Opowieść podręcznej
powrót do forum 4 sezonu

Sezon 4

ocenił(a) serial na 8

Jestem zawiedziona formą jaką przybrał ten serial, cała świeżość i tajemniczość z pierwszego sezonu ulatniała się stopniowo z każdym kolejnym sezonem, a w 4 to już nawet nie chce mi się odpalać kolejnych odcinków.

ocenił(a) serial na 10
SophieBarber

Polecam przewijać nude wtedy fajniej sie ogląda

ocenił(a) serial na 6
TyrionLanister

czyli sugerujesz żeby oglądać podsumowanie poprzedniego odcinka, a potem przejść do napisów końcowych? jest to jakieś rozwiązanie :)

SophieBarber

Mi tak samo.

ocenił(a) serial na 8
Madeline70

No jest już trochę nudno i nie wiem jak to nazwać kiczowato ? Teraz pewnie okaże się , że Nicole to córka komendanta, skoro jest płodny.

bm25

Na bank będzie, że to jego córka. Nudna i zero emocji.

SophieBarber

Z odcinka na odcinek 4 sezon staje się coraz gorszy. To co intrygowało w pierwszym sezonie i sprawiało, że chciało się oglądać ten serial teraz kompletnie zniknęło. Serial coraz bardziej się stacza. Do tego jeszcze dochodzi postać June grana przez Elisabeth Moss za którą jakoś nigdy szczególnie nie przepadałem ale teraz zrobiła się niesamowicie irytująca... Powinni to dawno zakończyć.

SophieBarber

Jako że w tym serialu nic nie dzieje się za szybko - w rzeczywistości rewolucja też nie trwa 1 dzień. Mają trudną część historii do opowiedzenia i wg mnie pokazują to dobrze (nie wybitnie, ale dobrze). Jako, że historia się nie skończyła to serialu raczej też nie skończą na 4 sezonie. W Kanadzie teraz zbierają najważniejsze dowody przeciw Gilead i prawdopodobnie w 5 sezonie dojdzie do final battle.

ocenił(a) serial na 6
SophieBarber

Oglądam kolejne odcinki już z przyzwyczajenia + marzy mi się zakończenie serialu bez happy endu, ze względu na June, którą całkowicie znienawidziłem już w 3 sezonie - kuje w oczy, że wszystko uchodzi jej na sucho. Szkoda również, że pomijają aspekty, przez które w Ameryce rozpoczęła się rewolucja.

ocenił(a) serial na 8
onomatobeka

Pozwolę sobie skomentować :) Książkę czytałam dawno, niemniej tam też raczej historia wybuchu rewolucji w Stanach Zjednoczonych nie była opowiedziana z pietyzmem historyka. Co do June - nie rozumiem zastrzeżenia, że "wszystko uchodzi jej na sucho". Bo niby co jej uszło na sucho? Dziecko straciła, swoje przeżyła, zgwałcona została nie raz, nie dwa, a koktajl w głowie zapewne utrudni jej ułożenie sobie życia w Kanadzie. Nieśmiało jednak dodam podejrzenie, iż może chodzić o ewentualne: tortury, pozbawienie członków a potem śmierć. Nie jestem specjalistką w tym zakresie, ale tortury mają to do siebie, że ich sedno tkwi w złamaniu człowieka. Łamać i krzywdzić można na wiele sposobów, nie tylko poprzez zadawanie ciału niesłychanego bólu. Skoro niektóre z zastosowanych - nazwijmy to - czynności związanych z wywiadem i uzyskaniem satysfakcjonujących odpowiedzi przez oprawców nie przyniosły oczekiwanego skutku, to jaki jest sens w kontynuowaniu tychże? Po co mam obciąć komuś palec, jeśli ten ktoś i tak mi nie ulegnie. Można to zaobserwować na przykładzie Janine: wulgarnie zachowująca się dziewczyna została ukarana usunięciem oka, co przyniosło oczekiwany skutem - bezdyskusyjną uległość. June dzielnie znosiła każdą fizyczną napaść. Wniosek? Złamali ją groźbą skrzywdzenia Hannah. Cel osiągnięty. Sztuka Wojny się kłania. Polecam :)

ocenił(a) serial na 5
mypinkflaming

inne osoby są wieszane , kamienowane, wysyłane do kolonii, a ona nie. Dotyczy to też podręcznych, chcieli ukamieniowac Janine za próbę samobójczą, a Emily wylądowała w kolonii, jak i kilka podręcznych. Nawed Serenie ucięto palca a June, pyskuje szefowi, nic, organizouje porwanie dziecka- nic, organizuje ucieczke dzieci i cąłej grupy podręcznych -nic, sprzeciwia się linczowi na Janine - nic.Do tego June, potrafi przeżyć bombardowanie, zdążyc przed pociągiem, przeżyć postrzał. Przekroczyć na granicę, na bylejakich papierach, serio?

ocenił(a) serial na 7
annvangier

Nie "Serenie ucięto palca" tylko PALEC. "Palca" to może być pół ;) Co do reszty wypowiedzi to się zgadzam

ocenił(a) serial na 8
onomatobeka

Słabo się znam na konstrukcji fabularnej seriali czy filmów, no ale gdyby umarła to kto byłby głównym bohaterem? Co do pozostałej wypowiedzi odniosę się, gdy dojadę do domu ;-)

onomatobeka

W tym serialu nie ma mowy o "rewolucji w Ameryce". Wszystko zostało dokładnie wytłumaczone. Doszło do zamachu stanu przez skrajną grupę sekciarską o poglądach chrześcijańskich, do której należała Serena. Podszywając się pod islamistów dokonali oni ataków terrorystycznych i przejęli władzę w słabej Ameryce. Rząd amerykański przeniósł się do Kanady i tam przy współpracy stawiają opór okupantom. W serialu pokazane jest, że wciąż są rozpoczynane naloty na broniące się Chicago. Krytykujesz serial, choć go nie rozumiesz...

ocenił(a) serial na 8
SophieBarber

Nie będę bronić formy, ale też nie będę krytykować. Chciałabym się jednak dowiedzieć, jak można poprowadzić "tajemniczość" z pierwszego sezonu i przełożyć ją na dalsze wydarzenia. Pierwszy sezon był introwertyczny, osobisty, dotyczący wyłącznie głównej bohaterki. W miarę rozwoju akcji poznajemy kolejnych protagonistów, którzy są mniej tajemniczy, poetyccy czy elokwentni od June. Zmiana tempa w filmie oraz rozbudowanie diegezy o odpowiednie środki formalne ma na celu nie szkodzić, ale zapobiec oskarżeniom o stworzenie dzieła płaskiego, jednolitego, żeby nie powiedzieć ... nudnego. I nie - nie jest to absolutnie zarzut, jeśliby serial miał zakończyć się na sezonie pierwszym i stanowić zamkniętą całość. Niemniej jednak kontynuowanie formy w tak rozbudowanym dziele przyniosłoby więcej szkody niż pożytku. No nie uwierzę, że wszyscy chcieliby oglądać Solaris czy Przygodę rozłożone na 4 sezony w formach i stylach właściwych dla ich twórców.

Zatem... Zamieniam się w słuch :) :)

ocenił(a) serial na 5
mypinkflaming

jak dla mnie sezon po drugim sezonie poszedł w bardzo złym kierunku, choć 2 sezon był mniej klimatyczny, ciekawy psychologicznie niz 1 wydawało mi się,to były dobre i porsuzające momenty i wątki.Serial miał wtedy jeszcze utrzymac dobry kierunke, lub wybrać nowy, bardziej np nastawiony na kwestie political fiction - ale zrealizowane dobrze. A tutaj obecnie, ani rozwój bohaterów ani logika świata przedstawionego nie trzyma się kupy, za wyjatkiem jednej, June choćby wskoczyła na rdzeń jadrowy nie zginie, chyba że zginie na sam koniec, bohatersko oczywiscie, samodzielnie ratując świat.

ocenił(a) serial na 8
annvangier

Nadal nie rozumiem zarzutów. To tak jakby się czepić, ze Tom Hanks przeżył atak na Normandię, Sam Witwicky nie został zmieciony przez Sentinela a Jon Snow - no cóż … przeżył chyba wszystko i wszystkich. Poza tym chciałabym podkreślić, iż studia filmoznawcze rozpoczynają się od wprowadzenia studenta w pojęcie: zawieszenie niewiary. Oznacza to w skrócie: świat filmowy nie jest przełożeniem świata rzeczywistego. Nie bez powodu teoretycy mówią o tym wehikuł magiczny. Jeśli June miałaby zostać kobieca wersja Supermana oznacza to ni mniej ni więcej, a to ze świat z Opowieści Podręcznej tak jest skonstruowany i bohaterowie tego świata nie będą kwestionować przebiegu historii bo w ich świecie jest to możliwe i jak najbardziej realne ;-) Ich świat nie jest naszym światem. To całe clue każdego filmu.

