Amerykańska Brzydula jest zdecydowanie najlepsza - widziałam fragmenty kolumbijskiego pierwowzoru, trochę polskiej produkcji by TVN... I cóż, Amerykanie podeszli do tematu z poczuciem humoru, lekkością, ale nie zatracili po drodze sedna historii Betty.
"Ugly Betty" to takie serialowe comfort food :) Oczywiście trzeba podejść do serialu z pewnym dystansem i wyczuleniem na camp; bo absurd i groteskowe wyolbrzymienia są przez twórców używane często.
Poza tym historia jakkolwiek jest przejaskrawiona w wielu wątkach, tak wątek Betty jako brzydkiego kaczątka nie zostal przegięty! Nie zmienia sie zewnętrznie w Bóg wie jaką piękność, tylko zaczyna o siebie dbać i dobiera lepiej ciuchy, fryzurę i dodatki. Druga rzecz, to Daniel, który oczywiście MUSI pod koniec przejrzeć na oczy, że Betty kocha (wierność konwencji Kopciuszkowskiej :); nie robi tego w jakiś mało realistyczny sposób, typu nagła seksualna fascynacja i zauroczenie. Po prostu nagle się ogarnia, że nie może jej stracić, bo ją kocha. Fajny koniec, bałam się, że serial się skończy banalnie, pocałunkiem, wpadnieciem sobie w ramiona, itp. Nic z tego, jest tak jak być powinno :)
Niestety nie mogę się z Tobą zgodzić. Oglądałam kolumbijską Betty w oryginalnej wersji językowej i zapewniam, ze jest baaardzo zabawana:D Problem jest taki, że oglądając zagraniczny film z napisami lub z dubbingiem traci się przy najmniej połowę w jego odbiorze.