Obejrzałem w życiu setki seriali - słabych, niezłych, dobrych, bardzo dobrych, wybitnych. W przypadku "Atlanty" pierwszy raz spotkałem się z następującą sytuacją: pierwszy sezon był bardzo dobry, drugi sezon był fantastyczny, trzeci sezon - wybitny, a czwarty sezon był... damn, no brak mi słów. Nigdy nie spotkałem się z serialem, który zaczynał od bardzo wysokiego poziomu, a kończył sześćset pięter wyżej. Każdy odcinek to perełka.