ocenił(a) serial na 5
mypinkflaming

Ale ja oceniam realizm $wiata w tym serialu i wewnetrznych niespojności.
I co do Hanksa i Normandii nietrafiona analogia, bo June przeżyła wojnę domową w USA, to jest punkt wyjscia i ok. Ale skoro żeby bronić braku logiki w świecie przedstawionym w serialu podaje się przykłady innych filmów, to chyba najlepiej świadczy jak źle skonstruowana jest tu akcja. Dla samego efekciarstwa, traci się wszystko. Dodatkowo mamy gdzieś w jakie problemy wpaluje się June , bo ona przeżyje a w następnym odcinku, jakaś inna podręczna będzie miała ucinaną dłon bo podniosla książkę. To była w 1 sezonie mroczna antyutopia, political fitcion a nie film o superbohaterach.

ocenił(a) serial na 8
annvangier

Całkowicie mylnie zrozumiana moja wypowiedz. Z grubsza - nie porównuje OP do innych filmów. Zaznaczam tylko, ze takie zarzuty moga absolutnie dotyczyć każdego filmu. Realizm świata przedstawionego powinien być z kolei rozważany w kategorii wyłącznie tegoż swiata :) Abstrahując już od analizy dzieła Platona dot. jaskini - ludzie uwięzieni w tejże oglądają swoje/ich cienie rzucane na ścianę. Cienie - czyli zjawiska pewnej rzeczywistości. Nie rzeczywistość per se. Naprawdę warto się zapoznać - bez złośliwości. Ciekawa lektura.

Ps: no i ciagle nie przeczytałam odp. na moje pytanie - co by się stało z serialem, gdyby June zmarła podczas, dajmy na to, tortur? :)))

ocenił(a) serial na 6
mypinkflaming

>Ps: no i ciagle nie przeczytałam odp. na moje pytanie - co by się stało z serialem, gdyby June zmarła podczas, dajmy na to, tortur? :)))

Jak to co? Skończyłby się. To nie byłby pierwszy przypadek w serialach, gdy ginie główny bohater.
I zgadzam się z @annvangier - w 1 sezonie zobaczyliśmy ten wykreowany świat, który jest bezwględny dla podręcznych, w dalszych sezonach też jest - ale już pod warunkiem, że nie nazywasz się June Osborne. Scenarzyści nie są konsekwentni w tym względzie i mnie to totalnie odrzuca. Najpierw przez pierwsze odcinki widzimy jakie kary i za co spotykają inne podręczne, June natomiast ciągle sprawia problemy, dodatkowo 3-4(?) krotnie złapana na próbie ucieczki, ale finalnie dalej sobie spacerowała normalnie po Gilead.

ocenił(a) serial na 8
onomatobeka

Czyli rozumiem, ze - dajmy na to - June po pierwszej próbie ucieczki, zostaje zatrzymana, przewieziona do Centrum Racheli i Lei, potraktowana elektroprądami i umiera. Koniec. Pozostają niedomknięte wątki, kwestie polityczne, dalsze losy podręcznych, Państwa Sefredy itd. Ale June umiera - serial się kończy i wszyscy są szczęśliwi z takiego obrotu sprawy. Dobrze rozumiem? xD ok. Emotka niepotrzebna. Słuchajcie - ja staram się odnieść w swoich wypowiedziach do sedna realizacji dzieła filmowego, struktury, próbuje podać merytoryczne argumenty, a mam wrażenie ze spotykają się one jedynie z intuicja dot. odbioru sztuki przez interlokutorów. Aby odeprzeć merytorycznie nader uporczywe przypominanie o braku jakichkolwiek konsekwencji dla June, przychodzi mi na myśl jedna z pierwszego sezonu, kiedy to z Moira próbowały uciec do Bostonu (? - nie pamietam miasta). W ramach kary June miała wychłostane stopy. Gdy ją porwali, aby dowiedzieć się, gdzie pozostają w ukryciu jej koleżanki (chyba 4 sezon) - wyrywali jej paznokcie, nie mówiąc o wcześniejszych sesjach „terapeutycznych”. Złamała się tylko pod groźbą skrzywdzenia jej córki. Co do ukamienowania Janine - mogę pomylić wątki - ale wydaje mi się, ze June była już wtedy w ciąży. Pamietam scenę, gdy wszystkie podręczne klęczały na deszczu z wyciągniętymi rękami, a dookoła kręciły się ciotki. Później etap „kary” miał polegać na przypaleniu dłoni. Fakt - nie została usmolona, ale scenarzyści podają wystarczająco wiarygodny wątek - June była brzemienna. Gwałt w 9 miesiącu ciąży tez niespecjalnie mogę przyrównać do wakacji na Zanzibarze ;-) reasumując - June odniosła więcej obrażeń od Janine, której usunięto oko, czy Moiry, która przy PROBIE UCIECZKI trafiła jedynie do Jezebel. Kurczę - dziewczęta - nie wiem jak Wy, ale ja policzyłam więcej „kar” na June, niż na pozostałych podręcznych :) temat Sereny i jej palca to zupełnie inna bajka - ona jest wyznawczynią. Wyznawcy nie protestują. Trochę jak kamikadze.

Ah! Powiedzcie mi proszę, dlaczego nikt nie ma pretensji do Janine, ze jeszcze żyje? W końcu chciała popełnić samobójstwo skacząc z mostu z własnym dzieckiem i - o dziwo - również zdążyła uciec przed rozpędzonym pociągiem. Przypominam, ze przeżyła tez bombardowanie. No - i w końcu złapana - zamiast surowo zostać potraktowaną przez Ciotki - została otoczona protekcja Ciotki Lydii. Rozumiem, ze tez powinni ja odpalić. Zgadza się? :) Jak dla mnie scenarzyści są nader konsekwentni. Słuchajcie - najwyższym dobrem w świecie przedstawionym przez Atwood jest możliwość reprodukcji. Aby dziecko urodziło się zdrowe, kobieta musi mieć zapewniony chociaż minimalny komfort psychiczny. Inaczej cała intryga z podręcznymi nie miałaby sensu - wszystkie ze stresu by poroniły.

I w końcu clue tego wszystkiego - powiedzcie gdzie i kiedy powieszono na murze jakakolwiek podręczna :) zamieniam się w słuch ;-)

ocenił(a) serial na 8
annvangier

Jeszcze jedna uwaga - oczywiście mogę się mylić, niemniej jestem prawie pewna, iz OP nie jest antyutopia, a sztandarowym przykładem dystopii :)

ocenił(a) serial na 9
mypinkflaming

Zdaje się, że pozamiatałaś.

mypinkflaming

Bardzo dobrze napisane. Dodam jeszcze, że zapominamy, że ciotka Lidia jest wyjątkowo psychopatyczna. Z jednej strony jest bardzo brutalna, z drugiej strony widzimy, że ona naprawdę cierpi z powodu "nieposłuszeństwa swych podopiecznych". Traktuje je jak cenne skarby, które trzeba wyszlifować i autentycznie troszczy się o ich dobro (w jej rozumieniu tego pojęcia), będąc przerażająco niepokojącą nawet dla innych ciotek. W pewien absurdalny sposób, to protekcja ciotki Lidii sprawia, że one wciąż żyją. Tak samo June jak i Janine. Scena, w której Janine prosi ciotkę, aby ta ja skazała na karę śmierci, a ta stanowczo protestuje i mówi jej jaka jest dla niej cenna.

Problem niezrozumienia tego serialu polega na tym, że co poniektórym trzeba jak krowie na rowie wytłumaczyć, bo inaczej jest problem z oczywistym.

ocenił(a) serial na 8
magdaxd

Ciotka Lydia jest dla mnie postacią fascynująca. Nie wiem czy czytałaś Testamenty Atwood (czy mogę na „Ty”?), ale jeśli nie - nie będę ujawniać treści. Niemniej jednak podejrzewam, iż jest nie tyle jest psychopatyczna, co kieruje nią zupełnie inna motywacja, o której dowiemy się w kolejnym sezonie. Powiedzmy, ze Testamenty pokryły się z moimi domysłami. Z jednej strony Lydia wydaje się być całkowicie opanowana przez system. Z drugiej strony w wyrazie jej twarzy, mimice da się sporadycznie zauważyć targające nią wątpliwości.  Co więcej - mimo bycia jedna z najważniejszych osób w okręgu - tez odczuła okrucieństwo wyroków na własnej skórze i zrozumiała, ze nikt nie jest bezpieczny. W końcu rewolucja pożera własne dzieci :) Obstawiam, chociaż mogę się mylić, ze to zmieniło jej plany, motywacje, dalszy sposob funkcjonowania w tym świecie. W końcu w 1 sezonie nie miała skrupułów, aby skazać Janine na smierć. W 4-tym z kolei ratuje ją i otacza niemalże matczyna opieka. Rozwój jej losów może nas bardzo zaskoczyć :)

PS: dziękuje za miłe słowa dot. moich wcześniejszych wypowiedzi :)

mypinkflaming

Z mojej perspektywy chodzi o nie tyle zrozumienie, że system krzywdzi, co o przywiązanie. Ona nie traktuje je jak podopieczne, ale jak córki. Z czasem zaczyna być u niej taka dziwna firma miłości, ona je mocniej kocha, a one ją coraz mocniej nienawidzą. Ciotka Lidia jest najstarsza i rozpoczynała projekt, więc z June czy Janine jest od początku. Wątpię by przyczyniła się w jakiś sposób do ich uratowania. Bardziej widzę w niej niezrozumienie skąd się bierze u nich bunt, skoro ona tak mocno je kocha. To, że chroni Janine wiąże się też z tym, że ma największy procent podręcznych, które giną, o czym mówi jej Josef. Mimo że pełni funkcję przedstawicielek ciotek, to jest uznana za tą, która traci swoje podopieczne poprzez samobójstwa, kary śmierci czy w wyniku ucieczki. Chce udowodnić, że to nie prawda, a ona chroni swoje "dzieci". Osobiście nie czytam Atwood, bo spróbowałam przeczytać "opowieść podręcznej" i było to dla mnie bardzo infantylne. Uważam, że nie do końca sprawdza się jako pisarka, ale z pewnością stworzyła w swojej głowie fascynujący świat, który dopiero z twórcami serialu udało jej się ożywić naprawdę. Z pewnością można zauważyć u niej odniesienie do wielu traum. Janine, która jest pokazana jako krnąbrna i nie radząca sobie z życiem przeżywa ostatecznie syndrom sztokholmski, wręcz jest na granicy szaleństwa i dopiero zamknięcie się w umyśle dziecka ratuje ją przed najgorszym. Stąd u niej taka infantylność wytworzona z czasem. June zaś w wyniku szoku przechodzi proces naśladownictwa. Aby poradzić sobie z problemem robi to co jej robiono, a gdy opisuje Selenę jako potwora już w Kanadzie to człowiek zastanawia się czy mówi o Selenie czy o sobie. Jak dziecko, które widzi jak np facet w masce świni zabija mu rodziców zaczyna sam wkładać tę maskę i mordować w hołdzie dla swojego oprawcy (to też pewna formą syndromu sztokholmskiego). Nie wiem na ile Atwood robi to świadomie, a na ile jej się wydaje, że tak powinna postąpić silna kobieta. Czytałam kiedyś artykuł o kobiecie, która weszła na salę sądową z bronią i zastrzeliła mordercę pedofila swojej córki. Ludzie pisali pochwały tej kobiecie i pisali co oni by takiemu nie zrobili, póki nie wypowiedziała się inna kobieta, której pedofil zamordował córkę i napisała, że kiedyś też by pisała co by nie zrobiła, aż okazało się, że nie zrobiła nic i nawet nie miało dla niej znaczenia czy facet pójdzie siedzieć czy nie. Nie zrobiła nic, bo już nie było odwrotu i córki nie odzyska i jedyne co chciała to nie widzieć faceta na oczy. I taka jest prawda, nie ważne jak wielką złość w nas wzbiera, gdy myślimy o każe dla zbrodniarza, większość ludzi nie robi nic. June mści się dla zemsty, nie ma w tym sprawiedliwości, czy kary ona chce czuć choć przez chwilę tę samą satysfakcję co czyli jej oprawcy (finał 4sezonu i nawiązanie do tańca z Fredem), oszukuje się, że jest to ratunek, a to co mówi Josef jest prawdą, to nie zminimalizuje jej bólu. To prawda, więc dlaczego kobieta na rozprawie sądowej zabiła mordercę? Bo okazało się, że twierdził, że dziewczynka sama przyszła do niego oferując mu sex po kłótni z matką (mieszkańcy znali pedofilską przeszłość mężczyzny, w tym i dziewczynka). Z dzieckiem jak się okazało były liczne problemy i groziła jej placówka wychowawcza. Jak się potem okazało dziewczynka naprawdę pokłóciła się z matką i poszła na wagary. Trafiła niestety do feralnego sąsiada, przed którym była zawsze ostrzegana. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że to co mówił pedofil było prawdą, a matka zdawała sobie z tego sprawę i zabiła go, aby (tak jak zeznała) zamknąć mu usta i żeby nie opowiadał o jej córce tych strasznych rzeczy. Prawdopodobnie to poczucie winy i niechęć do usłyszenia prawdy sprawiły, że kobieta zrobiła to co zrobiła i nazwała to "zemstą w imię sprawiedliwości". Jak wiadomo sprawa była nieco bardziej skomplikowana.

ocenił(a) serial na 8
magdaxd

Jestem zachwycona formą, jaką przybrała ta rozmowa. Zastanowię się nad odpowiedzią i postaram się odnieść do niej merytorycznie jeszcze dzisiaj :))

ocenił(a) serial na 8
magdaxd

Ładnie to opisałaś odnośnie ciotki Lidii. Tak, ona to postrzega jak coś w rodzaju miłości, że troszczy się o te "swoje dziewczęta", że tak się stara dla ich dobra, a one jeśli są nieposłuszne, to są niestety niewdzięczne, ale nawet niekoniecznie z własnej winy, bo albo tak jak dzieci, bo jeszcze za mało wychowane, albo pod wpływem jakiejś pojedynczej do szpiku zepsutej jednostki, jak June, czyli również w taki dziecięcy sposób, jakby przez bezmyślne papugowanie najbardziej rozbrykanego. Z zewnątrz może być oceniana jako sadystka (tak jak zresztą ocenił ją Joseph, co przyjęła jako dziwne i krzywdzące), ale to jest spłycenie. To tak jak w zastępczym syndromie Munchausena matka czy opiekunka naprawdę wierzy, że kocha swoje dziecko jednocześnie będąc jego oprawcą. Ciężko jest osądzać takie osoby, bo one naprawdę nie rozumieją, że są okrutne i że krzywdzą, naprawdę wierzą, że kochają i że poświęcają się dla swoich dzieci.

Tak więc z większością tego, co napisałaś się zgadzam, jednak co do kwestii zemsty, to podkreśliłabym, że to jednak mocno zależy od człowieka. Reakcje i potrzeby ludzi są bardzo zróżnicowane. Ja też kompletnie nie widzę sensu w zemście, przynajmniej jeśli chodzi o moje własne przeżycia i stosunek do osób, które mnie jakoś mocniej w życiu zniszczyły. Kiedyś nawet myślałam, że będę mieć taką ciągotę, że przyjdzie, że to się jakby wręcz powinno pojawić, ale nie pojawiało się i to było takie oczywiste, że tego nie ma, a myśl o tym, że może powinno być, bo w końcu tyle się mówi o/widzi u innych/ chęci zemsty, odgrywaniu się czy wymierzaniu sprawiedliwości przez zemstę - z mojej perspektywy to było i jest takie wręcz dziwne, no bo prostu bezsensowne. Ty chyba masz podobnie jak ja i patrzysz przez swój pryzmat (bo trudno nie patrzeć). Ale to czy się tej zemsty pragnie bardzo jednak zależy od człowieka, a w drugiej kolejności tego, w jaki sposób został doświadczony.

Dla mnie osobiście torturowanie kogoś byłoby po prostu torturowaniem, aktem oddzielnym od tego, co ten człowiek zrobił, aktem dla mnie okropnym, dla mnie bolesnym. Kolejnym traumatycznym przeżyciem. Tak więc to już nawet nie chodzi o to, że by nic nie zmieniło na plus, ale byłoby jeszcze dołożeniem złego dla siebie. Jednak ludzie naprawdę różnie reagują i bynajmniej nie dlatego, że nie rozumieją np. tego, że zabicie kogoś nie przywróci im zamordowanego przez tego kogoś dziecka. Po prostu ludzie przeżywają bardzo osobiste, bardzo oryginalne procesy i mają bardzo różne potrzeby. Z mojej perspektywy zabicie mordercy nie jest sprawiedliwością. Ma sens jako eliminacja kogoś niebezpiecznego, ale jako akt sprawiedliwości nie. Niemniej jednak część ludzi potrzebuje tego jako domknięcia. Tak to czują. I są też ludzie, którzy chcą dokonać zemsty własnymi rękoma. Człowiek zachowuje się tak jak czuje, jak daje radę emocjonalnie i to nie musi być logiczne czy racjonalne z punktu widzenia drugiej osoby.
Przychodzi mi tu na myśl film, który bardzo lubię "Za drzwiami sypialni", naprawdę wart uwagi, a dotyczący tej tematyki.

Jeszcze wracając do podejścia typu po co się mścić skoro to i tak nic nie zmieni. To podejście jest OK jeśli ktoś tak właśnie czuje, natomiast nie jest dobre, gdy ludzie sobie to na siłę wmawiają i łączą to z przebaczeniem na siłę. Cały ten nacisk kładziony na wybaczenie. Wybaczenie może zaistnieć i jest znakiem pozytywnego przerobienia całej sytuacji (zakończenia procesu przerabiania), ale jest właśnie znakiem - flagą - nie zaś czymś, co samo w sobie leczy problem. Osoba, która została skrzywdzona, przede wszystkim powinna być szczera ze sobą (jak i np. terapeutą i innymi, ale przede wszystkim ze sobą) i jeśli ma potrzebę/chęć zemsty powinna się do tego móc przyznać (nikt nie powinien blokować jej wyrażenia tego, w sensie, oświadczenia tego, przyznania się do tego, przez ocenianie i np.tłumaczenie, że to niskie pobudki, że sama sobie szkodzi tak czując, że zemsta nic nie zmienia) i absolutnie nie powinna dążyć do narzucania sobie na siłę wybaczenia, bo to jedynie prowadzi do zablokowania przerobienia traumy. Jest całkiem sporo takich sytuacji, że ludzie tak na siłę wmawiają sobie, że wybaczyli komuś, kto ich mocno skrzywdził (czy też np. jakiś terapeuta wywiera na nich nacisk by to zrobili), a w kolejnym kroku wmawiają sobie, że ich to uzdrowiło, ale to jest iluzja. To się zawsze fatalnie kończy, bo do nieprzerobionej traumy dochodzi jeszcze wewnętrzny konflikt.

Żeby była jasność, oczywiście nie twierdzę, że Ty coś takiego radzisz, bo absolutnie nie. Tylko piszę, bo wiąże się to z poruszaną tematyką. I tu wracając do serialu, pod którym jesteśmy, uważam za ciekawe, że scenarzyści poszli tą drogą, że w June jest tyle żądzy zemsty. Jest to jak najbardziej prawdopodobna reakcja. Aczkolwiek inna sprawa czy było dobrym pomysłem pokazać, że niemal wszystkie pozostałe (o ile nie wszystkie) podręczne także tak czują. Nie krytykuję tego, tylko się zastanawiam, bo jednak zwykle reakcje są zróżnicowane, ale... że ta pewna, w końcu nie tak duża grupka o bardzo specyficznych przeżyciach dla nich wspólnych też odczuwała chęć takiej właśnie zemsty - jest to całkiem możliwe. Tak więc podoba mi się ta droga poprowadzenia historii, bo udawanie, że wszystkie panie sobie odpuściły, odcięły przeszłość grubą kreską i po prostu chcą żyć dalej byłoby sztuczną pseudo dydaktyczną polityczną poprawnością, a tak mamy coś bardziej prawdziwego. Traumatyczne przeżycia zmieniły June i choć wraca do męża nie potrafi być taka, jaką była kiedyś i do niego pasować, normalnie z nim żyć. Sama zemsta też ją zmienia, aczkolwiek jednocześnie pasuje do tego jaką jest aktualnie osobą. A zresztą, może właśnie nie zmienia jej, bo przecież ona już jest zmieniona. W oczach Luke'a prawdopodobnie wygląda to jakby właśnie poszła za daleko, przekroczyła kolejną granicę, ale June zrobiła to już wcześniej.

Ludzie krytykują czwarty sezon, a mi się podobał właśnie przez ten brak udawania, że można przeżyć piekło, a potem wrócić do normalnego życia i żyć dalej jak gdyby nigdy nic. Wybaczyć lub nie, ale oczywiście będąc przez wszystkich zachęcanym do wybaczenia. Na siłę, ale oczywiście "dla siebie". Wyrzec się siebie, zaprzeczyć sobie, nie przepracować traumy tylko zamieść pod dywan i udawać, że jest OK. Tematyka podobna jak w przypadku żołnierzy wracających do domu z wojny, od których otoczenie często oczekuje, że będą w stanie z dnia na dzień przestawić się na tryb życia w pokoju. Podobał mi się pierwszy sezon, kolejne już niespecjalnie, zwłaszcza, że dosyć dziwnie zamotali wątek Nicka, ale czwarty sezon według mnie wyszedł dobrze, bo jest ciekawy psychologicznie.

Nie czytałam tej konkretnej książki Atwood (ani kontynuacji, czyli "Testamentów"), bo serial nadal trwa i generalnie chyba dziwnie by mi się to czytało po przyzwyczajeniu się do serialowej wizji. Ale czytałam jej inne książki i osobiście bardzo polecam tę autorkę. Jak dla mnie ma bardzo lekkie pióro, a jej powieści i opowiadania potrafią zawierać (jedne mniej, jedne więcej, dlatego "potrafią") naprawdę sporo głębokich przemyśleń. Na mnie działa mocno pozytywnie. Napisała bardzo dużo. Jak dla mnie mogłaby więcej i cieszę się bardzo, że nie przestaje.

Eleonora

Bardzo ważną sceną w serialu jest moment, gdy June opisuje Selenę i odnosi się wrażenie, że tak naprawdę opis dotyczy jej samej. I tak naprawdę dotyczy.

June jest jednostką dominującą. Tak samo jak potrafiła zmotywować innych do buntu, tak samo w 4 sezonie wywiera wpływ na pozostałe kobiety mimo wcześniej przeprowadzonej z nimi terapii, co prawda dość nieskutecznej.

Oczywiście, że dla większości na dźwięk o tragediach tylko przysłowiowy nóż otwiera się w kieszeni, ale w życiu nic nie robią, bo nie ma to sensu lub rozumieją, że nic to nie zmieni. Są jednak jednostki jak June, którym za przysłowiowym nożem idzie fizyczny i przy jej silnej charyzmie sprawia, że pozostałe jej pomagają. Jednak tak, jak powiedział jej Jozef, że nie odczuje po tym ulgi, tak jest w rzeczywistości, co widać po jej twarzy w scenie po zabiciu komendanta, gdy na jej twarzy pojawiają się łzy. Osobą, której faktycznie ulżyło, mogąc się wyżyć była ta koleżanka, co syna z partnerką wychowuje i co została obrzezania. Ona w końcu się uśmiechnęła, ale nie June. Chociaż można było wywołać tę samą reakcję poprzez inne sposoby odreagowania niż zabijanie oprawców. Podsumowując nawet w serialu zemsta jest jedynie zemstą, a nie ma w niej sprawiedliwości.

June nie tylko traci więź z mężem poprzez przeżycia, ale głównym tego czynnikiem jest Nicolas. To jego pokochała i z jego powodu przestała kochać męża. Czy to źle? Przecież jej mąż zrobił dokładnie to samo. Przestał kochać żonę, która nie spełniała jego oczekiwań. Nie mogła dać mu dziecka, więc ułożył sobie życie z June. Teraz June układa sobie życie z Nicolasem, bo mąż przestał spełniać swoją rolę i dawać jej to czego potrzebuje.

W ostatnim odcinku serii dowiadujemy się, że June odchodzi od męża i mam przeczucie, że idą za tym słowa Nicka, że żałuje, że z nią nie uciekł.

Osobiście nie podoba mi się pióro Atwood, choć mogę odnieść się tylko do "opowieści podręcznej". Powstał na ich podstawie film, który szczególnie lotny i fajny nie był. Dość naiwny i przedstawiony po łebkach. Oglądasz go i gwałcona June ni stąd ni z owąd zakochuje się w kierowcy, który tylko jest i nie robi nic w jej stronę. Która kobieta ma takie pustosłowie, że po gwałcie popatrzy na obcego faceta i zakochuje się bez pamięci? No i nagle rozdział się zmienia, a ci zakochani ukrywają swoją wielką miłość? Jakieś bzdury... Tak to wyglądało w książce i filmie na podstawie. Czytając ją miałam wrażenie, że większych bzdur nie da się napisać. Zero budowania postaci, zero głębszych przemyśleń bohaterki. Bardziej June w swoim przekazie opisuje otoczenie. Bez większych emocji. Dla mnie dno literackie, ale może potem się pisarką poprawiła. Nie wiem, nie sprawdzę tego, bo wolę czytać np. Axelsson, szwedzką pisarkę, która pisze o bardzo trudnych relacjach z ludźmi i w jej książkach po prostu jesteś w głowie bohatera i dowiadujesz się o jego traumach, przeżyciach, powodach działań. Jej bohaterowie są tak prawdziwi, że aż przytłacza i zastanawiasz się czy da się zbudować tak postać bez przeżycia tego co on, a jest w swoich książkach kobietami, mężczyznami, dziećmi, starcami...gdy mąż odczuwa irytację do żony, ty naprawdę nie lubisz tej kobiety i myślisz jak on. Może dlatego tak ciężko docenić mi infantylny styl Atwood...

ocenił(a) serial na 8
magdaxd

No mi się właśnie ten przysłowiowy nóż w kieszeni nigdy nie otwiera. W ogóle nie mam tej reakcji. Nie mam tego odczucia. Nie w sensie, że uważam je za złe, więc nie chce go mieć, tylko po prostu ja nie czuję w ten sposób. Krzywdzenie kogoś jest dla mnie zawsze krzywdzeniem i mnie boli. Nie ma znaczenia czy krzywdzona osoba była "niewinna", czy zrobiła coś potwornego. Natomiast właśnie większość ludzi reaguje tą chęcią zemsty (co warto podkreślić, to właśnie też to, że wyrywają się do mszczenia się również za cudzą krzywdę w razie czego twierdząc, że to niby kwestia empatii, podczas gdy im silniej rozwinięta empatia, tym właśnie mniejsza chęć do mszczenia się, bo większe zrozumienie innych, jak i współczucie również dla oprawców) i myślę, że to nie jest tak, że to tylko myśli, których by nie zrealizowali. Nie realizują ich, bo zwykle nie mogą. Przede wszystkim ogranicza ich prawo, fakt, że musieliby ponieść konsekwencje. Dlatego też tak wiele osób chętnie kibicuje torturom czy skazywaniu na śmierć np. pedofilów, bo to jest bezpieczne. To jedna z niewielu sytuacji, w których mogą dać upust swoim popędom bez jakichś negatywnych konsekwencji czy choćby ocen, bo większość innych osób im tylko przyklaśnie, bo jakiś gwałciciel, a jeszcze lepiej morderca, dzieci "zasłużył" na tortury lub/i śmierć.

June znajdując się w Gilead znalazła się w środowisku, w którym mogła sobie pozwolić na mszczenie się. Początkowo po prostu walczyła o przetrwanie, a z czasem im więcej było możliwości zadania ciosu z własnej woli - jako zemstę, a nie w samoobronie - tym chętniej z tego korzystała. Myślę, że wiele osób poszłoby tą drogą. Nie twierdzę, że to jest zdrowe, bo nie jest. Ale po prostu jest to dla ludzi dość popularny kierunek reagowania. I chodziło mi tylko o to, że w takiej sytuacji - gdy ktoś w sobie tę chęć zemsty ma - to powinien się do tego móc przyznać. Nie wolno tego wypierać. Absolutnie nie chodzi mi o to, że taka osoba ma realizować zemstę, ale o to, że żeby zrobić postępy, żeby przerobić dany problem (w tym traumatyczne przeżycie, które wywołało chęć odegrania się na oprawcy), żeby normalnie żyć, taka osoba musi się skonfrontować ze swoimi odczuciami. Ze wszystkimi swoimi odczuciami, także i tymi mrocznymi. Nie należy tego maskować wmawianiem sobie, że się wybacza, co niestety w realnym świecie bardzo często zachodzi w toku psychoterapii. Spodobało mi się więc przedstawienie tego zagadnienia w serialu. To, że twórcy zdecydowali się (odważyli) pokazać, że ludzie bardzo często zakłamują się podczas terapii i że to nie jest żadne leczenie, bo ta chęć zemsty nadal w tych ludziach tkwi i przez to maskowanie, bo "nie wypada chcieć odwetu", bo "wtedy byłoby się tak samo złym jak oprawca" popadają w konflikt wewnętrzny, będąc finalnie w jeszcze gorszym stanie niż przed terapią. Duży plus za ten realizm. Nie znaczy to jednak, że przyklaskuję postępowaniu June. Najdokładniej rzecz biorąc po prostu go nie osądzam.

Co do sceny po zabiciu komendanta, to uważam, że jednak June jest jak najbardziej zadowolona z tego, co zrobiła, natomiast płacze dlatego, że się żegna, bo zamierza, jak sądzę, wrócić do Gilead, żeby tam walczyć. Walczyć przede wszystkim ogólnie i w dużej mierze w celu mszczenia się, choć zapewne będzie to tłumaczyć chęcią powrotu po Hanę. To zresztą też ciekawa kwestia. Taka sytuacja, gdy ktoś jest zaangażowany w jakąś walkę, walkę z jakimś systemem/wrogiem. Żeby być mocno skutecznym musi być czymś napędzany. Zwykle właśnie jakąś chęcią zemsty. Tacy ludzie często są uznawani za bohaterów niosących czyste dobro, ale nie da się za bardzo tak "dzielnie" wojować i mordować nie mając w sobie żądzy krwi, nie lubiąc tego. Mamy tu więc ten dualizm - na ile coś jest złem, na ile dobrem. W perspektywie społecznej jak i w procesie wychowywania dzieci ważne jest rozdzielanie na rzeczy dobre i złe. Ale też czasem warto sobie uświadomić, że ten podział zasadniczo jest nienaturalny. Choć, podkreślam, jest bardzo ważny, bo bez niego spora część społeczeństwa dawałaby upust swoim najgorszym instynktom.

I podkreślam jeszcze raz, to nie tak, że ja potępiam bądź pochwalam czyjeś zachowania. Ani jedno, ani drugie. Cenię realistyczne podejście do przedstawiania niuansów psychologicznych.

Zemsta nigdy nie ma związku ze sprawiedliwością. Tego mi nie musisz tłumaczyć. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę i chyba też o tym już wspominałam.
Wracając jeszcze do June, to nie zgodzę się z Tobą odnośnie tego, że przestała kochać męża, bo pokochała Nicka. Uważam, że zmieniła się, weszła w rolę wojowniczki mścicielki i w tej postaci nie ma już płaszczyzny porozumienia z mężem (może go nadal kochać, myślę, że go kocha, ale ich związek jako małżeństwa nie ma już racji bytu, by żyć razem w ten sposób już do siebie nie pasują). Ludzie zmieniają się pod wpływem mocniejszych przeżyć i często skutkuje to rozpadem ich dotychczasowych związków. I tu zresztą też plus dla twórców za realizm pod tym względem, a nie udawanie, że każdy wszystko przetrwa, a potem wróci do domu i będzie żył jak dawniej.

A co do męża, to owszem, była poruszana ta kwestia, że June bała się czy spełni jego oczekiwania (bardziej przez nią stworzone niż pochodzące od niego) i będzie w stanie dać mu dziecko, bo to jest normalne, że ludziom przychodzą do głowy takie myśli, ale z tego, co było pokazane absolutnie nie odbieram tego tak, że zostawił poprzednią żonę, bo nie dawała mu dziecka. Kiedy poznał June, to po prostu zaiskrzyło i według mnie związałby się z nią niezależnie od tego czy byłaby, czy nie byłaby w stanie rodzić mu dzieci.

Nie czytałam nic Axelsson. Zapiszę sobie, bo bardzo lubię takie mocno psychologiczne pisarstwo. Widzę nawet, że jej książki są dosyć tanie, co cieszy, bo i tak już za dużo wydaję na lektury. Polecasz jakiś konkretny tytuł może?

Eleonora

Natomiast ja muszę przyznać, że pierwszą myślą jest u mnie "a bym skór***la...", a potem łapię się na myśli "co byś właściwie zrobiła?" i odpowiedź jest jasna "nic", bo zbyt przytłaczała by mnie tragedia. Myślę, że mam wpojony hamulec i jestem przekonana, że większość ludzi ma. Tak naprawdę niewiele osób pociągnęło by za spust nawet, gdyby dostali chwilową dyspensę od prawa i konsekwencji. Jednak są jednostki przemocowe, które w połączeniu z charyzmą potrafią dominować nad wolą innych. Tak samo w domu przemocowym nie wszyscy czerpią wzorce, które przekładają na własne życie. Np. mój dziadek był w połowie Polakiem i w połowie Niemcem. Jego rodzice się rozstali, a gdy miał ok 10 lat jego matka zmarła i ojciec zabrał swoje dzieci do Niemiec. Jego ojciec należał do partii nazistowskiej i choć Hitler nie wiedział kim jest on bardzo starał się przez Hitlera zostać zauważonym. Mój dziadek ukończył elitarne liceum Hitlerjugend, a jednak określał zawsze swojego ojca psychopatycznym sadystą. W wieku 18 lat wytatuował sobie orła polskiego i zrobił po ukończeniu szkoły mały napad na sklep aby go zamknęli w więzieniu i po odsiadce wywieźli poza granicę niemiecką (nie można było wyjechać do Polski po wojnie). Poznał samotną matkę z gromadką małych dzieci i nią się zaopiekował i nikt tak jak on nie nauczył mnie czym jest tolerancja i wyrozumiałość dla innych ludzi. Wierzę więc, że ludzie z gruntu są dobrzy, ale również z gruntu są głupi, więc mówią głupoty, zanim naprawdę pomyślą i stąd takie reakcje.

Myślę, że zachowanie June nie wynika z przyzwolenia, ale z traumy i pewnej psychopatycznej postawy, która u niej powstała. Tak naprawdę niedaleko jej do Sereny. Serena kiedyś walczyła o swoje racje i przekonania, nawet w sposób agresywny. To ona wspomina o zamachu terrorystycznym i że to jej organizacja za nim stoi. Jest ekstremistą, a gdy zachodzi w ciążę zamienia się w matkę, która chce bronić dziecka. June jest matką walcząca o dobro dziecka i zamienia się w ekstremistę walcząca z systemem.

Nie napisałam, że June przestała kochać Lucka, ale że przełożyła uczucia z męża na Nicka, bo zaspokajał jej potrzeby. Powiedziane było w serialu, że problemy między Luckiem, a jego żoną rozpoczęły się, gdy nie mogła dać mu dziecka i że przestał ją nie tyle kochać, co szukać czegoś innego. Dlatego też June mimo zapewnień o miłości czuje niepokój i prawda jest taka, że nie wiadomo czy by nie znalazł sobie trzeciej. Tak naprawdę nie można nikogo tu winić. Człowiek może kochać wielu ludzi na raz. Nie jesteśmy gatunkiem wiążącym się na całe życie, choć staramy się by było inaczej. Osobiście nie obwiniam June za tę zmianę uczuć. Zastanawiam się na ile tak naprawdę kocha Nicka, a na ile potrzebuje by on ją kochał.

Osobiście inaczej odczytałam reakcję June po zabiciu komendanta, więc tu jest kwestia interpretacji.

Bardzo polecam Majgull Axelsson. Jest dla mnie wybitna. Najbardziej podobała mi się jej "Kwietniowa czarownica" o upośledzonej dziewczynie, która ma zdolność do przenikania w ciało swoich adopcyjnych sióstr i rozpatrywany jest aspekt miłości matki do dzieci. Ona boryka się z tym dlaczego jej matka oddała ją do zakładu i udawała, że jej nie ma, a jednocześnie adoptowała trzy dziewczynki i też nie dała im miłości. Potem świetny portret przekazywania grzechów rodziców w "Domu Augusty", "Ta, którą nigdy nie byłam" o zaburzeniach dziewczyny wychowywanej przez rodziców, którzy nazywali ją każde innym imieniem i jej zaburzeniach osobowości. Bardzo podobała mi się "Pępowina" o relacji matka-córka i powielaniu stereotypów, choć pragniemy zrobić wszystko inaczej.

Ogólnie jest taka seria wydawnicza "seria z miotłą", którą bardzo polecam, która opowiada o różnych problemach kobiecych i można w niej znaleźć nie tylko różne kulturowe aspekty, ale i odnaleźć siebie lub swoich bliskich. Znalazłam w niej również książkę i pisarkę, przy której pierwszy raz się śmiałam i to tak naprawdę musiałam się zatrzymać i wyśmiać jak przy komedii i była to Halina Pawliwská i jej "Zdesperowane kobiety postępują desperacko" (śmieję się nawet na wspomnienie tej książki).

Pozdrawiam ;)

magdaxd

Halina Pawlowská*

annvangier

Zastanawia mnie na jakiej podstawie oceniasz "realizm w świecie"? Na podstawie swojego wyobrażenia o tym jak bohaterka powinna się zachować, czy na postawie jakichś wniosków w odniesieniu do nauki, bo ciągle mam przekonanie, że czytam "mi się wydaje, że ona by się tak nie zachowała...", a mi się wydaje, że nie wiesz jak ty byś się zachowała w takiej sytuacji a co dopiero obca osoba...

ocenił(a) serial na 5
magdaxd

Oj dałam tyle przykladów i nie chodzi o zachoeanie tylko bohaterki ale calek reszty. Pierwsze dni w gilead jedna kandydatek na podręczną protestuje traci oko. Jedna z podręcznych ma romans z kobietą, zostaje obrzezana. Żona komendanta publicznie chwyta biblię traci palec. Jedna z podręcznych próbuje sie zabić razem z dzieckiem, grozi jej ukamieniowanie.Komend co miał z nią nie tylko rytuały traci rękę. Rodzina przeciwko, wraz z komendatami jest wybita po podejrzeniu o konktakty z mayday.Nasza główna bohaterka stawia się x razy rodzinie u której jest- nic. Ucieka i wraca. Nic., podejrzewana jest o ontakty z mayday nic.Umożliwia uprowadzenie obcej stronie swoje dziecka i wywiezienie go za granicę nic.umożliwia ucieczke grupy prawie stu dzieci i kilkudziesięciu podręcznych, zostaje złapana iiii nic, język nadal ma, ręce nadal ma, oczy i po tym jak szantażują, że skrzywdzą jej dziecko( co znowu wydaje się srednio logiczne jeśli oceni sie podejscie ich do dzieci w tym dziewczynek, które niebawem będą płodne) dalej jak zrozumiałam ma być zwykłą podręczną. Dalej ta dziewczyna, żona co ich umrywała, zabiła męża nie ma dowodu na jej płodność, wręcz raczej można podejrzewać że jest niepłodna zamiast zostać powieszona, jak każda niepłodna kobieta która zrobiła cokolwiek, choćby jak jedna Marta co gadała z June,zostaje podręczNĄ? NO to tak na szybko ile z tego jest logiczne. Co 2gi odvinek, masowe egzekucje statystek i dtatystów bo np mieli w domu gazetę czy inna pierdoła. June , co najwyżej pałką po piętach.

annvangier

Z tego co piszesz niewiele ma znaczenie, jednakże wywnioskować można jedno. Powinnaś na nowo obejrzeć serial, tym razem ze zrozumieniem ;)

Ja widziałam, że June musiała klęczeć w szpitalu przez wiele miesięcy, była przykuta łańcuchami, chcieli ją ukamienować, przypalali ją, była bita, mordowali jej koleżanki na jej oczach, gwałcili, zmuszali do seksu z obcym mężczyzną...no faktycznie, to że nie straciła kończyny znaczy, że krzywda jej się nie działa...

ocenił(a) serial na 5
annvangier

Ty nie rozumiesz o co chodzi większości osobą w tym recenzentom oglądającym to. Ekstremalna ilość szokujących egzekucji, kar cielesnych, państwo policyjne z drugiej wieczna amnestia dla kilku głównych bohaterów. Zmiany motywacji bohaterow co 2 odcinki np Serena, chciała żeby dziecko nie mieszkało w Gilead pomogła w ucieczce, za chwilę organizuje kampanie by je odzyskać. Oczywiście po ucieczce dziecka ani okoliczne Marty ani nikt nie jest rostrzeliwany, choć 3 odcinki wcześniej wystrzelano całe domostwo za podejrzenie wspólpracy z mayday, bez sądu, na na miejscu. Widzisz dla ciebie i drugiej obrończyni to ok, bo jest alcja i główna nohaterka nie może zginąć, bo przecież w filmach sprzed 20 lat nikt tak nie robił. Ale pierwszy sezon to nie był serialowy przeciętniak. Igrzyska śmierci dla dorosłych czy coś. I dlatego osoby co doceniały to co zrobiono w 1 i 2 sezonie ma problemy z 3 a zwłaszcza z 4.

annvangier

A ja doceniłam i 1 i 2 sezon i z 3 i 4 nie mam problemu. Myślę, że problem polega na tym, że już po pierwszych dwóch sezonach wiemy czego się spodziewać, a świat nas nie szokuje, co więcej w 4 sezonie akcja przenosi się do Kanady i widzimy bardziej polityczne utarczki słabego kraju z dyktaturą Gilead i problem z przystosowaniem głównej bohaterki, bo co innego mogło by się dziać? Jeśli by nie zabili June w spektakularny sposób, to jak to inaczej miało by wyglądać? Osobiście spodziewałam się tego, więc się nie rozczarowałam. Z tą różnicą, że na każdy sezon tego serialu czekam i nie jestem z tych co obejrzeli 3 sezony na raz i rozczarowali się wielkimi oczekiwaniami.

ocenił(a) serial na 8
magdaxd

Widzisz, zbierałam bibliografię żeby z Tobą podyskutować, a weszłam w forum i… Kijem rzeki nie zawrócisz. Czytałaś któraś z wymienionych poniżej pozycji? :)

mypinkflaming

Widzisz, tyle że przeczytanie tych wszystkich książek nie sprawiło, że przeszłaś do jakiejkolwiek merytorycznej odpowiedzi i nie rozpoczęłaś żadnej konstruktywnej dyskusji. Pochwalenie się na forum swoim wykształceniem jest równie nietrafione, bo jak każdy możesz zmyślać i nie ma to tak naprawdę znaczenia przy wkładzie do rozmowy. Wciąż nikt nie wie jaka jest twoja opinia...

Dla mnie ciotka Lidia nie przechodzi większych zmian. Ona jest fanatyczką i egoistką. Przechodzi frustrację, bo jako najgorliwsza nie odnosi najlepszych rezultatów, a wierzy, że to siła jej wiary jest podstawą. Jeśli nie ma sukcesów, znaczy że jej wiara jest zbyt słaba i to ją przytłacza. Nawet jej łaskawość wynika z jej egoizmu. To cecha naturalną dla wielu ludzi. Praktycznie większość czyni dobro z egoizmu. Nie po to by sprawić dobro, ale by czuć się lepszym lub nie czuć wyrzutów sumienia, że tego nie zrobiliśmy. Większość dobra wynika z tego, że my chcemy poczuć się lepiej. To naturalne.

ocenił(a) serial na 8
magdaxd

Hmmm, nie rozumiem skąd ten ton wzgardy :D Nie napisałam nic negatywnego, a jedynie zagailam o kwestie bibliograficzne, bo jest to punkt wyjścia do dalszej dyskusji. A chwalenie się osiągnięciami to podstawa funkcjonowania w świecie. Bo czym mam się chwalić? Porażkami? :) Oczywiście ze mogę zmyślać. Mogę być tez facetem. Albo jednorożcem :) Napisałam o wykształceniu, bo autorka posta annab… powołuje się na rzekoma rzesze recenzentów, którzy zarzucają serialowi to czy owo.
Zreszta wydawało mi się, ze Tobie nie trzeba tego tłumaczyć - przecież aktywnie weszłas w polemikę z w/w osoba.
Także nie - nie poczuje się złe przez to, ze recenzenci nie będą myśleć za mnie. Rozumiem, ze stanę się recenzentem wiarygodnym dopiero wtedy, gdy założę bloga? Bo w zasadzie teraz tylko (i jak widać „aż”) wystarczy, aby zostać uznana za prawdomówna (jeśli się mylę - z góry przepraszam). Albo vloga - bo teraz takie czasy :) Nie ze mną te numery Bruner :-) Zreszta w dobie internetu i fb chyba nietrudno sprawdzić co i jak. Czy się mylę?

Także ponawiam pytanie, gdyż właśnie w oparciu o bibliografię możemy postarać się przeanalizować Lydie a nawet cały serial. Nie mówię ze wszystko pamietam - studia skończyłam 11 lat temu i sama musiałabym się posiłkować „sciagami”. Żaden wstyd. Natomiast jeśli chodzi o to „co mnie sie wydaje” na temat Lydii to patrz kilka postów wyżej, kiedy już raz na to odpowiedziałam :)

Pozdrawiam :)

ocenił(a) serial na 8
mypinkflaming

Bo „kijem rzeki nie zawrocisz” było na tem. ann… Zakładam, ze jasno to wynikało z moich wypowiedzi z wczoraj :)

mypinkflaming

To jest forum. Ton jaki sobie przeczytasz, będzie twoim własnym tonem opartym na podstawie twoich odczuć co do tego, co napisałam (tak z punktu psychologicznego). To jest forum, tak jak napisałam i możesz zmyślać. Jak ci napiszę, że jestem królową angielską to zaczniesz zwracać się do mnie "Wasza Wysokość"? To możesz sobie dołączyć również do opinii ludzi postronnych na temat filmów tytułujący się jakimiś "recenzentami". To oczywiste, że nawet jakiś krytyk filmowy po filmówce nie jest w pełni obiektywną osobą w ocenie i nie zawsze jest jego opinia adekwatna, często jest to jedynie jego "mi się wydaje" i nie wiem co w tym dziwnego. Każdy ma własne odczucia na temat danego dzieła i jak to w sztuce bywa zawsze jest poprawne.

Mogę napisać ci o kilku tomiszczach z gatunku literatury naukowej dotyczącej psychologii i zapytać cię czy je czytałaś, a jak nie to nie mamy o czym dyskutować XD i wcale nie oznacza to, że ja je w ogóle w ręce trzymałam. Poza tym, jak to się ma do tego, że każdy ma prawo do samodzielnego myślenia? Sama sobie zaprzeczasz. Z jednej strony mówisz, że nikt ci opinii nie będzie narzucał, a z drugiej musisz mieć poczucie, że jakiś mądry pan tak napisał, to jest to fakt. Zauważyłaś? XD

Szkoda, że nie masz własnego zdania i nie potrafisz go samodzielnie określić w odniesieniu do twoich odczuć i rozważań o ciotce Lidii. Niestety z psychologicznego punktu widzenia te wszystkie książki, które podałaś są jedynie zasłoną dymną, która ma pokazać cię jako inteligentną osobę i przytłoczyć rozmówcę (wzgarda, którą zauważyłaś u siebie), żeby ukryć, że tak naprawdę nie rozumiesz lub nie masz poglądów na temat relacji Lidia-podręczne.

Nie krytykuję cię, a jedynie próbuję wymusić samodzielne myślenie i napisanie (w końcu) swoich racji, zamiast zasłaniać się niepotwierdzoną wiedzą. To jest forum, a nie debata naukowa. Napisz co ty myślisz, a nie co myśli jakiś nieżyjący pan.

ocenił(a) serial na 8
magdaxd

Pozwolę sobie zacząć od tego, ze zdziwilam się, iż to Ty wzgardziłaś moja wypowiedzią (nie na odwrót) i próbujesz umniejszyć moje stanowisko :) Mnie mogłabyś ew. zarzucić protekcjonalny ton, ale nie o to mi chodziło i nie miałam takich zamiarów. Jeśli poczułaś się urażona - przepraszam.

Idąc dalej… Tomiszcza, które przytoczyłam umożliwiają analizę postaci i wykształcenie samodzielnej opinii. Sądzisz ze Jung, pisząc o archetypach matki i cienia miał na myśli postać ciotki Lydii? Czy Foucault, określając właściwości heterotopii, posiłkował sie przykładem Gilead? Zapewniam Cie, ze nie ma na ten temat tam żadnej wzmianki. Mało tego - przecież oni nawet nie odnoszą się do filmoznawstwa, tylko psychologii (o której tak namiętnie piszesz), socjologii/filozofii itd. Clue to połączenie kropek, to umiejętności przełożenia określonych zjawisk/punktów widzenia na omawiany problem. Nie będziesz biegłym rewidentem jeśli nie skończysz finansów i rachunkowości :))

Wydaje mi się, ze traktujesz to wszystko bardzo osobiście, czego nie rozumiem. Można myśleć samodzielnie wyciągając wnioski o przeżycia i przeczytane pozycje , o sumę doświadczeń swoich i innych ludzi/krytyków/filozofów/socjologów itd. albo myśleć samodzielnie w oparciu wyłącznie o własne odczucia.

Idąc jeszcze dalej…Nie zmienię Twojego życia i prawdę mówiąc nie mam takich ambicji. Sposób w jaki się wysławiam towarzyszy mi w życiu codziennym i również nie odczuwam potrzeby, aby go zmieniać. Jeśli wydaje się Tobie, ze staram się udowodnić swoją inteligencje to… brak mi slow. Może warto przyjąć, ze rozmówcy z którymi się podejmuje dyskusje są po prostu inteligentnymi ludźmi. Ja nie oceniam żadnej z Was pod katem „a, wydaje mi się, ze jesteście jeszcze w liceum”, „a wydaje mi się, ze może 1-szy rok studiów, kiedy ma się potrzebę wykazania, ze wie się więcej od innych”. Tak jak to było w „Buntowniku z wyboru”, gdy Matt Damon tłumaczył w barze jakiemuś randomowemu studentowi, ze stanowiska są zmienne - dziś przeczytasz jedna książkę i wydaje Ci się, ze daje Ci ona odpowiedzi na wszystkie problemy, a na 5-tym roku przeczytasz coś innego i znów obrót o 180 stopni. Ja - zapytana o książki - przyznałabym otwarcie, ze czegoś nie znam. Mało tego - chętnie posłuchałabym wyjaśnień, cytatów, przypisów uzasadniających dane stanowisko. Przecież z sumy tezy i antytezy otrzymujemy syntezę, która również mozna podważyć. Bo kim ja jestem, aby krytykować mądrzejszych od siebie? Ale chętnie wchodzę z nimi w polemikę. A z jeszcze większym entuzjazmem będę sie od nich uczyć. Na tym polega życie. Ponadto - podając bibliografię chciałam zorientować się, czy potrzebny jest wstęp do interpretacji czy mogę zacząć polemizować z kimś, kto zna dana pozycje i może ja skontrować (oczywiście skontrować mógłby również jej nie znając :) ). Co w tym złego? Nie jest rowniez tajemnica i aż nadto rzuca sie w oczy, ze zmieniając temat i atakując mnie personalnie chcesz przykryć fakt, iż nie znasz tych książek. Dlaczego? Bo w Twojej wypowiedzi nie ma żadnych konkretów. Chętnie bym się dowiedziała, na jakie schorzenie cierpi z psychologicznego punktu widzenia Ciotka Lydia. To psychopatka? Socjopatka? Ma CHAD? Zaburzenia nastroju? Zaburzenia dysocjacyjne? A może wszystko naraz? A może nic z wymienionych.

A wracając do książek, przecież nie szkodzi, ze nie znasz żadnej z nich (chociaż brak jakiejkolwiek wiedzy na temat treści zawartych w Starym Testamencie byłby dla mnie zdziwieniem) - bo może znasz inne, które miałyby odniesienie do analizy, a o których ja nie pomyślałam lub ich po prostu nie znałam i nie czytałam. Żaden wstyd. I zdecydowanie zgadzam się z tym, ze sposób w jaki dyskutuje daje obraz mnie, jako człowieka. Ale pamiętaj, ze Twoje wypowiedzi również świadczą o Tobie. Jak dla mnie możesz być nawet Sun Tzu pod warunkiem, ze z precyzja generała opowiesz mi o wojennych strategiach :)

Pozdrawiam Wasza Wysokość serdecznie i życzę trochę więcej zimnej krwi na przyszłość.

mypinkflaming

Jak napisałam. Czytasz własne emocje i do tego jak udowodniłaś powyższym wpisem jesteś agresywna, bo najbardziej prawda boli.

Nawet sobie nie zdajesz sprawy, jak bardzo mam twoją opinię w nosie i jak bardzo mnie nie ciepli nie ziębi czy w ogóle istniejesz, więc na jakiej podstawie sądzisz, że cokolwiek mnie unosi czy w ogóle porusza? Dokładnie na tej, na której opierasz swoje odczucia względem mojej osoby...czyli swoich własnych.

Jesteś osobą jak widać z powyższego pełną pogardy i usilnie próbujesz udowodnić swoje racje na forum filmowym. Co cię tak naprawdę boli? Że nie jesteś krytykiem filmowym? Że nie zarabiasz milionów na blogu? Produkujesz się na filmwebie i liczysz na szczególne wyróżnienie, bo napiszesz, że skończyłaś takie czy inne studia. Wybacz, ale nie. Tutaj możesz mieć opinię, lub jej nie mieć. A twoje książki możesz sobie mieć i przytaczać, dla nikogo nie będzie to bardziej wartościowe niż wypowiedzi innych. Jeśli bardzo musisz wiedzieć to znam prace psychoanalityków, a już tym bardziej zawartość Biblii, ale to jest forum, a nie wykład i pracy naukowej tutaj nikt specjalnie dla ciebie nie napisze. Jeśli podajesz przykłady książek, to napisz jakie ich fragmenty w odniesieniu do świata i postaci fikcyjnych nawiązują do ich twórczości. Nie można od tak sobie spojrzeć na regał i wypisać podręczniki w nadziei, że ktoś je uzna. Możesz pisać "w książce tej, a tej, tego a tego autora, w rozdziale tym a tym poświęconym temu a temu na tej i tej stronie autor wspomina o tym i o tamtym co w analizie postaci wskazuje na bla bla bla", wtedy możemy polemizować czy w ogóle czytałaś tę książkę. Zarzucenie kogoś bibliografią nie świadczy o twojej inteligencji, a jedynie o tym, że chcesz komuś udowodnić, że twojsze jest twojsze niż mojsze, bo jak sama odczuwasz w wypowiedziach innych wzgardę tak jest to tylko twoje indywidualne odczucie twojej wzgardy innymi i chyba właśnie tego nie rozumiesz (właściwie to niewiele z mojej wypowiedzi zrozumiałaś).

Myślę, że już pokazałaś jaką jesteś osobą i co jest podstawą twoich wypowiedzi, więc nie mamy już o czym dyskutować.

P.s. określiłam zaburzenie ciotki Lidii, wystarczyło przeczytać ze zrozumieniem ;)

ocenił(a) serial na 8
magdaxd

Miara człowieka rozumnego jest przyznanie się do błędu, a nie trwanie w uporze.

Interpretacja dowolna.

A forum ma szersze rany aniżeli te, które im nadałaś. Mysle ze spór roztrzygnie inna osoba, która weźmie udział w tej wymianie zdań.

Ja lubię poszerzać horyzonty, dowiadywać się nowych rzecz. Tylko tyle i aż tyle.

I tak jak napisałam w przypadku annvangier w odpowiedzi na Twój post: kijem rzeki nie zawrocisz.

A może to dotyczy również mnie… Pomyśle nad tym.

ocenił(a) serial na 8
mypinkflaming

„Jest umiejetność przyznają się do błędu” *

W telefonie niestety FW blokuje możliwość edycji :)

ocenił(a) serial na 8
magdaxd

PS: ciotce Lidii daleko od fanatyzmu, zwłaszcza po torturach, które przeszła. Tutaj dominuje przede wszystkim syndrom sztokholmski. Oczywistym jest, ze pierwsze rekrutacje na Ciotki musiały wiązać się z przymusem i praniem mózgu. Serena to z kolei socjopatka z wyraźnymi oznakami narcyzmu. Fred - oportunista. A June to po prostu… protagonista, który ma jeszcze daleka drogę przed sobą.

Pozdrawiam i pozwole sobie zakończyć z mojej strony dyskusje.

ocenił(a) serial na 8
mypinkflaming

Ah! O mało bym nie zapomniała. Lidię można również - oprócz powyższego - rozpatrywać w kategoriach osobowości chwiejnej emocjonalnie, jeśli rzecz jasna z pełna świadomością pomijamy fakty dot. postaci, a ujęte przez Atwood w Testamentach. 

That’s all

mypinkflaming

Co do ciotki Lidii to się mylisz. Odsyłam do pierwszego sezonu, gdy tłumaczyli ustrój. Tam są podziały społeczne. Niebieski - komendanci, czerwony - płodne grzesznice, szary - rodziny wiernych (tu płodne kobiety prowadzą stosunkowo normalne życie), brązowy - ciotki. Ciotki to wierne, kobiety z sekty, które przyjęły wiarę Gealiad i podjęły się szkoleń jako te najgorliwsze. Ciotki nie były brane przymusem. Główny błąd jaki popełniasz to podstawa przejęcia władzy. Tam doszło do zamachu stanu, skrajne struktury rządzące, a Selena była jedną z nich. Tworzyła konstrukt władzy (w książce była chórzystką i postacią telewizyjną), zaś Fred nie był nikim. Był jej mężem, który otrzymał władzę ponieważ jako mąż Selena naiwnie oddała mu swoją pozycję. Fred to zwykły facet, który nadużywa władzy, bo może, wielu takich na świecie. Selena to kobieta patriarchatu, która głęboko wierzy, że rola kobiety jest w kuchni i to ją powinno uszczęśliwiać. Wierzy, że posiadając dziecko kobieta jest wypełniona i spełniona. Takich też wiele na świecie. Posłuchaj takiej choćby Kaczorowskiej masz przykład polskiej Seleny. Niestety, ale po prostu nie zrozumiałaś filmu i swoje teorie opierasz na błędnych założeniach...no i jeśli uważasz, że June jest normalna, to wybacz, ale scena gdy zakrwawioną bierze Nicole na ręce, bo chce się pożegnać, mówi sama za siebie. To co ciotka Lidia mówi o June nie jest bezpodstawne. June zdradza i tak samo jak jest kochanką dla swojego męża, tak samo jest kochanką dla Nicolasa, równie łatwo przeżycia uczucia. Czy to źle? Nie, to dość normalne lecz mało moralne. June działa instynktownie, jak zwierzę, bo trauma wyciągnęła z niej człowieka. Zamiast do rebelii należy ją odesłać do lekarza. No ale, obejrzyj ponownie pierwszy sezon, tym razem ze zrozumieniem struktur państwowych, to więcej ci się rozjaśni.

magdaxd

No i na koniec. Obejrzyj ponownie pierwsze sezony i zmierz miarę swojego błędu, gdy zdołasz się do niego przyznać to pogadamy ;)

I wybacz, że forum filmowe mnie (jak również wielu innych ludzi) tak nie podnieca jak ciebie ;)

ocenił(a) serial na 8
magdaxd

Atwood twierdzi inaczej. Zwłaszcza jeśli chodzi o Lydie. I tak - mam ubaw z forum. Ale Ty również, bo odpisujesz. Pokaz ze jesteś ponad to!

Cześć :-)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones