Mike NicholsI

Michael Igor Peschkowsky

7,8
2 020 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby Mike Nichols

- takie filmy robi się raz na życie!
Film Mike'a Nicholsa to szczery hymn kontrkultury, tryumf wolności, sprzeciw wobec purytańskiej, zakłamanej i
zapiętej aż po szyję Ameryki. Początek nowego kina, nowych filmowców, nowych Amerykanów, nowej epoki.
Równie ważne: "Easy Rider" Dennisa Hoppera, "Bonnie i Clyde" Arthura Penna" czy "Butch Cassidy i Sundance Kidd"
George'a Roya Hilla ostrożnie otwierały drzwi do nowego Hollywoodu, "Absolwent" te drzwi wyważył, staranował,
dosłownie zdemolował Hollywood i potem już poszło:
"Pięć łatwych utworów" Boba Rafelsona, "Nocny kowboj" Johna Schlesingera, "Czyż nie dobija się koni?" Sydneya
Pollacka, "Francuski łącznik" Williama Friedkina, "Porozmawiajmy o kobietach" Nicholsa, "Ostatni seans filmowy" i
"Papierowy księżyc" Petera Bogdanovicha, "Truskawkowe oświadczenie", "Zabriskie Point" Michelangelo
Antonioniego, "Charly" i "Niebieski żołnierz" Ralpha Nelsona, "Klute", "Syndykat zbrodni" i "Wszyscy ludzie prezydenta"
Alana J. Pakuli, "Serpico", "Pieskie popołudnie" i "Sieć" Sidneya Lumeta, "Jeremiasz Johnson" i "Trzy dni Kondora"
Sydneya Pollacka, "Dzień szarańczy" i "Maratończyk" Johna Schlesingera, "Zbieg z Alcatraz" i "Wybawienie" Johna
Boormana, "Bullit" i "Co dalej?" Petera Yatesa, "Nędzne psy", "Pat Garrett i Billy the Kid", "Ucieczka gangstera" Sama
Peckinpaha, "Lot nad kukułczym gniazdem" i "Hair" Milosa Formana, "McCabe i pani Miller", "Nashville", "Buffallo Bill i
Indianie" Roberta Altmana, "Narkomani" i "Strach na wróble" Jerry'ego Schatzberga, "Ostatnie zadanie" i "Powrót do
domu" Hala Ashby, "Skrzypek na dachu" i "Jesus Christ Superstar" Normana Jewisona.
Te filmy i ci filmowcy nieodwołalnie zmienili kino. Kontrolę nad Hollywoodem przejęło kino kontestacji. Kino prawdy.
"Absolwent" jest krzykiem tego kina. Pięknym krzykiem.

AutorAutor

Christie rzeczywiście żyje z dala od zgiełku. Od dawna już jednak nie gra regularnie... powiedziałbym, że nawet bardziej wybija się jej pacyfizm... Redgrave z kolei prowadzi od wieków karierę 'aktywistki'. Nawet walnęła nieelegancką i agresywnie polityczną przemowę odbierając Oskara, którą kilka minut później idealnie wypunktował Paddy Chayefsky ;)
Fakt, obie to świetne aktorki, ale VR większa...

RustyRyan

Znam zarówno wypowiedź Vanessy z tej gali (Oscar nawiasem mówiąc w pełni zasłużony, choć to Jane Fonda dzieli w nim i rządzi!), nigdy nie rozumiałem o co tyle hałasu. Po pierwsze Vanessa przemawiała do Amerykanów naprawdę ze spokojem z ogładą, na nikogo nie puhikwała, po prostu zwróciła uwagę na bierność USA wobe c rozpaczliwego lodu Palestyczyków i sprzeciwiła się, zupełnie słusznie tylko jednej narracji: sprawiedliwość leży wyłącznie po stronie Izraela. Ano nic podobnego. Fajnie, że wykorzystała akurat ten moment, bo nie sposób było oskarżyc o ją o antysemityzm, w "Julii" grała przecież Żydówkę. Sprzeciwiała się prawicy, sprzeciwiała sie nacjonalizmowi jako takiemu. Każdy nacjonalizm jest wstrętny, nienawistny, podły, zły. Zło nie ma narodowości, koloru skóry ani nie jest jednego wyznania. Myślę, że dała do myślenie wielu Amerykanom. Jane Fonda odbierając Oscara z a "KLUTE" nie zdecydowała się na podobny krok zmęczona wyzwiskami pokroju "Dziwka z Hanoi" na które w żaden sposób sobie nie zasłużyła. Wręcz przeciwnie, to wymagało nie lada odwagi pojechać do obozu wroga i sprawdzić naocznie, co oni za jedni i czego właściwie chcą. I czego właściwie szukaja tak daleko od domu Amerykanie, bo nijak pani Fondzie nie mieściło się w głowie, że ten odległy kraj rolniczy może w jakikolwiek sposób stanowić zagrozenie dla wielkiej Ameryki. Wypowiedź Paddy'ego znam. Dowcipna i mądra, ale jednak przesadzona. Pani Redgrave w żaden sposób nie zbeszcześciła gali, zatem nie bardzo wiem, o co mu chodzi. Być może robił to z obawy o przyszłość Oscarów. O to, że święto kina może zamienić się w wiec polityczny... Nic takiego nie nastąpiło. Wystarczy obejrzeć wypowiedź, jedną z najlepszych w dziejach, pana Wareena Beatty, gdy odbierał równie zasłużonego Oscara za reżyserię wybitnych "CZERWONYCH". Z jakąż gracją podziękował. Pięknie go też apowiedzieli Jack Lemmon i Walter Matthau. Coś wspaniałego....

AutorAutor

Muszę przyznać, że przesadziłem z tą 'nieelegancją'. Elegancka i z ogładą ta wypowiedź napewno była. Można się sprzeczać, czy moralnie miała rację, ale 'Zionist hoodlums' to bezpardonowe określenie... Powtarzam sobie filmy gangsterskie z wybitnym aktorem o inicjałach JC... sporo tam 'hoodlumami' rzucają... Chayefsky sam był Żydem, więc można założyć, że odebrał to zbyt osobiście.

Z resztą tego co napisałeś absolutnie się nie zgadzam. Przerabialiśmy to już, niegdyś kontr- dziś już po prostu kultura – Jane Fonda absolutnie zasłużyła wówczas na ostry sprzeciw wobec swojej osoby. Protestować to jedno, a uprawiać polityczny PR na terytorium wroga, gdy twój kraj tam walczy to inne. John Wayne powiedział coś w stylu „Nie popierałem tej wojny, ale skoro już tam jesteśmy, to musimy ją wygrać”. Córusia Henry'ego tym czasem pozowała z wrogiem, sypała pacyfistyczne frazesy, a 30 kwietnia 1975 wyszła na ulicę, by świętować wygraną komunistów, bo przynajmniej już nie ma tam 'amerykańskich imperialistów'. Jej ojciec także był znany z lewicujących poglądów, ale on przynajmniej miał klasę – przyjaźnił się otwarcie z antagonistycznymi politycznie Stewartem, Wayne'em czy Fordem, czego córunia-radykałka nie mogła znieść... Jane Fonda to okropna kobieta i mocno przeceniana aktorka... dawniej czasami myliła mi się z Faye Dunaway – bezsprzecznie aktorką wybitną..

Jeśli chodzi o Chayefsky'ego i polityzację Oskarów to chyba żyjemy w różnych rzeczywistościach. Już naczelny palant Hollywood Brando zaczął przed Redgrave ten debilizm... Dosłownie na ostatniej, 94. gali, trzy prowadzące (a jakże) otwarły ją monologiem tyleż żenującym co żenująco upolitycznionym... do dziś pamiętam jak, spośród wszystkich ludzi i z jakiegokolwiek powodu postanowiły wyśmiać........... senatora z Kentucky (??????¿?)

