pokazania. Chodzę, żyję, pewne rzeczy mi się nie podobają, zadaję pytania i staram się je zadawać innym, żeby przekonać się jak oni się do tego ustosunkują. Dzięki filmowi mogę w taki sposób poprowadzić narrację, że wiem jak ludzie odpowiedzieliby na te pytania, widzę jak na nich oddziałuje cała historia. To jest bardzo fajne uczucie i jednocześnie duże wyzwanie.

FilmWeb: Łukasz - główny bohater "Symetrii" to nie jest alter ego reżysera i scenarzysty?
Konrad Niewolski: Nie. Ja nie lubię Łukasza, a zwłaszcza tej pustki, którą posiada. Łukasz jest tylko odpowiedzią, reakcją na to, co istnieje dookoła. Życie skłania go do pewnych zachowań, on sam ich nie podejmuje. Jest słaby, typowo ludzki.

FilmWeb: To jest wada?
Konrad Niewolski: Oczywiście, dlatego wolę Dawida, który jest szlachetny, wyidealizowany. Łukasz próbuje to naśladować i na siłę wmawia sobie, że jest do niego podobny.

FilmWeb: Jednak ten słaby Łukasz w końcu wybiera, próbuje się określić
Konrad Niewolski: Ale stara się dokonać takiego wyboru jak Dawid, a do Dawida w żaden sposób nie może się porównywać. Oczyszcza swój obraz dostrzegając, że jego życie na wolności było niewiele warte. Łukasz nie idzie na łatwiznę, ale jego wybór nie wynika również z przekonania, on sobie to wmawia. Ludzka sugestia jest najsilniejszą rzeczą we wszechświecie.

FilmWeb: Czy więzienna rzeczywistość jest trudniejsza od tej, która na co dzień nas otacza?
Konrad Niewolski: Raczej dużo prostsza, poza tym jest dobrym miejscem do pokazania, opowiedzenia pewnych rzeczy. Mimo całego skomplikowania świata, on tak naprawdę rządzi się bardzo prostymi prawami.

FilmWeb: Takie pojęcia jak prawda, fałsz za kratami zmieniają swoje znaczenie?
Konrad Niewolski: Tam wszystko jest jasno rozdzielone. W "normalnym" życiu od dziecka wiedziałem, że ludzie kłamią i są fałszywi. W więzieniu nie można szeptać, albo zmieniać zdania. Ludzie, którzy tak robią są frajerami. Jeśli raz coś powiem, to muszę się tego trzymać, bo wszyscy to słyszeli. To wymaga szczerości, bo trzeba powiedzieć tak lub nie, nawet jeśli nie jest się pewnym i to w pewien sposób oczyszcza, zmusza do samookreślenia, a to jest dla mnie bardzo ważne. Chciałbym żeby świat został tak obnażony, bo nie podoba mi się jego fałsz.

FilmWeb: W jednym z wywiadów powiedział pan, że filmy o więzieniu są kiepskie, "wszyscy w nich wszystkich gwałcą, albo chcą gwałcić", dlaczego pański film jest lepszy?
Konrad Niewolski: Bo jest prawdziwy. Ludzie, którzy siedzieli wiedzą, że taki jest. Zależało mi na tym, żeby zburzyć stereotypowy obraz więzienia. Siedząc za kratami odkryłem w ludziach odizolowanych przez społeczeństwo dużo skrzętnie ukrywanego dobra. Nikogo nie można przekreślać tylko dlatego, że siedzi w więzieniu. Na wolności jest tylu robaczywych ludzi, którzy robią okropne rzeczy i pozostają bezkarni i często to oni właśnie są dużo gorsi.
Zresztą w "Symetrii" nie próbuję odpowiadać na pytanie co jest lepsze, chcę tylko, żeby widz się nad tym zastanowił.

FilmWeb: Zdjęcia do "Symetrii" powstawały w zakładzie karnym w Białołęce. Czy ciężko było uzyskać stosowne pozwolenia, jak wam się to udało?
Konrad Niewolski: Moze komuś innemu byłoby trudno, mnie to zajęło parę dni, w ciągu których odbyłem kilka rozmów i napisałem jedno pismo do ministerstwa.

FilmWeb: Zdecydowana większość akcji rozgrywa się w niewielkiej celi, w której oprócz aktorów musiała zmieścić się kamera oraz członkowie ekipy filmowej. Jak znosiliście "klaustrofobiczne" warunki pracy?
Konrad Niewolski: To było bardzo trudne. Nie wystawialiśmy nic z celi, w której musiały zmieścić się 3 piętrowe łóżka, kibel, 6 aktorów i 5 osób ekipy. To było duże wyzwanie, ale dzięki pracy Arkadiusza Tomiaka, który jest genialnym operatorem udało się.

FilmWeb: Wróćmy do wizerunku więźnia w "Symetrii", pańscy bohaterowie jawią nam się jako ludzie, którzy nie łamią pewnych reguł, są lojalni wobec siebie. Czy to jest prawdziwe?
Konrad Niewolski: Obraz nie jest wyidealizowany. Gdybyśmy zobaczyli ich na wolności, wydawaliby się nam źli. Nie eksponuję złej strony moich bohaterów, bo w danym momencie ona jest nieważna. Prokurator uznał, że mają siedzieć w więzieniu i teraz już nie robią złych rzeczy. Na wolności są przestępcami buntującymi się przeciw tamtemu porządkowi, natomiast w więzieniu pozostają tylko sobą. Chciałem pokazać, że tam, za kratami część każdego z nich może być dobra, że oni postrzegają to jako słabość, którą trzeba gdzieś głęboko chować.

FilmWeb: Dlaczego kręci pan filmy o patologii?
Konrad Niewolski: Uwielbiam patologię, bo jest najciekawsza.

FilmWeb: Czy "Symetria" powinna być polskim typem do Oskara?
Konrad Niewolski: Pojawia się mnóstwo takich opinii. Przegraliśmy z "Pornografią", która, jak sądzę, jest dobrym filmem, skoro robił ją Jan Jakub Kolski. Ale nie widziałem "Pornografii", więc trudno mi cokolwiek oceniać. Myślę, że mielibyśmy szansę, zwłaszcza, że znalazły się osoby, które chciały promować "Symetrię" za granicą. Trochę szkoda, ale to nie jest ostatni mój film, ani dzieło mojego życia.

FilmWeb: "Symetria" pozostawia niezapomniane wrażenie dzięki wspaniałej muzyce Michała Lorenca. Ponoć współpraca z nim nie należała do najłatwiejszych...
Konrad Niewolski: Pracowało się nam wspaniale, chociaż życzliwi przestrzegali go przed kontaktami ze mną, twierdząc, że mafia dała pieniądze na film. To zwykła zawiść. Niektórym trudno się pogodzić z faktem, że nagle przychodzi wydziergany, pyskaty gówniarz i kręci dobry film. Chociaż zdarzały się i miłe akcenty, bo wielu znanych reżyserów zadzwoniło do mnie z gratulacjami.

FilmWeb: Zależy panu na uznaniu środowiska?
Konrad Niewolski: Mój kontakt ze środowiskiem filmowym ogranicza się wyłącznie do spraw zawodowych. Życia towarzyskiego nie zamierzam prowadzić, bo szkoda mi na to czasu. Jest wielu profesjonalistów, których cenię i z nimi zamierzam pracować. Cieszę się, że producentem mojego nowego projektu jest Juliusz Machulski, bo wychowałem się na jego filmach.

FilmWeb: Dużo ma pan teraz ofert od producentów?
Konrad Niewolski: Dużo, ale odmawiam, bo mogę sobie na to pozwolić, poza tym jestem bardzo drogi. Nie muszę kręcić filmów na siłę, po prostu lubię to robić i uważam, że jeszcze wielu rzeczy mogę się nauczyć. Już między "D.I.L-em" i "Symetrią" jest kolosalna różnica, "Palimpsest" warsztatowo będzie jeszcze o stopień wyżej. Przy kręceniu "Symetrii" nie mogłem sobie na wiele rzeczy pozwolić, ze względu na ograniczenia czasowe i finansowe. Tym razem wszystko tak dopieścimy, że zabierzemy widza w inny świat.

FilmWeb: Pozostaje nam tylko czekać. Dziękuję za rozmowę.