Wypowiedź Beatty'ego (kolejnego ze słynnych holly-palantów) jedną z największych? Błagam... Jest bardzo profesjonalna, z klasą... aż nie przechodzi w pean socjalizmu i komun*zmu... Druga sprawa, że jakim prawem ten rozwleczony, nudny, komun*styczny knot pokonał Spielberga i bodaj najwybitniejszy film przygodowy w dziejach – "Poszukiwaczy zaginionej Arki"... Beatty w 1982 chwalił na Oskarach komunizm... ciekawie się w tamtym roku działo u nas w kraju... Dzisiaj odchylenie w lewo holly-elity jest tak mocne, że przydałoby się, gdyby ktoś na koniec swojej przemowy sypnął "Boże, pobłogosław kapitalizm"... Nacjonalizm zły, OK. A proszę pana, internacjonalizm? Komŭn*ści nie mają narodowości..

Piękną przemowę to dał Tom Cruise na pierwszej ceremonii po 9/11. Piękną, z klasą przemowę dał Duke Wayne odbierając za "W samo południe" Gary'ego Coopera, film, którego sam Duke nie znosił...

RustyRyan

Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla obecności wojsk USA w Wietnamie. Zgoda, Wietnamczycy nie wiedzieli na co się piszą , wybierając komunizm, ale do jasnej cholery, to jest ich wybór, anie Amerykanów. więc tak, Amerykanie byli imperialistami i to oni siłą chcieli zaprowadzać demokrację, a w zasadzie to nie demokrację, a kapitalizm, bo to są zupełnie osobne pojęcia i jeto absolutnie haniebne i nijak nie znajduje wytłumaczenia. Jane Fonda źle artykułowała racje, alr bex wątpienia rację miała. A nie John Wayne realizując propagandowe "Zielone berety" i usprawiedliwaijąc to bezpardonowe ludobójstwo i inwazję innego zupełnie suwerennego i bezbronnego kraju. Kropka.

AutorAutor

Przyjacielu drogi, zupełnie nie mam pojęcia dlaczego w ogóle nie mówisz o moralności w tym sporze. Mam tylko nadzieję, że "Czerwoni" podobali ci się tylko realizacyjnie, a nie moralnie. W przeciwnym wypadku polecam ci pierwszy film Michaela Curtiza po "Casablance"...

Ten filmik z Fondą i Sutherlandem jest okropny. To upadek moralny. Wyobraź sobie, że walczysz w wojnie dla swojego kraju, a lewicowe elity znad brzegu prowadzą tourneé mówiąc, że jesteś zbędny, wyśmiewając cię, fotografując się z moralnie złym wrogiem... To pokolenie, ci 'aktywiści' zniszczyli Wietnam. Podburzali morale armii. I, tak, będę to powtarzał do końca życia – kiedy komuniści ogłaszali zwycięstwo w wojnie, oni wyszli na ulice Ameryki świętując z nimi. Gdyby nie oni, Ameryka wygrałaby wojnę, a z nią – wygrałaby wolność. Ale im nie chodziło o wolność, a o destrukcję. Niby oni tacy cnotliwi, a Ameryka taka zła... Błagam cię, aktywność w Wietnamie była niejako wyrzutem sumienia za Polskę i resztę Europy Wschodniej. Nie mogli pozwolić Amerykanie na rozlew komunistycznej zarazy w inne części świata. Wietnam nie był ani bezbronny ani niewinny... Był wewnętrznie potargany, ale gotowy walczyć o wolność... Tu nie chodzi o wybór. Upadek Sajgonu, tak jak ostatnio ten Kabulu, nie był wyborem. A nawet jeśli byłby, to byłby złym wyborem. Komunizm to zaraza. Jeśli demorację i kapitalizm trzeba wywalczyć siłą, to i tak warto to zrobić. Bo druga strona, czy komunistyczna czy terrorystyczna, także walczy siłą... ale ona nie ma moralnej racji. "Zielone berety" nie były filmem udanym, ale przynajmniej były nie do pomylenia pro-amerykańskie, wyzbyte cynizmu Nowego Hollywood. Fonda jest antyamerykanką... co nie przeszkadza jej opływać w luksusach w kraju, którego opinię szargała na arenie międzynarodowej. Nie chodzi się po innych rodzinach wrzeszcząc jak to źle się dzieje w twojej. Po prostu. To niedojrzałe.

https://youtu.be/btvSE6tVHzQ

So long, Duke...
The land of the free, the home of thr brave.....

RustyRyan

Chyba jakoś nieuważnie oglądałeś "CZERWONYCH". Albo wcale. To opowieść ze wszech miar moralna. O człowkieku, który idei komunizmu oddał całe życie, i dopiero w ZSRR zrozumiał, że został z niczym. Że nie ma już nic. Została jedynie pustka.
Nakłaniam do ponownego seansu. Fascynująca opowieść,

AutorAutor

Ehhh, nazwij mnie przewrażliwionym, ale potrafię znieść niczego, co nie pokazuje komunizmu jako oczywistej zbrodni przeciwko ludzkości. "Czerwoni" zajmują zbyt dużo z i tak ich zbyt długiego metrażu dochodząc do nieciekawego końca Reeda... Widziałem dawno temu, najbardziej pamiętam te siermiężne 'wywiady' przy początku filmu. Ostatnio powtarzałem trochę filmów z Beatty'm i żaden nie zyskał w moich oczach... 3 godz. 15 min nie wygląda mi apetycznie. Może kiedyś.... dla Storaro..

RustyRyan

* nie potrafię, rzecz jasna...

RustyRyan

Nic na siłę, chociażjak to powtarzał mój profesor : "einmal ist keinmal!". Jeden raz to za mało. Nierzadko miała rację! Ja lubię Warrena. Grał sporadycznie, ale generalnie w wartościowych produkcjach. Najwyżej cenię chyba "SYNDYKAT ZBRODNI" Alana J. Pakuli!

AutorAutor

Nie jestem fanem Beatty'ego, choć to napewno aktor utalentowany. Wielki sukces finansowy "Bonnie i Clyde" pozwolił mu przez lata kręcić co chciał. I w tym moim zdaniem problem. Aktor, scenarzysta, producent, reżyser... Im więcej się tykał, tym mniej było ciekawie. Najlepszy, moim zdaniem, na samym początku, kiedy po prostu grał – "Wiosenna bujność traw", "Lilith". Reżyserzy obu filmów znani z zeznań przed HUAC ;)))), w kontekście poglądów Warrena.

"Syndykat zbrodni" właśnie też powtórzyłem. Zbyt spiskowy, nawet absurdalny jak na niemal dokumentalny styl Pakuli... Średni scenariusz, najlepsze sceny to te bez dialogu (samolot, seans w Parallax). Konstrukcja klamrowa "Syndykatu" jest dla mnie cyniczna, nie daję wiary w to zakończenie... Ale Ameryka w ogóle była w dziwnym stanie w latach 70.... Beatty porządny w filmie.

RustyRyan

Tak, u Kazana i Penna był świetny. Podobnież u Altmana w "McCabe i pani Miller" - szalenie niedoceniona, kapitalna rola! Przekonujący w "Szamponie", w "Niebiosa mogą zaczekać", no i w "Czerwonych". Mimo statusu gwiazdy grał w filmach wymagających... myślenia. Nigdy nie schlebiał gawiedzi. Jeśli uprawiał rozrywkę, to też inteligentną. No i był wprost rewelacyjny jako "BUGSY", a potem w bezkompromisowym nie oglądającym sie na poprawność polityczną "SENATORZE BULWORTH". Przez lata cechował go po prostu dobry gust. Bardzo go za to cenię.

AutorAutor

Oj tak, "McCabe i pani Miller" to świetny film, choć za samym Altmanem nie przepadam... W "Szamponie" przekonująca była napewno fryzura. Sam Beatty przez cały film przymulony, jednostajny. "Bulwortha" widzę zupełnie inaczej – zbyt bezpośredni w swojej satyrze, poza tym przesłanie rasowe, czy jak tam to nazwać, jak najbardziej zgodne z mainstreamową narracją i politycznie poprawne...

RustyRyan

JANE FONDA była w dechę! https://www.youtube.com/watch?v=YWAbhonmCOg

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones